Przygody Pierniczka... (4) - Kawa czy herbata?

Kuba obudził się zziębnięty. Na dworze było już jasno. Dotknął pieca. Ledwie ciepły. Odszukał polarowy dres. Poczłapał do sieni. W palenisku ogień zgasł, ale popiół był jeszcze gorący. Podmuchał. Ukazał się kawałek żaru. Podarł na strzępy starą gazetę, która leżała w koszy z drewnem. Włożył kilka patyków. Podmuchał. Udało się! Dorzucił następne szczapy drewna.

Poszedł do kuchni. Tutaj piec był zupełnie zimny.

Parę minut kombinowania i udało mu się przenieść ogień z drugiego pieca. Woda jest? Czajnik na blachę. Parę minut później zapukał do matki z kubkiem gorącej kawy w ręce. Zarzuciła na siebie płaszcz i wyszli razem do ogródka przed chatę.

Usiedli na ławce pod kuchennym oknem.

Truchtem zbliżała się jakaś postać.

- Dzień dobry! – biegający zaczął truchtać w miejscu. – Państwo się wczoraj wprowadzili, prawda? Będziemy sąsiadami, mieszkam na stacji! Gabriele jestem!

- Na stacji? – zainteresowała się Cecylia. – Kiedyś miałam tam koleżankę, Baśkę. Kwiatkowska chyba, wszyscy wołali na nią Kwiatek.

- To moja mama! Kwiatek to nazwisko, nie Kwiatkowska!

- Ty tak zawsze biegasz?

- Codziennie, proszę pani! Trening czyni mistrza!

- Widzisz, Kubusiu? Mógłbyś biegać z koleżanką – mama spoglądała się na oddalające się plecy z numerem 23. – Też by ci to wyszło na zdrowie.

- W Warszawie biegają tylko hipsterzy, mamo.

- Kontakty towarzyskie byś nawiązał… Narzekałeś ciągle, że przez ciągłe przeprowadzki nie możesz się zaprzyjaźnić z żadną fajną dziewczyną.

- Ale ona jest brzydka! Mamo! Wygląda jak chłopak!

- Kuba! Gdyby to usłyszała, byłoby jej przykro!

Tą samą drogą zbliżało się coś różowego. Kuba aż wstał z ciekawości. Podbiegł do płotu. Śledził wzrokiem, dopóki drzewa nie przesłoniły całkowicie.

- Bożenka! – wrócił do mamy z rozmarzonym wzrokiem.

- To dlatego tamta jest brzydka – zaśmiała się mama. – Trzeba było zagadać, jeśli ci się podoba.

- Jak? Przejechała tak szybko! A nie mam roweru…

- W Warszawie nie chciałeś. Jak to było? Kulturalnemu młodemu człowiekowi wystarcza metro.

- Oj, tam, mamo! Tu nie mamy metra!

- Ciocia-babcia miała jakieś rowery. Może coś z nich zostało. Poszukamy w szopie.

Rozmowę przerwało im narastające dudnienie.

- Mercedes? – Kuba z daleka rozpoznał sylwetkę.

- Jaki Mercedes, Kubusiu! – żachnęła się Cecylia. – Przecież to ktoś biegnie!

- No, przecież mówię, że Mercedes! Co on tutaj robi?

- Znasz go? Mercedes to przecież żeńskie imię.

- Serio? To może nie imię, a ksywa? A bo ja wiem? – podrapał się po głowie.

Mercedes zdążył tylko krzyknąć dzień dobry i pobiegł dalej. Dopili kawę. Wypili drugą. Kubuś usmażył jajecznicę. Tyle się nauczył w Warszawie.

- Trochę za twarda, bo nie umiem jeszcze regulować gazu w tym piecu – oznajmił, podając mocno czarne danie na stół.

Cecylia nie narzekała. Cieszyła się z samodzielności syna. Wolała nie dołować go takimi drobiazgami jak zdecydowanie za dużo soli, a zwłaszcza pieprzu.

 

W tym czasie kilometr dalej trójka spiskowców zbierając grzyby namiętnie dyskutowała.

- I jak oceniacie?

- Warszawka – Mercedes nie był przekonany. – Pewnie taki sam zarozumialec jak kolesie z Więzienia.

- Nie zgadzam się – Gabriele truchtał wokół drzew nawet podczas zbierania grzybów. – Zamieszkał w chacie na Sosnowej, nie w ekstra willi. We wsi mówili, że nabywca zburzy chatę i sobie willę pobuduje, a tu? Zamieszkali. Muszą być spoko.

- Bożenka, a ty? Jak uważasz?

- Fajny jest – zapytany trzeci spiskowiec nie miał wątpliwości. – Chyba zaniosę mu połowę moich grzybów. Zamieszkał w Wielkim Nigdzie, to trzeba się trzymać razem.

- Po prostu ci się podoba – zaśmiał się Mercedes.

Nagłe zaróżowienie policzków Bożenki musiało mu wystarczyć za odpowiedź.

Ostatecznie uradzili zebrane grzyby podzielić na pięć części i zanieść wspólny prezent nowym sąsiadom. No i Babie Jadze, o niej nigdy nie zapominali.

 

- Dzień dobry! – wtarabanili się do chałupy jak do siebie. – Przynieśliśmy grzyby! Pani już mnie zna, jestem Gabriele! A ja Bożenka! A ja Mercedes! Państwo z Warszawy? Na stałe? – przekrzykiwali jeden przez drugiego.

- Dzień dobry. Napijecie się kawy?

- A nie ma już tej dobrej babcinej herbatki? – Gabriele przeniknął płynnie do spiżarni i wrócił po chwili z dużą metalową puszką i słoikiem konfitur. Po chwili wrócił z czymś jeszcze, na widok czego Cecylii zabłysły oczy.

- Ciocino-babciny samowar!

- Babcia Helenka zawsze miała gorącą herbatę i konfitury – wyjaśnił.

- To wasza babcia? – zdziwił się Kubuś. – Jesteśmy rodziną?

- Nie – zaśmiał się Gabriele. – Tak ją wszyscy nazywali. Wielkie Nigdzie jest małe, tu się wszyscy znamy. Tak naprawdę to tylko cztery domy. Tu na Sosnowej są trzy. Do pierwszego przyjeżdża czasem w nocy Tajemniczy Gość terenowym mercedesem, w Chatce z Pierników mieszka Baba Jaga, a tu mieszkała Babcia Helenka. A my wszyscy mieszkamy razem, przy ulicy Uzdrowiskowej. W dawnej stacji kolejowej. Mercedes na piętrze po prawej, ja po lewej, a Bożenka nade mną. I jeszcze Pająkowscy, naprzeciw Bożenki, ale oni mają tylko cztery córki, to się z nimi nie bawimy.

- Czemu? – zdziwił się Kuba.

- Bo to dziewczyny – rzucił Gabriele.

- A ty i Bożenka? – zdziwił się Kuba.

W odpowiedzi cała trójka zaczęła się turlać ze śmiechu.

Kubuś zbaraniały spoglądał to na śmiejącą się trójkę przybyszów, to na swoją mamę, która wyraźnie umiała obsługiwać dziwne urządzenie zwane samowarem.

Do środka wsypała szufelką trochę żaru i dołożyła drewnianych gałązek. Do zewnętrznej części nalała wody. Po chwili zaczął szumieć. Do małego czajniczka nasypała sporo herbaty i zalała wrzątkiem. Po chwili herbata była gotowa.

Kubuś pierwszy raz w życiu dostał herbatę z konfiturami. Gorzki smak herbaty przełamywała słodycz wiśni.

- Wspaniałe!

- Smaki moich wakacji – rozmarzyła się Cecylia. – Może się zachował ciocino-babciny Przepiśnik?

- Czemu pani mówi ciocino-babciny? – zainteresował się Mercedes.

- Och, nie przedstawiłam się. Jestem Cecylia Nieduża, a tu mój syn Kuba Nieduży – potargała chłopaka po skłębionych włosach. – Helena Konstancja Bogatko, która była właścicielką tego domu, była siostrą mojej babki od strony matki, czyli ciocio-babcią.

- A pani mąż? – palnął Mercedes.

- Tata jest żołnierzem! – pochwalił się Kuba. – W Afganistanie! Niedługo wróci do nas z misji! Może nawet na Gwiazdkę!

- Musimy iść – Gabriele zerknął na sportową opaskę. – Już grubo po siódmej, a zaraz lekcje.

- Szkoła nadal jest w dworku za kościołem?

- Tak, proszę pani. Tam chodzimy – rzucili już w biegu.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tjeri dwa lata temu
    Kubuś troszkę przypomina wiedźmaka Jerzego — to nie zarzut. Akcja się powolutku zawiązuje. Na razie jest git.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    No, to fakt... z wyglądu i zachowania. Kubuś ma odchyły w stronę Aspergera (bez diagnozy). I też jest mały i kudłaty. I samotnie wychowuje go matka. Ale jego ojciec nie jest mordercą, tyle nie będzie spojlerem.
  • Szpilka dwa lata temu
    Oj niebo w gębusi taka herbatka z samowara. Widzę, że Pierniczek będzie miał towarzystwo ?
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Takie są plany, aby Pierniczek nie był sam.

    Chciałem napisać pełen tytuł roboczy, ale nie będę spojlerował...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania