Era Smoka - rozdział 3 (część III)

Minęły trzy dni żałoby. Pogrzeb Lilo odbył się zgodnie z tradycją magów. W szklanej trumnie niesiono ciało dziewczyny. Ubrana w zieloną suknię, wyglądała jakby spała.

W Krainie tysiąca łez mówiono, że ci co umierają, zasypiają. Wierzono, że pewnego dnia duch Thuban wstawi się za nimi u boginki Tai za ich dusze i przejdą do innego królestwa. Do królestwa umarłych, którego brama jest na małej wysepce Endele na jeziorze Anduria w mrocznej krainie. Bramy tego królestwa strzegł potwór, który pożerał wszystkich tych, którzy nie należeli do świata umarłych. Dusza takiego nieszczęśnika błąkała się po świecie i stawała się palorękim. Żywym trupem, który by móc przeżyć musiał wysysać energię życiową ze swoich ofiar, paląc ich przy tym swoim dotykiem.

Dziewczyna została pochowana w krypcie tuż obok swojej matki. Mag ziemi, jeden z najpotężniejszych magów planety został pokonany. W okrutny sposób.

W delegacji z innych krain byli nie tylko książęta, ale także magowie i ministrowie. W końcu córka Lestata miała zostać żoną księcia Krainy Tysiąca Łez.

Milo przyglądała się każdemu z osobna. Wśród delegacji ze Smoczego Królestwa dziewczyna dostrzegła młodego chłopaka. Blond włosy, złote oczy i te łuski…. Bardzo przypominał wyglądem nie tylko tego, który zagrażał jej życiu, ale także mężczyznę z obrazów strażniczki. Gdy smok na jego ramieniu tylko dostrzegł, że dziewczyna przygląda się jego panu, zaczął ją obserwować. Szepnął coś na ucho księciu, który także zerknął w jej kierunku. Raptownie opuściła wzrok. Czuła jak jej policzki oblewają się rumieńcem. Zerknęła w jego kierunku. Kątem oka zauważyła, że książę uśmiechnął się i spojrzał w stronę piedestału, gdzie właśnie trwała ceremonia pogrzebowa.

Tuż po pogrzebie pożegnała się z Lestatem, który był wdzięczny za to, że przyszła. Usłyszała od niego, że nawet jeśli wyruszy w podróż do innych krain, tutaj nadal będzie mile widziana. Traktował ją jak swoją przybraną córkę. Nie tylko on wiedział, co spotkało jej rodzinę. Tu w stolicy każdy to wiedział. Babcia Milo za młodych lat była znaną zielarką. Pomagała znachorce z wioski nie tylko leczyć rannych, ale robiła też leki dla potrzebujących mieszkańców.

Dziewczyna kierowała się już w stronę wyjścia z miasta, gdy zatrzymał ją ciepły, męski głos.

- Panienko? - usłyszała za sobą. Ktoś złapał ją za rękę. Szybko wyślizgnęła dłoń z uchwytu nieznajomego i popatrzyła na tajemniczą postać. Nie mogła uwierzyć, kto stoi przed nią. To sam książę smoczego królestwa.

- T...Tak? Wasza wysokość? - zapytała i schyliła głowę. W krainie w której mieszkała uczono, żeby zawsze unikać patrzenia w oczy władcy. A zwłaszcza, gdy ów władca był z innej krainy. Czuła, że kiedyś miała miejsce podobna sytuacja. Jednak nie mogła sobie przypomnieć kiedy.

- Nie bój się, spójrz mi w oczy. - powiedział młodzieniec. Mimowolnie spojrzała na chłopaka. Jego oczy obserwowały ją tak samo, jak oczy nieżyjącej jej przyjaciółki. Smok siedzący na ramieniu chłopaka, bacznie jej się przyglądał. - Jestem Lautte. A tobie jak na imię?

- Milo. Książę. - Tak… powinna przedstawić się o wiele bardziej…. Gustownie. Jak do monarchy przystało. Ale nie potrafiła zebrać bardziej sensowniejszej odpowiedzi.

- Wasza wysokość, niewdzięczna dziewczyno! - syknął smok. Delikatny głos smoka zdradził dziewczynie, że na ramieniu księcia siedziała młoda smoczyca.

- Shillva, spokojnie. Tytułowanie zostawmy ministrom, tutaj jestem w delegacji. - powiedział chłopak. Smoczyca popatrzyła na księcia i skierowała spojrzenie na czoło dziewczyny.

- Od kiedy to zwykła dziewczyna ma znamię na czole? - zapytała.

- Znamię? - powiedziała wyrwana jak z jakiegoś transu. Panicznie próbowała ukryć swoje znamię pod grzywką. Książę zachichotał. Miał bardzo melodyjny i ciepły głos, który wprowadzał w dziwny trans… Wyłączał słuchające go osoby z rzeczywistości.

- Tak. To, co masz na czole. - ciągnęła dalej smoczyca.

- Mam je odkąd pamiętam. Urodziłam się z nim.

- Z kolorem swoich oczu jak i włosów także? - ‘Smoki i ich pytania’ jęknęła – Nie wyglądasz jak większość mieszkańców tej krainy.

- Nie znałam swojego ojca. Nie wiem skąd pochodził. Wiem tylko tyle że…. - w jej głowie zabrzęczały słowa jej przyjaciółki, że to, co wydarzyło się tamtego dnia przy magicznym jeziorze, musi pozostać między nimi. - był magiem. Ale babcia nie potrafiła mi określić jaką władał magią. Nie znała go, bo zginął zanim się urodziłam. – dodała szybko. Smoczyca nie bardzo chciała uwierzyć w jej historię, ale dała za wygraną.

Po skończonej rozmowie, ukłoniła się i chciała odejść gdy książę znowu złapał jej rękę.

- Odwiedź mnie w Smoczym Królestwie. Będziesz moim honorowym gościem. - powiedział i podszedł bliżej przesuwając opadające włosy z czoła.

- Książę! - pisnęła smoczyca – Co będzie, jeśli twoja matka się dowie!

- Nie dowie się. - powiedział zerkając na smoka. Smoczyca spuściła głowę, by po chwili znowu obserwować każdy ruch dziewczyny. - A twoje znamię… Jest śliczne. - dodał na odchodne i cmoknął ją w policzek. Serce dziewczyny biło jak po długim sprincie. Ludzie wokół stali i obserwowali całą sytuację z niedowierzaniem. Książę całujący w policzek zwykłą dziewczynę, wychowaną na wsi. Nawet ojciec jej zmarłej przyjaciółki to dostrzegł i sam patrzył ze zmartwieniem. Możliwe, że w Smoczym królestwie tak się żegnano. Jednak wzrok mieszkańców miasta pokazywał, że w sąsiednim królestwie nie tak wyglądają pożegnania dwójki obcych sobie istot. - Chodźmy Shillva, czas na nas. - dodał i poszedł w stronę wielkiego powozu, który już na niego czekał. Milo stała jeszcze przez chwilę, obserwując jak książę wsiada do powozu i jak odjeżdża. Miała mieszane uczucia. Po chwili namysłu zdecydowała, że pierwszym miejscem jakie odwiedzi podczas poszukiwań swojego ojca, będzie właśnie kraina smoków.

 

~*~

 

- Książę, przynoszę wieści z Krainy tysiąca łez. - powiedział gadzi język, który wszedł do komnaty chłopaka.

- Mów.

- Wiedźma ziemi nie żyje. Ciało dziewczyny upuściłem tak jak mi kazałeś Panie. Tuż przed nogami mieszańca. - powiedział. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wszystko szło zgodnie z planem, o którym myślał poprzedniego dnia.

- Kto był na pogrzebie wiedźmy?

- Wszyscy przedstawiciele królestw. Łącznie z młodym księciem smoczego królestwa. Był z nim jego złoty smok.

- Ten gad ma syna?! - warknął. Wokół chłopaka zaczęła krążyć potężna siła, a jego oczy i znamię zabłysło czerwonym światłem. Chłopak poczuł, jak jego ciało przeszywa ból. Taki sam ból, który poczuł kiedy Laragossa zadał mu cios podczas ostatniej bitwy. Uderzenie miecza, które miało go zabić, zostawiło po sobie tylko głęboką bruzdę.

- Panie, ale to nie koniec nowości. - ciągnął dalej gadzi język - Młodemu księciu spodobała się twoja następna ofiara.

- Moja ofiara? Ten mieszaniec? - prychnął. Choć z drugiej strony, w jego umyśle rodził się kolejny plan. Mógł teraz ranić jedną śmiercią dwie osoby. Samego Laragossę, mordując jego następce oraz tą dziewczynę. Gdyby związała się z księciem, smocze królestwo straciłoby prawowitego następce tronu. Wiązałoby się to z końcem panowania dynastii białoskrzydłych i możliwością podbicia królestwa. Jednak chłopak przypomniał sobie o jednej, szczególnej rzeczy. Żona Laragossy była jeszcze młoda. Mogła w każdej chwili dać mu kolejnego syna, gdyby tylko pierworodny stracił życie.

- O czym myślisz Panie? - zapytał gadzi język.

- Zastanawiam się…. Jak zyskać zaufanie tej dziewczyny.

- Dlaczego?

- Dostałem misję od ojca, żeby ją zabić. Ale zanim to zrobię, muszę w jakiś sposób zyskać jej zaufanie. - powiedział. Gadzi język pomachał swym obślizgłym ogonem.

- Panie, chyba mam pomysł. - powiedział - Wystarczy, że uratujesz ją z ataku dzikiego zwierza. Jak tylko opuści Krainę Tysiąca Łez i przekroczy próg zakazanego lasu. Na bezbronną, samotną dziewczynę będzie czyhać wiele niebezpieczeństw. - Devon spojrzał na swojego sługę, który w tym samym momencie pokłonił się.

- Wiesz jaszczurowaty… Czasami się przydajesz. - poklepał go po ramieniu.

- Dziękuję Panie.

- Pilnuj ją. Jak tylko wejdzie do zakazanego lasu, melduj. - dodał i pokierował się w stronę drzwi. ‘W końcu pokażę Laragossie, że ten cios… Dwieście lat temu…. Wzmocnił mnie na tyle, by zabić nie tylko jego, ale i jego syna’, pomyślał. Uśmiechnął się do siebie. W końcu zaczynało się wszystko układać. Jeśli ten plan wypali, dziewczyna nie dotrze do drugiej krainy, którą miała odwiedzić tuż po odwiedzinach w Smoczym królestwie.

 

~*~

 

Milo kątem oka dostrzegła, jak na twarzy Lestata pojawia się smutny uśmiech. Mężczyzna marzył, żeby zobaczyć ślub swojej własnej córki, a teraz musiał oglądać ją śpiącą obok własnej żony.

Idąc z powrotem do swojej wioski i myśląc tak o wszystkim nie zauważyła, że stała już przed bramką do swojego domu. Popatrzyła na wiśnie. Liście wirowały jak małe łódeczki na wodzie. Magia drzew w krainie Togaran to zasługa opadających wodospadów z płaczących gór. Ich woda miała magiczne właściwości, które oddziaływały na faunę i florę krainy. Wszystko, na co spadały krople, było skąpane w magii.

- Milo? Już wróciłaś? Myślałam, że dłużej ci to zejdzie. - powiedziała babcia. Dziewczyna pobiegła do niej i złapała kosz z zakupami. - No bez przesady. Może chodzę o lasce, ale jeszcze mam siłę, żeby nieść kosz.

- Dobra dobra, ale mojej sile to nie dorównasz. - uśmiechnęła się. Weszły do domu. Starsza kobieta zaczęła wypakowywać zakupy. Codziennie chodziła na targ po świeże produkty, ale dzisiaj kupiła ich wyjątkowo dużo. Cóż, za dwa dni jej ukochana wnuczka miała wyruszyć w swoją pierwszą, wielką podróż życia.

- Babciu… - zaczęła – Jak wygląda rasa ze smoczego królestwa?

- Ze smoczego królestwa? Dlaczego pytasz? - zapytała zaskoczona. Odłożyła marchewki do metalowego kosza, który stał obok piecyka.

- Najpierw chcę odwiedzić krainę Smoków. Dlatego pytam, czy przyjmą mnie z otwartymi rękoma. - odparła. Babcia dziewczyny zamyśliła się.

- Z tego co pamiętam, nazywają ich pięknymi ludźmi. Każdy ich krok, głos potrafi omamić. Jakby rzucić urok na swojego rozmówcę. - powiedziała. Dziewczyna teraz już rozumiała, dlaczego tak zareagowała na młodego księcia. - A dlaczego pytasz?

- Widziałam dzisiaj jednego. To był książę w otoczeniu ministrów. Na ramieniu miał złotego smoka. - kobiecie wypadły jabłka z rąk. Jedno z nich poturlało się do nóg dziewczyny. Milo podniosła je i zaniosła do kosza na owoce.

- Złoty smok powiadasz? - zaczęła szybko zbierać swoją zgubę - To młody książę. Syn króla. Podobno ma dobre i wielkie serce jak jego ojciec. Charakter też podobno po nim odziedziczył.

- Co masz na myśli?

- Wymyka się potajemnie z zamku by podziwiać niebo. Podobno jego ojciec też tak robił. Nawet odwiedził raz magiczne jezioro. - odparła. Dziewczyna zauważyła, że jej babcia powiedziała o jedno słowo za dużo. Jednak udała, że tego nie zauważyła.

- Wcale się nie dziwię, że wymykają się akurat nocą. Nocne niebo wygląda nieziemsko. A skoro interesuje się astronomią, to święto Srebrnego Księżyca jest idealne, by podziwiać nocne niebo. - dodała rozpływając się w marzeniach. To było jedno z jej ostatnich wspomnień, które miała ze swoją przyjaciółką. Nie mogła pojąć, dlaczego musiała zginąć. Nie zrobiła nic takiego, żeby kara była aż tak sroga.

- To prawda. To niebo jest magiczne. I ukazuje nam nasze przeznaczenie. - powiedziała babcia rzucając jej jabłko - Podobno tej samej nocy widzimy w teraźniejszości to, co ma nas spotkać w przyszłości.

- Co ma nas spotkać w przyszłości?

- Tak. Konkretnie chodzi mi o znaki, jakie wysyła nam pełnia. Młodzieniec oznacza wielką, ale niespokojną miłość. Smok natomiast oznacza odnalezienie swojego ja. - powiedziała.

- A jak odczytać te znaki? Z tego co zobaczy się w wodach jeziora?

- Nie tylko moje dziecko. Także symbole, które tego dnia zobaczysz przy magicznym jeziorze mają duże znaczenie.

- A co się stanie, jeśli zobaczy się przed sobą kulę ognia? - zapytała. Babcia pobladła.

- Widziałaś kulę ognia?! - krzyknęła.

- Ja nie. Ale Lilo tak. - odparła.

- To wyjaśnia dlaczego zginęła.

- Wyjaśnia? Ona powinna żyć! - popatrzyła na babcię. W jej oczach malowało się współczucie.

- Kula ognia oznacza, że dana osoba urodziła się w niewłaściwym dniu i o nie właściwej porze. Musi umrzeć, by jak feniks, odrodzić się z popiołu. - powiedziała babcia - Chcesz herbaty? - dziewczyna pokiwała głową.

- Czyli Lilo urodzi się ponownie?

- Tak myślę. Bardzo się przyjaźniłyście. Kto wie, czy twoje przyszłe dziecko nie będzie reinkarnacją twojej przyjaciółki? - odparła stawiając mosiężny dzban na piecu - Ale nie przejmuj się tym wszystkim. Masz dopiero siedemnaście lat. Całe życie przed tobą.

- Wiem. - westchnęła.

Słowa babci tylko wniosły nowe pytania. ‘Skoro Lilo się odrodzi, to kiedy? Czy ja założę rodzinę? Przecież ten chłopak chce mnie zabić. Ale… Z drugiej strony. Jeśli interpretacja babci jest właściwa, to… Nie! Nie możliwe! Ja i książę? Czyżby? Skoro moi rodzice złamali pakt, to już nie obowiązuje, prawda?’, pomyślała w duchu.

Poszła spać szybciej niż zwykle. Spakowała swoją torbę. Babcia nalegała, żeby zabrała swoją srebrną sukienkę mówiąc, że uratuje jej ona kiedyś życie. Postanowiła nie robić babci przykrości i zapakowała ją do torby. Nie zabierała ze sobą dużo. Kilka potrzebnych drobiazgów oraz zeszyt w skórzanej oprawie i kilka ołówków. Chciała zapisać babci swoje przygody, żeby mogła je przeczytać jak wróci do domu.

 

Dwa dni minęły bardzo szybko. Dziewczyna poszła na grób swojej matki, ostatni raz przed opuszczeniem Krainy Tysiąca Łez. Położyła bukiet fiołków i wzięła głęboki wdech. Popatrzyła na drzewo, przy którym wcześniej widziała strażniczkę oraz tajemniczego chłopaka. Tak jak przedtem, przy drzewie stała strażniczka. Uśmiechała się do niej.

 

Powodzenia…. Pamiętaj, żeby słuchać nie tylko rozumu, ale i serca…

 

Dziewczyna uśmiechnęła się do strażniczki. I tak wolała słuchać głosu serca niż rozumu. To miał być jej drogowskaz, gdyby podczas wybierania kolejnych kierunków zgubiła gdzieś chęć do pójścia dalej.

‘Będę pamiętać. Obiecuję’,pomyślała. Wiedziała, że strażniczka potrafi słyszeć myśli. Kobieta skinęła tylko głową i zniknęła w ciemnościach zakazanego lasu.

Dziewczyna wróciła do domu. Weszła do swojego pokoju i złapała swoją torbę. Przewiesiła ją przez ramię i ostatni raz, popatrzyła na swój pokój. Zamknęła drzwi i weszła do kuchni. Przy stole, tak jak zawsze, siedziała babcia i robiła na drutach.

- Babciu, czy ja kiedyś odnajdę swoje przeznaczenie? - zapytała.

- Już go szukasz dziecko. - powiedziała spokojnie - Właśnie po nie idziesz. I życzę ci z całego serca, żebyś je odnalazła.

Babcia odprowadziła ją do głównej bramy w stolicy. Za chwilę miała przekroczyć próg krainy i wyruszyć po swoją pierwszą przygodę. Do Krainy Smoków.

- Gotowa? - zapytał Lestat. Od śmierci Lilo postarzał się o dobre dziesięć lat. Ten kiedyś silny i postawny mężczyzna, teraz wyglądał jak opuszczony z sił staruszek. Jej babcia także wyglądała tak, jakby w przeciągu tych dwóch tygodni postarzała się o kilka dobrych lat. Nie raz widziała babcię, silną i rześką jak na swój wiek. Dopiero teraz dotarło do niej, co oznacza utrata bliskiej osoby. W głębi serca modliła się, żeby kiedyś i ona nie musiała cierpieć po stracie kogoś bliskiego. Kogoś, kogo pokocha całym sercem.

- Tak. - powiedziała z uśmiechem.

- Wyruszasz w swoją wielką podróż. Gdybym była młodsza, wyruszyłabym razem z tobą dziecko. - powiedziała kobieta.

- Alano, nic nie stoi na przeszkodzie.

- Nie ten wiek Lestacie, nie ten wiek. - powiedziała klepiąc mężczyznę po ramieniu.

- Mówisz tak, jakbyś miała już co najmniej setkę. A jeszcze całkiem żwawa z ciebie kobitka. - uśmiechnął się.

- Stary tetryk! Poczekaj jak będziesz w moim wieku to wtedy zrozumiesz, co to reumatyzm! - zachichotała. Za chwilę jej jedyna wnuczka, jedyne co pozostało po jej ukochanej córce, miała odejść w największą przygodę swojego życia. Pomimo iż bardzo starała się to ukryć, jej oczy były przygaszone od nadmiaru trosk i zmartwień.

- Babciu – powiedziała dziewczyna - Dziękuję ci, że mnie wychowywałaś. Mimo iż sprawiałam ci tyle kłopotów, nieustannie stałaś po mojej stronie.

- Dziecko. - powiedziała. Wyciągnęła ramiona i przytuliła ją. - Obiecaj tylko, że wrócisz cała i zdrowa. Będę na ciebie czekała. Tak długo, jak tylko los pozwoli mi stąpać po tej ziemi. - dodała.

- Powodzenia Milo. Gdy spotkasz Sabę, nadworną wiedźmę Krainy Smoków, pozdrów ją ode mnie. - powiedział Lestat.

- Dobrze.

Dziewczyna przekroczyła główną bramę prowadzącą do zakazanego lasu. Stała na małej polance, która oddzielała bramy stolicy od ziemi niczyjej. W oddali widziała zarys zakazanego lasu i gór Turulu, które wyznaczały granicę Królestwa Smoków. Obróciła się raz jeszcze w stronę bramy. Pomachała babci oraz Lestatowi i pobiegła przed siebie.

- Milo, właśnie ruszasz po swoje przeznaczenie. Nareszcie. Czuję wolność w skrzydłach – powiedziała do siebie biegnąc w stronę lasu. Na niebie zaczęła zachodzić Eltanin. Zachód gwiazdy powoli ustępował na niebiańskim sklepieniu czterem księżycom, które jeszcze bardziej zachęcały dziewczynę do wejścia w nowy rozdział jej życia. Rozdział, który miał wszystko zmienić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania