Era Smoka - rozdział 3 (część I)

I nadszedł wyczekiwany tak długo przez dziewczynę dzień. Święto Srebrnego Księżyca czuło się w powietrzu. Ptaki śpiewały i tańczyły na niebie. W wiosce, w której mieszkała słyszało się śpiew ludzi, którzy nucili jedną z lokalnych piosenek na to święto. W centrum stolicy rozstawiano namioty na festiwal, który miał się rozpocząć o zmierzchu.

 

Tego dnia Milo poszła na grób matki sama. Babcia i tak była zajęta ogrodem, a dziewczyna chciała sprawdzić, czy opiekunka magicznego jeziora dzisiaj także tam będzie. Zamiast kobiety zobaczyła zakapturzoną postać, która wpatrywała się w nią. Położyła szybko kwiaty na grobie matki. Po chwili zerwał się silny wiatr. Próbowała poprawić kosmyki, które opadały jej na czoło, ale włosy jakby nie chciały jej w ogóle słuchać.

Zakapturzona postać wyciągnęła w jej kierunku rękę. Na dłoni dostrzegła czarne, błyszczące łuski, które odbijały światło dnia. Dziewczyna wystraszyła się. Bez jej przyjaciółki robiło się groźnie i wolała nie kusić losu. W końcu obiecała babci, że tego dnia będzie ostrożna. Bardziej niż zwykle.

Pod wpływem paniki, dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Co jakiś czas oglądała się za siebie, czy zakapturzona postać nie przedarła się przez bariery i nie wtargnęła na polanę.

 

Kiedy dobiegła do domu, była cała zdyszana i zlana zimnym potem. Serce biło jej jak oszalałe. Zatrzymała się przed wiśnią, która rosła tuż obok jej domu. W tym samym czasie do swojej chaty wracała znachorka.

- Milo, wszystko w porządku? Wyglądasz na przerażoną. - zapytała kobieta.

- Tak mi się wydaje. Widziałam w lesie zakapturzoną postać. Miała dłonie pokryte czarnymi łuskami i…

- Już spokojnie. Tutaj nic ci nie grozi. - powiedziała kobieta wchodząc jej w słowo - Ta postać nie dostanie się do miasta. Masz moje słowo. - dodała klepiąc ją po ramieniu.

- Ale… Co to było? - zapytała. Nie dawała za wygraną. Chciała wiedzieć co za potwór chodzi po zakazanym lesie. I to akurat teraz, kiedy jej babcia zgodziła się ją puścić.

- To moja droga był mieszkaniec mrocznego królestwa. - odparła.

- Mrocznego królestwa? Co on tu robił?

- Kogoś szukają. Tylko nikt nie wie kogo. Nie zauważyłaś, że akurat dzisiaj kręci się więcej straży królewskiej niż zazwyczaj? - Powiedziała kobieta. Miała racje. Dziewczyna nie zwracała na to wcześniej uwagi. Ale gdyby tylko lepiej się rozejrzała, zobaczyłaby przechodzących żołnierzy. Coś wisiało w powietrzu. Pytanie tylko, co.

 

~*~

 

Chłopak patrzył, jak dziewczyna ucieka, gdy tylko wyciągnął do niej rękę. Wiedział, że kruchą, ludzką istotę w ten łatwy sposób można przestraszyć. Ale jedno w jej wyglądzie nie dawało mu spokoju. Blond włosy. Większość mieszkańców tej krainy miało albo rude, albo czarne…. Złote oczy…. Coś mu nie pasowało. Dziewczyna nie wyglądała, jak typowa Togoranka.

Czyżby ta dziewczyna miała być wybrańcem ducha ziemi? Skoro tak, to gdzie znajduje się jej znamię?

- Znowu Gata dała plamę. Na jej czole nie ma żadnego znamienia. - westchnął - Muszę poczekać do nocy. Na pewno wyruszy nad magiczne jezioro. - dodał. W głębi lasu usłyszał dziwne szepty. To drzewa rozmawiały ze sobą. Devon rozejrzał się, czy przypadkiem nikt go nie zauważył. Wolał nie wdawać się w żadne bójki z lokalnymi bandami. Z gardła chłopaka wydobył się warkot, a na jego plecach pojawiły się smocze, czarne jak noc skrzydła.

Odleciał w stronę magicznego jeziora. Postanowił schować się w niedalekiej jaskini, dopóki Togaranie chcący spełnić swoje życzenia, nie ruszą do jeziora w noc czterech księżycy. O ile znajdzie się odważny, by wejść do zakazanego lasu.

 

~*~

 

Dochodziła szósta wieczór. Zachód dwóch gwiazd właśnie się rozpoczynał. Na niebie pojawiały się zarysy planet i konstelacji innych gwiazd, które tylko tego jednego dnia pokazywały swoje piękno. Dzisiaj też rozkwitnie kwiat paproci. Tak rzadki, że tylko starszyzna pamiętała, jak wyglądał.

- Jak pięknie! - krzyknęła Milo. Wyglądała przez kuchenne okno, oglądając zachód Eltanin i Rastaban. Babcia w tym czasie krzątała się w kuchni. Szykowała podwieczorek dla niej i dla Lilo, która za niedługo miała przyjść. Dziewczyna pełna euforii zapomniała o tajemniczej, zakapturzonej postaci, którą widziała rano. Miała cichą nadzieję, że więcej już jej nie spotka.

- To jeszcze nic. Jak byłam młoda, wtedy było pięknie. Było mniej zabudowań w naszej wiosce. Teraz … Wszystko się zmienia. - odparła stawiając talerz świeżo umytych owoców.

- To wszystko dla nas? - zapytała dziewczyna łapiąc truskawkę. Zanim jej babcia spostrzegła co robi, odkładała na talerz szypułkę.

- Milo! Poczekaj aż Lilo przyjdzie! - powiedziała kobieta. Nie minęła chwila, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- O wilku mowa! - w podskokach podbiegła do drzwi. Po drugiej stronie stała Lilo, ubrana w odświętną sukienkę. Wyglądała przepięknie. Nawet babcia zaniemówiła.

- Dzień dobry. - odparła. Jej piskliwy głosik zabrzmiał w całym domu. Do jej delikatnej urody kompletnie nie pasował.

- Witaj Lilo. Usiądź proszę i częstuj się. Zanim pójdziecie, dobrze jest coś przekąsić. - powiedziała staruszka uśmiechając się do dziewczyny.

- Dziękuję pani bardzo. - odparła i złapała dwie truskawki - Masz sukienkę? - dodała odwracając się w stronę przyjaciółki.

- Tak. Sukienkę mojej matki. No i babci też. - dodała pokazując na swoją babcię. Kobieta oblała się rumieńcem. Pierwszy raz ją taką widziała. Jakby przypominała sobie czasy swojej młodości, kiedy to ona, wraz z innymi dziewczętami z wioski szła nad magiczne jezioro.

- Tak? Jak wygląda? Pokaż!

- Spokojnie! Zjem jeszcze tylko trochę truskawek i idę ją założyć. - odparła dziewczyna łapiąc kilka swoich ulubionych owoców.

- Milo! Chce zobaczyć jak wyglądasz! - tupnęła nogą. Po chwili namysłu dodała. – A! Bym zapomniała. Nikt nie może nas zobaczyć, dopóki nie dotrzemy do magicznego jeziora. Dlatego przyniosłam ci twoją pelerynę. Ja swoją zdjęłam tuż przed wejściem do środka.

- Pelerynę? - zapytała zaskoczona.

- Faktycznie. Zapomniałam całkowicie o tym. To tak jak z życzeniem. Nikt nie może go usłyszeć przed wejściem do jeziora. Inaczej się nie spełni – odparła babcia - No już łakomczuchu, idź się przebierać.

- Dobrze już dobrze. Idę. Tylko nie zjedzcie mi wszystkich truskawek!

- Milo! - krzyknęła Lilo. Rzuciła w dziewczynę peleryną, która upadła na ziemię. - Pośpiesz się, bo nie zdążymy wyjść nawet przed północą!

 

Dziewczyna weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi. Wyciągnęła sukienkę z szafy i zaczęła powoli się przebierać. Sukienka wyglądała tak, jakby była szyta specjalnie dla niej. Mieniła się wszystkimi kolorami, odbijając zachodzące już światło Eltanin. Nie zakładała butów. Do tego stroju potrzebowała pantofelek, których niestety nie miała. Zawsze chodziła w chodakach, lub szmacianych butach, ponieważ najlepiej pasowały do wygodnych ubrań, które nosiła na co dzień.

Otworzyła drzwi pokoju i poszła do kuchni. Babcia i Lilo zaniemówiły.

- Piękna! - przyklasnęła dziewczyna - Dobrze tradycja mówi, że gdyby zobaczył cię ktoś bez tej peleryny, zapałałby do ciebie uczuciem.

- Bardzo śmieszne. - udawała, że słowa przyjaciółki trochę ją uraziły. Choć w głębi serca cieszyła się, że ktoś powiedział jej komplement. - To idziemy?

- Tak. Tylko załóż swoją pelerynę. - dodała i ponownie rzuciła peleryną w kierunku przyjaciółki. Dziewczyna tym razem złapała ją i założyła. Naciągnęła materiał na tyle dobrze, by żaden fragment sukienki nie był widoczny. Poparzyła na babcie, która siedziała tak samo zmartwiona jak tego dnia, kiedy pierwszy raz zapytała ją o magiczne jezioro.

- Nie martw się babciu. Wszystko będzie dobrze. - dodała na odchodne i wyszła z domu.

 

Dziewczyny zbliżały się do wschodniej bramy. Przypomniała jej się zakapturzona postać, którą widziała tego ranka. Na samą myśl o niej serce dziewczyny zaczęło bić jak dzwon.

- Coś nie tak?

- Rano widziałam tutaj zakapturzoną postać. Boję się, że będzie nas śledzić aż do magicznego jeziora. - odparła.

- Zakapturzoną postać? Może strudzony wędrowiec, który nie uzyskał pozwolenia by tu wejść? - popatrzyła na przyjaciółkę. ‘Nie powiem jej tego. Wystraszę ją. Lepiej zachowam to dla siebie’, pomyślała w duchu.

Weszły do zakazanego lasu. Milo pierwszy raz była tak daleko od domu. Czuła ekscytacje i jednocześnie niepokój. Chciała iść dalej, jednak strach jakby zatrzymywał ją w miejscu.

- Masz stracha? - zapytała z uśmiechem Lilo.

- Ja? Skąd.

- To dlaczego stoisz taka wystraszona? - zachichotała.

- Nie jestem wystraszona!

- Jesteś!

- Wcale, że nie!

- A właśnie, że tak!

- Nie jestem!

- Ostatni przy jeziorze to trąba! - krzyknęła i pobiegła w kierunku jeziora. Zaskoczyła ją. Wiedziała dobrze, że tym sposobem ją przekona, by poszła dalej.

- Lilo! Zaczekaj! Ja nie umiem biegać w sukience! - krzyknęła za znikającą przyjaciółką.

- To nic trudnego! Podciągnij sukienkę do góry i biegnij! - dobiegł ją głos z oddali. Milo westchnęła. Popatrzyła na las. Było ciemno, jakby w zakazanym lesie już zapadła noc. Słyszała dziwne dźwięki, wydawane przez lokalne zwierzęta. Nagle, usłyszała dziwny szelest i warkot. Poderwała sukienkę do góry i pobiegła ile sił w nogach. Przed oczami stanął jej obraz zakapturzonej istoty. Bała się, że to znowu ta sama postać, którą widziała rano.

 

Zdyszana dobiegła do swojej przyjaciółki. Lilo stała nieruchomo i obserwowała niebo. Milo zerknęła w tym samym kierunku, co ona.

Niebo wyglądało tak, jakby malarz na nocnym niebie domalował gwiazdy, planety i konstelacje. Cztery planety spotkały się na równej linii ze swoimi księżycami. Każda z planet miała kolory swojego żywiołu, z którym identyfikowali je mieszkańcy Thuban. Światło każdego z księżycy wyglądało tak, jakby pulsowało światło latarni morskiej, dającej sygnał nadpływającym łodziom. Tuż nad jedną z planet wirował zarys odległej galaktyki, kawałek dalej widniała droga mleczna usiana milionem innych gwiazd.

- Piękne prawda? - zapytał głos dochodzący z tafli jeziora. Obydwie, wyrwane jak z transu popatrzyły w kierunku, skąd dochodziło pytanie. Na pomoście prowadzącym do wielkiego, pokrytego roślinnością domu, stała kobieta trzymająca małą latarenkę. Ta sama kobieta, którą Milo widziała wtedy przy drzewie.

- Strażniczka jeziora! - krzyknęła. Lilo popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwioną miną.

- Ta kobieta to strażniczka jeziora i naszej krainy?

- Tak! Dokładnie ta sama! Moja babcia mi o niej powiedziała. - kobieta tylko się uśmiechnęła.

- Długo zajęło ci czasu, żeby do mnie trafić Milo. Twojej matce zajęło to o wiele mniej. - odparła.

- Co masz na myśli, mówiąc, że jej matka też tu była? - zapytała Lilo. Kobieta kiwnęła dłonią, żeby podeszły bliżej. Wyciągnęła latarnię nad wodę w której pojawiły się obrazy.

- Same zobaczcie, co mam na myśli. Wystarczy zajrzeć w przeszłość. - powiedziała. Dziewczyny popatrzyły w taflę, w której pojawił się obraz młodego mężczyzny oraz kobiety, łudząco przypominającej tą, którą babcia dziewczyny miała na zdjęciu. Młody mężczyzna, który stał obok niej, miał znamię przechodzące do linii głowy w tym samym kolorze co jej znak. Miał srebrne oczy oraz blond włosy do pasa.

Obrazy, które pokazywała im strażniczka były wyrywkami z przeszłości. Pokazywały, jak kobieta ze zdjęcia najpierw kłóci się z młodym mężczyzną, by potem kłótnia zamieniła się w rozmowę. Z czasem widzą tę samą kobietę, w objęciach mężczyzny.

- Wystarczy tej historii. - powiedziała kobieta. Obraz jak szybko się pojawił, tak samo szybko znikł.

- To… To byli moi rodzice? - zapytała. Kobieta pokiwała twierdząco głową. Lilo wpatrywała się w wodę.

- Tak. Właśnie tutaj się poznali i tu narodziło się między nimi uczucie, którego owocem jesteś ty. Jednak nie mogli zostać ze sobą. - powiedziała strażniczka.

- Dlaczego? - zapytała Lilo

- Złamałoby to niepisany pakt. Choć i tak już go złamali. - powiedziała kobieta.

- Złamali? - Lilo zmarszczyła brwi - Mam! Milo! Jesteś mieszańcem! Twoim ojcem nie jest żaden mag, tylko przedstawiciel innej rasy! - krzyknęła. Zamurowało ją. Ale jak to? Czyżby babcia aż tak się pomyliła? Czy może babcia opowiadała kłamstwa, by ją chronić?

- Jak mogę to sprawdzić? Kto jest moim ojcem? - zapytała strażniczkę. Kobieta pokazała jej plażę jeziora.

- Jedyną możliwością jest wejście do wody. W ten magiczny dzień, twoje pragnienie skryte na dnie serca zostanie wysłuchane. - powiedziała.

- Lilo, nie obrazisz się, jeśli wejdę pierwsza? - zapytała.

- Co ty! Mój głód wiedzy właśnie został zaspokojony. Do następnego roku oczywiście. Także, nie patrz na mnie. Idź za głosem serca. - powiedziała z uśmiechem.

 

Milo przełknęła ślinę. Ściągnęła z siebie pelerynę i niepewnym krokiem podeszła do jeziora. Zaczęła wchodzić do wody. W oddali usłyszała słowa strażniczki, że musi zanurzyć się cała. Inaczej moc jeziora nie pokaże jej odpowiedzi na jej pytania.

Zanurzyła się w wodach jeziora. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Nic szczególnego się nie działo. Dopóki w oddali nie dostrzegła białego smoka ze znamieniem takim samym jak to, które miał mężczyzna w obrazach strażniczki.

Zatrzymał się przede nią i wpatrywał się w dziewczynę swoimi srebrnymi ślepiami. Nie widziała w nich nienawiści. Bardziej ciekawość. Smok otworzył swoją paszczę i z niewiarygodną prędkością uderzył w jej ciało. W dłoniach dziewczyny pojawiła się kula światła, która następnie zamieniła się w ogień, by po chwili zniknąć.

 

Wychodząc z jeziora nie myślała o niczym innym jak o smoku i o tym, co widziała w tafli jeziora.

Na brzegu czekała zniecierpliwiona Lilo oraz niebieskowłosa kobieta. Milo widziała, że jej przyjaciółkę zżera ciekawość i prędzej czy później, wyciągnie z niej to, co widziała.

- Pokazałam ci już wszystko. Teraz pójdź za głosem serca. Ono poprowadzi cię do twojego przeznaczenia. - powiedziała. W tym samym momencie, jej uwagę przykuła kula ognia lecąca w ich kierunku. - Uwaga! - krzyknęła i magią odepchnęła dziewczyny od nadlatującego pocisku. Strażniczka przybrała pozycje do walki. Była gotowa stanąć twarzą w twarz z oprawcą, który ośmielił się rzucić ognisty pocisk w ich kierunku.

 

Milo zerknęła na niebo, skąd przyleciała ognista kula. W górze dostrzegła skrzydlatą sylwetkę. Olbrzymie, czarne smocze skrzydła utrzymywały chłopaka w powietrzu. Jego oczy świeciły czerwoną barwą. ‘Widziałam już te oczy’ pomyślała. To była ta sama istota, którą widziała rano. Zakapturzona postać pokazała swoją prawdziwą twarz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania