Era Smoka - rozdział 3 (część II)

Młody chłopak wylądował tuż przed Lilo i strażniczką, które próbowały bronić siebie jak i dziewczyny przed jego atakiem. Jednym błyśnięciem oczu odesłał strażniczkę jak i przyjaciółkę dziewczyny w kierunku pomostu. Lilo uderzyła plecami o barierkę tak mocno, że na chwilę straciła przytomność.

- Lilo! - krzyknęła Milo. Chłopak skierował swoje rozżarzone oczy w jej stronę. Widziała w nich nienawiść.

Próbowała uciekać, jednak mokra sukienka hamowała i tak jej niezgrabne ruchy. Plecami dotknęła niedużej skały która wystawała z piaszczystego podłoża. Serce biło jej jak oszalałe.

Chłopak zbliżał się do niej szybkim krokiem. W końcu dzieliła ich już tylko odległość dwóch kroków. Chciała go uderzyć, ale szybko ją obezwładnił i przycisnął mocniej do skały. Drugą ręką złapał jej szyję. Dziewczynie z ledwością udawało się złapać powietrze. Czuła na sobie oddech śmierci.

- Posłuchaj mnie uważnie…. - powiedział. Jej wzrok pokierował się na czarne jak węgiel oczy, które ostatni raz rozbłysły czerwoną barwą. Na całym swoim ciele czuła jego gorący oddech. – Wiem kim jesteś i co chcesz zrobić… Ale obiecuję ci, że gdy tylko będziesz sama…. Znajdę cię i wgniotę w ziemię jak robaka. - zawarczał.

Nie wiedziała jak długo stał tak przed nią i wahał się przed zadaniem ciosu, który miał ją zranić. Widziała w jego oczach, że coś go blokowało.

- Aspera creeper! - Rozległ się głos Lilo. Oprawca odskoczył od dziewczyny jak oparzony, gdy z ziemi wyłoniły się pędy roślin. Próbowały go złapać i uwięzić, by nie mógł zadać żadnego innego ciosu. Chłopak wzbił się w powietrze podrywając do góry tumany piasku, które wirowały jak kryształki drogocennych kamieni.

- Pamiętaj o moich słowach! Ja zawszę dotrzymuję obietnicy! Przyjdę po ciebie w takim momencie, którego najmniej będziesz się spodziewać! - warknął i odleciał w kierunku mrocznego królestwa. Z przerażenia dziewczyna aż usiadła na piasku.

- Milo! Nic ci nie jest?! - krzyczała przez łzy jej przyjaciółka.

- N… Nie. Ale nieźle mnie nastraszył.

- To nie był zwykły mieszkaniec zakazanego lasu. - powiedziała strażniczka, która masowała obolałe ramię. - To całkiem inna magia. Nie znam takiej.

- Inna magia? Masz na myśli ten czerwony płomień, który w nas rzucił? - zapytała dziewczyna.

- Tak. Jeśli mnie pamięć nie myli, ten chłopak to syn samego władcy mrocznego królestwa.

- Syn władcy mrocznego królestwa?! - krzyknęły obydwie.

- Tak. Widziałyście jego skrzydła oraz łuski. To nic w porównaniu z magią jaką się posługuje. Tego typu magią posługują się starożytni. A zwłaszcza czarna wiedźma. - powiedziała spokojnie kobieta. Lilo popatrzyła na swoją przyjaciółkę. Była przerażona.

- Kim ty jesteś, że cię zaatakował?

- Nie wiem….

- Na pewno nie jest jedną z nich. - powiedziała strażniczka - Co widziałaś pod wodą? To ważne. Może to rozwiąże zagadkę tego dziwnego ataku. - Milo wzięła głęboki oddech. Zaczęła opowiadać o białym smoku i o dziwnym świetle, które zmieniło się w taki sam ogień jak ten, który pali się wiecznym płomieniem na świętej wieży. O świętej wieży w krainie smoków chodziły legendy. Podobno tam ukrywali się starożytni, którzy uciekli po przegranej wojnie z mrocznym władcą z Faludy.

- Biały smok? Mówisz poważnie? - zapytała ją przyjaciółka.

- Tak. Miał nawet znamię tego samego koloru co moje. Dokładnie takie samo jak to, które widziałyśmy w wodzie. - powiedziała Milo. Strażniczka zrobiła wielkie oczy.

- Jeśli dobrze myślę, mówisz w tym momencie o smoku króla?

- Smoku Króla?! - Lilo pokręciła głową – Milo, ile jeszcze sekretów skrywa twoje życie?

- Nie mam zielonego pojęcia. - powiedziała cicho.

- Coś mi się wydaje, że to dzisiejsze spotkanie dużo namiesza w twoim życiu. - powiedziała kobieta.

- Namiesza?! - pisnęła Lilo – Dlaczego jej nie pomogłaś?! Przecież mógł ją udusić!

- Nie zrobiłby tego.

- Skąd ta pewność!?

- Ja widzę nie tylko przeszłość, ale i przyszłość. Dobrze wiem, co czeka każdą z was, Lilo. - powiedziała. Po chwili namysłu dodała. - Od przeznaczenia nie można uciec. Ono zawsze znajdzie drogę, żeby się wypełnić. Ty szczególnie powinnaś o tym wiedzieć, wiedźmo.

 

Całą drogę powrotną nie zamieniły ani słowa. Lilo co jakiś czas tylko zerkała, czy Milo nie brakuje tchu. Niby była od niej młodsza, ale martwiła się o nią w taki sam sposób, jakby robiła to matka.

Dziewczyny doszły do wschodniej bramy krainy. Lilo nagle się zatrzymała i westchnęła.

- Co się dzieje? - zapytała Milo z lekkim uśmiechem na twarzy. Miała nadzieję, że może swoim optymistycznym podejściem rozładuje napiętą sytuacje. Chociaż po tym co wydarzyło się przy magicznym jeziorze nie mogła nazwać optymistycznym wydarzeniem

- To, co dzisiaj się wydarzyło przy magicznym jeziorze… Musi pozostać tajemnicą. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. A na pewno nie twoja babcia. Jasne?

- Wiem. I tak nie miałam zamiaru jej o tym mówić. Zamartwiałaby się na śmierć. I nie wypuściłaby mnie w podróż, którą chcę zacząć już pojutrze. - rzuciła mimochodem przysiadając na kamieniu. Od dawna planowała wyruszyć w podróż do innych krain Thuban. Brakowało jej tylko impulsu. Teraz, gdy strażniczka potwierdziła jej przypuszczenia, że jej ojciec żyje, chęć ruszenia w podróż narastała.

- Chcesz… Chcesz opuścić krainę tysiąca łez? A co z naszą przyjaźnią? - Lilo raptownie posmutniała, jakby właśnie dowiedziała się o śmierci dalekiego krewnego.

- Muszę się dowiedzieć, co to za biały smok. Oraz kim tak naprawdę był mój ojciec. Wtedy łatwiej będzie mi zaakceptować moje dziwne znamię na czole oraz fakt, że ktoś na tej planecie chce mnie zabić. - powiedziała. Lilo tylko westchnęła.

- Tym razem nie będę mogła pójść z tobą. Ale przesuń swój wyjazd na następny tydzień.

- Dlaczego? - zapytała zaskoczona.

- Jest coś, czego ci nie powiedziałam. - powiedziała cicho. Dziewczyna czuła, że gdy tego dnia przyszła do niej zapytać czy nie pójdzie z nią nad magiczne jezioro, nie to chciała jej powiedzieć. - Ojciec wydaje mnie za mąż za księcia naszej krainy.

- Poważnie?! Gratulacje! - przyklasnęła. Lilo jednak nie wyglądała na szczęśliwą. - Nie cieszysz się?

- A kto by się cieszył, gdybyś miała poślubić niskiego, grubego faceta z łysinką nad czołem? - prychnęła. Mimo iż książę kończył dopiero dwadzieścia osiem lat, nie grzeszył urodą. Chociaż według Milo jej brak nadrabiał niezwykłą inteligencją. W krainie Togaran tradycja nakazywała, by książę raz na jakiś czas wybierał sobie żonę spośród swojego ludu. Lilo nie spodziewała się, że książę wybierze akurat ją. Najprawdopodobniej zadecydował o tym fakt, że jej ojciec przyjaźnił się z młodym księciem, gdy ten był jeszcze dzieckiem.

- Ale nie jest głupi. - odparła Milo.

- Tak, ale…. - westchnęła.

- Ale co?

- Nic…. Nie ważne. Strażniczka by mnie wyklęła i nie mogłabym już wrócić do naszej krainy. - powiedziała - To co, idziemy dalej? - ucięła temat. Milo pokiwała twierdząco głową. Nie chciała się z nią kłócić. Skoro za tydzień miała opuścić krainę chciała, żeby prócz babci czekała na nią też jej przyjaciółka.

Po ostatniej kłótni, którą Lilo przeprowadziła ze strażniczką jeziora, kobieta pokazała jej jakieś obrazy. Jedyne co dziewczyna usłyszała to to, czy Lilo rozumie, dlaczego nie mogła pomóc jej przyjaciółce. Lilo była biała jak papier. Obraz, który pokazała jej strażniczka nie należał do najprzyjemniejszych, jednak dziewczyna nie dyskutowała już więcej.

Milo nie mogła pohamować ciekawości. Bardzo chciała wiedzieć, co takiego przeraziło jej przyjaciółkę. Jednak stwierdziła, że nie będzie skazywała dziewczyny na wygnanie i nie zadawała więcej pytań. Skoro strażniczka stwierdziła, że przeznaczenie samo odpowie na jej pytania, to wystarczyło tylko poczekać.

 

~*~

 

Devon siedział na tej samej skale, co dwa dni przedtem. Wpatrywał się w pokryte chmurami niebo. W każdej chmurze słyszał grzmoty burzy oraz widział przelatujące błyski. W mrocznej krainie widok burzy to była codzienność. Tutaj nigdy nie dochodziły promienie Rastaban. Chociaż najstarsi mieszkańcy twierdzili, że kiedyś było inaczej.

W jego głowie cały czas widniał obraz dziewczyny, którą z rozkazu ojca miał zabić. Ale co to za walka, kiedy jej moc jeszcze nie została obudzona? Jedyny fakt, że to co szukał, było tuż za rogiem.

- Znalazłeś ją? - to była Gata. Jak zwykle jego siostra pojawiała się w najmniej oczekiwanym momencie. Usiadła obok niego i uważnie mu się przyglądała.

- Kogo?

- Tą istotę.

- Znalazłem.

- I jaka jest ? - dziewczyna nie odpuszczała. Devon tylko westchnął.

- Normalna, jak każda inna chodząca po tym świecie. - odparł od niechcenia. Gata tylko przewróciła oczami.

- Braciszku, czy ja zawsze muszę ciągnąć cię za język? Przecież nie naskarżę na ciebie ojcu. Wiesz dobrze o tym. - powiedziała. Popatrzył na nią. Jej pomarańczowo złote oczy łudząco przypominały oczy tej dziewczyny. Ale…. Dlaczego właśnie w tym momencie o niej pomyślał? Nie potrafił tego zrozumieć.

- Nie. Po prostu nie mam ochoty dzisiaj z tobą rozmawiać.

- Phi, wielkie mi mecyje. Ty nigdy nie chcesz ze mną rozmawiać. Zawsze uciekasz do tej swojej nory i wychodzisz rano, tylko po to by coś zjeść.

- Dzięki. - burknął.

- Pamiętaj, że jeśli schrzanisz powierzoną ci misję, ojciec bez ogródek cię zabije. Nie chcę stracić brata. Tym bardziej, że w tym twoim zadaniu widzę jakiś ukryty sens.

- Sens? - zapytał zaskoczony.

- A owszem. Gdzieś głęboko tutaj – przyłożyła rękę do jego piersi – czuję, że jeszcze nie raz się zawahasz. - dodała i odleciała w stronę zamku. Nie wiedział o co jej chodziło. Zawahać? On? Też nie miała kogo o to posądzić! On, wytrawny wojownik, który od prawie trzystu lat nigdy nie przegrał żadnej walki poza jedną…

Potrząsnął głową by wyzbyć się wspomnień z przeszłości i ruszył za siostrą do zamku ich ojca.

 

Na zamku było cicho. Jakby wszyscy pochowali się po kątach przez burzę, która była coraz bliżej zamku.

Otworzył drzwi do komnaty ojca. W tle tliło się światło pochodni, które słabo oświetlało pomieszczenie.

- Ojcze? Jesteś tutaj?

- To ty mój synu? - w głębi komnaty zobaczył pokiereszowaną twarz ojca i ciało, pokryte bliznami po doznanej walce z białą wiedźmą.

- Tak.

- Jakie wieści przynosisz? Mam nadzieję, że dobre.

- Owszem ojcze. Udało mi się znaleźć istotę, na którą czekałeś tyle lat. - powiedział. Mężczyzna wstał z tronu.

- Mówisz poważnie? Naprawdę ktoś złamał niepisany pakt? - zapytał mroczny władca po chwili wybuchając śmiechem. Tak jakby chciał się upewnić, że dźwięk białych dzwonów, które słyszał siedemnaście lat temu przekazywały prawdę.

- Tak ojcze. Znalazłem dziewczynę, która wyróżnia się na tle swoich pobratymców.

- I jaki to lud?

- Lud Togaran ojcze. - powiedział chłopak. Coś w głębi jego serca zabraniało mu mówić, z jakiego ludu pochodziła dziewczyna. Jednak… Nie był z nią związany w żaden sposób. Z drugiej strony i tak miała zginąć. I nie chodziło tutaj o zdradę paktu, jakiego dokonali jej rodzice.

- chachachacha! Cudownie! - ojciec poklepał go po ramieniu - Twoja matka byłaby z ciebie dumna chłopcze. - Devon nie pamiętał matki. Jako dziecko spędzał czas na nauce magii starożytnych oraz na walkach. Dopiero dwa dni przed powrotem do królestwa, dowiedział się o śmierci swojej matki oraz ciotki. Nie wywarło to na nim większego wrażenia. W jego sercu mieszkał już mrok. Ale teraz… Zaczynała gościć niepewność. - Śledź tą dziewczynę. Zyskaj jej zaufanie. Depcz jej po piętach jak tylko opuści królestwo tysiąca łez.

- Myślisz ojcze, że je opuści?

- Jestem tego pewien. - powiedział i pokazał mi mapę - Eyope musi ponownie zdobyć umiejętność wszystkich czterech żywiołów, by odzyskać z powrotem swoją moc.

- Ta dziewczyna nie potrafi władać żadnym żywiołem ojcze. Jedyne co w niej wyczułem, to paniczny lęk przed walką. - powiedział - Tylko jej towarzyszka, z którą była, była bardziej waleczna od niej.

- To normalne, jeśli obok niej kręci się wiedźma ziemi synu. - powiedział mężczyzna. Zrozumiał, skąd nagle pojawiły się przed nim pnącza, które chciały go związać. Wiedźma musiała zniknąć. – Dopóki Eyope nie odzyska w swoim nowym wcieleniu mocy, jest bezbronna jak to ciało, w którym mieszka. - dodał.

- Mam ją zabić teraz? - zapytał zdziwiony.

- Nie synu. Kiedy zdobędzie pierwszą umiejętność. Żywioł wiatru. Bo zapewne najpierw uda się do królestwa smoków. - odparł mroczny król.

 

~*~

 

Milo leżała w łóżku. Przed oczami cały czas widziała twarz chłopaka. Nie wyglądał groźnie. A może tylko tak jej się wydawało? W końcu najwięksi mordercy na samym początku wyglądają dosyć niewinnie… Tylko po to, by zmylić swoją ofiarę przed zadaniem ostatecznego ciosu. Może ten chłopak także taki był? A ostrzegł ją tylko dlatego, żeby wiedziała, że czyha na nią śmierć?

Myśląc tak o wszystkim nawet nie zauważyła, że zaczęło świtać. W głowie, prócz ostrzeżenia chłopaka, dźwięczały jej też słowa Lilo. Że za tydzień będą oficjalne zaręczyny oraz zaślubiny jej i księcia. Jej przyjaciółka miała zostać księżniczką. Milo nie mogła w to uwierzyć. Przez głowę przemknęła jej ostatnia myśl…. ‘Może i ja jestem księżniczką, tylko o tym nie wiem?’. Potrząsnęła głową. Nie… To nie mogła być prawda. Przekręciła się na drugi bok, nakryła głowę kołdrą i szybko odpłynęła do krainy snów.

 

Tydzień minął bardzo szybko. Milo razem z babcią ubrały się w odświętne sukienki i udały się do stolicy. Zaręczyny i zaślubiny jej przyjaciółki miały zacząć się na głównym dziedzińcu zamku.

Babcia dziewczyny zdążyła pogodzić się z faktem, że jutro miała wyjechać w tak długo wyczekiwaną podróż życia. To za bramą zachodnią, główną miasta, czekała na nią przygoda i rozwiązanie zagadki dziwnego zniknięcia jej ojca. Weszły do miasta. Okoliczne domy udekorowane były białymi kwiatami. Przy fontannie rozkładano biały dywan, po którym miała iść narzeczona księcia. Stolica była gotowa do zaręczyn następcy tronu.

Gdy tylko dotarły w okolice wejścia na dziedziniec, ojciec Lilo podbiegł do nich. Był przerażony. Jego twarz była biała jak papier.

- Milo! Powiedz, że moja córka jest u ciebie! Błagam cię! - krzyczał jej ojciec .

- Lilo? Nie… Nie było jej u nas. Dopiero co przyszłyśmy. - powiedziała zdziwiona dziewczyna. Ojciec jej przyjaciółki aż przysiadł na pobliskim murku, który otaczał fontannę. - Uciekła z domu? - wyrwało jej się.

- W tym rzecz, że nie. Jej rzeczy nie zostały ruszone, tylko to otwarte okno… Podarta pościel i ślady krwi…. Moja córeczka. - głos mężczyzny zatrząsł się. ‘Gdzie jesteś Lilo? Czyżbyś uciekła swojemu przeznaczeniu?’ pomyślała.

 

Babcia próbowała pocieszyć ojca jej przyjaciółki, że na pewno się znajdzie i wróci do domu. Dziewczyna zastanawiała się, co mogło się wydarzyć. Jeszcze dwa dni wcześniej nawet cieszyła się, że założy suknię swojej nieżyjącej matki. To właśnie strata jednego z rodziców połączyła je przyjaźnią. Dlaczego właśnie w tak ważnym dla niej dniu postanowiła uciec? Jeśli to była ucieczka.

W tle rozległ się przeraźliwy krzyk kobiety, która pokazywała na niebo. Lestat popatrzył w kierunku, który pokazywała kobieta. Jego dłonie zaczęły się trząść.

- To gadzi język! - krzyknął – Sługa mrocznego pana przedostał się przez barierę!

‘ Strażniczka ‘ pomyślała dziewczyna, ‘ Czy to powiedziała Lilo tego dnia? Żeby cieszyła się każdą chwilą swojego życia?’.

Z rąk potwora wysunęło się nieruchome ciało dziewczyny. Patrzyła, jak ciało jej przyjaciółki upada tuż przed jej stopami. Wokół bezwładnego ciała zaczęła sączyć się ciemna krew. Dziewczyna była cała pocięta. Na jej twarzy malował się grymas bólu i przerażenia, a przez środek przechodziła głęboka bruzda.

- Lilo! Lilo! - krzyczał jej ojciec. Milo osunęła się na kolana. Po jej policzkach spływały łzy. Czy to ten chłopak kazał zabić najpierw jej przyjaciółkę jako ostrzeżenie, że następna będzie ona? Jedyne, o czym teraz myślała to chęć zemsty. ‘Gdybym tylko umiała walczyć magią tak jak ty. Nie ty byś tu teraz leżała’ pomyślała. Popatrzyła na babcię, która stała przerażona. W tle słyszała rozpaczliwy płacz ojca, który właśnie stracił swoje jedyne dziecko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania