Najszczęśliwszy z kwiatów 2
Po przemowie hiacynta zapadła nieprzyjemna cisza. Dopiero po chwili odezwał się głos z wiadra z goździkami.
– To już nie te czasy, kiedyś to kobiety dostawały kwiaty, bez specjalnych okazji, a dziś...
Śnieg na zewnątrz zatrzeszczał pod butami zbliżającego się człowieka, sprzedawczyni szybko wróciła za ladę. Po krótkiej chwili z brzęczeniem dzwoneczka, otworzyły się drzwi. Wszedł młody, około dwudziestoletni chłopak, w kurtce i czapce, cały pokryty śniegiem.
– Dobry wieczór – rzucił przy wejściu.
Kobieta odpowiedziała automatycznie tym samym.
Młodzieniec pociągając nosem zaczął otrzepywać odzienie.
– Na pewno zakochany. Mówię wam, że przyszedł po nas. Na pewno kupi róże – dał się słyszeć cienki głosik. – Dziewczynki szykować się, idziemy na bal!
– No juści, niedoczekanie! – wykrzyczał lilia. – Widać, że młody, ale inteligentny, na pewno wybierze bardziej bezpretensjonalne kwiaty niż durne róże.
– Sama jesteś durna, ty biała flądro! – zaripostowała róża.
Gdy kwiaty uskuteczniały kolejne utarczki słowne, młody mężczyzna zdążył oczyścić okrycie z białego nalotu i zaczął się rozglądać.
– Mogę w czymś pomóc? – zagadnęła sprzedawczyni.
Chłopak zaczął się niepewnie rozglądać, nim powiedział:
– Chciałem kwiaty. Dużo kwiatów.
– Normanie romantyk! Mówię wam romantyk! – podekscytowana krzyczała jedna z róż. – Nas kup! Nas wszystkie!
– Zwijaj pąka, czerwona burdelówo! – jak zawsze wojowniczo zawołał hiacynt – Bez kryptoreklamy mi tu! Gościu mnie kup, no patrz się na mnie jak do ciebie mówię! Tu obok tej czerwonej francy stoję!
– Co?! Burdelówa?! Francy?! Ty scebulały denaturacie! Popraw sobie ziemię, bo ci cebulki widać! Ty...
Szczęśliwie, ludzie ich nie słyszeli, rośliny zaczęły się zachwalać, kłócić, jednocześnie dyskredytując konkurencję.
– Jakie kwiaty pan preferuje, młodzieńcze?
Chłopak patrzył na wszystkie strony rozbieganym wzrokiem.
– No róże, bo inne to takie drugiej kategorii kwiaty, jakby.
– Burak! – rzucił hiacynt.
– Cham! – prychnęła dalia.
– Kochane, party time! – zawołała szczęśliwa róża.
– Róże mamy tutaj – kobieta wskazała wiadro na podłodze – piękne pąsowe, każdej kobiecie się spodobają. Jestem tego pewna.
– Wspaniale, poproszę trzydzieści sześć.
Sprzedawczyni popatrzyła na młodzieńca lekko skonsternowana.
– Trzydzieści sześć? Chce pan taki bukiet?
– Nie, poproszę luzem, tylko owinąć czymś żeby nie zmarzły po drodze, to na bal seniora organizowany przez naszą firmę, szef mnie wysłał, tyle mi brakuje.
– Ach rozumiem, zaraz sprawdzę czy ile mam.
Kwiaciarka wzięła wszystkie róże z wiadra położyła na ladzie i licząc zaczęła przekładać.
– No, moje gratulacje dla królowych miłości! – szydził hiacynt.
– Dołączam się do życzeń! Mam nadzieję, że zakochani dożyją Nowego Roku! – nie mogła powstrzymać się lilia.
– Dziewczynki nie odpowiadajcie na zaczepki prostaków, oni nam po prostu zazdroszczą!
Kwiaciarka właśnie kończyła liczyć.
– Trzydzieści sześć i trzydzieści siedem. Dam panu tę ostatnią już za nią nie licząc.
– Dziękuję bardzo. – Chłopak uśmiechnął się, skinieniem głowy przyjmując propozycję. Lecz kiedy kobieta przygotowywała się do zawinięcia kwiatów, zwrócił uwagę na jeden z nich.
– Wie pani co, tej jednej nie chcę, nawet za darmo. Proszę ją odłożyć, strasznie ona koślawa.
– Jak pan sobie życzy – wskazana róża wylądowała na powrót w wiadrze.
Kobieta zapakowała kwiaty, skasowała należność, złożyli sobie na wzajem grzecznościowe życzenia noworoczne i chłopak wyszedł.
– Asta lavista buraku! – darł się za nim hiacynt – I żegnam ozięble, zakichane królowe miłości!
– Spadaj wsioku! – dał się jeszcze słyszeć głosik zza domykanych drzwi.
– No to poszły, królowe ich mać! Tylko Quasimodo została ha, ha, ha! Nawet darmo jej nie chcieli. Zawsze to coś, drobiazg, ale cieszy! Hej krzywa wysokość, co się stało, że łaskawie z nami zostałaś?!
– Dobre hiacyntowaty, bardzo dobre! – Dorzucał swoje trzy grosze narcyz.
Większość kwiatów zaczęła wyśmiewać i docinać garbatej róży, wetując sobie tym, że muszą Sylwestra spędzić w kwiaciarni.
– Wszyscy cisza! – Wrzasnęła w pewnej chwili lilia.
Kwiaty zamilkły. Zrobiło się tak cicho, że dało się słyszeć opadające płatki śniegu na zewnątrz, przez który przebijał się cichutki płacz odrzuconej róży.
Komentarze (12)
Pozdrawiam cieplutko
Pozdrawiam gorąco:)
Popieram zdanie Pasji, jeszcze ktoś ja kupi :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Miło mi MarBe, że śledzisz to opowiadanko :)
"Ty zcebulały" - scebulały.
"Jakie kwiaty pan preferuje młodzieńcze?" - przecinek przed młodzieńcem. No i brzmi to trochę sztucznie, nieprawdopodobnie. Chyba, że kreujesz ekspedientkę na kobietę z ubiegłej epoki - to co innego ;)
"Asta lavista" - chyba lepiej pozostać przy oryginalnej pisowni, ta kłuje w oczy.
Co mi wpadło w oko : " popraw sobie ziemię" . Takie bardzo wiarygodne w kwietnym kontekście, że już widzę, jak kwiaty niespokojnie wiercą się w niej :)
Piąteczkę bym Ci dała, ale byłoby nieparzyście, więc niech zostanie, jak jest :D
Nie wiem jak się oryginalnie pisze "asta lavista" więc zostanie jak jest, wątpię aby hiacynt to wiedział.
Ekspedientka rzeczywiście jest z innej epoki, czyli zabieg się powiódł, szkoda, że brzmi Ci to sztucznie, ale no cóż, to tylko taki luźny opek.
Jeśli chodzi o oceny nie są najważniejsze, tylko po co się tłumaczyć?
"Piąteczkę bym Ci dała, ale byłoby nieparzyście, więc niech zostanie, jak jest :D" – to zdanie, chyba miało zabrzmieć, żartobliwie ale zabrzmiało jakbym był jakimś dzieciakiem, który nie dostanie cukierka bo był niegrzeczny :)
Dzięki bardzo za komentarz, wskazanie błędów to dla mnie bardzo cenne.
Pozdrawiam serdecznie :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania