Poprzednie częściMiłość w zaświatach cz.1, 2, 3

Miłość w zaświatach cz. 10

Kolejna pobudka. Tęsknie za moim budzikiem, który swoim piskliwym dźwiękiem doprowadzał mnie do szału. Chciałabym jeszcze kiedyś go usłyszeć. To chyba melodia, która jest dla mnie oznaką że żyję. Tymczasem bóg nie wysłuchał moich próśb, a ja ocknęłam się na wielkim cudzie wszechobecnego świata, Wpatrywałam się w dal, widząc jedynie dachy budynków. Uczucie wolności. Dokładnie tego mi było trzeba.

 

-Miłość. Według mnie choroba psychiczna która otumania nasz mózg, jak coś w stylu narkotyków. Kiedy poczujesz te stado motyli w brzuchu, nie potrafisz racjonalnie myśleć. To uczucia biorą nad nami górę. Dziwne że miłość to nic jak żądza przetrwania w czasach prehistorycznych. Tak bardzo zależy nam na zaludnianiu terenów świata, iż staliśmy się osobami od tego uzależnionymi. Tylko czemu ewolucja nauczyła nas kochać? Czemu Bóg pozwala nam cierpieć z miłości? Bo nas kocha? Pozwala nam cierpieć z miłości, abyśmy zrozumieli jego sytuację. Pewnie Dawid już wrócił do swojego... znaczy naszego, ziemskiego świata. Powoli oswajam się z myślą, że oddalam się od dotychczasowego życia. Może już o nim zapomniałam i się przyzwyczaiłam do tego? Nie wiem. To za szybko aby podjąć decyzję, o końcu walki.

 

Głębokie rozmyślanie to moja specjalność. Chyba pójdę na filozofię! Taak, sarkazm to jedyna dziedzina dzisiejszych czasów której nie potrafię używać w słownictwie. - moje rozmyślania nad egzystencją człowieka przerwały głośno narzekające gołębie.

 

Spojrzałam w tył i mało nie spadłam z wysokości 500 metrów... Tak zadziałało na mnie zdziwienie które przepełniło moje ciało po spojrzeniu na zegar. Oczy zrobiły się wielkie jak talerze a ja cala drzalam ze strachu. Zegar za moimi plecami zwiastował minutę przed północą. Otrząsnęłam się z letargu i podbiegłam w stronę drzwi. Kiedy nacisnęłam klamkę, usłyszałam jedno tyknięcie. "O niee!". Wybiegłam z wieży Big Bena na schody prowadzące w dół. "Raz się żyję. A raczej nie żyje.." Rzuciłam się ze schodów przez barierkę. Zacisnęłam powieki czując że upadek będzie bolesny. Po chwili poczułam gwałtowne ciepło i czyjeś ręce trzymające mnie przy sobie.

 

-Co jest... - otworzyłam oczy i obejrzałam się w stronę wybawiciela. Typowy przystojniak... Czarna grzywka postawiona na żel. Rurki w kolorze granatowym, a koszula w kratkę miała kolor zgniłej zieleni. Typowy podrywacz... Westchnęłam i odpowiedziałam na jego wbijające się spojrzenie, za razem pytające czy coś się nie stało. No nie ku*wa! Tylko rzuciłam się ze schodów jednego z najsłynniejszych budynków w Anglii...;

 

-Ty mnie widzisz? - No jasne laska... Przecież gapi się na ciebie pytającym wzrokiem od jakiś pięciu minut. Walnelam się w czoło, gdy już wyswobodziłam się z jego silnych ramion. Mrr... Chyba ćwiczy na siłowni (xDD)

-No jasne że Cię widzę... - obejrzał mnie ciekawym wzrokiem. W sumie też byłam zaskoczona ze nawet nie wiem jak wyglądam. Odkąd nikt mnie nie widzi, nie dbam o to jak się prezentuję. Spojrzałam w dół i zobaczyłam śliczną czarną asymetryczną sukienkę. Uuu, już wiem czemu się tak gapi... Ale to nie zmienia faktu, ze nie powinien mnie widzieć. Osoby które widziały mnie z własnej woli, w niedługim czasie od spotkania umierały. Czyżbym straszyła wyglądem? - roześmiałam się głośno. Jestem wariatką! Przynajmniej mógł mnie za nią wziąć, gdy spytałam czy mnie widzi. So clever Nina!

-Dzięki za pomoc, ale będę się zbierać. - odeszłam z szerokim uśmiechem w stronę drzwi. - Lepiej na siebie uważaj - dodałam z powagą, gdy doszłam do drzwi. Otwierałam je na oścież, gdy po raz drugi usłyszałam jego głos. Jak na lalusia miał wyjątkowo szorstką barwę głosu.

-Dasz mi swój numer telefonu? Nie sądzę abyś jeszcze raz na mnie wpadła - pokazał palcem w gore schodów, puszczając do mnie oczko. No zajebiście! Kolejny zakochaniec! Jednak stwierdzając fakty, podobam mu się fizycznie, nie osobowością i charakterem. Czego można się spodziewać. W końcu wpadłam na niego z Big Bena po północy z przykrótką, prześwitującą sukienką. Do tego zachowałam się jak wariatka pytając czy mnie widzi... Przecież inaczej by mnie nie złapał.

-Dla twojej wiadomości; Nie korzystam z telefonu. Mój facebook skasowałam... Nie wiem co to instagram, tumblr i inne głupoty. A poza tym, jestem duchem... - zaśmiałam się puszczając mu oczko. Stal dalej wryty w ziemię. Widać nie przekonałam go.

-Dasz mi okazje się tego przekonać na własne oczy? - W sumie czemu nie. Niech sobie poogląda, bo zdaje mi się, że długo już sobie nie pożyje.

 

Stałam na środku jezdni ostrzegając kolesia-przystojniaczka;

-Uważaj! Bo sobie krzywdę zrobisz! - udałam przerażona jego zachowaniem. Zamknęłam oczy a po chwili wyczułam przedzierający mnie samochód. Czułam ból, który kazał mi się zwijać, ale i przyjemne ciepło w okolicy nóg. Umm... rura wydechowa? Podniosłam lewą powiekę, aby przyjrzeć się reakcji lalusia. Zaśmiałam się, widząc jego drżące nogi. Taki muskularny facet, a się boi!

-Ku*wa! - odwrócił wzrok w stronę chodnika. Kierowca citroena wychylił się zza elektrycznie otwierającego się okna i pogroził;

-Nie tak ostro koleżko!

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Dziwna część. Teraz dodawać będę po jednej na tydzień :)

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania