Era Smoka - rozdział 2 (część. III)

Dziewczyny poszły do pokoju Lilo. Przyjaciółka wyciągnęła jakieś stare księgi i przewracała kartkami.

- Znalazłam! - Pisnęła.

- Co takiego?

- Informacje o strojach na święto Srebrnego Księżyca. - powiedziała. ‘Cała Lilo’, westchnęła. - Muszą być srebrne. W kolorze tarczy księżyca, żeby mieniły się tą samą barwą co woda jeziora i stanowiły z nim całość. W tedy każde marzenie lub prośba zostanie wysłuchana przez ducha Thuban. - dodała.

- Z tego, co pamiętam, moja matka nie miała żadnej srebrnej sukienki.

- Tak. I dlatego twoją rodzinę spotykały same nieszczęścia.- Lilo pokazała jej tekst napisany językiem starożytnych. - Tutaj jest wszystko napisane. By żyć w dostatku i spokoju ducha, musi być wszystko zapewnione. Inaczej… Osobę, która nie dopilnuje odwiecznego rytuału, czeka szybka, ale bolesna śmierć, a dusza nie zazna spokoju, dopóki krew z krwi nie wypełni przeznaczenia.

- Co to oznacza? - zapytała Milo. Dziewczyna wpatrywała się w tekst.

- Sama nie wiem… Krew z krwi? Przeznaczenie? Nic z tego nie rozumiem.

- To znaczy, że przeznaczenie matki, babki przechodzi na następne pokolenie, córko – To był ojciec Lilo. Nadworny mag króla, Lestat. Długie czarne włosy spoczywały na jego ramionach, gdy przez czoło przechodziła złota obręcz, trzymająca rozpuszczone włosy w ryzach. Jego srebrne oczy, podobnie jak oczy jego córki przeszywały swojego rozmówcę.

- Tata? Tak szybko skończyłeś spotkanie? - zapytała zamykając księgę.

- Tak. Rozumiem Milo, że babcia także wysyła cię nad magiczne jezioro? - odparł mężczyzna.

- Tak. Tylko nie samą. Czy Lilo może pójść ze mną nad jezioro?

- Ma moją zgodę. Tylko uważajcie na siebie. W zakazanym lesie czyha wiele niebezpieczeństw. - dodał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Dziewczyny umówiły się, że o szóstej za dwa dni, spotykają się u Milo. Obydwie ubrane w sukienki. Milo nigdy nie lubiła nosić sukienek, dlatego myśl o założeniu jednej nawet w tak ważne święto, było dla niej jak kara. Ale czego nie robi się dla swojego marzenia…

 

Był już wieczór. Dziewczyna szła polną drogą do domu. Nie brała na poważnie tekstu, który był zapisany w księdze. Jej matka zmarła, wydając ją na świat. Babcia zapewne wiedziała, jak w to święto powinna być ubrana dziewczyna.

Popatrzyła na niebo. Coraz większe tarcze czterech księżycy zapowiadały, że tak ważne dla niej święto jest coraz bliżej. Chmury i mgła ustąpiły gwiaździstemu niebu, woda spływająca z płaczących gór przybrała złotozieloną barwę. Teraz, kiedy miała pewność, że babcia nie zmieni zdania, jej celem było tylko jedno – spełnić swoje marzenie o odnalezieniu ojca…

 

~*~

 

Devon siedział na jednej ze skał i obserwował niebo. Tego dnia także do krainy mroku dotarły promienie jednego z księżycy. Chłopak zastanawiał się, jak wypełnić powierzone przez ojca zadanie. Miał zabić wybrańca, pytanie tylko jak miał to zrobić.

- A tu jesteś braciszku – rozległ się cichy głos za jego plecami.

- Gata? Jak mnie znalazłaś? - zapytał zaskoczony.

- Ha, gdzie byś nie poszedł braciszku i tak cię odnajdę. - dodała siadając obok niego. Była bardzo do niego podobna. Jej krótkie czarne włosy opadały na czoło, a duże, pomarańczowo złote oczy uśmiechały się do chłopaka. - Coś cię trapi. Czuję to.

- Zastanawiam się, jak wykonać misję powierzoną przez ojca. - odparł. Popatrzyła na niego uśmiechając się szeroko.

- No nie mów mi, że nagle twój spryt i przebiegłość gdzieś uciekły? Pomyśl, jakie święto teraz się zbliża?

- Srebrnego Księżyca?

- No właśnie! - przyklasnęła - Jeśli wybraniec Eyope faktycznie przyszedł na świat i jest potężną istotą, zapewne wybierze się nad magiczne jezioro. - popatrzył na siostrę.

- A w jaki sposób rozpoznam, kto to? - dziewczyna popukała się w czoło.

- Znamię. Na czole tej istoty będzie znamię, które będzie wyglądało tak jak trójząb. - dodała. W jego oczach rozbłysło czerwone światło. - Widzę bracie, że beze mnie sobie nie poradzisz w tej misji. - chłopak rzucił jej znaczące spojrzenie.

- Poradzę sobie. Ty zajmij się swoimi czarami. - dodał i bezszelestnie zniknął w otchłani ciemności.

- Coś czuję, że ta cała jego misja to będzie jedna wielka zabawa. - uśmiechnęła się. W jej dłoni pojawiła się kula czerwonego ognia. - Chyba zacznę bardziej przykładać się do sztuki magicznej. Tak na wszelki wypadek, gdyby bratu powinęła się noga.

 

Chłopak wszedł do swojej komnaty. Rzucił pelerynę na łóżko. Jego umięśnione, pokryte łuskami ciało nosiło ślady walk. Tuż obok znamienia, które zaczynało się na linii bioder a kończyło tuż nad lewym okiem, widniała wielka, głęboka blizna. Chłopak nabył ją walcząc z młodym jeszcze wtedy księciem królestwa smoków. Cudem przeżył. Chęć zemsty na nowym królu smoczego królestwa rosła z dnia na dzień. A teraz, pojawił się wybraniec. Zabicie go będzie wystarczającym początkiem, by zabić króla i przyłączyć królestwo smoków do mrocznej krainy.

Poszedł do łaźni. Wlał gorącą wodę do bali i wskoczył do niej. Falująca woda opływała całe jego ciało.

- Wypełnię powierzoną mi misję. Nawet kosztem własnego życia.

 

~*~

 

Milo weszła do domu. Babcia siedziała w kuchni i popijała herbatę. Na stole stał wazon z tulipanami. Prawdopodobnie cały dzień babcia spędziła pieląc ogródek.

- No w końcu jesteś. Już myślałam, że będziesz nocować u Lilo.

- Nie. - odparła - Umówiłyśmy się tylko na konkretną godzinę. - Kobieta popatrzyła na swoją wnuczkę.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? Kiedy raz już wejdziesz to tego jeziora, nie ma już odwrotu.

- Odwrotu? Od czego? - zapytała zaskoczona.

- Od przeznaczenia. Wszystko będzie cię pchało w jego kierunku.

- Babciu – uśmiechnęła się dziewczyna - Wiem o tym. I wiem, że tego chcę. - Twarz babci wyglądała tak, jakby tą jedną swoją decyzją postarzała się o dobre dziesięć lat.

- Dobrze. Skoro chcesz tego, nie będę cię odciągać - westchnęła.

- Babciu, a czy mama miała srebrną sukienkę podczas wyprawy do magicznego jeziora? - zapytała. Słowa wnuczki trochę ją zaskoczyły. Dziewczyna pytała o coś, o czym zawsze dobrze pamiętała.

- Oczywiście, że tak. Zawsze o tym pamiętałam. Trzymanie się tradycji to było coś, co u nas w domu było na porządku dziennym. - odparła.

- A gdzie masz tą sukienkę? Chciałabym ją założyć. W ten dzień. - babcia posłała jej znaczące spojrzenie. Podparła się laską wstając od stołu i podeszła do schodów.

- Choć za mną.

Zaprowadziła ją do pokoju zamkniętego od lat. Wyglądał tak, jakby zatrzymał się tutaj czas. W pokoju stały zakurzone meble. Pod oknem stało biurko, tuż obok niego mała komódka, na której leżały zakurzone książki, których dawno ktoś nie używał. Pod ścianą stało łóżko, na którym nie było nic. Drewniany szkielet stał na przeciwko wielkiej szafy.

- Co to za miejsce? - zapytała dziewczyna.

- Ten pokój należał kiedyś do twojej matki. - powiedziała - W tamtej szafie wisi jej sukienka. Wyciągnij ją szybko i zabierz do swojego pokoju. - dodała. Dziewczyna poszła w kierunku szafy. To w tym pokoju przyszła na świat i w tym pokoju jej matka zmarła. Czuła jej obecność. Jakby jej duch nadal gdzieś tutaj był i obserwował ją z bezpiecznej odległości. W pokoju dało się też wyczuć zapach lilii. Podobno jej matka bardzo je lubiła.

Dziewczyna otworzyła drzwi szafy. W jej wnętrzu wisiała tylko jedna sukienka. Pozostałych rzeczy jej matki, babcia zapewne się pozbyła. A teraz przez jej marzenie, na powrót musiała patrzeć na pokój, w którym zmarła jej córka. Czuła, jak ogarnia ją poczucie winy.

Sukienka mieniła się już nawet w słabych promieniach księżyca. Była uszyta z bardzo delikatnego, ale mocnego materiału, który był produkowany tylko w jednym miejscu – w królestwie Leutanów, które znajdowało się na szczycie płaczących gór. Krój sukienki przypominał kwiat lilii wodnej. Była długa do samej ziemi, z lekko rozszerzonym dołem. Dół sukienki był uszyty w taki sposób, że mieniący się materiał tworzył płatki kwiatu. Wszyta koronka pomiędzy łączeniami miała doszyte łuski morskich stworzeń z krainy wodnego królestwa. Na plecach miała piękne wycięcie w trójkąt, przez które przechodziła wyhaftowana srebrną nicią lilia wodna.

- Piękna…. - wyszeptała dziewczyna wychodząc z pomieszczenia. Jej babcia pośpiesznie zamknęła drzwi.

- Oj tak. Szyta na specjalne zamówienie u krawca z najdroższego materiału. - Odparła kobieta. - Teraz należy do ciebie. Szanuj ją, by mogła służyć jeszcze twoim dzieciom, jak służyła mojej babci i prababci.

- T… Twojej prababci?! - krzyknęła.

- Tak. A co myślałaś, że była uszyta specjalnie dla twojej matki? - prychnęła - Ta sukienka jest w naszej rodzinie od czterystu lat. Dlatego mówię, byś ją szanowała.

- Dobrze babciu. Będę. Dziękuję. - odparła i poszła do swojego pokoju na parterze. Babcia powoli podreptała za dziewczyną i wróciła do swojego wieczornego zajęcia, robienia na drutach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania