Apokalipto - Rozdział 1
- Szykujcie się! - krzyknął kierowca - Zaraz będziemy!
- To świetnie! - ktoś poklepał go po ramieniu - Bo Patric już nie wyrabia.
- Charon! - kierujący zerknął przez ramię - Trzymasz się jakoś?
Mężczyzna, pokazując kciuk w górę, skulił się w kącie opancerzonego autobusu. Dwóch uzbrojonych żołnierzy, siedzących obok towarzysza próbowało go uspokoić. Nie było to łatwe zadanie. Dziecięce lęki i silna trauma sprawiły, że Patric nie czuł się najlepiej w pojazdach i ciasnych przestrzeniach. Teraz siedział cały sparaliżowany, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Jeden z uzbrojonych mężczyzn schylił się nad nim i chwycił go za ramię.
- Wstawaj!
- Zostaw go - rzekł mężczyzna, siedzący za kierowcą - Niech siedzi. Przynajmniej jest spokojny.
Żołnierz nie usłuchał i siłą podniósł towarzysza, przyciskając go do szyby.
Za oknem rozciągała się właśnie ogromna panorama, przedstawiająca złote piaski Sahary. Widok był wyjątkowo kojący. W jednej chwili mężczyzna zapomniał nagle o otaczającym go, ciasnym autobusie. Poddał się temu uczuciu i rozluźnił się. Nie zapomniał jednak o ręce, która ściskała jego ramię. Gwałtownym ruchem szarpnął ręką i odwracając się na pięcie, wyjął rewolwer, zatknięty za pas swoich czarnych spodni. Unosząc broń wysoko, wycelował w wystraszonego towarzysza.
Pojazd zahamował gwałtownie, a jego impet wytrącił wszystkich z równowagi. Dzierżący rewolwer mężczyzna w jednej chwili znalazł się na podłodze, przygnieciony czyimś ciałem. Gdy próbował wstać, poczuł jak ktoś trzyma go za kostkę. Spojrzał w dół. Dłoń należała do jego przyjaciela Nathana, który próbował wstać z podłogi.
- Mówiłem, żeby go nie ruszać! - spojrzał na skulonego w kącie żołnierza, który chyba zrozumiał swój błąd - Tonny! Daleko jeszcze?
- Już jesteśmy - kierowca wskazał palcem na ogromne, żelazne wrota, skryte pod siatką maskującą.
Niewielka kompania opuściła pojazd i mocno poobijana, szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Zaraz obok wrót, dostrzegli mały, czerwony przycisk i równie drobny mikrofon. Gdy nacisnęli przycisk, odpowiedział im cichy, kobiecy głos.
- To my, Żniwiarze - rzekł Tonny.
- Hasło!
- Otwieraj, bo cię zastrzelę! - wrzasnął Patric.
Cisza, jaka zapadła, nie trwała zbyt długo. Żelazne wrota otworzyły się z wielkim hukiem, ukazując zebranym podziemny hangar pełen maszyn i krzątających się ludzi. Jeden z licznych mechaników podszedł bliżej i zdejmując czapkę, wyciągnął dłoń.
- I jak wam poszło?
- Lepiej nie pytaj - Nathan sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego sporych rozmiarów słoik.
W środku znajdował się owad wielkości zaciśniętej pięści. Na widok insekta mężczyzna cofnął się o krok.
- Co to, kurwa, jest?!
- Osa - odpowiedział jeden z przybocznych żołnierzy - To się stało ze wszystkimi owadami po rozpyleniu wirusa.
- Mutacja?
- W rzeczy samej - wtrąciła niewysoka kobieta w niebieskim żakiecie, która nagle pojawiła się obok nich.
Odbierając słoik z rąk Nathana, podziękowała skinieniem głowy i odwracając się na pięcie, ruszyła przed siebie. Zebrani popatrzyli po sobie i rozeszli się w milczeniu. Wielkie wrota zamknęły się, ukazując na swojej wewnętrznej stronie duży, biały napis.
"Projekt EDEN"
Komentarze (6)
Poza tym zgadzam się z R, główny bohater jest.ciekawy.
2) - Mówiłem, żeby go nie ruszać! ~ Nie dywizony, myślniki. —
3) wtrąciła nie wysoka kobieta w niebieskim żakiecie [...] ~ niewysoka.
4) Cisza (przecinek) jaka zapadła (przecinek) nie trwała zbyt długo.
5) Otwieraj (przecinek) bo cię zastrzelę!
6) - Co to (przecinek) kurwa (przecinek) jest?! ~ Gdyż jest to wtrącenie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania