Poprzednie częściZimowe nieszczęścia - Rozdział 1

Zimowe nieszczęścia - Rozdział 7

Restauracja była pełna głodnych i przemarzniętych narciarzy. Ledwo weszliśmy, a już pojawiła się obok nas kelnerka, która wyjaśniła, że obecnie mają pełen lokal i musimy zaczekać, aż coś się zwolni lub dosiąść się do jedynego w połowie wolnego stolika.

Postanowiliśmy udać się za kelnerką i dosiąść się do kogoś. Jednak, gdy wskazała nam stolik, mój dobry humor ulotnił się, jakby ktoś przebił gumowy balonik. Przy stole siedział Adam z przyjaciółmi.

Phil nie znając chłopaka podszedł do jego grupki i zapytał, czy możemy się dosiąść. Adam widząc moją przerażoną minę od razu się zgodził z uśmiechem na ustach i zrobił więcej miejsca, patrząc na mnie i klepiąc wolne miejsce obok siebie. Z opresji uratowała mnie Wiki, która wcisnęła się na to miejsce jako pierwsza, przy okazji niby przypadkiem uderzając go łokciem pod żebra. My z Philem usiedliśmy naprzeciwko nich.

Po złożeniu zamówienia, atmosfera przy stole zrobiła się dla mnie nieprzyjemna. Phil rozmawiał o czymś z Adamem, ale w pomieszczeniu było zbyt głośno, bym usłyszała. Adam wydawał się być naprawdę zainteresowany rozmową, ale co chwilę zerkał w moim kierunku, a gdy Phil patrzył w bok, puszczał do mnie oczko.

Przez zaistniałą sytuację, nie miałam ochoty na jedzenie, ale zjadłam całą zamówioną porcję, tylko po to, żeby zająć się czymś innym. Najgorsze jednak było to, że Phil zaproponował im wspólne zjeżdżanie, i gdy w końcu wróciliśmy na wyciąg, chłopak wkręcił się w ich towarzystwo i już nie jeździliśmy razem tylko grupowo.

Nie podobała mi się, ani trochę ta sytuacja. Jako najgorsza w całej paczce, ciągle byłam na ostatku. Zarówno Wiki, jak i Phil starali się czekać na mnie, ale co chwilę się zapominali i zostawałam daleko w tyle. Na dodatek Adam starał się jeździć blisko mnie i co jakiś czas, niby przypadkiem na mnie wjeżdżał i szybko próbował pomóc mi odnaleźć równowagę, łapiąc mnie za różne części ciała.

Miałam już po dziurki w nosie całej tej jazdy i tego wyciągu. Marzyłam, żeby ten dzień się w końcu skończył. Gdy już prawie mnie roznosiło od środka, Phil zobaczył, że jestem zmęczona ciągłym gonieniem za nimi. Przeprosił Adama i resztę jego ekipy, wyjaśniając, że niedługo się zbieramy, a chciałby jeszcze przez chwilę pojeździć ze swoją dziewczyną.

Zaskoczył mnie tymi słowami, tak samo jak Adama, który wyglądał jakby ktoś go spoliczkował. Phil zdawał się tego nie zauważać i bez żadnego skrępowania podjechał do mnie, pocałował w policzek i znów zaczęliśmy jeździć jak na początku.

Zjechaliśmy jeszcze dwa razy i zdecydowaliśmy, że na dzisiaj wystarczy. W drodze powrotnej w samochodzie panowała cisza, ponieważ wszyscy byli zmęczeni. Wiki położyła głowę na ramieniu Tomka i chyba na chwilę zasnęła. Phil nie odezwał się przez całą drogę, ale przez większość czasu trzymał rękę na moim kolanie i co chwilę się uśmiechał.

Po dotarciu do hotelu, zanieśliśmy sprzęt narciarski do specjalnego pomieszczenia, aby przez noc obeschły. Na dworze już było całkowicie ciemno, dlatego moi przyjaciele pożegnali się szybko i udali do swojego pokoju, a my z Philem przebraliśmy się w suche ubrania i poszliśmy razem na kolację do stołówki.

Byłam naprawdę głodna po całym dniu wysiłku, do którego nie jestem przyzwyczajona. Jutro z pewnością ledwo wstanę z łóżka przez zakwasy.

Po kolacji udaliśmy się do holu, gdzie Phil kupił dla nas po gorącej czekoladzie i usiedliśmy na jednej z sof blisko kominka. Dodatkowo chłopak okrył nas kocykiem, ponieważ moje stopy i ręce nadal były przemarznięte.

Spędziliśmy tak prawie dwie godziny, siedząc i przytulając się, prawie nic przy tym nie mówiąc. Nie czułam się skrępowana, odpowiadała mi ta cisza i jego obecność. Czułam się przy nim bardzo dobrze i moje wcześniejsze obawy zdawały się nie istnieć. Mogłabym z nim spędzić w ten sposób nawet cały wyjazd.

Po pewnym czasie zaczęło mi się strasznie ziewać, dlatego chłopak odprowadził mnie do pokoju i obiecał, że przyjdzie po mnie jutro na śniadanie. Nie byłam pewna co mu powiedzieć na pożegnanie, a wtedy on pochylił się i pocałował mnie delikatnie, po czym powiedział dobranoc i odszedł z uśmiechem.

Do pokoju weszłam z głupim uśmiechem na twarzy, który nie schodził mi z twarzy, aż do samego zaśnięcia. Bardzo podoba mi się ten wyjazd i nie zamierzam na razie myśleć o tym, że to tylko chwilowe. Chcę zacząć korzystać z życia i cieszyć się chwilą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • absynt 22.02.2021
    Nie uważasz, że to gimnazjalistka pisze, a nie ty? Moja siostrzenica lubi mówić: "Słabo wujek!" Ja też tu skomentuję: słabo...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania