Poprzednie częściZimowe nieszczęścia - Rozdział 1

Zimowe nieszczęścia - Rozdział 5

Gdy docieram na śniadanie, przyjaciele już siedzą przy stoliku, więc szybko nakładam coś na talerz i dołączam do nich.

- Hej. - Mówię do nich. - Przepraszam za spóźnienie, ale przydarzył mi się mały incydent. - Nadal jestem zła na Adama.

- Co się stało? - Pyta zaciekawiona Wiki.

- Otóż zgadnij kto jest moim sąsiadem z hotelu z naprzeciwka? I kto widział mnie rano w samej bieliźnie??

- Nie gadaj, że Adam. - Mówi z niedowierzaniem.

- Dokładnie. Jestem na niego cholernie wściekła. I do tego szczerzył się głupio, zapraszając mnie na kawę.

- I co, pójdziesz? - Przyłącza się do rozmowy Tomek.

- Chyba zwariowałeś. Wiem, że się przyjaźniliście, ale nie zamierzam mu wybaczyć, po tym jak mnie potraktował.

- Żartowałem przecież. - Mówi szturchając mnie lekko. - Wyluzuj trochę. Za chwilę mamy się spotkać z twoim casanovą. - Puszcza do mnie oko.

- O kurde. Zapomniałam o nim całkowicie. - Jestem zła na siebie, że skupiłam całą swoją uwagę na Adamie i zapomniałam o spotkaniu. - Ile mamy czasu??

- Spokojnie, jeszcze pół godziny. - Mówi Wiki. - Zjedz coś bo nie będziesz mieć później siły, a nie możesz się przecież zbłaźnić przed swoim chłopakiem.

- On nie jest moim chłopakiem. - Mówię lekko oburzona, rumieniąc się przy tym.

- Jedz w końcu. - Nie mam najmniejszej ochoty na jedzenie, ale słucham rad przyjaciółki i próbuję coś zjeść, mimo że żołądek wręcz podchodzi mi do gardła.

Po skończonym śniadaniu. wspólnie idziemy na taras widokowy. Po drodze robi mi się niedobrze z podenerwowania. Gdy jesteśmy na miejscu czuję jednocześnie rozczarowanie i ulgę, ponieważ chłopaka tutaj nie ma. Jest tylko mnóstwo dzieci biegających wokół stołu bilardowego.

- To on? - Pyta Wiki, wskazując na chłopaka stojącego przy balustradzie, tam gdzie wczoraj się pożegnaliśmy.

- Tak. - Odpowiadam i moje nogi robią się jak z waty. Przyjaciółka pcha mnie w jego kierunku, a ja nie wiem co mam zrobić, ani co powiedzieć. Gdy wychodzimy na zewnątrz, Phil odwraca się w naszym kierunku i uśmiecha szeroko.

- Cześć Kinga. - Podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek. - To twoi przyjaciele? - Pyta i nie czeka na odpowiedź, tylko podaje im rękę i przedstawia się. - Co powiecie na wspólny wypad? - Pyta moich przyjaciół, ale ciągle zerka w moją stronę, sprawdzając moją reakcję. - Pół godziny drogi stąd jest dość duży wyciąg, na którym często jeżdżę. Mam tutaj własny samochód, więc nie musimy martwić się o transport. - W świetle dnia chłopak jest jeszcze przystojniejszy, a jego otwartość mnie wręcz hipnotyzuje.

- Z chęcią wybierzemy się z tobą. - Odpowiada Wiktoria, widząc w jakim jestem stanie. - Na razie nie wiemy co i jak, więc przyda nam się przewodnik. - Ja dalej stoję jak słup i wpatruję się w niego. - To może spotkajmy się za piętnaście minut w holu? Musimy się jeszcze przebrać. - Mówi, odciągając mnie od chłopaka.

- Okay, będę czekać. - Chłopak mruga do mnie i szeroko się uśmiecha.

Tomek idzie prosto do pokoju się przebrać, a Wiki idzie ze mną, aby pomóc mi się ogarnąć.

- Miałaś rację mówiąc, że jest przystojny, ale musisz trochę przy nim wyluzować. I na litość, nie gap się tyle na niego, bo pomyśli, że jesteś upośledzona czy coś.

- Postaram się. - Odpowiadam zawstydzona.

- Nie mówiłaś, że mówi po angielsku. - Zmienia temat.

- A to źle? - Pytam z przestrachem.

- Nie. Tylko, że twój angielski zawsze był słaby, ale może jakoś się dogadacie. - Kładzie mi na ramiona swoje ręce i mówi. - Proszę, nie nastawiaj się za bardzo, dobrze? Możesz się zabawić. Jak najbardziej to popieram, ale nie rób sobie większej nadziei. Tacy jak on nie nadają się na związki.

- Przecież wiem. - Odpowiadam, ale jest mi smutno z tego powodu.

Wiki przytula mnie i odchodzi do swojego pokoju, a ja próbuję przygotować się na ponowne spotkanie z chłopakiem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania