Poprzednie częściGra miejska #1

Gra miejska #10

Zawstydzona całą tą sytuacją przeprosiłam szybko i prosiłam o wybaczenie. Hiroki był tak samo skoncentrowany jak ja, ale na jego twarzy nadal widniał ciepły uśmiech. Wydawało się, że cała ta sytuacja naprawdę go bawi. Mój wzrok utkwił w jego rozpiętej koszuli i nie zdawałam sobie prawy, że jąkam się przy mówieniu.

- Och...Przepraszam...Jestem taka okropnie...Yyy...Niezdarna. Uch!

- Ha, ha! Za co mnie przepraszasz? Nie podoba ci się to, co widzisz?

- Nie. nie o to mi chodziło...Prawdę mówiąc chciałam powiedzieć, że...

Dzwonek do drzwi odezwał się raz jeszcze, więc Hiroki pośpieszył się sprawdzić kto to. Słyszałam, jak z kimś rozmawiał. Głos rozmówcy okazał się być znajomy. Ulżyło mi.

- Proszę, wejdź, Daisuke. Czekaliśmy na ciebie.

- Hej! Daisuke!

- Cześć, przepraszam za spóźnienie. Byłem zajęty...

- To nic takiego. Nie spóźniłeś się aż tak bardzo.

- Dzięki, że poczekaliście. Nie dałem rady przyjść punktualnie, bo musiałem porozmawiać ze znajomym i poprosić go o parę porad odnośnie gry. Wszystko ci wyjaśnię.

- Świetnie!

Daisuke co jakiś czas rzucał okiem na Hirokiego, który nadal czyścił swoją koszulę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że coś musiało stać się przed jego przyjściem, więc rzucił mi pytające spojrzenie.

- Co tu zaszło? Hiroki, wyglądasz, jakbyś szykował się na mistera mokrego podkoszulka! Ha, ha!

- Dalej śmiej się, ale powinieneś wiedzieć, że to nie tak, jak myślisz. Potknąłem się o kable i oblałem się piciem.

- To nic takiego. Kiedy możemy zacząć gracz w Shadowtime? Robię się niecierpliwa.

- Jeśli o mnie chodzi, to możemy zaczynać natychmiast! Nie mamy wiele czasu...

- Hej...Nie ma co panikować, Daisuke.

Czułam, jak napięcie między Hirokim i Daisuke narastało. To ostatnia rzecz jakiej mi teraz trzeba, gdy jest niezbędna mi jest pomoc ich obu.

- Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście mogli zostawić ten temat na inną okazję. Nie mogę tu zostać całą noc.

- Nie ma żadnego tematu. Dla mnie wszystko jest jasne.

- Hm...Jakoś w to wątpię, ale nie jestem pewien czy najbardziej łebski chłopak w szkole naprawdę tak wszystko rozumie.

Te zaczepki mogą przerodzić się w kłótnię, a mnie najbardziej zależy na grze w Shadowtime. Muszę to jakoś przerwać!

- Możecie wreszcie przestać wreszcie z tymi zaczepkami? Wasze gadanie mogłoby się tak ciągnąć całą noc, ale ja nie mam wiele czasu.

- Może lepiej od razu pójdę.

- Nie, nie możesz teraz wyjść! Daisuke, zawrzyjmy rozejm.

- Julia ma rację, że niepotrzebnie przesadzamy. Jesteśmy tu przecież z jej powodu.

- Nie chcę marnować więcej czasu. Powiedziałam mamie, że idę do biblioteki, więc muszę wrócić za kilka godzin.

- Powinno wystarczyć na pierwszą misję. Jeśli będziesz tego potrzebować, to mogę powiedzieć ci o wszystkich skrótach w grze.

- Dzięki, Daisuke.

- On jest jednym z twórców gry, ale jeśli potrzebujesz dobrego wojownika, to możesz na mnie liczyć. Zdobyłem dziesiąty poziom kilka dni temu.

- Nieźle! Na pewno skorzystam z pomocy was obu, ale dopóki nie odzyskam swojego sprzętu będę musiała zagrać z jednym z was.

Nie mieliśmy czasu do stracenie. Wybrałam towarzysza do wspólnej gry wcześniej. Hiroki i Daisuke zainstalowali sprzęt i uruchomili grę. Nareszcie! Zalogowałam się i wróciłam do gry tam, gdzie poprzednio ją przerwałam. Znalazłam się w samą porę we właściwym miejscu. Teraz już tylko zgłosić się do udziału w misji. Grałam wcześniej w wiele podobnych gier i wiedziałam, że misje, które mogłyby wiązać się z nagrodami pieniężnymi nie będą łatwe ale nie martwiło mnie to zbytnio, bo tym razem nie byłam sama.

- A zatem...Pora zaczynać! Jesteś gotowa,Youire?

- Pewnie, że tak!

- W takim razie możemy od razu zgłosić się na misję! Sprawdź swój ekwipunek. Musimy upewnić się,że mamy z sobą dość jedzenia i picia. Kto wie, gdzie zaprowadzi nas przygoda?

- Masz rację! Niemal o tym zapomniałam! Jestem taka podekscytowana, że mogę znów być w tej grze!

Złotą zasadą w Shadowtime i innych grach podobnego rodzaju jest to, że nigdy nie należy wychodzić z miasta bez mikstury leczenia, mapy i dobrej broni. Byłam dumna z mojego Długiego Łuku Ciernistego Wiatru i nie mogłam się doczekać, by móc go użyć.

- Przydałoby mi się trochę więcej strzał. Co o tym myślisz?

- Ależ oczywiście. Wiem, że nadal dopiero zaczynasz, więc jeśli potrzebujesz pieniędzy...

- Nie trzeba. Ale i tak dziękuję.

Sprawdziłam swój ekwipunek, żeby zobaczyć ile zostało mi pieniędzy. Mam 50 monet. To wszystko co mi zostało po zapisaniu się na misje. Mam nadzieję, że wystarczy.

- Witam! Proszę, czuj się jak u siebie! Co mogę dla ciebie zrobić?

- Nic...

- Nic? Cóż za szkoda. Może mógłbym pomóc twojej małej przyjaciółce.

- Mógłbyś mi pomóc,jeśli masz mikstury regeneracji.

- Ależ oczywiście! Zawsze mam ich pod dostatkiem. Chciałbym ci zaproponować doskonałej jakości mikstury w jeszcze lepszych cenach. Spójrz tylko sama...

- Drobna rada, Youire- nigdy nie kupuj tanich mikstur. Wyposażymy się później u handlarza i kowala. Jesteś pewien, że dostaniemy tam wszystko co potrzebne?

- Tak, na pewno. Postaraj się zapłacić więcej, żeby mieć pewność, że nie kupujesz trucizny.

- Cóż...Wygląda na to, że nigdy nie wiadomo co się ma, dopóki się nie spróbuje.

- Ha! Dokładnie! A to wszystko jest częścią gry.

Zwróciliśmy się do karczmarza i poprosiliśmy o dodatkowe informacje na temat specjalnych misji. Mężczyzna wskazał jednak tylko na tablicę ogłoszeń i zabrał się za wycieranie szklanek. Gdy odeszliśmy kilka kroków rzucił jeszcze raz za nami:

- Powodzenia, dzieciaki! Ha! Gdybyście przyszli odrobinę wcześniej zostały wam tylko te misje, których nie chciał wziąć nikt inny. I to z dobrych powodów!

Tablica ogłoszeń była niemal pusta...Zostały już tylko dwie specjalne misje,a sądząc po treści ogłoszeń wyglądały na naprawdę trudne.

,,Gratulacje! Wybrałaś swoją pierwszą specjalną misję. Lokalizacja artefaktu do zdobycia została zaznaczona na twojej mapie. Masz trzy godziny na ukończenie misji. Powodzenia!"

- Czemu nie napisali nic o tym z kim lub czym przyjdzie nam walczyć?

- A ma to jakieś znaczenie?

- Oczywiście, że tak. Walka z jednym, silnym wrogiem lub watahą słabszych to dwie różne rzeczy. Jeśli wiedzielibyśmy na co się piszemy, to moglibyśmy się lepiej przygotować.

- Już ja się tym zajmę.

Nachylił się nade mną i szepnął:

- Ja też mam pewnego asa w rękawie.

Poczułam jego oddech na mojej twarzy i wypieki występujące na policzkach. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Zatraciłam się w jego oczach.

- Hej, wy! Widzę, że nie zeszło wam długo, żeby dokonać wyboru!

- Dla nas nie robi to wielkiej różnicy! Nieważne, którą misję weźmiemy bo i tak pójdzie łatwo!

- Gracze tacy jak wy najczęściej giną pierwsi. Ha!

Głupi cham! Nie dam mu się sprowokować! W grze jest bóstwo ważniejszych rzeczy niż spieranie się z gburliwym karczmarzem!

- Najlepiej go zignorujmy. Nie mamy czasu do stracenia na pogawędki, a on może robić to specjalnie właśnie po to, żeby nas spowolnić.

- Myślisz, że ktoś mógłby go przekupić?

- Możliwe, ale nie koniecznie. Wolę być zwyczajnie ostrożny.

Karczmarz wrócił do swojego rutynowego zachowania. Do tawerny wkroczyło kilku nowych graczy, którzy natychmiast przykuli jego uwagę. Mam nadzieję, że nie kupią od niego mikstur. Wiem jednak z doświadczenia, że pewnie nie mają wielkiego wyboru. Przynajmniej nie na tym etapie gry. Po tawernie ruszyłam prosto do kupca , u którego sprzedałam swój czerwony klejnot i zarobiłam pierwsze pieniądze w grze. Mój towarzysz miał jednak inny plan. Położył dłoń na moim ramieniu i szepnął.

- Nie będziemy nic kupować od tego faceta.

- Dlaczego? Ostatnio świetnie mi poszło targowanie z nim.

- To zwykły pośrednik! Musimy znaleźć rzemieślników, którzy samodzielnie robią mikstury i bronie. To jedyny sposób, żeby kupić coś bezpieczniejszego.

- Nie rozumiem. Przecież oni też mogą sprzedawać fałszywe mikstury.

- Mogą, ale tego nie robią. Każdy z nich musi dbać o swoją reputację i raczej nie zechce jej zrujnować sprzedając fałszywe mikstury.

- Hm...Pewnie masz rację. Dobra, w takim razie prowadź. Mam nadzieję, że nie spędzę reszty przygody słuchając ciągle twoich poleceń.

- Przecież obojgu nam zależy na wykonaniu misji, prawda?

- No tak...

- W takim razie zapewniam cię, że wiem, co robię. Musisz mi zaufać!

- Ależ oczywiście, że ci ufam! Nie wybrałabym cię na swojego towarzysza, gdybym ci nie ufała!

- Dziękuję za to!

Naszą rozmowę przerwał komunikat ostrzegawczy w grze. Pozostały czas 2 godziny i 50 minut.

- Czas płynie odkąd tylko przyjmiemy misję?

- Na to wygląda. Nawet nie wiedziałem. W taki razie nie możemy marnować czasu na dalsze rozmowy. Kupiliśmy mikstury i strzały do mojego łuku jak najszybciej mogliśmy, a później opuściliśmy bezpieczną strefę miasta.

- Zgodnie z mapą, artefakt, którego szukamy jest ukryty w lochu znajdującym się po drugiej stronie lasu. Im szybciej tam dotrzemy, tym więcej czasu zostanie nam na poszukiwania.

- Dobrze, w takim razie najszybciej dotrzemy tam na przełaj przez las.

- To prawda. Ale nie będziemy szli tą drogą.

- Czemu nie, skoro to najkrótsza trasa?

- Bo wszyscy inni gracze zdadzą się na to samo, a to oznacza, że może się tam zrobić niebezpiecznie.

- Jeśli będziemy walczyć z innymi graczami, by dotrzeć do artefaktu , to niech tak będzie.

- Nie żebym uciekał od walki z graczami, ale musimy myśleć strategicznie. Jeśli unikniemy potyczki teraz to zyskamy sporo na czasie. Kto pierwszy ten lepszy.

- Acha...Rozumiem. Chodź z drugiej strony przydałaby mi się rozgrzewka.

- Zgadzam się. Może poćwiczysz swoje umiejętności na dzikach, jeśli spotkamy je po drodze?

- Nie mam ochoty ćwiczyć na dzikach. Czuję się dość pewnie.

- To świetnie, ale może jednak...

- Nie, mam już dosyć strzelania. Potrzebuję większego wyzwania!

- Jak sobie chcesz. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, z czym przyjdzie nam walczyć!

- Ja też!

Pozostały czas: 2 godziny i 30 minut.

- Te ostrzeżenia są chyba po to, żeby zestresować graczy.

- Najprawdopodobniej. Wygląda na to, że działają. Chodź, pośpieszmy się!

Zaczęliśmy biec przez łąkę otaczającą pasmo lasu. Dotarcie do lochu zajęło nam półgodziny.

,, Wykryto przeciwników wysokiego poziomu"

- O nie! Gdzieśmy zaszli?

- Jesteśmy we właściwym miejscu.

- Nic nie widzę! Jak w ogóle zamierzamy tu coś znaleźć?

- Cierpliwości, Youire.

Z oddali dobiegały kroki kogoś w ciężkim pancerzu. Skierowaliśmy się w kierunku dźwięku z ogromną ostrożnością, próbując poruszać się jak najciszej. Hałas powodowany przez maszerujących strażników pozwolił nam zbliżyć się niepostrzeżenie. Mój wzrok szybko przyzwyczaił się do otaczających nas ciemności i mogłam rozróżnić zarys drzwi za sylwetkami strażników.

- Spójrz! Strażnicy trzymają wartę przy wejściu do lochu.

- Przygotuj się! Zaatakujemy ich natychmiast.

- Tak po prostu? Nie powinniśmy pomyśleć nad jakąś strategią?

- Jaką strategią?

- Mogłabym rzucić ognistą strzałą. Odwrócić ich uwagę a ty zaatakowałbyś ich wtedy od tyłu.

- To nie zadziała bo noszą ciężkie zbroje. Jedyną szansą jest walka wręcz.

- Nie mogę ci w tym jakoś pomóc?

- Możesz obstawiać moje plecy. Przygotuj swój łuk i spróbuj celować w słabe punkty ich pancerzy.

- Zrozumiano! Jestem gotowa.

Ukrywając się w cieniu, uniosłam swój łuk i wycelowałam. Strzała poleciała ze świstem w kierunku jednego z strażników ale niestety utkwiła w drzwiach.

- Youire, szybko! Strzelaj! Teraz!

- Dam radę!

Zauważyli nas. Strażnicy odwrócili się w moją stronę i ruszyli na mnie wielkimi, ciężkimi krokami. Miałam dość czasu, by naciągnąć łuk i wycelować kolejną strzałę.

- Poszło całkiem nieźle!

- Kryj się, Youire!

- O nie!

Zrobiłam parę kroków w tył i przygotowałam się do kolejnego strzału ale tym razem postaram się mierzyć jeszcze celniej. W tak dramatycznych momentach istnieje możliwość niefortunnego trawienia swojego towarzysza, a to by było dla nas teraz zgubne.

- Uważaj!

- Ach!

Ostrzegłam go w porę i zdołał usunąć się spod ataku w ostatnim momencie.

- Dzięki Youire. Jakoś uniknąłem ataku . Nie mogę drugi raz popełnić tego samego błędu i wystawić się plecami do wroga .

- Jestem tuż za tobą!

Zaatakował strażników z całą swoją siłą. Brzdęk i szczęk metalu wypełnił całą komnatę. Stałam parę kroków z tyłu celując w strażników czekając na najlepszy moment, by znów strzelić.

- Jeden padł!

Wystrzeliłam kolejną strzałę, która utkwiła w pancerzu strażnika dokładnie w połączeniu między barkiem a ramieniem.

- Świetny strzał, Youire! Idzie ci coraz lepiej!

Strażnik był ranny, co znacznie ułatwiło dalszą walkę. Po kilku kolejnych ciosach i trafieniach walka zakończyła się naszym zwycięstwem.

- Hura! Udało nam się!

- Uuu!

- Jesteśmy perfekcyjnym zespołem, prawda?

- Myślę, że świetnie do siebie pasujemy!

- Cóż...To się jeszcze okaże.

- Chodziło mi o to, że jesteśmy świetnie zgrani.

- Dokładnie wiem, o co ci chodziło. Czas ruszać dalej. Kto wie, co czeka nas za tymi drzwiami.

- Kto przejdzie przez nie pierwszy?

- Hm...To doskonała okazja, żeby dowieść swoich możliwości. Musimy to zrobić razem.

- Co masz na myśli?

- Stań po jednej stronie drzwi, a ja będę po drugiej. Otworzę i pchnę je. Przygotuj łuk na wypadek gdyby coś lub ktoś nas zaatakowało.

- No dobrze mam nadzieję, że dopisze nam szczęście.

Przygotowaliśmy się i ostrożnie podeszliśmy do drzwi. Próbowaliśmy je otworzyć, ale okazało się, że były zamknięte.

- Oczywiście, że są zamknięte!

- Jak nam się uda znaleźć klucz w tych ciemnościach?

- Jest tylko jeden sposób...

- Możemy tracić czas na poszukiwanie klucza, albo po prostu spróbujemy wyłamać w tym czasie drzwi.

- Wiesz, że narobimy trochę hałasu, że cokolwiek za nimi jest, na pewno zwróci na nas uwagę? Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

- Mamy jeden cel, a tym celem jest przejść przez drzwi. To,w jaki sposób to zrobimy nie jest teraz ważne.

Cofnęłam się kilka kroków i pozwoliłam mu zająć się drzwiami. Najpierw kopnął w nie z całych sił. Zadrżały lekko, ale nie stało się nic więcej. Kilka kopnięć w zawiasy trochę je poluzowało, ale też narobiło ogromny hałas. Rozpędził się i wpadł w drzwi całym swoim ciężarem. Z okropnym trzaskiem i chmurą pyłu, drzwi uległy jego bohaterskiej szarży. Ostrożnie weszliśmy do komnaty po drugiej stronie drzwi. Przystanęliśmy tuż za progiem i zaczęliśmy nasłuchiwać. Pomieszczenie było całkowicie puste i ciche. Każdy nasz krok niósł się echem po całej komnacie. W przeciwieństwie do poprzedniej komnaty było tu kilka zapalonych pochodni, które rzucały wątły poblask na ściany.

- Coś tu nie gra.

- W tej komnacie nic nie ma! Jest całkowicie pusta! Chyba daliśmy się nabrać!

- Ćśśś...

- Co jest? Niby kto miałby nas usłyszeć? Nikogo tu przecież nie ma!

- Nigdy dość ostrożności.

Zrobiliśmy parę kroków i uważnie sprawdziliśmy każdy róg komnaty. Cały czas trzymaliśmy bronie pod ręką.

- Dalej nic...

- Dla mnie wygląda to inaczej.

- No dobra, w takim razie o co tu chodzi?

- Weszliśmy do dużej komnaty, w której zupełnie nic nie ma oprócz chodnika prowadzącego do jej centrum.

- Och...Chcesz przez to powiedzieć, że na prawdę dotarliśmy do celu.

- Tak, Youire. To komnata z bossem!

- O rzesz ty!

W najdalszym i najciemniejszym krańcu komnaty coś czyhało na nas wyczekując cierpliwie swoich ofiar. Przygotuj się na najgorsze, Youire. Gdy wejdziemy na środek komnaty, walka na pewno się rozpocznie.

- Będę gotowa...Przynajmniej mam taką nadzieję. Maszerowaliśmy wzdłuż ściany krok za krokiem, gdy nagle usłyszałam jakiś szelest i natychmiast spojrzałam w stronę sufitu. Szłam dalej nie oglądając się za siebie. Niespodziewanie, stanęłam na czymś miękkim i poczułam, jak ciarki przechodzą mi po plecach. Potknął się i niemal upuścił swoją broń. Wylądowałam na kolanach opierając się dłońmi o podłogę.

- Chwila, Youire.

Ostrożnie dotknął czegoś, co leżało w ciemnym rogu komnaty.

- Przestań! Nie chcę nieść zdechłego szczura w moim ekwipunku.

- To na czym stanęłaś nie było szczurem! Przyjrzyj się.

Przyklęknęłam i zboczyłam kobiece ubrania, a potem czyjeś ręce i nogi. To była ona. Siedziała nieprzytomna oparta o ścianę. Sakura... Czy ona żyje?

- Tak, ale jest nieprzytomna. Musimy ją stąd wyciągnąć.

- Czekaj! Nie możemy ryzykować naszej misji!

- Jeśli to konieczne, zabiorę was gdzieś w bezpieczne miejsce i sam znajdę ten artefakt.

Sakura wykonała powolny ruch i wydała z siebie zbolały jęk.

- Au, nie..

- Sakura, słyszysz mnie?

- Uciekajcie.

W tym samym momencie zewsząd dobiegł nas szelest poruszenia. Trudno było określić skąd dokładnie pochodził. Staliśmy jak skamieniali nie mogąc ruszyć się z miejsca. Wiedzieliśmy, że boss się przebudził. Szykował się na nas. Jego nadejście zwiastowało lekkie drżenie podłogi pod naszymi stopami. Zobaczyliśmy parę odnóży opuszczających się spod sufitu, a później oczy, które wpatrywały się uważnie w swoją nową ofiarę. Miejmy nadzieję, że nie padniemy nią my!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania