Przygody Pierniczka... (2) - Hyjdla

Cecylia cierpliwie dopasowywała klucze do kłódki spinającej łańcuch wiszący na furtce. Jeden, drugi, trzeci… Sprawdziła wszystkie. Zaczęła jeszcze raz. Nic.

- Może nie dali nam właściwych kluczy?

- Niemożliwe – pokręciła głową. – Poszukam WD-40, może po prostu kłódka zardzewiała.

Poszła na tył samochodu. Otwarła bagażnik.

Kuba pooglądał dokładnie furtkę.

- Otwarte! – zawołał.

- Jak to zrobiłeś? Którym kluczem? Ten mały niebieski?

- Żadnym – machnął łańcuchem z zapiętą kłódką. – Był tylko założony.

Podszedł do drzwi. Niebieska farba odpadała płatami. Ogromny klucz, jakby do zamczyska, otworzył zasuwę. Pisnęły zawiasy. Rozgarnęli pajęczyny. Stanęli w sieni.

Podłoga wyłożona była cegłami. Prymitywnie, jak ocenił Kubuś. Modne i ładnie to wygląda, jak oceniła Cecylia.

Na prawo była kuchnia. Tu królował wielki piec. Obok drzwi prowadziły do pomieszczenia wychodzącego na drugą część domu. Zajrzał. Spiżarnia! Półki zastawione słojami, pod malutkim okienkiem kilka beczek.

- Mamo, zobacz! – wskazał na ściankę z desek. – Tu coś musi być ukryte! Za piecem!

- Czyżbyś odkrył skarb? Najcenniejszy skarb w tym domu? – mama się uśmiechnęła.

- Żartujesz sobie ze mnie! Naprawdę! Ta ścianka jest późniejsza. Zobacz! Jest z grubych desek, a reszta chaty z okrągłych bali!

- Nie żartuję – mama cały czas się śmiała. – To prawdziwy skarb!

Z obrażoną miną wyszedł do kuchni, a potem do sieni. Zaraz za drzwiami do kuchni pięły się drabiniaste schody na strych.

Wszedł w drzwi naprzeciwko. Pokój. Łóżko. Kilkanaście poduszek ułożonych w stos. Na szczycie siedziała lalka. Drewniany stół. Dwa krzesła. Olbrzymia malowana szafa. I jakaś mała drewniana szafka na dziwnych metalowych nóżkach, połączonych z jakimś mechanizmem. Był pedał i koło pasowe.

- Singer – przeczytał złoty napis. – Mamo, co to jest Singer?

- Już się nie gniewasz? – śmiejąc się podeszła do syna. – To kolejny z tutejszych skarbów.

- Ma złoty napis – wskazał.

- To ciocino-babcina maszyna do szycia. Kiedyś się na takich pracowało.

- Umiesz szyć?

- Jako mała dziewczynka szyłam ubranka dla swoich lalek.

Spojrzał na mamę z podziwem. Dotąd nigdy się nie zastanawiał, jak w nocy skracają się przydługie nogawki od spodni.

- Przecież mówiłam ci wiele razy, że spędzałam tu wakacje.

- No, ale… wakacje można różnie spędzać. Grać w Minecrafta całymi dniami…

- W twoim wypadku całymi nocami – sprostowała mama. – Wstawałeś dopiero o czternastej.

- Tak wzorcowi chłopcy w moim wieku spędzają wakacje!

- Czy ty wyglądasz na wzorcowego chłopca?

Przyjrzał się sobie uważnie. Biała koszula trochę pogniotła się podczas jazdy. Spodnie wyglądały nienagannie. Tenisówki również. Strząsnął mały pyłek z koszuli. Poprawił krawat.

- Prawie idealnie! Przeprasowałbym koszulę, ale bez prądu nie dam rady.

- Kubuś! Chłopaki w twoim wieku chodzą w T-shirtach i dresach!

- Chyba nie chcesz, abym wyglądał jak blokers – wydął usta.

Rozmowa skręcała na niebezpieczne dla Kubusia tematy. Przeszedł do kolejnego pokoju. Ten był widocznie nieużywany. Stały cztery łóżka bez materacy, dwie szafy i mały stolik. Kolejnymi drzwiami wyszedł do sieni.

Zaraz obok kolejne drzwi wychodziły na podwórko. A pod drabiniastymi schodami kryły się jeszcze jedne drzwiczki, które zauważył w ostatniej chwili. Zajrzał.

- Mamo! Tu jest jakieś pomieszczenie!

- No i tajemnica ukrytego skarbu się wyjaśniła. Nasza łazienka.

Rozejrzał się. Po lewej ściana kuchennego pieca, na wprost ścianka zbita z desek. Miednica na stojaku. Duży dzbanek w niej. Wiadro w rogu.

- Nie ma sedesu. Zrobili toaletę na piętrze? – wskazał na sufit.

- Gorzej – mama wskazała na okno.

- Nie żartuj! Na dworze?

Oniemiał, gdy okazało się, że nie żartowała. Mała niebieska budka, z drzwiami z wyciętym serduszkiem, była ubikacją. Przyglądał się temu przerażony.

- Mamo! Toż to jak za zaborów!

- Nie przesadzaj! Sławojki wprowadzono w Polsce dopiero w latach trzydziestych XX wieku! To bardzo nowoczesny wynalazek!

Skorzystał z owego bardzo nowoczesnego wynalazku. Nie było gdzie umyć rąk.

- A woda?

- W studni!

Po drugiej stronie chałupy, pomiędzy drzewami, była studnia. Trochę zarośnięta kolczastymi krzewami, nie była widoczna od drogi. Betonowy krąg. Pieniek drzewa z nawiniętym łańcuchem na końcu wiadro. Rączka do kręcenia. Proste, ocenił.

Wyciągnięcie wiadra z wodą wcale nie było taki łatwe! No tak, pieniek kręcił się na zardzewiałej metalowej ośce. Trzeba załatwić smar, postanowił.

Zaraz o tym zapomniał.

Wreszcie mógł się umyć. W zimnej co prawda wodzie, ale w większości warszawskich podstawówek w kranach ciepłej nigdy nie było.

- Wolisz rozpalać w piecu czy nosić kartony do sieni?

- Kartony!

Nigdy w życiu nie rozpalał pieca. Czuł, że będzie musiał się i tego nauczyć.

Karton za kartonem, karton za kartonem. Buchający z kuchni aromat kawy skłonił go do małej przerwy.

Przysiadł zmęczony w kuchni na stołku.

Trochę bał się, że się siedzisko przewróci, miało wszak tylko trzy nogi. Ale stołek stał dziwnie stabilnie, nawet się nie chwiał, jak krzesła w szkołach. Kuba dla pewności spróbował nim pobujać. Nic.

Przyjemne ciepło buchało od pieca. Mama podała mu metalowy kubek z kawą. Spojrzał na nią podejrzliwie.

- Dajesz mi prawdziwą kawę? Z fusami? Nie kapuczino z proszku?

- Pij, chyba się nie zatrujemy. Znalazłam nieotwartą paczkę w spiżarni. Tylko miesiąc po terminie ważności.

- Ty dajesz mi kawę? Mamo! Może cię podmienili? Zawsze krzyczałaś na mnie, gdy brałem w barze kawę!

- Zanim powyciągam z kartonów nasze herbatki, trochę czasu zejdzie. A coś trzeba wypić. Na kolację odgrzeję gulasz z puszki, specjalnie włożyłam pod siedzenie, aby nie szukać.

Miło było im posiedzieć tak przy piecu, grzać ręce o rozgrzany kubek i wpatrywać się w płonący ogień.

Wszystko co dobre, kończy się tak szybko.

- Skończmy rozładowywać przyczepkę, jeśli dziś oddam, opłata będzie mniejsza.

Pośpiesznie dopił kawę. Wypluł fusy. Ohydztwo! Ruszył po kartony.

Mama przetarła kurze. Zaczęła przeglądać napisy na kartonach i wyciągać te z rzeczami z kuchni. Kubuś nosiłem pudła i worki z przyczepki. Wreszcie skończył.

- Pusta? – ucieszyła się. – To pojadę odwieźć przyczepkę na stację benzynową. A ty w tym czasie możesz ogarnąć pokój. Ten z tyłu będzie Ci pasował?

- Ekstra! – ucieszył się.

W Warszawie dopiero od roku miał własny pokoik. Całe sześć metrów. Wcześniej mieszkali w rozmaitych kawalerkach i sypiał zazwyczaj na rozkładanym fotelu.

Mimo braku wygód wielkość nowego domu Kubę onieśmielała. Jego nowy pokój był mniej więcej taki, jak kawalerki, w której spędził większość życia. I był tylko dla niego!

- Gdyby to nie była taka prowincja, to można by tu wygodnie mieszkać – mruknął. – Gdy się założy prąd, wodę, klimę, basen…

- Dziyń dobry! Prziszła żech powitać nowych sōmsiadōw! – dobiegł go obcy głos z sieni.

Wyjrzał ostrożnie. W sieni stała starsza kobieta, ubrana cała na czarno, z blachą ciasta w rękach. Siwe włosy sterczały w nieładzie spod chustki, nadając wygląd podręcznikowej Baby Jagi.

Cudowny zapach przełamał wszystkie jego obawy. Zapomniał ze zmęczenia, czym Baba Jaga kusiła Jasia i Małgosię. Gdyby nie to, zwiałby ze strachu.

- Proszę, pani wejdzie – zaprosił do kuchni.

- Niczego niy zmiyniyliście. Wszyjsko jak za Helki – rozejrzała się bacznie.

- Dopiero przyjechaliśmy – wyjaśnił.

Miał nadzieję, że rozumie po polsku. Sama mówiła jakoś dziwnie. Pewnie tak się mówi po prowincjonalnemu, ocenił.

- Wiym, co to być nowõ. Zaledwie dziesiyńć lŏt tymu przenieśli my sie sam z mojim Hajnusiem, świyć Panie nad jego duszōm. Wczaśnij miyszkali my w Kattowitz. A wy, skōnd sōm żeście?

Gryzł powoli kawałek ciasta, zastanawiając się, czy dobrze zrozumiał.

- Z Warszawy – odparł.

- Co wŏs prziniosło z stolice na wieś? Stari, to rozumiã, na pynzyji chcōm ôdpoczōńć, a take mode jak wy?

- Sam nie wiem – wzruszył ramionami.

Niezbyt rozumiał, co mówiła. Chyba się dopytywała o powody przeprowadzki. I co jej miał powiedzieć?

Sam nie wiedział, czemu mama się tak uparła. Nawet nie obejrzała tego domu, co go odziedziczyła.

Mama weszła z torbami zakupów. Babinka zerwała się na nogi.

- Hyjdla je żech. Sōmsiadka. Kołocz prziniosła żech.

- To miłe. Kubuś, poczęstowałeś panią kawą?

- A, chutnie kafyju napiyła bych sie. Z śmietōnkōm i cukrym.

Śmietanki nie było. Zakurzony worek cukru znalazł w spiżarni.

- Zielōw na tyj Helka niy zdōnżyła sebrać latym, bo umrziła. Prziniesã wōm trochã swojich. Zegrōdka tyż ôpuszczōnŏ, ale krzōn rośnie. I jabka wacho sebrać.

Nawijała długo, ale Kuba za bardzo nie wiedział o czym. Postanowił wypytać matkę. Wreszcie babinka podniosła się.

- Ôstōńcie z Bogym – powolutku poczłapała do siebie.

- Mamo, ty ją rozumiesz? Przetłumaczysz mi, co mówiła?

- Piąte przez dziesiąte – odparła.

- Przecież spędzałaś tu na prowincji wakacje! Powinnaś umieć mówić po prowincjonalnemu!

- Kuba! Tu jest Toruń! A ta pani mówiła jakby po śląsku. Tak mi się zdaje.

- Śląsk? To chyba bardziej na południe, co? My na pewno w dobrą stronę pojechaliśmy tą autostradą?

- Nie mędrkuj. Jutro poszukamy szkoły w okolicy. Muszę cię do jakiejś zapisać.

- Musiałaś o tym pamiętać? – westchnął. – Znowu będę miał ksywę Nowy.

- To się nie zmienia, powinieneś być zadowolony. Przecież ty nie lubisz zmian – ucięła temat mama.

Cóż. Tu akurat miała rację. Choć Kuba nie obraziłby się na lepszą ksywę w szkole. W klubie szachowym wszyscy nazywali go Prezes. Taka ksywa była dużo lepsza. Można było zaszpanować przed dziewczynami.

- Zbieraj się, musimy skoczyć do sklepu meblowego, zanim zamkną.

- Jest w Toruniu IKEA? – spojrzał na zegarek. – Bo nic więcej chyba już nie będzie czynne? Czyli to nie taka prowincja. Już obmyśliłaś, jakie nowe meble kupujemy?

- Tylko materac dla ciebie. Chyba, że chcesz spać na gołych deskach.

Toruń to jest jednak prowincja, jak ocenił Kuba. Pojechali do sąsiedniej Bydgoszczy. Nie mieli jednak wąskich materaców. Po chwili zastanawiania się mama wzięła szersze.

- Będą wystawać czy obetniemy?

Ostatecznie wracali z dwoma nowymi łóżkami i materacami.

Wracając mama tylko dwa razy pomyliła drogę. Gdy przyjechali do domu, było już ciemno.

Żadne z nich nie zauważyło dwóch głów, przyglądających im się zza zakrętu.

Kuba sprawnie skręcił oba łóżka. Z instrukcją nie było to trudne. Wolałby nawet, aby mama mu nie pomagała, bo się zaczynał mylić.

Rozłożył materace. Wygrzebał z właściwego worka swoją pościel.

Przez chwilę nasłuchiwał, czy matka jest w pokoju obok. Gdy się upewnił, odpowiednio głośno narzekając na brak prysznica poszedł spać.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Szpilka dwa lata temu
    Moja pierwsza maszyna do szycia to Singer właśnie, odziedziczyłam po mamie, a mama po babci. Przeprowadzki fajne są, siedem razy się już przeprowadzałam i to nie koniec.
    Dzięki czytaniu internetowych opowiadań nauczyłam się rozumieć gwarę poznańską, śląską też, dużo w niej germanizmów, w poznańskiej zresztą też.

    Hyjdla to Jadwiga, hmmm, Jadwinia ładniej.

    Fajoskie pisanie ??
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Jadwinia bardziej pasuje mi do dzierlatki, nie babci emerytki w roli miejscowej Baba Jagi :-)
  • Szpilka dwa lata temu
    Domenico Perché

    Łojtam, łojtam i tak wszyscy wołają Jadźka jak w 'Samych swoich' ?

    Kryśka, Zośka, Gośka, Anka zamiast Krystyna, Zofia itd., tak się brzydko do siebie zwracamy.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Szpilka Ta będzie Hyjdla, bo tak się przedstawia. To Toruń, tu śląskiego nie znają. Albo dla młodszych Baba Jaga.
  • Tjeri dwa lata temu
    Lubię takie klimaty. Dobrze się czyta.
    Chyba nieścisłość Ci się wkradła przy Singerze. Mama jeździła na wakacje do cioci, a o maszynie mówi "babcina".
  • Domenico Perché dwa lata temu
    A jo, muszę poprawić.

    Tak to jest, jak się myśli o bezdzietnej ciotce, siostrze babci. Dla Pierniczka to babcina, dla mam tu ciocina. A może prababcina i babcio-ciocina?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    "Znowu będę miał ksywę Nowy".

    - no, zobaczymy... Może, przez tę białą, odprasowaną koszulę i spodnie, które "wyglądają nienagannie", spotka się w szkole z taką reakcją:

    - A coś ty taki odprasowany?
    - Haha, jak stary piernik!
    - Stary, to on jeszcze taki nie jest...
    - Haha, no to nazwiemy go "Pierniczek"!

    Piernik toruński znany jest na całym świecie. Piernik, pierniczek, to także ciacho. Ciacho zaś, to określenie kogoś atrakcyjnego. Ciacho zamieszkałe w Toruniu? Pierniczek!

    (Trochę mi przeszkadza mocno zaznaczona IKEA w końcówce tekstu. Wygląda to jak reklama).
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Nie sponsorowane :-(

    Zależało mi na pokazaniu "miastowości" Pierniczka.
  • Tjeri dwa lata temu
    Domenico Perché Lubię Ikeę, natomiast nie kojarzy mi się zupełnie z miastowością ?. Myślę, że Ikea dociera na wieś, a podział na jej nie/miłośników nie przebiega zgodnie z granicami miasta. ?
  • Noico1 dwa lata temu
    Tjeri raczej między miłośnikami kiczu, a tymi o dobrym guście.
  • Tjeri dwa lata temu
    Noico1
    W Ikei jest sporo kiczu jak i gustownych mebli. Trzeba umieć patrzeć. I wiedzieć czego się potrzebuje.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Tjeri To dla Pierniczka IKEA jest synonimem miejskiego stylu. Może poprzez ciągłe zamieszkiwanie w wynajmowanych kawalerkach...
  • Tjeri dwa lata temu
    Domenico Perché
    No tak. Jeśli chodzi o małe przestrzenie, nie ma większego specjalisty nad Ikeę.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Tjeri Najprościej i w miarę tanio dla wynajmujących.

    Ale też i Pierniczek ma swoje oryginalne poglądy.

    Tu specjalnie każda postać jest przerysowana.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Mała redakcja.

    Zmiana redakcji na trzeciosoobową.
  • Marek Adam Grabowski dwa lata temu
    Niestety ta seria jest dla mnie mniej ciekawa niż poprzednia. Raczej, nie będę czytał, ale zobaczymy... Pozdrawiam bez oceny
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Z pewnością, zgadzam się.

    Fantasy tutaj nie znajdziesz. To ma być typowa młodzieżówka.
  • Marek Adam Grabowski dwa lata temu
    Domenico Perché Może jestem za stary.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Marek Adam Grabowski Albo po prostu nie Twoje klimaty.

    Ja np. uwielbiam starodawne powieści detektywistyczne, a współczesnych kryminałów niezbyt trawię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania