Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Prima Aprilis cz. 17
URLOP URLOP I PO URLOPIE
Koniec cudownych wakacji od życia. Od Michała. Od rozwodu. Od alimentów. Od negocjacji. A początek drogi do nowego życia, choć jeszcze tego nie czuję, ale brnę, brnę do przodu. Trochę w amoku, choć już nie na tabletkach. Całkowicie przestałam je brać. Cudownie być bez tabletek. Tak się bałam, że do końca życia będę je musiała brać. A tu proszę. Można? Można. Hahaha. Taki mały pierwszy sukcesik. Nadal nie palę i nie piję w tygodniu. Jem coraz więcej, wróciłam do swojej wagi. Wypoczęłam na wakacjach, odzyskałam, a może dopiero zdobyłam pewność siebie w pracy. Alimenty ustalone, choć już wkrótce przekonam się jak bardzo się w tym względzie myliłam. Mam samochód i to sportowy. Trochę fajnych ciuchów mi przybyło. Żyć nie umierać. Wciąż w tym wszystkim nie ma dzieci. Piorę im, robię jedzenie, staram się nie kłócić przy nich, ale to wszystko co, w dalszym ciągu, jestem w stanie dla nich robić. No i bieganie, bieganie, bieganie. Ta czynność pozwala mi spać w nocy. Biegam codziennie wieczorem, około 10 km. Potem kąpiel i spanie, takie ze zmęczenia. Czasem jeszcze słucham muzyki na słuchawkach. Najczęściej Get Lucky. Czasem piszę z Kubą. Czasem udaje mi się do niego wymknąć wieczorem. Ja podjeżdżam autem do jakiegoś punktu, a on zabiera mnie dalej. Taka moja ucieczka od pomieszczenia z Michałem w środku. Kuba inspiruje mnie do dalszej walki, o alimenty, dzieci i ... kupna mieszkania.
- Anka, przez 12 lat niczego się nie dorobiłaś. Teraz jest najwyższy czas na to. Jeśli nie teraz to kiedy?
- No ok. Ale to takie wielkie przedsięwzięcie, a ja nawet przelewów nie ogarniam.
- Dasz radę, ze wszystkim dasz.
Uwielbiam go za to, że tak we mnie wierzy. Jest w tym świetny.
No więc udaje mi się namówić Michała na podpisanie intercyzy. Jakoś nie pyta nawet po co. I 31 lipca ją podpisujemy. Bałam się, że zapyta notariusza o cel aktu, ale jakoś nie. Troszkę mnie straszył, że nie dojedzie na podpisanie, ale stawia się i wszystko idzie po mojej myśli. Jestem przeszczęśliwa. Pierwszy krok do mieszkania, w którym ja i moje dzieci będziemy mogli mieszkać razem przez długie lata, zrobiony. Teraz znajdę mieszkanie, dobry kredyt i....
Sierpień i wrzesień upływa na załatwianiu kredytu właśnie, oglądaniu mieszkań, w czym pomaga mi Mariusz. Z resztą w czym to on mi nie pomaga. Wspiera słowem, czynem, seksem…. Stanowi cudowną przeciwwagę na rzeczywistość z Michałem, który bardzo się stara mnie dołować na każdym kroku, albo kwestią alimentów albo swoim zachowaniem w domu.
Albo... Pewnego dnia wróciłam do domu późnym wieczorem. Spędziłam cudowne popołudnie z Kubą. Na motorze, a potem w uprawiając seks w jego samochodzie niedaleko jeziora, nad którym spacerowaliśmy. Michał spędził go z dziećmi. Myślałam, że był z nimi na spacerze. I tak chyba było.
- Kamilku, jak było na spacerze? – pytam standardowo nie oczekując jakieś niesamowitej relacji.
- Fajnie było. Ciocia Kinia jest miła.
- Słucham? – jaka kurwa ciocia Kinia, czy Michał ochujał do końca? Wziął dzieci na spotkanie z Kinią? Jeszcze rozwodu nie ma, jeszcze mieszkamy razem, dzieci nie są gotowe. Co on wyprawia?
Z mojego gardła, ni stąd ni zowąd wydobywa się krzyk, pisk, jęk, wrzask rozpaczy. Są otwarte okna, więc słychać mnie na podwórzu, na ulicy, wszędzie. A ja nie mogę się powstrzymać. Krzyczę, piszczę, jęczę, by dać upust swojemu bólowi. Michał zamyka nerwowo okna. I wrzeszczy na mnie, bym przestała, a ja jeszcze długo nie mogę. W końcu się jakoś uspokajam.
- Michał, możemy porozmawiać?
- Nie ma o czym. – Odpowiada jak zawsze.
Idę za nim do łazienki. On się kąpie.
- Czy Ty zabraleś dzieci na spotkanie z nią? Nie uzgodniłeś tego ze mną. Nie zapytałeś, co o tym myślę. Za wcześnie jest. Dzieci tego nie przeżyją.
- Nie, nie zabrałem ich.
- To dlaczego Kamilek wspomniał o Kini?
- Nie wiem, coś mu się pomyliło.
- Zapytam Kacpra.
- Zapytaj jak chcesz.
- Kacper, czy poznałeś dzisiaj ciocię Kinię?
- Nie mamo.
- To dlaczego Kamilek o niej wspomniał. Skąd mu to przyszło do głowy?
- Nie wiem, tam była taka inna ciocia i też tak miała na imię.
- Naprawdę? No to OK.
Nie wierzyłam mu ani przez chwilę. Okłamał mnie, bo tata mu kazał. Jak on mógł w to wciągnąć dzieci? Co za palant!
Oczywiście wychodził zaraz gdzieś. Niech idzie. Pzynajmniej nie będę go musiała go oglądać.
Kacper przed zaśnięciem przyznaje się do kłamstwa.
- Mamo, tata prosił mnie, bym zaprzeczył, że spotkaliśmy się z Kinią. Przepraszam.
- Synku – płaczę – to nie Twoja wina. Nie przejmuj się. Jeśli chcesz to spotykaj się z ciocią Kinią. Jeśli tata ją lubi, to znaczy, że jest fajna. Mnie też lubił i lubi, bo jestem fajna. Ciocia też.
Skąd ja biorę te życiowe mądrości… Zasypiamy.
C.D.N.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania