Poprzednie częściPrima Aprilis

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Prima Aprilis cz. 12

W niedzielę jedziemy do Megan, przyjaciółki Martyny z liceum na działkę. Martyna bierze Amelkę, ja Kamilka i w drogę. Jak majówka to majówka. Działka jest cudna. Domek też, Kominek, piwko. Tylko pogoda nam jakoś nie dopisuje i trochę to nam psuje szyki, bo dzieci sie nudzą. Do tego Kamilek jakoś nie polubił się z synem Megan. A sama Megan cały czas klnie, jak w liceum.

- Kurwa, co on sobie myśli, kurwa!

Mówi o swoim mężu, który zdradził ją dwa lata temu. Do dziś pamiętam, jak biegała po Disco Place i krzyczała wszystkim do ucha: „Kurwa zdradził mnie kurwa z tą blondyną kurwa!”.

Tym razem chodzi o jakieś wesele córki jego szefa, na które ona ma niby jechać, ale on raz nie chce a raz chce.

- Kurwa, kurwa, ja pierdolę, ja pierdolę i kurwa mać.

- No kurwa.

- Kurwa, a co!

- No jak co jak nie kurwa.

No i w końcu jedzie jak potulna żonka na to wesele kurwa.

A my zostajemy same. Z jej siostrą. Przyjaciólką Kini!

- Anka, ja tłumaczyłam Kini, że jak żonaty, to się kurwa numer z telefonu usuwa i koniec, ale ona, że to nie takie proste kurwa, że ona naprawdę się w nim zakochała i takie tam. No w każdym razie nie spotykam się z nią od tamtej rozmowy.

Nie do końca rozumiem, czy nie spotykanie się z nią jest formą jakiejś kary, ale nie wnikam.

- Ja chcę tylko się po ludzku rozwieść, na niczym innym mi już nie zależy. Michał to przeszłość.

- Anka, on jeszcze wróci do Ciebie, zobaczysz. Kinia się na niego wypnie. Ona ma ciężki charakter. Nie dadzą rady w dwójkę, na razie jest chemia, lowe krowe, ale zobaczysz, jeszcze wróci i będzie błagał o wybaczenie.

Ten scenariusz w ogóle mi nie pasuje, ale siostra Megan jest tak rozemocjonowana, że jej nie przerywam. Martyna patrzy z niesmakiem. I z trudem powstrzymuje od komentarza.

- Przecież on jej nie szanuje, zdradził ją, po co ją karmisz takimi obrazami?

Do domu wracam wykończona, piwem, dziećmi i rozmowami.

Michał pewnie znowu miał fantastyczny weekend, pełen słońca, a ja, jak zawsze deszcz i nerwy.

Po powrocie zostawiam Kamilka u Basi, partnerki ojca Michała i idę biegać. Muszę wypocić z siebie to wszystko.

Tydzień mija podobnie do poprzednich. Rozmowy z Michałem nie przynoszące żadnych rezultatów. W weekend planuję wyjazd z Kacprem do mojej siory. Chcemy zobaczyć centrum wynalazków, może też muzeum II wojny światowej.

Wyruszamy w piątek po pracy. Dojeżdżamy późnym wieczorem. Marzę o winie, ale Nati ma tylko małe piwka. Mogą być. W ich pięknym mieszkaniu wszystko dobrze smakuje. Gdy siadam z piwem na kanapie czuję, jak bardzo był mi ten krótki wyjazd potrzebny. Taka choć mała zmiana otoczenia dobrze mi robi. Sławek, facet Nati, pokazuje nam nowe kino domowe. Jest wielkie. Sławek upiera się przy filmie 3D, ale coś nie idzie mu instalacja. Wszystko razem zajmuje mu prawie 2 godziny. Gdy w końcu zaczynamy oglądać jesteśmy tak zmęczeni, że idziemy spać.

W sobotę wybieramy się z Nati i Kacprem do Centrum Wynalazków. Zamierzamy tam spędzić cały dzień, ale już po godzinie nam się nudzi. Wychodzimy i idziemy na dobry obiadek. Nati stawia. Spontanicznie jedziemy do Agnieszki, mojej przyjaciółki z liceum, która dokładnie miesiąc wcześniej urodziła małego Jędrzejka. Gościa zostawiła jeszcze w trakcie ciąży. Jest bardzo niezależną finansowo kobietą. Piękne mieszkanie i autko. Ona sama wygląda zjawiskowo, nigdy lepiej nie wyglądała. Promienieje szczęściem. Tylko ona i synek. Czyli tak się da. Czyli to nie jest takie złe. Czyli ja też sobie poradzę. Nati opowiada o swojej ciąży i rozterkach z nią związanych, ale widzę, że z każdą chwilą spędzoną u Agnieszki Nati bardziej cieszy się na dziecko.

Wracamy do Nati. Gotujemy kolację i pijemy winko. Kacper wcześniej dzisiaj zasypia. Jest zmęczony. Sporo wrażeń i poprzednia noc zarwana.

Sławek, dosć nieoczekiwanie siada ze mnę i zaczyna rozmowę.

- Ania, pamiętaj, cokolwiek Ci mówią, cokolwiek się stanie, cokolwiek myślisz, to Michał zrobił źle, to on zboczył z drogi, którą razem obraliście. Nawet jeśli w filozoficznym znaczeniu życia to także Twoja wina, to jednak on zboczył z tej drogi. Nie przyszedł do Ciebie i nie powiedział, ratujmy ten związek, kiedyś się tak bardzo kochaliśmy. Poprostu znalazł Kinię i przekreślił wszystko, co do tej pory wspólnie zbudowaliście.

- Nie wiem, to jednak także moja wina, tak sądzę ...

- OK, w pewnym sensie, gdzieś na pewno, w którymś momencie zawiniłaś, ale to on „uciekł”, zostawił Ciebie i nie podjął nawet żadnej próby naprawienia Was.

- Hmm.

- I jeszcze jedno, zastanów się, czy na pewno chcesz mieć ze sobą dwójkę dzieci. Kacper jest trudny. Pomyśl, czy dasz sobie radę. Czy na pewno chcesz się zmagać z tym sama. Może powinnaś być tylko z Kamilkiem, a Kacper z Michałem? Nie mówię, że masz tak zrobić, po prostu zastanów się.

- Nie, nad tym akurat nie muszę się zastanawiać. Chcę mieć ich obu ze sobą. Nie mogłabym ich rozdzielić, ani pozbyć się jednego z nich. Nie. Na pewno nie. Nad tym nie muszę sie już zastanawiać.

Sobota jest! Kładę się spać, na wszelki wypadek ściszam telefon. Gdy rano biorę telefon do ręki przekonuję się, że dobrze zrobilam. Mnóstwo smsów do Kuby. Że tęskni, że chciałby całować i takie tam. Pijak. Wrócił do domu o 9!

Wracamy do Torunia. Tak leje, że ulicami miasta płyną potoki wody. Udaje mi się jakoś przejechać.

W tym tygodniu jadę w delegację do Rzeszowa, a stamtąd do Przemyśla, na spotkanie sprzedaży. Całą drogę do Rzeszowa rozmawiam z Kubą. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, jak to w takich sytuacjach bywa. Droga mija mi w związku z tym bardzo szybko. Podobnie szybko załatwiam wsystkie sprawy w firmie i jadę do hotelu. Ponieważ Kasia, z którą pracuje, mieszka blisko hotelu, umawiamy się na obiad na rynku. Jest przefajnie. Opowiadam jej o Kubie i sytuacji z Michałem. Jest szczerze szczęśliwa, że jest Kuba. Jest też przekonana, że wszystko się dobrze ułoży. Wypijamy piwko. Wracam do hotelu i spontanicznie wpadam na pomysł napisania tej książki. Siadam na łóżku, otwieram kompa i zaczynam pisać. Słowa bardzo łatwo wysypują się spod moich palców. Mam dobry humor. Podoba mi się to pisanie. Wieczorem dzwoni Kuba. Pyta jak minął mi dzień. Leżę na łóżku w mojej nowej koszulce nocnej. W pokoju jest ciemno. Słyszę jego męski, niski głos i czuję, jak powoli ogarnia mnie podniecenie. Sprawdzam na dole i jestem już cała gotowa. Rozmawiamy dalej. Czuję, że on też jest podniecony. Mówimy, że bardzo chcielibyśmy razem teraz być. Hmm. Ciekawe co byśmy robili. Nagle Kuba proponuje, byśmy zrobili to przez telefon, jednocześnie. Jestem tym trochę zawstydzona. No tak, teraz czas na wstyd, a kilka tygodni temu, jak się mu wpakowałam do łóżka, jakoś o wstydzie nie myślałam. Cała ja. Poukładana na maksa. Kuba mówi do mnie, co by zrobił i jak by zrobił. Też jest trochę niepewny, ale jak na kogoś, kto nie miał przez ostatnie 2 lata udanego seksu radzi sobie naprawdę dobrze. Ja jakoś nie mogę się odezwać. Wstydzę sie usłyszeć w tej podniecającej ciszy i ciemności swój głos. Boję się, że użyję nieodpowiedniego słowa. Własciwie mówienie o tym jest bardziej intymne niż robienie tego. Taka prosta myśl przelatuje mi przez głowę. Robię sobie dobrze w rytm seksownych słów wypowiadanych przez niego. Czuję, że zaraz dojdę. Kuba przestaje mówić i słyszę, że też jest blisko. Osiągamy orgazm jednocześnie oddzieleni odległością kilkuset kilometrów.

- Dobranoc Łosiu.

- Dobranoc.

Zasypiam w mgnieniu oka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • rozwiazanie rok temu
    Komediowy, najlepszy z dotychczasowych rozdział. Pisz dalej to może okazać się książką roku. Pozdrawiam.:)
  • Wow :) Bardzo dziękuje :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania