Poprzednie częściMalinowa Koszula - Rozdział 1

Malinowa Koszula - Rozdział 13

Zdziwiła ją propozycja wyjazdu do Tarragony, szczególnie, że tam przebywała jej siostrzenica, z którą miała okazję niedawno się widzieć. Daria nie mogła doczekać się kolejnego spotkania, ale z drugiej strony nie chciała za bardzo chwalić się tym na prawo i lewo. Wiedziała, że rozpowiadanie wszystkim o swoich problemach nie jest dobre i nie tylko dlatego, że nie warto dawać zaufania byle komu, ale również dlatego, że inni mieli swoje sprawy na głowie.

Kończąc swój codzienny makijaż, spakowała do torebki lusterko i pomadkę, tak na wszelki wypadek, żeby wyglądać jak człowiek. Odkąd lista jej znajomych diametralnie się powiększyła, czuła przyjemne ciepło w okolicach serca. Cieszyło ją to, że nie jest tu sama, ale z drugiej strony bała się, że straci kontakt z Clarisą, w końcu to ona jako pierwsza wykazała chęć zaprzyjaźnienia się z nią i to ona pomogła jej wyjść z niejednego dołka. Łukasz był w pracy, tak samo jak Bartek, więc na całe szczęście nie musiała składać wyjaśnień, czy mówić gdzie się wybiera. Nie lubiła tego robić i wiedziała, że nie musi, ale spojrzenie jej byłego, oraz jego kolegi sprawiało, że jeśli im niczego nie powie, będą ją męczyć do końca życia.

- No w końcu! - rzucił Leo, kiedy Daria usiadła obok miejsca kierowcy i zapięła pas.

- Długo czekaliście? Kurcze, przepraszam... - kobieta zagryzła nerwowo dolną wargę i oparła się.

- Spokojnie. Żartowałem. Dopiero podjechaliśmy. Dzięki, że z nami jedziesz.

Dziękował jej? Daria myślała, że wiedzą, że ma tam siostrzenice i chcą z nią jechać, a teraz wychodzi, że to ona miała towarzyszyć im? Zmarszczyła czoło, nie chciała wyjść na niemądrą, czy mało spostrzegawczą, ale teraz naprawdę nie wiedziała o co chodzi. I dokąd jedzie.

- Hm, a gdzie? - zapytała w końcu, kładąc torebkę między swoje nogi.

- Szukamy graczy w Pokera. Neymar chce zorganizować turniej międzynarodowy, mamy tam spotkanie z prezesem no i... - Daria od razu przerwała.

- Więc chcecie żebym wam tylko towarzyszyła, czy macie jakieś konkretniejsze zamiary wobec mnie? - usiadła prosto, wlepiając wzrok najpierw w kierującego samochodem Leo, a potem odwróciła głowę, by spojrzeć na moment na Gerarda i Neymara, siedzących z tyłu i robiących coś na swoich telefonach.

- Tylko towarzyszyła, spokojnie. Wiemy, że całymi dniami siedzisz w domu z tym debilem, więc chcieliśmy cię gdzieś porwać. Byłaś już w Tarragonie? - Daria jednak zignorowała to pytanie, siadając do wcześniejszej pozycji.

- Więc nie będziecie źli, jak postanowię pójść gdzieś sama? - patrzyła teraz przed siebie, na ulicę i samochód, który jechał przed nimi.

- No generalnie nie, a co? - Leo stukał palcami o kierownicę, do rytmu niezidentyfikowanej melodii.

- Nic. W takim razie pozwolicie, że was opuszczę. Miałam jechać do Tarragony, ale dzięki wam stało się to szybciej.

* * *

Daria wbijała małą łyżeczkę w bitą śmietanę w swojej kawie, wsłuchując się w opowiadania Amelii. Wynikało z tego, że z dnia na dzień nastolatka czuła się tu lepiej, bardziej pewnie i chyba już całkiem zrozumiała błąd swojego postępowania. Kobieta jednak trzymała ją na dystans, w środku, w sobie, gdyż na zewnątrz nie chciała jej dać tego poznać.

- Na święta cię stąd zabiorę, nie martw się. Nie spędzisz ich sama. - Daria chwyciła nastolatkę za rękę. Amelia uśmiechnęła się jeszcze bardziej i jeszcze promienniej niż zwykle. Słowa cioci sprawiły, że dostała większego kopa energii do tego, by poprawić swoje zachowanie.

- Podjęłam się nauki gry na fortepianie... Nie sądziłam, że będzie to dla mnie takie ważne i istotne. Mama ciągle mówiła mi, że mam talent muzyczny, ale ja nie umiałam w to uwierzyć... Dopiero tutaj uświadomiłam sobie, że miała racje. Dziękuję ci. - Amelia spojrzała Darii prosto w oczy. Kobieta poczuła przyjemne uczucie ciepła. Odłożyła w połowie pustą filiżankę na spodek i złapała dłoń siostrzenicy w obie ręce, mocniej ją ściskając, co miało oznaczać, że bardzo ją kocha i jest dla niej bardzo ważna.

- Naprawdę? Nawet nie wiesz jaka jestem z ciebie dumna. Trzymam kciuki i chętnie posłucham jak grasz... Już nie mogę się doczekać twojego powrotu do domu. Pamiętaj i wiedz, że zawsze jest tam dla ciebie miejsce. - wyszeptała, a następnie pochyliła się nad stolikiem, by dać Amelii niewielkiego buziaka w czoło.

* * *

- Spokojnie, nie denerwuj się. Usiądź. - Leo wskazał na fotel, a Neymar patrzył na niego ze złością. Sam nie wiedział jak mógłby opanować swoje nerwy, które zbierały się w nim z każdą sekundą.

- Co za gnój! Dlaczego nie chce mi wynająć placu? Robi mi na złość? Przecież nawet mnie nie zna! - Neymar warknął w stronę Gerarda, który był kompletnie zmieszany całą tą sytuacją. Chciał jakoś ją załagodzić, uspokoić kumpla, powiedzieć coś, co na moment mogłoby załagodzić sprawę, lecz miał kompletną pustkę w głowie. Sam usiadł na wskazanym przez Leo miejscu i podparł łokieć na swoim kolanie, tym samym pochylając się lekko do przodu. Neymar chodził tam i z powrotem, a Leo stał przy ścianie, nie odrywając wzroku od nerwowo spacerującego przyjaciela.

- Może rzeczywiście nie ma terminu? Ten twój poker nie jest najwidoczniej takim ważnym wydarzeniem. Uspokój się. Może w nowym roku uda ci się coś ogarnąć? To nie koniec świata, turniej możesz zrobić też wśród stałych graczy w Barcelonie, lub w Vegas, tak jak to robiłeś dotychczas. Międzynarodowe rozgrywki potrzebują więcej czasu i cierpliwości. - Leo znów zaczął przedstawiać pomysły Neymarowi, ale to chyba go w ogóle nie uspokajało. Uwielbiał grać w pokera, marzył od bardzo dawna by ludzie z różnych państw na świecie zjechali się w jedno miejsce i zaczęli grać przeciwko sobie, a on mógłby tym rządzić, ustawiać reguły. Jednak na razie wszystko działo się przeciwko niemu. Gerard ocknął się, kiedy do środka weszła Daria. Podeszła bliżej i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, próbując wyczytać co się dzieje, z twarzy mężczyzn.

- Co znowu kombinujecie? - odezwała się po chwili. Neymar tylko uśmiechnął się, podszedł do niej i owinął sobie kosmyk jej włosa na palec.

- Ach, zupełnie nic. Dyskutujemy. Gdzie zniknęłaś? Bo nawet się nie pochwaliłaś. - mruknął po chwili, a kobieta obdarzyła do lekkim uśmiechem i zrobiła niewielki krok do tyłu widząc, że coś tu jednak i tak nie gra. Atmosfera była zbyt surowa, by można było nazwać to zwykłą dyskusją.

- I się nie pochwalę. Również mam tajemnice, tak jak wy. Bo i tak mi coś tu śmierdzi. Nieważne. Będziecie tak tu siedzieć, czy idziemy? - zapytała, przenosząc teraz wzrok na Leo. Mężczyzna rzucił jej kluczyki do samochodu.

- Jedziemy, ale prowadzisz. My piliśmy whiskey. Na rozluźnienie. - Gerard po chwili również wstał i wyszedł jako pierwszy, bez jakiegokolwiek słowa. Leo zaraz za nim, a Neymar poczekał aż Daria opuści budynek, w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło. Neymar wiedział, że nie da za wygraną i załatwi wszystko, choćby nie wiem co. Zawsze musiał dostawać to, czego pragnął. Taki już był.

* * *

- Dzięki za podwózkę, to znaczy... Dzięki za możliwość podwiezienia siebie samej do domu. A wy? Jak traficie? - Daria oddała kluczyki Leo, który schował je do kieszeni i wszyscy wyszli od razu z samochodu.

- Przejdziemy się. Neymar mieszka niedaleko. - rzucił w jej stronę, pożegnał się, Neymar zrobił to samo i obydwoje poszli. Gerard jeszcze stał chwilę przy samochodzie, ze wzrokiem wlepionym w ekran komórki, a następnie spojrzał na Darię, podszedł do niej i uśmiechnął się.

- Przebierz się. Chcę Cię widzieć za godzinę przy posągu Kopernika, zaraz za Ramblą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania