Poprzednie częściZapłata za grzechy część 1

Zapłata za grzechy część 2

Poniedziałek, nowy dzień tygodnia i prób w teatrze. Nowa sztuka. Ależ była podekscytowana. Nawet intymne zbliżenia z Wąsaczem były bardziej znośne. Na próbach dawała z siebie wszystko. Próby trwały całymi dniami, jednocześnie co wieczór wystawiali przez ten tydzień Damę Kameliową. Nie czuła się zmęczona, teatr był całym jej życiem, jej tlenem, jej pożywieniem, jej sercem. Granie było dla niej jak narkotyk, była uzależniona od swojej pracy. W przerwach prób musiała przychodzić do gabinetu Wąsacza przynajmniej raz dziennie. Kochali się a to na jego biurku a to na ozdobnej sofie, bądź poprostu opierała się o ścianę i nie myślała co ten człowiek robi z tyłu. On był nią oczarowany. Szalał na jej punkcie, była jego muzą, ulubienicą. Miał przeświadczenie, że należy do niego. W czym słodkim głosem go utwierdzała,

śmiejąc się w duchu z jego naiwności. Ale to dzięki niemu była gwiazdą, więc pokornie to znosiła.Tego wieczoru już nie mogła się doczekać, gdy znowu wcieli się w Damę Kameliową. Była już ucharakteryzowana i wychodziła na scenę. Tłum na jej widok wstał i bił brawa na stojąco. Mimo, że nie było to niczym nowym, dla niej było ekstazą, zwieńczeniem marzeń. Dumna i szczęśliwa spojrzała na publiczność i wtedy go dostrzegła. Stał razem z resztą publiczności i bił jej energicznie brawo. Ogarnęła ją niesamowita wściekłość.,, Za kogo on się uważa?,, Najpierw zupełnie mnie ignoruje cały wieczór, nie reaguje gdy do niego mówię, wpatrzony w tę Ewkę a teraz stoi tu i mnie oklaskuje"Udała, że go nie widzi, jak zwykle zagrała cudownie swoją postać. Teraz już ludzie wręcz szaleli z zachwytu. Miała łzy w oczach ze wzruszenia i nawet na chwilę zapomniała, że na widowni jest Marek. Ukłoniła się i kurtyna opadła. Jej partner w sztuce nie krył zadowolenia.

-No no, dobra robota Hanka. Byłaś świetna. Choć za mało powiedziane. Jesteś wprost stworzona by grać.

-To samo mogę powiedzieć o tobie.

Bardzo prywatnie obydwoje się lubili. Nie miała kłopotu z jego odmienną orientacją. Wąsacz wyrósł przed nimi nagle i ucałował jej obie dłonie.

-Byłaś cudowna.

-Dziękuje Panie dyrektorze.

Udała się do swojej garderoby. Gdy już była blisko zobaczyła go obok sali ze strojami. Serce zabiło jej mocniej, zaschło w ustach a nogi zrobiły się jak z waty. Jednak urażona duma nie pozwoliła na okazanie jakiejkolwiek słabości. Chciała już bez słowa go wyminąć gdy zagrodził jej drogę mówiąc

-Cześć, poznaliśmy się niedawno w restauracji. Byłaś niesamowita. Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu.

Spojrzała na niego znurzonym wzrokiem.

-A coś kojarzę. Marian tak? Dziękuję, pozwoli Pan, że udam się do swojej garderoby.

-Marek. Proszę zaczekaj.

Może dałabyś się zaprosić na kieliszek dobrego wina?

-Dziękuję ale nie mam czasu. Dobranoc.

Powiedziała stanowczym tonem i szybkim krokiem wyminęła osłupiałego Marka. Jak rzewnie później płakała siedząc na ziemi swojej garderoby. Jednak była zbyt dumna by po takim upokorzeniu mu ulegać.

 

Opiekunka przychodziła do niej 3 razy w tygodniu. W pozostałe dni wpadała siostrzenica. Nie miała zupełnej ochoty na ich towarzystwo jednak była zmuszona je znosić z racji swojej choroby. Pomagały jej się myć,ubierać i czesać. Malowała się nadal sama, przy swojej toaletce. Tej samej którą miała w teatrze. Wiele dla niej znaczyła. Przypominała o dawnych cudownych czasach. Nigdy by jej nie sprzedała ani nikomu nie oddała. Tym bardziej tej lafiryndzie która odbiła jej męża. Tyle lat małżeństwa przekreślił, dla jakiejś pustej idiotki z nadmuchanymi cyckami i ustami.

Do tego musiała opuścić ich wspólną willę w środku miasta i zamieszkać w tym marnym domku, na takim zadupiu. Oprócz ubrań i toaletki nie wzięła ze sobą nic. Wszystko im zostawiła. Postanowiła zachować klasę i się nie wykłócać. Ale toaletki nie darowała. Teraz siedziała tak I gładziła obrzeża toaletki z niemal matczyną czułością. Oczami wyobraźni widziała siebie na scenie teatru w roli Damy Kameliowej i znów czuła się piękna, młoda i pożądana. Z marzeń wyrwał ją hałas za oknem. Podjechała do niego wózkiem. Wyglądało na to, że do pustego od długiego czasu domu ktoś się wprowadzał. Robiąc przy tym hałas ogromny. Do tego słyszała wesołe okrzyki i piski dziecka.,, Świetnie,jeszcze rozwrzeszczanego dzieciaka tutaj brakuje. "Pomyślała z niezadowoleniem. Nigdy za dziećmi nie przepadała i nie chciała mieć własnych. Bardzo ceniła sobie ciszę i spokój, wyglądało jednak na to, że cicho już nie będzie. Otworzyła duże szklane drzwi i wjechała do ogrodu. Chciała bliżej przyjrzeć się nowym sąsiadom. Wysoki, dobrze zbudowany brunet z modnie przyciętymi włosami i brodą na drwala robił wrażenie. Dzieciak na oko 5,6 letni z pyzatą buzią i jasnymi włosami obciętymi na pazia wesoło przy nim podskakiwał. Zauważyła też kobietę, która właśnie wyszła z domu. Mogła mieć nie więcej jak 30 lat. Pulchna, nie wysoka z ochydnym ciasno związanym na czubku głowy kokiem, który w przeciwieństwie do reszty ciemnych włosów niemal był w kolorze blond, robił żałosne wrażenie. Wydała jej się wyjątkowo zaniedbaną kobietą.,, To pewnie jedna z tych która w chwili gdy wychodzi za mąż przestaje zupełnie o siebie dbać a swoją nadwagę tłumaczy urodzeniem dziecka"Pomyślała i pokiwała głową. Takie kobiety budziły w niej pogardę.Łącznie z nową żoną jej męża która po dziecku również mocno się zaniedbała. Zastanawiała się co mężczyzni widzą w takich kobietach i na myśl o tej która rozbiła jej małżeństwo, wiedziała, że nie polubi nowej sąsiadki. W duchu przeklinała wszystkie przebiegłe 30 latki. Przecież chciała mu tą chwilę słabości wybaczyć. Cóż zdarza się starszym panom fascynacja młodymi kobietami,jakieś małe romanse. Ale większość z nich grzecznie wraca do swoich starych żon. Dlaczego więc jej mąż musiał zrobić inaczej?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania