Poprzednie częściChwila szczęścia.

Chwila szczęścia. cz.2/3

Na drugi dzień.

Po jakimś czasie znalazłem się w luksusowym pomieszczeniu w hotelu. Rozejrzałem się i dostrzegłem smukłą, piękną dziewczynę, która akurat spojrzała w moim kierunku. Po wymianie spojrzeń wiedziałem, to była ona, Rita Saher.

- Przepraszam, możesz podejść na moment? - Zapytałem trochę nieśmiało.

- Ja?

- Tak. Rita Sacher, prawda?

- Tak, tak się nazywam, o co chodzi? Coś podać?

- Nie, proszę usiądź tu. - Powiedziałem wskazując na krzesło, które stało naprzeciwko mnie.

- Ale, ale ja nie mogę. Pracuję.

-Ale tak bardzo proszę. To bardzo ważne. Wiem, że za chwilę kończysz pracę. Pozwolisz, że poczekam. To sprawy rodzinne, myślę, że powinnaś to wiedzieć.

Dziewczyna spojrzała uważnie na mnie, jakby spodziewając się jakichś złych wieści. Wreszcie zgodziła się spotkać ze mną zaraz po zakończeniu pracy. Kiedy siadała koło mnie na krześle, widać było jej zdenerwowanie a w głosie brzmiała niepewność.

- Jestem. Podobno masz coś ważnego do zakomunikowania.

- Rita, wiesz, że twój brat żyje?- Przystąpiłem od razu do rzeczy.

Dziewczyna zbladła, rozejrzała się wokół bezradnie, po czym cicho odpowiedziała.

- Nie, to niemożliwe. Opłakałam go już tak dawno temu.

- A co, jeśli to była pomyłka i zamiast niego opłakałaś kogo innego?

- Skąd to wiesz, kto ci powiedział? I skąd mnie znasz?

- Powiedz, cieszyłabyś się z odzyskania brata?

- Co to za pytanie, oczywiście.

- To mam niespodziankę.

- Niespodziankę, jaką?

- To ja jestem Karol Sacher.

- To nie jest możliwe. Nie! Nie wierzę. - Dziewczyna początkowo podniosła głos, jednak wciąż wpatrywała się we mnie i stopniowo jej słowa stawały się coraz wolniejsze i cichsze.

- Pokazać mój dowód? Proszę. Oto on.

-Tak, zgadza się. - Rita obejrzała dowód pobieżnie. - Ale jak to możliwe? Dlaczego mam uwierzyć, że to nie żadna gra? Mój brat nie żyje od lat!

- O nie, Rito, mylisz się. Chcesz znać prawdę?

- Tak chcę, ale…

- Twój brat, który został uznany za zmarłego, żyje i ma się całkiem dobrze, zresztą masz tego dowód. Jak myślisz, rozmawiałabyś tak spokojnie z duchem?

- Zapewne, nie. Ja boję się owych. Ale czy myślisz, że uwierzę na słowo? Przepraszam. Muszę iść. To na pewno pomyłka.

Szybko sięgnąłem do kieszeni.

- Proszę Rita, to są nasze zdjęcia z dzieciństwa, które udało mi się wynieść, gdy rodzice byli pijani.

- Ech, już nie wiem co myśleć. - Dziewczyna przyjrzała się fotografiom.

- Tak, to jestem faktycznie ja i mój brat. - Powiedziawszy to spojrzała na mnie przenikliwie. Wydawała się już całkiem przekonana, ale za chwilę dodała.

- Jeżeli jesteś naprawdę moim bratem, to powinieneś wiedzieć, co się wydarzyło, kiedy miałam osiem lat?

Jej wzrok skierowany był gdzieś w bok. Bez zająknienia odpowiedział.

- Uczyłaś się jeździć na rowerze, spadłaś na beton i miałaś szytą głowę.

- Tak, wszystko się zgadza, ale …

- Wiem, że to trudne dla ciebie. Pojawiam się po latach nagle i bez ostrzeżenia zasypuję cię takimi informacjami. - Przerwałem jej rozmyślania. - Może zrobiłem to zbyt obcesowo. Powinienem cię przygotować. Wybacz. Jeżeli chcesz, możemy spotkać się innym razem. Będziesz miała czas, żeby to przemyśleć. Nie chciałem cię przerazić.

Już podnosiłem się, żeby wstać i pożegnać się, kiedy usłyszałem jej głos.

- Nie, zostań. To wszystko dzieje się tak nagle. Zrozum, nie mieści mi się to w głowie. To jest jak sen. Chciałabym porozmawiać, ale jestem w szoku. Dlaczego nie szukałeś mnie wcześniej?

- Przepraszam. Wiem, że to był błąd. Najpierw uczyłem się, chciałem jak najszybciej zdobyć zawód, usamodzielnić się. Zależało mi, żeby wyrwać się z tego okropnego środowiska. A kiedy poznałem Róże, moją dziewczynę, całkowicie zawładnęła moim życiem. Ale to już inna historia. - Spojrzałem na siostrę nieśmiało. - Rito, wiem że jeszcze ciągle nie wierzysz mi w pełni. Chciałbym, żebyś spojrzała na to. Patrz, pamiętasz ten obraz? - zapytałem podając obraz z naszego starego domu.

- Matko, moja łąka! Moja ulubiona łąka! - Rita wzięła do ręki obraz. Spojrzała na niego, potem na mnie. Jej twarz rozpromieniała się. Uśmiech stopniowo jednak zamierał a z oczu popłynęły łzy. Ogarnęło ją niepowstrzymanie wzruszenie.

- O Boże, mam brata. - Rita dotknęła mojej ręki, pogłaskała ją delikatnie.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. - Powiedziała cichym, drżącym głosem.

Widziałem jej poruszenie, domyślałem się, co czuje, bo i mnie ogarnęło ogromne wzruszenie. Czułem napływające do oczu łzy, ale opanowałem się i powiedziałem.

- Rito, może napijemy się czegoś? Oboje musimy ochłonąć.

-Tak, poproszę napój pomarańczowy. - Pomyślałem, ten sam smak lubi Róża. A głośno dodałem pytanie.

- Tylko tyle? A coś do zjedzenia?

- Nie, dziękuję.

- Ok. przyniosę dla ciebie tylko sok. A czy ja mogę zamówić sobie zapiekankę?

- Spokojnie, zjem kiedy będę głodna, braciszku.

Odwróciłem się na te słowa, popatrzyłem na siedzącą przy stoliku dziewczynę i ruszyłem w stronę baru.

Rita zaczerwieniła się, jakby sama dziwiła się, że wypowiedziała te słowa na głos.

- Już jestem, proszę oto twój zamówiony sok.

- Piękne dzięki, Karolu.

- Och!

- Co się stało?

- Nie mam ci z czego oddać. Wypłatę mam za tydzień.

- Daj spokój, Rita. - Powiedziałem i machnąłem ręką.

Po chwili wznowiliśmy rozmowę.

- Myślałam, że nie żyjesz od paru lat.

- To tłumaczy twoją minę, kiedy się odezwałem.

- Przepraszam, musiałam wyglądać głupio.

- Wcale nie. Wyglądałaś zupełnie normalnie, jak na kogoś, kto myśli, że zobaczył ducha.

- Bo tak było, faktycznie. - Zaśmiała się krótko i zaraz dodała. - Wiesz, mam zdjęcia z tamtego czasu, kiedy rozniosła się wieść o twoim utonięciu.

- Gdzie je masz? - zapytałem szybko.

- W moim pokoju w barku. A po co ci one?

- Chciałbym je porównać z tymi, które mam.

- Ok. A teraz powiedz proszę, gdzie byłeś przez te wszystkie lata, jak myśleliśmy, że utonąłeś?

- To długa historia.

- To nic, mamy dużo czasu - odezwała się niespodziewanie.

Ja nie mam tyle czasu co ona, muszę wracać do mojego kwiatuszka. - Przeszło mu przez myśl, ale nie rzekł nic i zaczął swoją opowieść.

- Na początku tułałem się, gdzie popadło, a później mieszkałem u ciotki Amaltei. Kiedy podrosłem, zostałem wyprawiony do szkoły z internatem, gdzie byłem kilkanaście lat.

- No dobrze, ale jak trafiłeś do cioci?

- Raju, jakaś ty niecierpliwa, Rito. Już opowiadam dalej. Pamiętasz tamten dzień, kiedy poszliśmy na basen?

- Pewnie, że pamiętam, nie zapomnę go nigdy.

- Otóż wiedz droga Rito, że ja wtedy nie wszedłem do wody. Postałem trochę i odszedłem.

- Dobrze, a powiedz jak to się stało, że nikt tego nie zauważył, że odszedłeś? Wszyscy byli przekonani, że to ty leżysz na dnie.

- Widzisz Rito, w tamtym czasie było wielu chłopców, którzy posturą i innymi cechami mogli być do mnie podobni.

- Rozumiem to, ale dlaczego naraziłeś mnie na taki wstrząs? Jak się dowiedziałam o tym, że znaleźli zwłoki chłopca, to myślałam, że oszaleję.

- Przepraszam za to, przez co musiałaś przejść. Ja chciałem dać ci znać, że żyje, ale nie udało mi się znaleźć odpowiedniego dowodu, by ukazać ci, że to naprawdę ja.

- Hm, i ja mam w to uwierzyć, tak?

- Bóg ni świadkiem, że mówię prawdę, Rito.

- No dobrze, skoro wziąłeś Boga na świadka, to wierzę w tą dość nieprawdopodobną historię - odezwała się.

- Uwierz mi siostro, ja naprawdę miałem zamiar zabrać cię ze sobą, ale po gruntownym przemyśleniu tego uznałem to za bardziej ryzykowne. Tak więc odszedłem sam, mając nadzieję, że kiedyś cię odnajdę i opowiem wszystko.

- I co, to już koniec twojej historii? – zapytała, gdy chłopak przerwał na moment.

- Nie, kochana. Kiedy zakończyłem wszystkie nauki, które pozwolono mi zrobić, wróciłem tutaj, do mego rodzinnego miasteczka, poznałem przez Internet wspaniałą dziewczynę, ma na imię Róża.

- Aha, rozumiem i co dalej? Nie jesteście już razem?

- Ależ, jesteśmy, czemu poddałaś to w wątpliwość? - zapytał zbijając dziewczynę z tropu i powodując rumieniec na jej twarzy.

- Zapytałam, bo jesteś ubrany na czarno i pomyślałam, że już jej nie ma. To wszystko.

- Droga moja siostro. - Rzekł i zatrzymał na chwilę tok wymowy tknięty nagłą a niespodziewaną myślą. Szybko się opanował i zaczął mówić dalej.

- Wiesz, ona przez lata była sparaliżowana, wszystkie czynności robiły za nią maszyny, a od jakiegoś czasu jest dość sprawna. Powiem ci w sekrecie, że planuję się z nią ożenić.

- A ona wie o tym, jak to nazwałeś, hmmmm sekrecie?

- Tak wie, wyjawiłem jej to.

- To w takim razie nie jest to już sekret, bracie.

- Ależ jest! Bo poza naszą trójką nikt o tym moim zamiarze nie wie.

- Aaa. To rozumiem.

-Ale wiesz co? To co powiedziałeś przed chwilą brzmi niemal jak bajka, Karolu.

- Wiem, ale to prawdziwa historia i ja stałem się jej częścią.

- Rozumiem. Chciałabym ją poznać, jest to możliwe?

- Pewnie, że jest, ale dopiero za parę dni.

- Dlaczego?

- Bo muszę powiedzieć jej coś więcej o tobie.

- No dobrze. Jak będziecie gotowi, to zadzwoń; tu masz mój numer.

- Dzięki, Rito. Na pewno się odezwę.

- Nie ma za co, Braciszku.

- Rany! Jak już późno! Zasiedziałem się, muszę iść. - Rzekł spoglądając na zegarek.

- Zabierasz obraz ze sobą? - zapytała nagle.

- Tak, A co, chciałabyś, bym go tobie zostawił?

- Jak chodzi o to, czy bym chciała, to owszem, ale mieszkam w małej klitce i on się tam nie zmieści.

- Więc zrobimy tak; zabiorę go, bo ja mam swój dom z ogrodem i małym basenem, i na pewno znajdzie się miejsce na ten obraz.

- Tak, to dobry pomysł. Tylko czy twoja dziewczyna go zaakceptuje? Jest trochę zniszczony i nie nadaje się za bardzo do salonu.

- Nie martw się, Róża jest tolerancyjna, a zresztą można go odnowić.

- Dobra, idź już, bo tak stale zerkasz na ten czasomierz.

- To do zdzwonienia.

- Pa, bracie.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania