Najszczęśliwszy z kwiatów 5
Przez papier poczuła, że leży na twardej płaskiej powierzchni. Docierały do niej odgłosy odwieszanego odzienia wierzchniego. Znajdowali się w ciepłym pomieszczeniu, postanowiła spokojnie czekać na swoją kolej. Jej nastawienie zmieniło się, kiedy usłyszała dźwięk wybieranego numeru w komórce.
– No pięknie wychowany, sam się rozpakował, a ja tu leżę jak jakaś nie przymierzając, kiełbasa albo kaszanka. – Westchnęła głęboko – Ech, a miał być taki zakochany, dobrze wychowany...
– No hej! – Na powitanie, z telefonu wyleciała cichutka melodyjna, choć w tych okolicznościach, oczywiście niezrozumiała kobieca odpowiedź.
– No pięknie, teraz będzie gadał z godzinę. A ja tu tkwię, normalnie super!
– Kiedy będziesz? Co, za pół godziny? To świetnie. Ja? Nie no w porządku. Miałem opóźnienie, ale wylądowaliśmy bezpiecznie, biorąc pod uwagę śnieżycę. Tak, jestem gotowy, jak najbardziej. Adres znasz? No, to czekam, pa!
Stuknięcie odkładanego telefonu, po chwili szum wody w umywalce. Tego było za wiele.
– Heloł! Tee! Panie, podobno zakochany! Ktoś tu w opakowaniu się suszy! – usłyszała szybkie zbliżające się kroki. Wielkie ręce zaczęły ją rozwijać. I stała się jasność.
– Bardzo cię przepraszam, – powiedziała do niej gęba, w połowie pokryta pianką do golenia. – Już znajduję jakiś pojemnik z wodą.
– No! Lepiej późno niż wcale.
Pogmerał w bagażu, wyciągnął w połowie wypitą wodę mineralną.
– Mam nadzieję, że lubisz gazowaną?
– Właściwie to wolę... – nie zdążyła odpowiedzieć, wcisnął ją do plastikowej butelki i poleciał się golić.
– A niech będzie gazowana. Hej, a to my nie pogadamy w ogóle?
– Nie mam czasu, czasu nie mam, trala lala, lala la... – dobiegła ją śpiewna odpowiedź.
– A przez telefon mówiłeś, że jesteś gotowy?! – darła się z pokoju.
– Troszkę kochanej trala la, la la la przez telefon wody do uszka lałem, bo zobaczyć ją jak najszybciej chciałem, lala la, lala la...
– No tak, teraz rozumiem. A swoją drogą, zawsze myślałam, że to mit, że faceci śpiewają podczas golenia. Ty zawsze tak?!
– Nie mam czasu, czasu nie mam, trala lala, lala la...
– No, to sobie pogadaliśmy. – Rozległo się gwizdanie, na tę samą wesołą melodię, co kanciasta piosenka o braku czasu.
Po kilku minutach wyskoczył ogolony i wypachniony, w samych bokserkach. Stanął przed lustrem prężąc ciało.
– Spodobam się Karolinie?
– Mnie pytasz? Nie no, spoko luzik, masz odrosty niczego sobie. Trzymasz pion i poziom. Na pewno się spodobasz.
– Na pewno się jej spodobam.
– A ty, co? Echo?
– Na pewno się jej spodobam.
– No zaciął się, jak pragnę zapylenia!
– Spodobam jej się! Spodobam...
– Zmień płytę. Radziłabym się pospieszyć, bo czasu nie masz dużo.
– Która to godzina? – spojrzał na zegarek – Naprawdę mało czasu zostało! Cholera mało czasu...
Nastąpiło ekspresowe ubieranie garnituru, gdy kończył wiązać krawat zadzwonił telefon hotelowy.
– W samą porę. – Podniósł słuchawkę, z lekką zadyszką zapytał. – Słucham? Tak przy telefonie. Tak oczywiście, proszę jej powiedzieć, że już po nią schodzę.
Stanął przed lustrem, poprawił wszystkie niedoskonałości.
– I jak, może być?
– Nie no, teraz to spoko wodza! – powiedziała.
– Chyba jest znośnie?
– Stoisz jak baba przed lustrem, a Karolina tam czeka. No leć już!
– A tak ona przecież czeka! Dobra lecę! – Wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Te ledwo się zamknęły, a już na powrót otwierały. Wchodząc zawołał od drzwi:
– Przecież ty musisz iść ze mną! – Podbiegł i chwycił różę.
– No już myślałam, że mnie zostawisz!
Schodzili schodami do recepcji, wtedy nagle stanął. Usłyszała jego serce, waliło jak oszalałe. Dłoń ściskała ją mocno, za mocno.
– Ała! To boli! Złamiesz mnie!
– Więc tak wygląda w rzeczywistości! Boże... – Karolina odwróciła się do niego.
– O Artur! Fajnie w końcu cię widzieć.
Artur chciał coś powiedzieć, ale tylko łapał oddech jak ryba wyciągnięta z wody. Gdy w końcu odzyskał mowę wydusił:
– Ale... Ale ładnie wyglądasz. – Karolina roześmiała się, nie wiadomo czy z powodu tak banalnego komplementu, czy z jakiegoś innego.
– Dziękuję, ty również.
– Chciałem ci przedstawić, – wyciągnął rękę z kwiatem – to jest... to jest...
– No, przynajmniej mnie formalnie przedstawiasz.
– Róża? Chcesz mi przedstawić róże? Przecież to tylko kwiat, wiążą cię z nią jakieś bliższe stosunki? – Karolina bawiła się świetnie. Artur zapłonął niczym rasowy indor.
– Phi, nie gadam z tobą! – prychnęła roślina.
– Chciałem ci wręczyć... To dla ciebie. – Jeśli Artur zaplanował takie powitanie, to był najgorszym planistą świata.
Komentarze (12)
"W sam czas." może lepiej - w samą porę. To tylko sugestia oczywiście.
Nie no super cała ta historia. Czyli to jakaś internetowa miłość skoro nie wiedział jak ona wygląda?:) Czekam na dalsze losy róży i Artura.
Pozdrawiam
Propozycja zmiany przyjęta :)
Pozdrawiam :)
Dzięki :)
Tak przeczytałam i mi się bardzo podoba, a wiesz, że dziś publikacja nie działa
sama bym chciała wiedzieć to
Świetnie, dalej trzymasz wysokie loty.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania