Apokalipto - Rozdział 11
Zazwyczaj słoneczna i ciepła Italia przywitała ich potężną ulewą i zimnym podmuchem wiatru. Biegnący na oślep przyjaciele znaleźli się nagle między uliczkami Rzymu. Pierwszym, który zatrzymał się, by złapać oddech, był Nikita, który stojąc obok starej mazdy, postanowił zbić szybę. Zaraz przy nim znalazł się Tonny, który podnosząc maskę samochodu, przecząco pokręcił głową. W środku nie było akumulatora i sporej części silnika. Apokalipsa spowodowana działaniem wirusa zmusiła ludzi do walki o przetrwanie. Walczono o wodę, prąd i jedzenie. To ostatnie szybko zrozumieli, widząc martwe ciała porzucone w obskurnym supermarkecie.
— Wizja końca świata chyba nie przypadła im do gustu — zaśmiał się Iwan, który sprawdzając stan broni, wystrzelił kilka pocisków.
Momentalnie doskakujący do niego Patrick wyrwał mu karabin i mocno spoliczkował. Rosjanin nie miał odwagi mu oddać.
— Jeszcze raz pociągniesz za spust, to cię rozwalę! — rzekł i oddając mu broń, wyciągnął magazynek.
Skruszony mężczyzna nie zdążył odpowiedzieć, gdy nagle zza rogu kamienicy wypełzł wielki, spalony kształt. Stawiając powolne kroki, szedł w ich kierunku, wyciągając zwęglone kończyny. Z jego martwych ust ciekła świeża strużka krwi, a w miejscu, gdzie powinien być pępek, wystawała dodatkowa łapa, zakończona pazurami.
Zimny pot i dreszcze przeszyły Iwana, który nagle poczuł kłujący i pulsujący ból w nodze. Dostał paraliżu i rzucając bezużyteczny karabin, próbował odskoczyć na bok.
Niespodziewanie potwór skoczył ku nim i wykonując zamach trzecią łapą, napotkał przeszkodę.
Stojący przed nim Nathan, trzymając znalezioną parasolkę, sparował atak i odpychając monstrum, podniósł towarzysza i z resztą rzucili się do ucieczki.
— To coś jeszcze żyje!? — wrzasnął Tonny, odpychając stare wózki sklepowe, z których ktoś zrobił prowizoryczną barykadę.
— Na to wygląda! — odparł Szymon — Ale co to jest?
— Sonny nazywał to Debby bo...
— Przypomina mu teściową — przerwał Patrick, który znalazłszy się obok Aleksandra, wskazał na pistolet za swoim paskiem — Jak to rozwalić?
— Ten stwór — zaczął Olek — Łapie odór ofiary i tropi ją przez całe życie, póki jej nie zabije. Nic innego się nie liczy. Posiada samoregenerację i klonowanie komórek macierzystych. Mutuje przy temperaturze powyżej sześćdziesięciu stopni Celsjusza.
— Kurwa! — wrzasnął Iwan, czując jak pulsowanie, zmieniło się w ostre kłucie — Ludzie Sonnego strzelili do niego z czołgu i wysadzili autobus!
Aleksander zamilkł i oglądając się za siebie, ujrzał, że potwór już ich nie goni. Wyprzedzając wszystkich, wskazał na główną ulicę, do której się zbliżali.
— Tędy! Do bazyliki!
Komentarze (8)
Tempo akcji:
Jest o wiele za szybkie. Czasem trzeba dać odpocząć postacią, a może i zrobić rozdział, który wszystko "posprząta". Tutaj tego brak, przez co wszystko przypomina teraz bigos. Już nawet nie mówię o tym, jak daleko byli od Rzymu rozdział temu...
Ucieczka też odbyła się o wiele zbyt szybko, nie można było opisać chociaż dnia niewoli?
Jako kolejny dowód przytoczę każde zadane pod tą serią pytanie w stylu "Co się wydarzyło?", które stanowią jasny sygnał, że należy nacisnąć hamulec.
Bohaterowie:
Według mnie z reguły nie są zbyt dobrze napisani. Ograniczę się tu do oceny jedynie mojego, żeby znowu kogoś nie urazić. Na początku Sakal wydawał się strachliwy oraz zagubiony, co zupełnie nie pasuje do jego profesji, która co jak co, ale wymaga opanowania. Na dodatek ta postawa nie przeszkodziła mu w rzuceniu się na jakiegoś osiłka parę rozdziałów temu. Wiesz, szpieg oraz porywacz powinien być opanowany, oschły, zimny do bólu oraz w jakimś stopniu kłamać i manipulować. A tutaj mamy jakiegoś rekruta, który wyruszył na pierwszą misję. No i podobno wybrałaś go ze wzgląd na nieprzewidywalne reakcje, niestety jeszcze mnie jakoś specjalnie nie zaskoczył.
Fabuła:
No cóż, tu jest akurat dobrze. Ot, grupka średnio godnych zaufania ludzi (Przynajmniej na początku), mamy nieco odświeżone zombie oraz ostatnimi czasami mafię. Przypomina to film akcji, niby coś tam gadają, ale i tak liczy się akcja. W końcu jest nawet w nazwie gatunku, nieprawdaż?
Podsumowanie:
Na początku wyglądało mi to na solidnego średniaka, ale powoli traci werwę. Aktualnie oscyluje na granicy słabości i przeciętności, ale bliżej jest tego pierwszego. Owszem czytam to, ale właściwie tylko dlatego, że w końcu jest tu moja postać oraz dlatego, że rozdziały są krótkie.
Ocenię na trójkę.
1) Rozdział na wyjaśnienie spraw - wyprzedziłeś, wraz zaspoilerowałeś. Nie bez przyczyny grupa Żniwiarzy ukryje się w Bazylice.
2) Odległość metrem - pominołem opis jak jadą tym metrem gdyż doszedłem do wniosku, że będzie to nie potrzebne.
3) Niewola - no dobra. Mogłem przedłużyć. Sorry.
4) "Co się wydarzyło?" - czytaj punkt 1.
5) Bohaterowie - tu trzeba by pójść do dialogów. Jak zauważyliście mało gadają, gdyż skupiłem się nieco na akcji. Ukazazywanie ich pierwotnych charakterów musiało by się prawdopodobnie ujawnić w ich stylu mówienia i podjętych działań. Wyszło by (według mnie) pomieszanie i nikt by się nie domyślił która osoba co czuje w danej chwili.
6) fabuła - tu jest ok. Prawda? Xd
7) twój wybór czy czytasz czy nie. Miło mi że w ogule ktos czyta tą serię. Jestem ci wdzięczny za prawdę. Spróbuje się poprawić.
Komentarz do Aleksandra - idealnie go przedstawiłeś, nie wiem czy wspomniałam o tym wcześniej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania