Wybacz mi cz 81
Gdy weszłam, do szpitala poczułam strach zmieszany z bezsilnością. To niby był inny kraj, inny szpital, ale wspomnienia związane ze szpitalem. Raczej przyprawiały mnie o dreszcze. Nie wiem, czemu Jack uparł się, żeby iść ze mną. A ja nie miałam jakoś nastroju do kłótni. Może i dobrze, bo on drogę na kardiologie znał na pamięć. W pewnym momencie Jack zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Lili jesteś na pewno gotowa na to, co tam zastaniesz?
- Ja.... Tak jestem gotowa.
- Widze, że twoja twierdza uczuć się chwieje.
- Zostaw moje serce w spokoju. Zajmij się swoim.
- Lepiej będzie, jak już wejdziemy na OIOM.
I znów nie utrzymałam języka za zębami. Ale czasu przecież nie cofnę. Gdy już weszliśmy do miejsca, gdzie można było patrzeć przez szybę, kamień spadł mi z serca. Zobaczyłam, że Linda żyje, choć chyba była w śpiączce. Nawet Liam mógł już do niej wejść.
- Jack nawet nie wiesz, jak mi ulżyło.
- Oj chyba wiem.
- Chyba muszę komuś podziękować.
- Komu?
- Nie ważne. Wyśle lepiej SMS-a do Liama. Muszę przecież z nim pogadać.
Napisałam więc szybko SMS-a.
HEJ LIAM. JEŚLI MOŻESZ, WYJDŹ ZE MNĄ POGADAĆ. A JACK SIĘ UPARŁ I JEST TU ZE MNĄ.
- Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
- HAHA. OD NIEGO SIĘ CHYBA NIGDY NIE UWOLNISZ. JUŻ WYCHODZĘ.
Gdy czytałam, wiadomość uśmiech nie schodził mi z twarzy. Co nie umknęło uwadze mojego towarzysza.
- Lili co cię tak bawi?
- Nic. Takie tam kobiece zmiany nastroju.
- Acha.
W tym momencie Liam przyszedł do nas. I trzeba przyznać, że wyglądał jak wrak człowieka. Podkrążone oczy, rozkosmane włosy. To nie był Liam, jakiego znam.
- Liam i co z mamą?
- Jest w śpiączce. Bo wież ona była już jedną nogą w na tamtym świecie.
- Liam wiem. Pamiętasz wczoraj, gdy tu weszłam, właśnie ją reanimowano.
- Co? Jakim cudem ty o tym wiesz?
- Po prostu to był przypadek. I uwierz, mi nie chcę drugi raz czegoś takiego oglądać.
- Ja cię tu zanudzam, a ty jedziesz dzisiaj to Cortachy.
- Liam ona nie chciała jechać. Uparła się, że nie może zostawić cię samego.
- Jack. Przestań.
- Dobra, to ja czekam w samochodzie.
- To daj mi piętnaście minut.
- Z zegarkiem w ręku.
Tu Jack poszedł ja zaczęłam wpatrywać się w szybę. A raczej w to, co było za nią. Czyli Linde, która śpi jak księżniczka czekająca na księcia.
- Liam czy ona przeżyje?
- Moi koledzy są dobrej myśli.
- Co za ulga. A czy możesz coś dla mnie zrobić?
- A konkretniej?
- Znajdź siostrę Lukrecje i jej podziękuj.
- Jaką siostrę?
- Zakonnica się tak nazywa.
- Acha. Czyżbyś ty Lili interweniowała nawet u góry w sprawie mojej mamy?
- Tak jakby. Ale znajdziesz ją?
- Słowo honoru.
- To ja już spadam. Po moje prywatne taxi odjedzie.
- To pa.
- Pa.
Uf co za ulga. Nie miałam pojęcia, że los był łaskawy, chociaż dla Liama. A co do tego, co powiedziałam Jackowi, to sumienie mnie z tego powodu gryzło. A to u mnie rzadkość.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania