Przygody Pierniczka... (1) - Dom przy ul. Sosnowej

Każde kolejne wydarzenie tego dnia upewniało Pierniczka, że przeprowadzka to był najgorszy z możliwych pomysłów.

Cecylia była niewzruszona. Pierniczek, który tak naprawdę na imię miał Kuba, właściwie był zadowolony, że się w tej chwili matka nie wzruszała, gdy prowadziła samochód. Ale tak generalnie, to nie miałby nic przeciwko, gdyby zawrócili. Niestety, cięgle wlekli się na północ autostradą z prędkością zaledwie osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.

- A to co znowu – jęknęła zwalniając. – Bramki?

- Widocznie na prowincji jeszcze nie wynaleźli bezpłatnych autostrad. Pewnie McDonalds’a też jeszcze nie odkryli.

- Znajomi mówili mi w Warszawie, że do Torunia nie ma opłat na A1 – zwróciła się do kasjerki, płacąc na bramce za przejazd.

- Zjechała pani jeden zjazd za późno, następnym razem proszę zjeżdżać w Ciechocinku. Wszyscy w Toruniu tak robią.

- Tyle forsy – jęknął Kubuś. – Jalapeno burgera można za to kupić.

W Toruniu, przy głównej ulicy prowadzącej do centrum miasta wypatrzyli z daleka charakterystyczne złote łuki. Cecylia przyhamowała. Kubuś yskoczył przy restauracji. Sama zjechała między bloki szukać miejsca, gdzie mogłaby przystanąć samochodem z przyczepką.

Z kurczakowym burgerem dla matki i dwoma jalapeno dla siebie wyszedł przed restaurację rozejrzeć się za samochodem. Inny widok jednak przykuł jego uwagę.

Dziewczyna!

Ale jaka!

Ciut mniejsza ode niego, o cudnych blond włosach, ubrana była, jak przystoi na dziewczynę, w różową bluzę z kapturem, różowe rurki i różowe adidasy. Dosiadała różowego BMXa, zagryzając burgera.

- Warto było przyjechać, takie widoki… - mruknął pod nosem.

Mógł głośniej, bo zaraz stuknął go przechodzący chłopak.

- Ty, młody, gejem jesteś?

Spojrzał na niego z przerażeniem.

Nieznajomy wyższy był od niego o głowę i dwa razy szerszy w barach.

- Nie, ja… patrzę się na to różowe cudo – wyjąkał.

- To Bożenka – wyjaśnił obcy mięśniak. – A ja Mercedes.– wyciągnął dłoń.

Ścisnął silnie, aż Kubuś jęknął z bólu.

- Bożenka jest pod moją ochroną. Jasne! Co prawda nie mam nic przeciwko gejom. Zwłaszcza, że nie jesteś w moim typie. A ja już mam chłopaka. W ogóle, jesteś z okolicy? Często tu bywam, bo ojciec w spółdzielni robi za mechanika.

Kubuś starając się nie ruszać głową rozglądał się na boki. Wreszcie dojrzał podjeżdżający wolniutko maminego Golfa.

- Jest mama, muszę lecieć!

Wskoczył z radością do samochodu.

Wciąż nie był pewien, czy nieznany chłopak na pewno nie chciał mi przylać, czy też może… zupełnie na odwrót. Fuj!

Był wychowany w Warszawie. Uważał się za światłego obywatela wielkiego miasta. Nie miał nic przeciwko gejom, jak ludzie z prowincji, których pokazywali w telewizji, ale wolał, aby trzymali się od niego z daleka. Wolał dziewczyny. Takie typowe. Jak ta pod McDonalds’em. Ubierające się na różowo, z długimi włosami. Ciągłe zmiany szkół utrudniały mu realizację życiowego celu. Ten nie był trudny, jak uważał. Znaleźć dziewczynę. Mieć dwunastu synów. I willę z basenem.

- Podasz mi tego burgera? – mama przerwała mu rozmyślania.

Sprawnie kierując jedną ręką powoli jechała naprzód.

- Jesteś pewna gdzie jechać?

Cecylia była wrogiem nowoczesnej technologii. Nawet telefon miała przedpotopowy, z klawiszami i małych ekranem.

Kubna miał co prawda smartfon, niestety niezbyt nowy. Bateria padła tuż po wyjeździe z Warszawy. Wwszystkie kable i ładowarki leżały spakowane gdzieś w którymś z kartonów, więc od paru godzin siedział wyglądając przez okno.

- Ulica Sosnowa to na Wrzosach, tyle jeszcze pamiętam Toruń sprzed lat. Tam są same ulice z roślinkami.

Brak nawigacji dawał się we znaki. Toruń jednakże dorobił się nowych ulic od czasu, gdy mama jeździła na wakacje do ciotki-babki. A teraz w dodatku sporo ulic było rozkopanych.

Wreszcie zajechali na Wrzosy. Wjechali spokojnie w Kwiatową, skręcili w bok, znowu w bok, znowu w bok. I tak w kółko.

- Gdzieś tu musi być – mruknęła, zatrzymując się na Fasolowej.

W jednym z domków trwał festyn.

- Spytaj tych ludzi o drogę.

Wyszedł. Poprawił koszulę, wyrównał krawat. Zaczepił mężczyznę, w wieku zbliżającym się do emerytalnego. Podszedł ze mim do mamy.

- Na Wrzosach nie ma Sosnowej – wyjaśnił gospodarz. – Ja bym poszukał koło Jodłowej, to jest na początku Rubinkowa.

Wyjaśnił, jak tam pojechać najprościej.

- A może się napijecie herbaty, kawy?

- Wie pan, wolałabym nie zostawiać samochodu. Na przyczepce jest cały nasz dobytek.

- To żaden problem, przyniesiemy tutaj.

Po chwili wysoki młodzieniec przybył z tacą z kubkami. Mama chwilę odpoczęła. Pojechali dalej, według wskazówek od miłego pana z Wrzosów.

Znaleźli ulicę Kasztanową, Świerkową, Jodłową, Brzozową, nawet Leszczynową i Cyprysową. Nigdzie nie było Sosnowej.

- Mamo, przeprowadzki! – Kubuś wskazał na szyld umieszczony na jednym z domków. – Tu na pewno będą wiedzieli.

Niezbyt miły pan burknął, że w Toruniu nie ma takiej ulicy i żeby nie zawracać mu głowy, bo już jest po godzinach pracy. Co prawda nie powiedział „głowy”, tylko użył określenia innej części ciała, ale Pierniczek wolał nie tego powtarzać mamie.

- Mamo, a ty nie pamiętasz, gdzie ciocia-babcia mieszkała? Ani ciut, ciut? Przecież jeździłaś do niej na wakacje! To było z milion lat temu, ale choćby dzielnica?

- Kubusiu – westchnęła. – Tłumaczyłam ci, że ciotka-babka miała domek letniskowy pod Toruniem, na skraju lasu. Taki prymitywny, drewniany, bez prądu, z wodą w studni… tam spędzałyśmy lata. A w spadku dostałam dom w Toruniu. Z wielkim ogrodem. Przy ulicy Sosnowej. Widziałeś dokumenty od notariusza.

- Tam na mapce też był jakiś las – zauważył.

- Oj, dziecko, przecież bym cię nie ciągnęła na wieś! I to bez prądu! A las był za płotem! Toruń cały otoczony jest lasami, to oczywiste, że na skraju osiedla będzie las!

- Cały Toruń wygląda jak wieś – mruknął. – Kilka wieżowców i same domki jednorodzinne!

- Bo jeździmy po osiedlach z domkami. To jest duże miasto, jest uniwersytet!

Zatrzymali się obok postoju taksówek. Kierowca również upierał się, że w Toruniu nie ma Sosnowej, aż mama wyjęła teczkę z dokumentami.

- Proszę! Od notariusza! Ulica Sosnowa, Toruń – wskazała palcem. – I mam klucze od domu! Tylko nie wiem, gdzie to jest!

Niezbyt przekonany wstukał adres w Google.

- A, to tu – gwizdnął. – Tu byście całe lata szukali! Nawet nie wiedziałem, że to jeszcze należy do Torunia.

- Gdzie to jest? – zdziwiła się Mama.

- Kawałek drogi stąd, za Wisłą.

Zgodził się popilotować. Przejechali nowym mostem. Kubusiowi się spodobał. Wielkomiejski. Dwa pasy w każdą stronę. I można jechać szybciej niż pięćdziesiątką.

Wyjechali z Torunia. Drogowskazy wskazywały na Warszawę.

- Wracamy do domu? – ucieszył się.

- Tutaj jest nasz dom – mama bardzo podkreśliła pierwsze słowo. – Widziałeś, że na nasze dawne mieszkanie w Warszawie już od rana wprowadzali się nowi lokatorzy.

- To gdzie jedziemy? Jesteśmy poza miastem.

- Jadę za tym taksówkarzem, jak się umówiliśmy.

- Pewnie zapomniał o nas – mruknął.

Kierowca z przodu zamigotał światłami. Przyhamował, skręcił z drogi krajowej w jakieś wertepy. Więcej tu było dziur niż asfaltu. Jechali teraz skrajem między lasem a polami. Pojawiła się tablica z napisem Mała Wieś. Tuż przed nią znowu skręcili. Tym razem w drogę wysypaną żwirem czy innymi kamieniami. Zajechali pod budynek dawnej stacji kolejowej. Stary napis był ciągle widoczny:

Toruń – Uzdrowisko

- Niemożliwe! – szepnęła mama.

Zaczęła się mocno rozglądać w prawo i w lewo. Taksówkarz przed nami zatrzymał się.

- Sto złotych – wskazał na licznik. – Nie włączałem pozamiejskiej taryfy, by byłoby dwa razy tyle. Tu ma pani ulicę Sosnową – wskazał polną drogę. – Ja nie będę wjeżdżał, bo nie wiem czy gdzieś zawrócę.

Cecylia zapłaciła, podziękowała. Wsiadła za kółko. Ruszyła bez słowa. Po kilkudziesięciu metrach stanęła przed starą, drewnianą chałupą, wyglądającą jak ze skansenu. Wyszła z samochodu i wskazała na chatę za plecami.

- Jesteśmy na miejscu.

- Tu? – zdziwił się. – Miało być miasto! A nie jakaś dziura! To nawet wieś nie jest! To Wielkie Nigdzie!

- Tu spędzałam wakacje jako mała dziewczynka. Myślałam dotąd, że to był tylko dom letniskowy. Że ciotka-babka mieszka w jakimś domu w mieście. Tak się cieszyłam z tego spadku! – rozpłakała się na dobre.

Kuba po chwili wpatrywania się w starą chałupę zrozumiał, że nie mają wyboru. Trzeba będzie tu jakoś spędzić najbliższą noc. Wysiadł z auta i przytulił się do swej rodzicielki.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Szpilka dwa lata temu
    No i totalna wtopa! Zawsze warto sprawdzić lokum przed ostateczną przeprowadzką, ale może nie bedzie tak źle, się wyremuntuje i już ?

    Ciekawie się zapowiada, będę śledzić losy bohaterów ?
  • Domenico Perché dwa lata temu
    No... To byłoby za proste... Autor musi być wredotą, trochę życia poutrudniać...
  • Domenico Perché ponad rok temu
    Nie wiem czy będą dalsze odcinki.

    Mam nieodpartą ochotę wykasować wszystko z opowi.pl...
  • Szpilka ponad rok temu
    Domenico Perché

    No co Ty? Nie łam się, zdobyłeś już grono sympatyków swojego pisania, nie szkoda ich zostawiać?
    Ja tu jeszcze jestem dla fajnych autorów, sprawia mi frajdę czytanie ich tekstów ?
  • Szpilka dwa lata temu
    *wyremontuje
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Zapowiada się ciekawa lektura. Fajny tytuł. Może Pierniczek to będzie ksywa chłopca, który zamieszka w chatce "z piernika"?
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Dziękuję.

    Tym razem nie będzie to fantasy, acz ta chatka z piernika kusi, kusi...
  • Tjeri dwa lata temu
    I ja przeczytałam. Zapowiada się ciekawie.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Dzięki.

    Tym większe zobowiązanie, nie zawieść...
  • Marek Adam Grabowski dwa lata temu
    Sprawnie napisane, ale fabuła trochę o dupie Maryni. Pozdrawiam 3
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Bo to jest o dupie Maryni.

    Choć nie dosłownie. Pierniczek wglapia się na dupę Ilji (w różowych rurkach). A Mercedes myśli o dupie swojego chłopaka, który dopiero się pojawi w odcinku bodajże 3. Obsadzony w roli bardzo brzydkiej dziewczyny.

    Jak to u młodzieży pod McDonald's.
  • Domenico Perché ponad rok temu
    Nie wiem czy będą dalsze odcinki.

    Mam nieodpartą ochotę wykasować wszystko z opowi.pl...
  • Marek Adam Grabowski ponad rok temu
    Domenico Perché Czemu? Pytam, nie oceniam.
  • Domenico Perché ponad rok temu
    Marek Adam Grabowski Nie wiem. Może po prostu mam doła.
  • Marek Adam Grabowski ponad rok temu
    Domenico Perché przykro mi. Kryzys minie, a usunięte już nie wróci, wiec nie warto usuwać.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Mała redakcja.

    Zmiana narracji na trzeciooosbową.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania