Poprzednie częściMiłość w zaświatach cz.1, 2, 3

Miłość w zaświatach cz.4, 5, 6

*Nina*

Patrzył się na mnie z takim zaciekawieniem. Tak trudno było odwrócić od niego wzrok! Dziwnie wyglądał tak przyklejony do chodnika.

Jeszcze chwila i dopadnie mnie atak śmiechu! No nie... Nie wytrzymałam. Olga przestała grać i opadła jej szczęka na mój widok. Byłam cała czerwona, gdyż właśnie przypomniałam sobie sytuację w parku.

I ta jego mina, gdy próbował wytrzepać się ze śniegu. Bezcenny widok. Ale oczywiście, po tych wydarzeniach wydarzyło się już coś gorszego. Przecież później uciekałam przed tymi oprychami. Aż niedobrze mi się robiło na wspomnienie ich. Ustałam blada jak ściana.

Zapatrzyłam się w kamień na chodniku, a rzeczywistość przestała do mnie docierać. Głosy cichły, a ja upadłam bez siły na chodnik. Jedyne co zdążyłam poczuć to ciepło czyiś rąk. Uśmiechnęłam się instynktownie. I zasnęłam? Coś się ze mną stało, bo miałam wrażenie jakbym leciała przez sen.

Kiedy zdążyłam wrócić do pełni świadomości, usłyszałam kroki. Dom? Byłam w domu! Znów poczułam ten mój niewymuszony uśmiech na twarzy. Znowu przymknęłam oczy, ponieważ poczułam rażące światło na twarzy.

-Córeczko! Pora wstawać! - usłyszałam głos mamy. Czy to wszystko było snem?! Czy możliwe że przyśniły mi się te zdarzenia? I to tak realnie? Jednak nie miałam sił. Tak samo jak pod koniec (oby nie) snu.

Wróciłam wydarzeniami do czasów szkolnych? Czy ja cofnęłam czas?! Rozmyślając tak o moim życiu, oraz wszystkim co podobno się zdarzyło, próbowałam podnieść się na rękach. Wszystko jak za czasów mojego dzieciństwa.

Siedzę rozglądając się. Widzę biurku z ciemnego drewna, na którym stoi fioletowa lampka oraz budzik. Ten sam co za czasów szkolnych. Gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami. Tak, ogólna nostalgia ogarnęła mnie.

Niemożliwe! - powtarzałam sobie w myślach. Ale mimo wszystko podeszłam do szafy po jakieś 'normalne' ubrania. Rzeczy które mam na sobie są tak strasznie wymięte. Zauważyłam jednak straszną dla mnie rzecz.

Skoro to był sen to jakim cudem miałam ubrania z parku! Jak?! Sama przestraszyłam się swojego odbicia gdy otworzyłam szafę. Po drugiej stronie drzwiczek miałam lustro. Miałam krew na twarzy.

-Co tu się dzieje do cholery?! - wykrzyknęłam, łapiąc telefon z biurka. Odpowiedziała mi tak mrożąca cisza... Bałam się. Bałam się co tu robię, co mi się stało. I gdzie do jasnej ciasnej są rodzice jeśli cofnęłam czas?

-Czy ja jestem psychiczna? - cicho zauważyłam. W jednej krótkiej chwili poczułam silny ból w głowie, szybko zgięłam się w pół i usiadłam na podłodze ocierając łzy. Słyszałam głosy.

-Proszę! Musisz żyć! Musisz Nina! Słyszysz?! - słyszałam miły głos. Wyczułam w nim tyle przerażenia...

-Pomocy! Proszę. Co się tu dzieje? - próbowałam krzyczeć, lecz wyszedł z moich ust tylko cichy jęk. Złapałam się ponownie za głowę i położyłam na ziemii, nie kryjąc łez, lecz płacząc jak dziecko.

Usnęłam? Czy może ze zmęczenia? Czy zasłabłam? Nic już nie wiem! Wszystkie wydarzenia wydają mi się nie pojęte! Cóż ja mogę zrobić, gdy nie rozumiem otaczającego mnie świata? Muszę się mu poddać....

 

*Dawid*

Boże. Kiedy zobaczyłem jak się śmieje. Nie wiedziałem co zrobić. Pewnie zauważyła jak się jej przypatrywałem. A później nagle zamarła jakby zobaczyła ducha, oraz stała się biała z twarzy. Utkwiła wzrok w jedno miejsce na chodniku, oraz zdawała się ignorować wszystkich ludzi. Dziewczyna obok przestałą grać, a także próbowała do niej dotrzeć.

Musiało jej się coś stać! Po chwili zsunęła się z nóg na chodnik pokryty lodem, a z jej skroni zaczęła się sączyć krew. Odskoczyłem z chodnika i podbiegłem ile tchu w nogach do niej. Zachowałem zimną krew i kazałem kobiecie obok zadzwonić po karetkę.

Nagle straciła całe ciepło. Gdy wziąłem ją na ręce ujrzałem jej uśmiech. Nie mogłem na nią zwracać uwagi! miałem jej pomóc a nie ją podrywać! Jednakże miałem na jej punkcie obsesję. Wiedziałem to od pierwszego spotkania.

Później czas zleciał mi stosunkowo szybko. W tym całym stresie czas leciał mi szybciej. Serce biło mi mocniej, jakbym za chwile miał je stracić. Bałem się o nią! Nawet jej nie znam! Trzeba się otrząsnąć. Spokojnie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech...

Wtedy usłyszałem głos zwracający się do mnie.

-Panie Dawidzie! Słyszy mnie pan? - lekarz pomachał mi dłonią przed twarzą. Widocznie był zaniepokojony moim nieobecnym wzrokiem

-Tak. Może pan powtórzyć co mówił? - uśmiechnąłem się do niego, ale chyba nie uwierzył w moje opanowanie. Nadal podtrzymywałem się rękami pod brodą.

- Jest pan kimś z rodziny, lub zna jakąś osobę pokrewną pani Niny? - Zawahałem się... Jeśli skłamię a ona wszystko wygada, będę miał kłopoty. Ale koniecznie chciałem wiedzieć co z nią!

-Nie, nie jestem z rodziny, ale pomagałem ją uratować. - Powiedziałem prawdę. Jednocześnie w duchu martwiłem się czy będą udzielać mi informacji, nawet jeśli pomogłem ją tu przywieść.

-Dobrze, ale proszę poszukać kogoś z rodziny. Jeśli pan to zrobi, a osoba jej bliska zgodzi się na przekazywanie panu informacji, będzie pan wiedział o wszystkim co się dzieje. - rzucił lekarz z uśmiechem i oddalił się w głąb korytarza. Miałem tylko nadzieję że znajdę jej przyjaciółkę.

Po tych niedługich poszukiwaniach i rozmową z panią Olgą, zabraliśmy najważniejsze dokumenty i rzeczy z jej domu aby nic jej nie zabrakło w szpitalu. Szczerze mówiąc, nie jest czyściochem podobnie jak ja. Na samą myśl jak wygląda jej mieszkania chce mi się śmiać. Ale jak to by wyglądało. Zresztą nie chcę stracić panowania nad autem, więc lepiej nie przypominać sobie tego 'niecodziennego' widoku. Każda dziewczyna którą znam przykłada uwagę do tego jak wygląda i jak prezentuje się jej mieszkanie. Widać jest istną zagadką. Z takim zamyślonym umysłem wróciłem do szpitala z przyjaciółką Niny. Hm.. Piękne imię. Tak jak i właścicielka... Kurde! Brzmię jak faceci z tych komedii romantycznych. Love story że aż rzygać się chce... Ale jednak nie mogę zaprzeczyć. Zakochałem się pierwszy raz w życiu. Nigdy tego nie czułem do żadnej dziewczyny z którą byłem. Rozumiem teraz, że cierpiały gdy ja bezmyślnie je rzucałem. Pierwszy raz w życiu robi mi się ich żal... I to dlatego że się zakochałem. Po tych moich dziwnych rozmyślaniach nad sensem życia zauważyłem że pielęgniarka która wybiegła z pokoju Niny zaczęła wrzeszczeć do lekarza.

-Tracimy ją! Doktorze! - ten głos był dla mnie wyrokiem. Popatrzyłem na Olgę z opuszczoną szczęką. Po twarzy dziewczyny spłynęła łza. Widziałem jej błagalny wzrok. Ona sobie z tym nie poradzi.

-Nie bój się! Jeśli będziesz dzielna to ona weźmie z ciebie przykład! Masz być silna, jasne?! - Dziewczyna skinęła głową i otarła łzy

-Idziemy do niej. Rusz dupę! - Widać było w jej oczach złość. Na mnie?! No chyba sobie kpi. I co mam robić? Zignorowałem to i podszedłem do szklanych drzwi. Wyglądała tak bezsilnie. Próbowali przywrócić bicie jej serca. Pod wpływem impulsów elektrycznych jej ciało skakało na łóżku jak szalone. Czułem że i ja się rozpłaczę, ale gorzej niż Olga. Zależało mi na niej. Chociaż wiem że jej na mnie nie. Przecież widziała mnie raptem dwa razy...

Mijały godziny ale nie chcieli mnie do niej wpuścić. W końcu zgodzili się. Mogłem wejść pierwszy. W zasadzie musiałem bo jej przyjaciółka się do tego nie nadawała.

Ten widok był taki... smutny? Tak, nie mogę znaleźć innego określenia. Nie miałem siły na nic. Starałem się podnieść ją na duchu. Wiedziałam że mnie usłyszy.

-Proszę! Musisz żyć! Musisz Nina! Słyszysz?!- jedynie takie słowa przeszły mi przez gardło. Co innego miałem powiedzieć?! Opuściłem głowę i uroniłem łzy. Nagle usłyszałem... głos? Skąd? Nikogo nie było w tym pokoju oprócz mnie i Niny... To ona! Odezwała się do mnie! Podniosłem głowę i spojrzałem w jej stronę, lecz ona nie ruszała ustami. Czyżby mówiła do mnie w myślach?! Nie wiedziałem jak to możliwe. Analizowałem jej słowa; -Pomocy! Proszę.. Co się tu dzieje?! - miała tak przerażający głos... Co ona musiała teraz przeżywać... Wybiegłem z sali, wiedząc że muszę jej pomóc... Ale... Oni pomyślą że jestem psychiczny! Prychnąłem pod nosem, siadając na ławce, tej co wcześniej. Musiałem sobie to przemyśleć. To wszystko było... psychiczne... Albo ja byłem psychiczny... Jednak teraz nie ma to wielkiego znaczenia.

 

cz.5

 

*Według Dawida*

"Ja jestem psychiczny..." - pomyślałem, nadal leżąc w moim łóżku, po nieprzespanej nocy. Dalej nie mogę wymazać tych wydarzeń. No, ale trzeba się zbierać. Zabiorę siostrę do szkoły, a sam pojadę do szpitala. Niestety głośno westchnąłem, wiedząc że z moją siostrą nie będzie tak łatwo. Pokuśtykałem do szafy i wybrałem pierwsze z rzędu jeansy i koszulę. Wyszedłem z pokoju zabierając ubrania i chwyciłem za klamkę drzwi do łazienki. Łazienka była zatrzaśnięta, ale drzwi zawsze zamykały się od wewnątrz... Oczywiście, byłem troszkę zmieszany, ale po chwili zrozumiałem... Moja siostra ślicznotka zajęła łazienkę. Mieszka ze mną na czas remontu w mieszkaniu rodziców. Oni znaleźli się u swoich znajomych, ale na córkę miejsca nie znaleźli... Heh.. - puknąłem się rzeczami w głowę, nie zauważając metalowej sprzączki od paska. Oczywiście że walnąłem się nią w twarz... No przecież ja zawsze mam szczęście.

-Ruszaj się Agnieszka!- trzymałem ręką czoło, aby sprawdzić czy nie krwawię.

-Daj spokój... - odpowiedziała zachrypniętym głosem. Pewnie znowu symuluje... Jednak po chwili roześmiała się. No tak, musiałem wyglądać dziwnie z ręką na czole.

-Mam pomysł. Pojedziemy razem do sklepu. Ugotujesz coś na obiad. Chyba że wolisz iść do szkoły? - mówiłem jak najbardziej poważnie.

-No spoko, ale nie lepiej byłoby zamówić pizzę..? - próbowała przekonać mnie maślanymi oczkami.

-Idź się ubierać. Idziesz do szkoły. - uśmiechnąłem się, widząc jej minę. Zarzuciła włosy i z oburzonym spojrzeniem odeszła w stronę pokoju.

-Masz 5 minut! Jak nie będziesz gotowa to wyciągnę cię stąd w piżamie! - opanowałem śmiech, oraz wróciłem do kuchni. "Trzeba coś jeść!" pomyślałem ironicznie. Złapałem mleko, wlałem do salaterki. Wyjąłem chrupki i połączyłem je razem, w te cudowne danie. Proste, lecz smaczne. No i nie trzeba gotować! Najważniejszy był dla mnie czas. Znów chciałem zobaczyć Ninę... I znów moją głowę ogarnęły myśli o niej. Znowu myśli zawładnęły moją głową a ja nie potrafiłem się wyrwać.

-Brat. Wyglądasz mi na zakochanego... - Agnieszka miała najbardziej poważny wzrok jaki kiedykolwiek u niej dostrzegłem

-Może. Nie wiem. Nie gadajmy o tym.

-To ta dziewczyna do której jeździsz? - siostra nie chciała ustąpić

-Skąd ty wiesz gdzie ja jeżdżę? - byłem już na serio zdenerwowany jej 'spostrzeżeniami'.

-No wiesz... Siostra mojej przyjaciółki ciebie widziała w szpitalu. Ma na imię Olga. Nie poznałeś jej? - spojrzała na mnie ze zdziwionym wzrokiem, jednocześnie opierając się o blat kuchenny.

-Aż tak ci się nie chce iść do szkoły? - westchnąłem po cichu. Siostra zaśmiała się.

-Przecież tata się nie dowie... No weeeź... Jeden dzień! Proszę! - popatrzyła z miną zbitego psa. Widząc że nie odpuszczę upadła na kolana przede mną. - No proszę! - złożyła ręce w proszącym geście.

-Hahahah! Dobrze, ale jesteś skazana na cały dzień w śmierdzącym lekami szpitalu! Ubieraj się! - zaśmiałem się, łapiąc kurtkę z przedpokoju.

-Ej! Wiesz że mdleję na widok krwi! - skrzyżowała ręce, w progu kuchni

-Nie bój się. Może złapię cię jakiś przystojniak. Ale na brata nie licz - demonstracyjnie poprawiłem grzywkę przeglądając się w lustrze.

-Ty idioto! - złapała kurtkę i podbiegła do drzwi. "Jednak chyba wolała szpital od szkoły"- pomyślałem uśmiechając się w drzwiach. Zamknąłem drzwi do mieszkania, a siostra zbiegła po schodach w stronę parkingu. Usłyszałem krzyki od strony klatki. To była moja siostrzyczka Aga... Po chwili wsłuchiwaniu się w krzyki podbiegłem w stronę parkingu. Dostałem nagłego przypływu siły. Mimo że Agnieszki nienawidzę, nie chcę aby jej się coś stało. Z niepohamowaną siłą wybiegłem z klatki ilustrując przestrzeń wokół siebie. W pewnej chwili zauważyłem jak dwóch kolesi przeszukiwało torebkę mojej siostry. Podbiegłem i na powitanie dałem jednemu w twarz. Drugi widocznie przejęty moim widokiem odrzucił Agę na bok i odbiegł rzucając mi wrogie spojrzenie.

-Aga, wszystko w porządku..?

-Tak... - pochyliła głowę. Widać nie chciała opowiadać kim byli. Jednocześnie na pewno wiedziała co od niej chcieli. Zdecydowałem się zacząć rozmowę w samochodzie. Stamtąd mi nie ucieknie.

-Aga. Powiesz kim oni byli?

-Nie - dalej wpatrywała się w szybę, nawet nie zaszczycając brata spojrzeniem. Widać nie chciała zdradzić że kłamie.

-Masz mi teraz opowiedzieć! W tej chwili! Kto to był?! - Dawid pokazał swoją złość, na jej zachowanie. Przyśpieszył dociskając pedał gazu.

-Zwolnij! - krzyknęła błagalnie - No zwolnij pajacu! - wykrzyknęła mu w twarz. Rozpłakała się. Nie chciała rozpamiętywać przeszłości, a rozmowa o nich przywoływała najgorsze wspomnienia.

-To powiedz kim oni byli! Ja się do cholery o ciebie martwię! - krzyknął dociskając niebezpiecznie mocno gaz.

-Ty pierdolony sadysto! Wolisz wiedzieć ze twoja siostrunia jest szantażowana?! Ta informacja zmieniła twoje życie?! - wykrzyknęła, chowając twarz w ręce.

-Jak to... - wpatrywał się w nią. Nie kłamała... Lecz w tym wszystkim zapomniał patrzeć na drogę. Ich samochód zderzył się z prędkością 60 km/h w nadjeżdżającą z przeciwka ciężarówkę. Gdyby Aga nie odpowiedziała na pytania Dawida, ten nie zwolniłby. Z pewnością już by nie żyli. Jedna decyzja przedłużyła ich życie. Jedynie pytania które przychodzą do głowy to; Czy dane jest im żyć choćby dzień dłużej? Mają swoje przeznaczenie, iż żyją dłużej?

 

*Według Niny*

Gdzie ja jestem? Ciągle budzę się w innym miejscu. Pierwszym był dom. Jej rodzinny dom, ten z dzieciństwa, gdy jedynym problemem było to że nie miała ochoty zjeść warzyw na obiad. Drugim była altana. Gdzieś w nieznanym miejscu w lesie. Mimo gorącego słońca które prażyło wokół, nic jej nie przeszkadzało. Tylko dlatego że jest tu obecna duchem? Była pewna że nie jest z nią dobrze. Wędruje z światu na świat. Tylko jedyną rzeczą która nie dawała jej zapomnieć o życiu na Ziemii, był głos który słyszała. On trzymał ją pomiędzy światem życia i śmierci. Kto to mógł być? Pamiętała go, był przyjazny, ale stopniowo zapominała o jej dotychczasowym życiu. Czuła się jakby minęło 20 lat. Pamiętała niektóre wydarzenia, lecz jakby przez mgłę. Znów podróż. Obudziła się na ulicy? Tak, to był asfalt. Niedaleko od miejsca gdzie wylądowała zauważyła rozbity samochód. Kierowca ciężarówki odjeżdżał. Widocznie nie chciał pomóc, bo bał się konsekwencji wypadku. W takim przypadku zostawił kierowcę osobówki na śmierć. Nie. Ona nie może na to pozwolić. Nie może pozwolić aby ta osoba przeżywała taką samą udrękę. Nie może pozwolić na cierpienie bliskich tej osoby. Nawet gdy to z jej przyczyny przydarzył się ten wypadek. - Kobieta podeszła wolnym krokiem w stronę samochodu. Czuła jak wiatr przesiewa jej ciało. Czuła jak ją przenika. Miała na sobie długą białą szatę. Włosy miała rozpuszczone. Jej długie piękne fale sunęły po jej plecach z pomocą wiatru. Podeszła do samochodu by sprawdzić czy kierowca żyje. Usłyszała jak na zawołanie bicie serca. Nie była tylko pewna, do kogo on należy. Do dziewczyny czy chłopaka... Chłopaka który wydawał się jej tak znajomy. Wiedziała że kiedyś go spotkała... Lecz gdzie? Na pewno nie w tym wymiarze. Więc widziała go na Ziemii. Nagle wspomnienia przebiegły przez jej głowę. Odzyskała pełną świadomość. Wiedziała o wszystkich zdarzeniach, a w pewnej chwili wręcz zrozumiała co się wokół niej dzieje. Miała przeczucie że może pomóc kierowcy! Gdyby była w postaci cielesnej... Mogłaby zadzwonić po karetkę. Taki zwykły ludzki odruch. Podeszła do chłopaka i zacisnęła powieki. Po chwili poczuła zimno. Chłód! Tak, jest do tego zdolna! Potrafi przybrać formę człowieka! Kościstymi palcami przeszukała kieszenie kierowcy, szukając telefonu. Złapała go i zadzwoniła na 112. Wiedziała że nie może zostać tu a z samochodu zaczęła kapać benzyna. Miała złe przeczucia. Jej nic nie grozi ale martwi się o nich. Błyskawicznie odpięła pasy dziewczyny i łapiąc ją za nogi wyciągnęła na pobocze. Tu powinna być bezpieczna. W myślach zawirował jej chłopak. Podbiegła do samochodu. Zdarła kawałek sukni i obwiązała mu skaleczoną rękę. Drugą częścią wytarła mu twarz. złapała go w pasie i wyciągnęła ze sobą w drugą stronę jezdni. Urwała kolejny kawałek materiału i obwiązała jego głowę. Zamyśliła się; "Przecież ja go skądś znam! Niemożliwe że mam deja vu... ". Złapała się za głowę przytulając do siebie mężczyznę. Wyczuła co za chwilę nastąpi. Kilka sekund później skasowany samochód wybuchnął. Podbiegła w stronę dziewczyny sprawdzając czy nie dostała czymś rykoszetem. Miała ostatnie chwile aby im pomóc. Zauważając światła karetki odbiegła w przeciwną stronę jezdni. Czuła że słabnie. Po około minucie jej widzialność przestała istnieć. Była znów postacią bezcielesną...

 

cz.6

 

*Według Niny*

Mimo że ciągle nie wiem czemu tu jestem, wiem że mam pomagać ludziom. Największym szczęściem okazuje się to że mogę stać się na chwilę postacią żywą.

Chcę pomagać tym którzy pomagali mi za życia. Wiem, że muszę im jakoś pomóc kiedy już mnie przy nich nie ma. Pragnę, aby czuli że jestem przy nich. Nie chcę tworzyć im złudzeń. Będę się nimi opiekować jak anioł stróż. Mam jeden, jedyny plan. Codziennie zostawiać im wiadomości. Wiem, że to trudne. Mam dużo czasu na przemyślanie, więc sposób się znajdzie

 

- śmiałam się ze swoich głupich rozmyślań. Stałam teraz na plaży, w długiej miętowej sukni. Czułam przesiewający mnie wiatr i mimo śniegu na plaży, nie było mi zimno.

Moje stopy nie ugniatały śniegu swoim ciężarem. Byłam lekka jak piórko, bo nie miałam postaci ludzkiej. Byłam zjawą która plącze się pomiędzy światami. Nie chcę odchodzić.

Mam zamiar zostać za wszelką cenę, bo wiem że gdy odejdę nigdy już nie zobaczę ważnych dla mnie osób. Zapomnę o nich, oraz o ich cierpieniu, które znoszą na Ziemii.

 

-Stoję teraz w lesie. Widzę przenikające pomiędzy koronami drzew gwiazdy. Księżyc w pełni... Żyć nie umierać. Ale w moim przypadku pewnie już jest za późno. Słyszę krzyk który niesie echo w moją stronę. Odwracam się i widzę jak dwoje mężczyzn biegnie za nastolatką. Z jej krzyków wyczytuję że nie mają dobrych zamiarów. Muszę ich odstraszyć. Tylko czy mam takie możliwości? - Podbiegam w stronę dziewczyny nie zważając na gałęzie przedzierające się przeze mnie.

-W lewo! Teraz! - krzyknęłam zaciskając pięści. Dziewczyna spojrzała się na mnie przestraszonym wzrokiem, ale spełniła rozkaz. Mężczyźni na mój widok ustali na kilka sekund, aby znów pogrążeni w złości, próbowali mnie złapać. Nie uciekałam. Nic nie da im lepszej nauczki, jak bezcelowe próby złapania mnie, czy nawet pobicia.

 

Uśmiechnęłam się do nich, dalej patrząc im w oczy. Czułam ich niepewność i stopniowe podwyższenie bicia serc. Bali się mnie? Teraz już całkowicie roześmiałam się. Ledwo nie upadając w napadach śmiechu. Spojrzeli po sobie z malującym się na ich twarzach zdziwieniem, po czym wzruszyli ramionami i podeszli do mnie. Łapiąc mnie za nadgarstki, zostali porażeni prądem. Jakie ja jeszcze mam moce?! Byłam zainteresowana swoimi zdolnościami paranormalnymi.

 

Leżąc na zimnym gruncie, popatrzyli się na mnie, próbując wyczytać coś z moich oczu. Posłałam im kolejny drwiący uśmiech i nagle krzyknęłam ; "Buu!". Faceci poderwali się i rzucili tylko dwa słowa; "Do zobaczenia"... Znów pogrążenie w myślach. Pamiętam te słowa. Są mi bliskie, lecz nie wiem czemu. Coraz szybciej zaczynam zapominać wydarzenia z mojego życia. Jest to uczucie jakbyś przestał pamiętać swojego wyglądu, przez to że jeden dzień nie miałeś dostępu do lustra.

*Według Dawida*

Moje myśli się rozmywają, za każdym razem gdy pragnę sobie coś przypomnieć. Jedyne co pamiętam, lecz nie powinienem, to wydarzenia po wypadku. Tak jakbym wszystko co się działo, przeżywał snem. Dziewczyna, czy raczej zjawa. Ona mi pomogła. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z wypadkiem ale pod koniec wydarzeń widziałem jak odchodzi w przeciwną stronę jezdni. Po kilku sekundach jej postać się zamazała, po chwili tracąc swoją widoczność.

Codziennie w szpitalu odwiedzają mnie dwie osoby. Podobno moja siostra Agnieszka, oraz Olga, siostra przyjaciółki mojej siostry. Czy ja byłem z nią blisko? Gdyby tak było, nie zaprzątałbym sobie głowy dziewczyną z wypadku. Byłem bierny całej akcji. Wiedziałem co wokół mnie się dzieje, lecz nie mogłem nic zrobić Mój ciężar ciała, był prawie tak wielki, jak przy porannym wstawaniu z łóżka, gdy przyciąganie ziemskie wokół niego wynosi 20x więcej tyle co normalnie.

 

-Hej braciszek! - krzyknęła wesoła postać, stając w drzwiach, przyjmując pozę modelki. Zaśmiałem się, nie zwracający uwagi na to że w ten sposób oszukuję siebie. Dziwne że człowiek próbuje bronić się kłamstwem. Na codzień zakładamy maski, aby uniknąć nie pożądanych pytań, oraz poruszania tematów które są dla nas bolesne. Łatwiej jest ukryć uczucia, niż stawić czoło temu ze zostanie się wyśmianym gdy powiemy o tym co myślimy. Kłamstwo pomaga stwarzać pozory codzienności, lecz gdy wracamy do domu, stajemy się sobą. Osoba która śmieje się na głos pół dnia, oraz ma milion przyjaciół, czy znajomych, w nocy potrafi czuć się samotna i okaleczać się. Osoby łamiące czyjeś serca, mogły je mieć złamane, czasem zostały one zranione bardzo dawno, lecz co serce poczuło, rozum nie wymaże. -H-A-L-O! - przeliterowała moja siostra. Tak, moja siostra. Nawet nie wiem czy to prawda. Nie pamiętam przecież dużo.

-Wyglądałeś jakbyś się zakochał! - zaśmiała się, ale widząc mój zdziwiony wzrok, zakryła twarz dłonią, robiąc się czerwona jak burak. - dalej się w niej podkochujesz? Daj spokój, ona jest chora. Lepiej żeby nie zaczęło ci teraz na niej zależeć. - ciągnęła pewnym głosem.

-Nawet nie wiem o kim mówisz - westchnąłem, patrząc się w jej oczy dalej trzymając na swej twarzy maskę uśmiechu.

-O Ninie. Tej z parku. Jak już mówiłam, to nie kobieta dla ciebie. - siora trzymała nogi na moim łóżku, opychając się batonem. - A wiesz o czym rozmawialiśmy w trakcie wypadku? - zmieniła temat, za co byłem szczerze wdzięczny.

-Nie. To coś ważnego? - podniosłem jedną brew, w celu pytającym.

-Nieee, coś ty! - uśmiechnęła się nieszczerze. Tak, to widać. Jednak nie mam siły się z nią użerać. Wolę przemyśleć sobie wszystkie sprawy. - Ja już muszę lecieć. Może Olga później do ciebie wpadnie. Buziaki!

Tak minął czas do wieczora. Na rozmyślaniu, oraz próbie przypomnienia sobie mojego dotychczasowego życia

-Hej... - Olga wpadła do mojego pokoju szpitalnego i od razu usadowiła się na krześle. Jej mina była tak kwaśna, jakby zjadła pół kilo cytryn.

-Jeśli coś się stało to możesz powiedzieć, ok?

-Ok... Nina... Gorzej z nią. - próbowała wytrzeć jeszcze nie widzialne łzy na jej twarzy.

-Jeśli nie chcesz to nie mów. - wstałem z łóżka, łapiąc ją do uścisku. Wiem, jakie ważne w takiej chwili jest wsparcie. Wiem że i Nina go potrzebuje, ale moim zdaniem Olga jest w gorszym stanie nerwowym. W sumie, mojej tajemniczej zjawy nawet nie poznałem. To miłość od pierwszego wejrzenia, a ja nie umiem się do tego przyznać. Mam obsesję na jej punkcie. Nawet po wypadku, gdy nie pamiętałem o niej. Cały czas o niej myślę. Ciekawe czy i ona mnie pamięta...

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejna część z racji tego że poprzednie nie opowiadały o tym co zawiera tytuł. :)

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 16.03.2015
    Naturalne, lekkie i przyjemne opowiadanie. Ciekawa treść, dialogi są bardzo normlane w dobrym tego słowa znaczeniu. 5:)
  • BreezyLove 16.03.2015
    Teraz już rozumiem czemu tytuł to "miłość w zaświatach" ;) Bardzo ciekawe i przyjemne. Musisz tylko po pracować nad przecinkami. Sama mam trochę z tym problem, ale powinnas je stawiać min. przed "który" lub "że". Zauważyłam też, że w części 5 - *Według Dawida* najpierw pisałas w pierwszej osobie - dostałem, byłem itp., a nagle zmieniłas to i w końcówce pisalas jako narrator ;) zostawiam 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania