Zapłata za grzechy część 1

Niebo przybierało barwę różu i granatu. Pięknie te kolory ze sobą się komponowały. Miasto pogrążało się stopniowo w ciemności, gasły światła. Gwar za oknem ucichł. Lubiła te czarujące letnie wieczory w samotności. Rozkoszując się krajobrazem za oknem i kieliszkiem wina, czuła, że nic już nie musi, nikt jej nie pogania, nikt jej nie rozkazuje. Pogodzona ze swoim losem odnalazła się w swym samotnym żywocie. Pozostało jedynie czekać aż przyjdzie i po nią śmierć. Teraz ludzie młodo umierali, więc mając już 65 lat trzeba było być przygotowaną na wszystko. Do tego choroby jej nie omijały. Stwardnienie rozsiane posadziło już ją na wózek. Morfina dawała ukojenie, jakoś jeszcze dało się funkcjonować. Choć każda część ciała krzyczała z bólu. Odkąd zachorowała starała cieszyć się małymi rzeczami. Choć jej artystyczną duszę nie łatwo było zadowolić

 

Siedziała przy swojej eleganckiej przedwojennej toaletce. Była już po spektaklu. Nie mogła uwierzyć w swój sukces. Ludzie w roli Damy kameliowej ją uwielbiali. Wielu mówiło, że jest lepsza od samej Grety Garbo. Bardzo miło ją to łechtało. Nawet już tak bardzo nie dokuczał fakt, że musiała być bardzo miła dla dyrektora teatru, by dostać w nim angaż. Niski, krępy, łysy z sumiastym wąsem i wiecznie spocony Pan Wąsacz, nie był ucieleśnieniem jej seksualnych marzeń ale w imię kariery była gotowa się poświęcić. Dzięki temu dostawała najlepsze role, o czym wszyscy pracownicy teatru wiedzieli. Nie dbała o to tym bardziej, że publiczność ją kochała. Na toaletce i podłodze stało pełno wazonów z kwiatami od fanów i adoratorów. Zmyła makijaż, ściągnęła całą biżuterię. Suknie z bufiastymi rękawami zdjęła by następnie założyć luźną czarną koszulkę i luźne czarne spodnie. Rozplotła elegancki kok i rozpuściła włosy. Następnie po cichu wymknęła się ze swojej garderoby, szybko skierowała do damskiej toalety, by następnie wyjść z okna na parterze. Nie mogła wyjść oficjalnym wyjściem, by nie natknąć się na Wąsacza. Nie miała dziś ochoty na jego towarzystwo. Chciała tego wieczoru cieszyć się życiem, bawić, tańczyć. Udała się na rynek który o tej porze tętnił życiem. Ciepły lipcowy wieczór kusił, wyzwalał w ludziach chęć rozrywki, tęsknotę za bliskością. Zauważyła że stolik na zewnątrz jej ulubionej restauracji już był pełny jej znajomych. Dosiadła się i zapaliła papierosa. Kazik od razu poszedł po piwo dla niej. Przy stoliku siedzieli jak zwykle, Ewa, śliczna, szczupła długowłosa czarnulka, Edek który przypominał z wyglądu Szczepanika, Janek wysoki barczysty blondyn z którym od czasu do czasu lubiła pójść do łóżka i Kazik sympatyczny rudzielec. Był też nowy. Pierwszy raz go widziała wśród tego stałego towarzystwa. Długowłosy brunet o twarzy amanta przypominał jej Perepeczko w roli Janosika. Spodobał jej się.,, On musi być mój "Pomyślała i ogarnęło ją znajome ciepło.

-Marek jestem.

Przedstawił się sobowtór Perepeczko.

-Hanna.

Podała mu swoją dłoń a ten ją ucałował. Od razu pożałowała że wyglądała tego wieczoru tak nijako. Choć była świadoma swojej urody a mężczyźni wprost za nią szaleli, teraz przy tym mężczyźnie straciła nieco pewność siebie. Jednak wypity alkohol szybko to naprawił. Starała się oczarować Marka zalotnymi ruchami, dwuznacznymi tekstami. Ten jednak pozostał niewzruszony i praktycznie nie zwracał na nią uwagi. Miała nadzieję, że tę noc spędzą razem jednak z każdą minutą jej nadzieja gasła. Kiedy Marek wykazywał duże zainteresowanie Ewą, to jak na nią patrzył, jak głaskał jej dłoń, ogarnęła ją wściekłość. Zawsze to jej wszyscy mężczyzni w towarzyskie okazywali podziw i zainteresowanie do czego przywykła. Do tego ten mężczyzna naprawdę jej się podobał. Ale ignorował zupełnie to co mówiła. Była w szoku, że nie zrobiło na nim wrażenia to, że jest aktorką jednego z najlepszych teatrów w kraju. By całkowicie nie stracić twarzy, dała dyskretny znak pod stołem Jankowi, ściślej mówiąc przejechała mu palcem po udzie, że tej nocy potrzebuje jego towarzystwa.

-To my z Jankiem będziemy już się zbierać, miłego wieczoru kochani.

Wstała od stolika nawet nie patrząc w stronę Marka.

Tak tak, już my wiemy swoje. Udanej namiętnej nocy.

Wesoło skomentował Kazik. Na dowód, że tak będzie, wtuliła się w zadowolonego Janka a następnie go pocałowała. W środku aż cała płonęła ze wściekłości. Jeszcze nigdy żaden facet tak jej nie zignorował, nie okazał tyle obojętności. W głowie jej się to nie mieściło. Na szczęście w mieszkaniu miała zapas alkoholu bo na trzeźwo nie zniosłaby dziś towarzystwa Janka. Następnego dnia obudziła się z ogromnym kacem. Janka już nie było, zostawił jej tylko liścik na stoliku nocnym

,, Haniu było cudownie. Jak wiesz musiałem uciekać by moja żona niczego nie podejrzewała

Całuję Janek "

Ziewnęła i z powrotem położyła się. Po zamknięciu oczu widziała Marka. Mimo namiętnej nocy z Jankiem marzyła by Marek znalazł się teraz obok niej.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania