Poprzednie częściMalinowa Koszula - Rozdział 1

Malinowa Koszula - Rozdział 11

Łukasz zabrał ją do miejsca, gdzie tak naprawdę nie wiedziała o czym ma myśleć. Tarragona. To dlatego jechali dość długo. Kiedy stanęli przed wielkim budynkiem, z ogromną ilością okien, kobieta uniosła brwi i wyszła z samochodu, nie pytając nawet gdzie są. Mężczyzna obszedł samochód dookoła, wyjął komórkę, kliknął parę razy i wrócił wzrokiem na Darię, która podziwiała architekturę budynku z zewnątrz. Uwielbiała stare budynki, w takim wyjątkowym stylu. Pociągało ją to, mimo, że nigdy nie mówiła tego na głos. Bała się, że ktoś uzna to za nudne i głupie. Po chwili, rozległo się skrzypnięcie drzwi. Przed nimi stanęła Amelia, patrząc teraz na Darię i Łukasza, z lekko uniesionymi kącikami ust.

- Cześć... - z jej ust, wydobyła się para, co świadczyło, że jesienna noc była dość mroźna. Schowała dłonie do kieszeni swojej lekkiej, przewiewnej kurtki, koloru zgniłej zieleni i podeszła jeszcze bliżej, jeszcze bardziej przyglądając się swojej ciotce. Daria nie wierzyła własnym oczom. Dlaczego Łukasz ją tu zabrał? Skąd wiedział, że ma siostrzenicę, która jest w internacie, w Tarragonie? Swój wzrok, przeniosła na niego.

- Skąd... - zaczęła, ale siostrzenica złapała ją za dłoń. Była chłodna, ale w niczym to nie przeszkadzało. W oczach nastolatki, pojawiły się łzy. Nie można było jednak rozpoznać, czy to szczęście, czy smutek. Daria drugą dłonią otarła jej mroźne i lekko rumiane policzki. Stali tak bez słów, były one zbędne. Gesty odgrywały tu największą rolę. Przynajmniej do czasu, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka w komórce i Łukasz oddalił się na parę metrów. Wtedy, atmosfera puściła i stała się luźniejsza.

- Tęsknię za tobą. Nawet bardzo. Chciałabym wrócić do domu, ale jednocześnie wiem, że nie ma w nim miejsca dla mnie... - Amelia wciąż patrzyła prosto w błękitne oczy ciotki, które były teraz zatroskane i pełne wyrzutów sumienia. Nie chciała jednak się przełamywać tak łatwo, dobrze wiedziała, dlaczego zdecydowała się wysłać tu siostrzenicę. Musiałoby minąć sporo czasu, by mogła znów jej zaufać, ale w tym momencie czuła, że jej serce, otwiera się z każdą sekundą coraz szerzej. Objęła ramionami Amelię, wtuliła nos w jej gęste włosy, które trochę nasiąknęły wilgocią z powietrza i przymknęła powieki, zatracając się w swoich myślach na moment. Dopiero po jakimś czasie, otworzyła je.

- Dlaczego uważasz, że nie ma miejsca? - dopiero po paru minutach milczenia, rozległ się delikatny, kobiecy głos Darii, która teraz patrzyła na twarz Amelii, która z każdą minutą, była coraz bardziej rumiana. Z zimna.

- Bartek jest u ciebie. Pewnie wróciliście do siebie. No i Łukasz. - zaczęła, ale Daria lekko ścisnęła jej oba ramiona.

- Słuchaj, miejsce u mnie, dla ciebie, zawsze się znajdzie. Nie jestem z Bartkiem. Mieszka u mnie tylko na chwilę, do czasu kiedy nie znajdzie coś swojego, Łukasz to samo... Chociaż, skąd ty go znasz? - zmarszczyła czoło, ale uśmiech szczęścia nie znikał z jej twarzy.

- Nie znam. Ktoś napisał do mnie smsa. Przedstawił się, powiedział, że cię zna i tak jakoś wyszło. Umówiliśmy się, że przyjedziecie, choć nie spodziewałam się, że tak późno. Jednak, to nieważne ciociu... Nie spałam, z wrażenia, bo wiedziałam, że znów cię zobaczę. Przyjedziesz niedługo, znowu? Tym razem w dzień. Chętnie pokażę ci Tarragonę, jest piękna, chociaż... Barcelona jeszcze lepsza. Miałaś rację. - przytaknęła i odsunęła się na krok od Darii, widząc, że Łukasz stoi już obok nich. Mężczyzna wsunął dłonie do kieszeni swoich jeansów.

- Wybaczcie, ale Bartek dzwonił. Znowu się spił. Przepraszam cię za niego Daria, odkąd z tobą zerwał...

- Nie kończ. Proszę. Coraz bardziej zaczynam się wgłębiać w myśli, czy aby nie wyrzucić go już z domu. Zbyt długo u mnie siedzi, a wizja mieszkania ze swoim byłym, coraz bardziej mnie zniechęca do wszystkiego. - Daria chwyciła siostrzenicę za rękę, ponownie i dodała.

- Przyjadę. Chętnie zobaczę Tarragonę, naprawdę. Czuję, że musimy już wracać... Mam złe przeczucia. - złożyła delikatny pocałunek, na głowie Amelii.

- Jasne, nie ma sprawy. Nie zatrzymuję was w takim razie. Pa... - pomachała im, kiedy wsiedli do samochodu i odjechali.

Znów jechali do domu dość długo. Daria zdążyła się zdrzemnąć, a Łukasz w skupieniu prowadził samochód. Był fanem szybkiej jazdy, ale wyznawał zasadę, że jeśli jedzie z kimś, ponosi odpowiedzialność. Pomimo dużej ilości tatuaży, wysokiej i umięśnionej postury, kilkudniowym zarostem oraz rozmierzwionymi włosami, był dobrym człowiekiem. A przynajmniej, taki się wydawał. Kiedy przekroczyli próg mieszkania, od razu rzucił się na nich smród wódki i piwa. Szklane butelki, częściowo porozbijane, leżały w każdym możliwym miejscu.

- Ja go zabiję, a ty mi w tym pomożesz. - rzuciła przez zaciśnięte zęby. Nie wchodziła do pokoju, w którym Bartek spał. Obawiała się najgorszego. Teraz też nie chciała szarpać swoich nerwów. Była czwarta nad ranem, marzyła o szybkim, gorącym prysznicu i miękkim łóżku. Na szczęście, jutro nie miała nic ważnego do roboty. A przynajmniej, nie z samego rana. Kiedy wyszła, owinięta w ręcznik, chwyciła za komórkę. Na ekranie widniała koperta, której nie odczytała wcześniej. Sms od Gerarda. "Mogę jutro po ciebie przyjechać? To dla mnie ważne..." przeczytała. Odpisała, że się zgadza i będzie czekać. Ustaliła także godzinę, a potem wyszła z łazienki, kierując się do swojego pokoju. Poczuła dłoń, na swoim ramieniu. Odwróciła się i spojrzała Łukaszowi w oczy. W jego głębokie, czekoladowe tęczówki.

- Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że zabrałem cię do Amelii? Jeśli chcesz wiedzieć skąd ją znam to...

- Tak, wiem. O szczegóły zapytam potem, teraz nie mam na to siły. Dobranoc. - rzuciła w jego stronę, obdarowała go lekkim, zmęczonym uśmiechem i zniknęła za drzwiami, swojego pokoju.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania