Przygody Pierniczka... (6) - Kubuś zostaje Pierniczkiem

Cecylia zatrzymała samochód na parkingu przed kościołem. Resztę drogi pokonali pieszo. Na bramie prowadzącej do parku wisiał zakaz ruchu. Pod nim stara tabliczka.

 

DOTYCZY TAKŻE RODZICÓW I NAUCZYCIELI

 

I druga.

 

NIE DOTYCZY ROWERÓW, HULAJNÓG I DESKOROLEK

 

I trzecia, wyglądająca na najnowszą.

 

DOTYCZY ROWERÓW ELEKTRYCZNYCH I HULAJNÓG ELEKTRYCZNYCH

 

- To jak w Warszawie – ucieszył się Kuba. – Znak na znaku! Trzeba stanąć i godzinę czytać!

Brukowaną alejką zbliżali się do starego dworku. Bluszcz obrastający ściany mile kontrastował z czerwonymi okiennicami i drzwiami. Zatrzymali się przed drzwiami. Tutaj wielka biała tablica niebieskimi literami głosiła wszem i wobec:

 

TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ MAŁEJ WSI

 

Pod nią wisiała czerwona, z białymi literami.

 

NIEPUBLICZNA SZKOŁA PODSTAWOWA W MAŁEJ WSI

TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ MAŁEJ WSI

 

– Wybacz, ale będziemy musieli poszukać innej szkoły – zwróciła się Cecylia do syna. – Raczej nas nie stać na szkołę niepubliczną.

- Ale to tu chodzi Bożenka, Gabriele i Mercedes!

- Nie wiem, ile zarabiają ich rodzice. Wiem, ile ja zarabiam – odwróciła się i zeszła po schodkach na alejkę.

Nagle zawróciła ponownie.

- Wejdziemy. Przynajmniej się dowiem, jak bardzo nas nie stać.

Gabinet dyrektora zlokalizowaliśmy od razu. Dostępu nie broniła sekretarka. Weszliśmy, pukając cicho.

- Dzień dobry, Cecylia Nieduża, a to mój syn, Kuba Nieduży! Właśnie się tutaj przeprowadziliśmy i szukam szkoły dla syna.

- Doskonały wybór – dyrektor powstał i uścisnął dłoń. – Gdzie państwo mieszkają?

- W Toruniu – odparła mama.

- Statut Szkoły, uchwalonej przez Towarzystwo Przyjaciół Małej Wsi, dopuszcza tylko dzieci zamieszkałe w Małej Wsi. Bardzo mi przykro. Proszę wrócić do miasta i wybrać sobie tam placówkę. Toruń ma przecież tak wielkie bogactwo szkół!

- To taki kawał drogi – żachnęła się mama. – Cały poligon trzeba objechać!

- A, to zamieszkaliście w Wielkim Nigdzie? – zdziwił się dyrektor. – Zgaduję! W domu po świętej pamięci Helenie Bogatko! To trzeba od razu mówić! Formalnie to Toruń, ale traktujemy was jako dzielnicę Małej Wsi. Mówi o tym podpunkt c, paragrafu piętnastego naszej szkoły.

Przeglądał dokumenty. Podniósł oczy. Spojrzał na Kubę.

- Kawalerze, ruszaj na lekcje! Swoją klasę znajdziesz na końcu budynku, korytarzem na prawo, schodami na górę i drzwi numer 13! Ruszaj, a my wypełnimy tutaj formalności.

- Jest jeszcze jedna sprawa – szepnęła cicho Cecylia. – Ile kosztuje czesne? Bez kosztów się nie obejdzie, ale jak mam płacić za bilet miesięczny albo za paliwo na dowozy, to już wychodzi taniej…

- Droga pani – uśmiechnął się dyrektor. – Dlatego nasze Towarzystwo założyło szkołę, aby miejscowe dzieci mogły się uczyć na miejscu, bez dojeżdżania. Nie mamy czesnego. Tutaj mało kogo byłoby stać. Prawdopodobnie jedynie rodziców dzieci z Więzienia… to znaczy, chciałem powiedzieć, z Luksusowego Strzeżonego Osiedla „Dom w Lesie”.

Kubuś podskoczył z radości, gdy to usłyszał. Będzie chodził do tej samej szkoły co Bożenka. Co prawda, jak przypuszczał, będzie widział ją tylko na przerwach, ale zawsze coś.

- Natomiast trzeba kupić będzie mundurek szkolny – doszedł go głos dyrektora, zanim opuścił gabinet.

Zatrzymał się.

- Niektórzy rodzice są przeciwni, ale takie mamy zasady. Uczniowie chodzą w mundurkach. I odpowiedni strój sportowy. Drogi nie jest, wszystko znajdzie pani w Gminnej Spółdzielni, zaraz za plebanią.

Kubuś opuścił gabinet. Mundurkiem się nie przejmował. Uwielbiał się elegancko ubierać. Dziś był w białej koszuli. Pod szyją zawiązał niebieski krawat.

W szkole czuł się, jakby zwiedzał muzeum. Doszedł korytarzykiem do końca, wspiął się po drewnianych, rzeźbionych schodach. Doszukał na piętrze drzwi z tabliczką 13, zapukał i otworzył.

Spojrzał na nauczycielkę, przekroczył próg i spojrzał na klasę. Zamarł. Nie mógł dowierzyć temu, co widzi.

Miały być mundurki! A tu wszystkie dzieci, dziewczęta i chłopcy, założone mieli bluzy z kapturami lub T-shirty! Czerwone, z białym logo szkoły! Czerwone szorty i czerwone trampki! Jedyny wyjątek stanowiły cztery dziewczynki pod oknem, w skromnych szarych mundurkach z kolorowymi chustami wyszywanymi w wielobarwne kwiaty!

- Dzień dobry! – nauczycielka przerwała ciszę. – W czym ci pomóc?

- Dzień dobry – kiwnął głową. – Pan dyrektor mnie tu przysłał. Jestem nowy.

- Nowy to jest facio od polaka, który przyszedł za Balerona! – krzyknął któryś z uczniów z tyłu.

- Marcin, skończyłeś robić zadania, które podyktowałam? Super, dostaniesz następne!

- Nie, nie, przepraszam, proszę pani – Marcin skulił się w ławce. – Już nie będę!

- Jak się nazywasz?

- Kuba – bąknął onieśmielony Kuba.

- Zajmij miejsce w ławce. Wolne jest przy Ilji.

Kuba już siadał przy Bożence, przy której od razu zauważył wolne miejsce. Nawet nie zamierzał szukać tej Ilji, o której mówiła nauczycielka.

Były ułamki. Prościzna. Wyjął zeszyt i zaczął przepisywać przykłady z tablicy.

Zabrzmiał dzwonek. Wszyscy momentalnie odrzucili długopisy i wybiegli na zewnątrz. Kuba rozglądał się zdziwiony.

- Nikt tu nie czeka na pozwolenie nauczycielki? – zapytał Bożenki.

- Przerwa jest dla ucznia. Pani nie może zabronić wyjść. Rusz się, idziemy grać w piłkę na boisku.

Tym razem chłopcy z klasy czwartej opuścili mecz. Dziewczynki nie poszły skakać w gumę. Nikt nawet nie wyjął smartfonu z kieszeni. Całą grupą czekali ma nowego ucznia.

- Ty jesteś Kuba? – powitało go pytanie.

- No tak.

- Nie możesz być Kuba, w klasie ja jestem Kuba, a dwóch nie może być – odparł jakiś dryblas. – Ja bym cię nazwał Nowy.

- No gdzie Nowy! Człowieku, myślisz? – wydarł się na niego Marcin. – Nowy to facio od polaka. Nowy nie może być Nowy, bo się będzie mylić. Wrzaśniesz, że Nowy idzie i co? Skąd mam wiedzieć, który?

- Ma rację – poparła go jedna z harcerek.

Kuba zerknął na jej mundur. Na prawym rękawie miała mnóstwo małych okrągłych plakietek. Jakaś ważna musiała być. Oznaczeń nie rozumiał. Harcerzy tylko widywał czasami w kościele. Kojarzył, że mają różne mundurki, szare, zielone, granatowe, beżowe. I na tym się kończyła jego wiedza.

- Nowy w tym krawacie wygląda jak stary piernik – oceniła go inna dziewczyna. – Jak mój stary. Nawet do grilla jest w krawacie.

- Ksywa Piernik?

- Piernik to jest ten wielki grubas, z piątej.

- Ten jest mały, to niech będzie Pierniczek! Kto za?

Wszystkie ręce uniosły się do góry. Popędzili na boisko.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Tjeri dwa lata temu
    Haha, Trzy Cztery odgadła genezę ksywki. :)))
    Czyli różowa/y to Ilia. Ależ zamieszałeś w tym gendergarze :)).
  • Domenico Perché dwa lata temu
    W gendergarze będzie jeszcze trochę mieszania... Przynajmniej dla Pierniczka. To co dla Was oczywiste, niekoniecznie musi być dla dzieciaka.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Bardzo fajny odcinek. I cieszę się, że moje przeczucie się spełniło:)
    Co do mundurków - byłam mile zaskoczona, że są to bluzy z kapturami. Samo słowo "mundurek" kojarzy się raczej ze sztywnością, a tu - luz. Ta szkoła jest chyba naprawdę dla uczniów, a nie dla szkolnej władzy.
    "Władza" też wygląda przyjaźnie - gabinet dyrektora tak łatwo dostępny, bez strzeżącego go sekretariatu.

    Fajny fragm. ze znakami drogowymi. Jak pokazał czas - najnowsze hulajnogi to właściwie samochody. Noga już nie hula.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    No, Pierniczek jest zrozpaczony mundurkami w formie bluz z kapturem... Wolałby sztywny, z krawatem i błyszczącymi złotymi guzikami.
  • Bettina dwa lata temu
    Nie wiem dlaczego, ale w połowie drogi, znaczy czytania oczywiście, pomyślałam jak tak dalej pójdzie to pies z kulawą nogą tu nie zajrzy.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    No właśnie. Po co udawać, ze się coś tworzy, gdy nikogo to nie obchodzi?
  • Bettina dwa lata temu
    A so.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania