Poprzednie częściZapłata za grzechy część 1

Zapłata za grzechy część 9

Niestety choroba dokuczała jej na tyle, że nie wstawała z łóżka, jedynie była w stanie usiąść na wózek i pojechać do ubikacji. Czuwała przy niej siostrzenica na zmianę z jej siostrą Marysią. Bolała ją każda część ciała, brała więcej tabletek

z morfiną niż zalecił jej lekarz ale inaczej nie była w stanie funkcjonować. Znowu ta większa dawka działała na nią bardzo usypiająco. Zaczęła coraz częściej się zastanawiać czy nie zakończyć tego wszystkiego. Bo przecież ile może się tak męczyć. Kiedy już miała po raz kolejny zasypiać usłyszała piskliwy głosik z podwórka.

-Babciu Haniu jesteś tam?Odpowiec prose.

Wzruszyła się na sam dźwięk tego słodkiego głosiku. Zwróciła się do siostrzenicy.

-Krzyknij z okna, że babcia Hania zaraz się zjawi.

Siostrzenica spojrzała na nią jakby widziała ją po raz pierwszy w życiu. Zniecierpliwiona ponagliła ją a następnie kazała sobie założyć szlafrok i pomóc usiąść na wózek. Mała na jej widok szybciutko przybiegła i ją przytuliła. Odwzajemniła uścisk. Niepojęte co się z nią działo. Przez chorobę odkrywała w sobie coraz to nowsze uczucia.

Minęło kilka dni, minął i gorszy czas złego samopoczucia. Może i ta mała miała na nią taki wpływ? Postanowiła w końcu zadziałać coś w sprawie sąsiadki. Poprzedniego wieczoru wyraźnie przez okno widziała jak w sąsiednim oknie sąsiad okłada czymś sąsiadkę. Chciała zadzwonić na policję jednak po chwili sąsiadka wybiegła do ogrodu i usiadła na ławce. Na jej pytanie czy wszystko w porządku odpowiedziała, że jest ok. Jakoś jej się nie wydawało. Toteż poprosiła siostrzenice by upiekła dla niej blache szarlotki i trzymając teraz tę blache na kolanach jechała do sąsiadki. Miała treme jak przed wyjściem w teatrze do publiki ale bała się o tę młodą kobietę i to tak bliskie jej ostatnimi czasy dziecko. Musiała zareagować. Sąsiadka otworzyła jej w ciemnych okularach.

-Witam. Mieszkamy tak przez płot już z 4 miesiące a nie zdążyłyśmy się poznać. Za to z waszą córeczką już się bardzo polubiłam.

Sąsiadka się zmieszała ale zaprosiła ją do środka.

-Proszę upiekłam ciasto w ramach tego bliższego zapoznania się.

Sąsiadka zapytała czy napije się kawy i tak sobie chwilę gawędziły o błachych sprawach. W końcu nie wytrzymała.

-Słuchaj słońce ja wiem co on ci robi. Nie jestem z tych wścibskich sąsiadek plotkareczek. Ogólnie to typ samotnika ze mnie i gdyby nie ta sytuacja raczej bym z tobą nie gadała w ogóle. Ale słyszę i widzę co on ci robi. Boję się, że on ciebie i tę małą kiedyś zabije. Nigdy nie znosiłam dzieci ale twoją małą wyjątkowo polubiłam i żałuję że nie mam takiej wnuczki i nigdy nie będę mieć. Musisz jakoś to zakończyć, mam pewne znajomości, pomogę ci.

Sąsiadka płakała tak mocno, że aż się zanosiła.

-Pani nic nie rozumie. On mnie zniszczy, zabierze mi dziecko. On ma wszędzie układy a ja pochodzę z małej wsi z biednej rodziny.

-Dziecko ty się nic nie bój, znam prawników którzy go udupią po całości, tylko daj sobie pomóc.

-Dlaczego mi Pani pomaga? Przecież nawet mnie Pani nie zna.

-Powiedzmy, że dosyć w życiu już wyrządziłam zła, odpokutowałam i pokutuje każdego dnia. Teraz pora zrobić przed śmiercią coś dobrego. Nie patrz tak na mnie. Mam stwardnienie rozsiane i raczej mało życia już mi zostało. Może nie jestem tak bardzo złym człowiekiem za jakiego mnie uważają?

Umówiły się, że zadzwoni do swojego znajomego prawnika i da jej znać kiedy zjawi się u niej w domu. Jej prawnik rzeczywiście był skuteczny, przy rozwodzie z Markiem udało jej się uzyskać większą część majątku. Pamięta jak wrzeszczał, że się odwoła. Że odzyska co jego. Ale przy dzieleniu w ich wspólnym domu majątku zostawiła mu połowę. Raz w życiu postanowiła zachować się z klasą. Nie chciała też mu pokazać jak bardzo cierpi. Dom również mu zostawiła, chciała już nigdy więcej go nie oglądać. Założył nową rodzinę więc o powrocie nie było mowy. Na początku to do niej nie docierało i długo błagała go by wrócił.

-Wybaczę ci to dziecko jak kiedyś wybaczyłam córkę, gdy byłeś jeszcze ze swoją żoną, tylko wróć błagam.

Płakała. On pozostawał nieugięty.

-Hanka. Ja już od dawna cię nie kocham. To już było poprostu przyzwyczajenie. Gdy poznałem Ewelinę, nie sądziłem, że tak mocno ją pokocham.

-Mówiłeś, że mnie też mocno kochasz. Ile warte są teraz twoje słowa?

-Tłumaczę ci przecież, że coś się wypaliło, skończyło. Teraz Ewelina i nasze wspólne dziecko jest dla mnie całym światem.

Nie zapomni tej rozmowy, tego swojego poniżania się, płaszczenia przez nim. Później jeszcze próbowała kilka razy jednak gdy Marek z tą swoją Eweliną zrobili jej awanturę i zagrozili zgłoszeniem sprawy o nękanie, odpuściła. Wtedy też postanowiła się nie mścić i raz na zawsze zniknąć z jego życia. Później kupiła ten mały domek na totalnym zadupiu i dowiedziała się, że jest chora. Jej świat legł w gruzach zupełnie. Przypomniała sobie słowa pierwszej żony Marka gdy spotkali ją idąc wtuleni w siebie a ona pchała wózek z dwójką dzieci wspólnych z Markiem.

-Jeszcze kiedyś Hanka krzywda zemści się na tobie okrutnie. Umrzesz, stara, samotna i ciężko chora. Stracisz wszystko. Bądź przeklęta Hanno.

Śmiała się wtedy kpiaco, do rozpuku. Jej śmiech wręcz był demoniczny.

-Weź lepiej zmień dzieciakowi pieluchę bo tylko do tego się nadajesz.

Drwiła mimo, że Marek jasno dawał do zrozumienia, że nie jest zadowolony z jej zachowania. Dotarło do niej jak dużo krzywdy wyrządziła tej kobiecie, tym dzieciom które wychowywały się bez ojca. Bo Marek płacił regularnie ale rzadko widywał się z dziećmi. Co w dużej mierze było jej zasługą. Można powiedzieć, że wręcz go od nich odciągała. Zawsze było coś. To jakiś bankiet, wczasy nad morzem bądź po prostu nie wypuszczała go z łóżka. To co zrobiła wracało teraz do niej z podwójną siłą, czuła to.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania