Poprzednie częściMiłość w zaświatach cz.1, 2, 3

Miłość w zaświatach cz.11

Nie mogłam przestać wspominać reakcji mężczyzny z samochodu. Myślałam że wypluję język z tego śmiechu. Jednak te beztroskie chwile musiałam przerwać. Czemu? Bo się uduszę w końcu...

-Teraz mi wierzysz lalusiu?

-Weź mnie tak nie nazywaj, dobra? Leon jestem.

- Leon król junglii? Hahaha, baaardzo śmieszne. - Wyłam ze śmiechu na prawie największym skrzyżowaniu w Anglii... Żyć nie umierać. Wyobraźcie sobie spojrzenia ludzi na ulicy gdy 'Lew' gada niby sam do siebie. Niby, bo jestem tutaj! Czasem jest to dla mnie tak wkurzające, jak obojętność rodziców wobec dziecka. Gdy to kochana mama i kochany tata nie słyszą w trakcie swojej rozmowy krzyków dziecka, któremu mogło się coś stać. To dokładnie to samo uczucie. Obojętność to najgorsza kara. Ludzie traktują cię jak powietrze. Czujesz się pomijany. Samotny.

-Ejj... Wiem ze nic ci się nie stanie, ale chodź tutaj. Nie chce tu przesiedzieć całej nocy. -wyrwał mnie z zamyślenia Lew.

-Spoko. Nikt nie każe ci tu stać.

-A nie należą mi się jakieś wyjaśnienia?

-Nie sądzę... - ledwo oderwałam się z zamyślenia. Coraz częściej zdaje mi się zapomnieć odpowiedzieć na kogoś pytania. Gdy jestem sama, mowie do siebie w myślach. Teraz zdarza mi się zapomnieć powtórzyć to na głos. Nawet na zwykle część. Wszystko wykonuje w umyśle.

-Złapałem Ciebie spadającą ze schodów Big Bena, co jest niecodziennym zjawiskiem, a ty nawet nie odkupisz swoich win. Wiesz... Ręka mnie boli... - zaczął symulować, krzywiąc się z bólu.

-Dobra, jak aż tak ci zależy. Możemy iść na kawę. Ale jak sam widzisz ja jej nie wypiję. - wskazałam na siebie.

Weszliśmy do jakiejś kafejki i bez słowa zajęliśmy miejsce. Podeszła do nas smukła kelnerka w malinowym fartuszku i zapytała się o zamówienie. Oczywiście człowiek, jak to człowiek. Szybko zapomina.

-Tak. Ja poproszę cappucino. A ty, co chcesz? - spojrzał w moją stronę, a ja jak to osoba młoda, 'strzeliłam facepalm'a'...

-Idioto... Ona mnie nie widzi. - posłałam wrogie spojrzenie. Jednak chwilę później mało nie pękłam ze śmiechu. Mina kelnerki była... no, nie da się tego opisać! Połączenie grozy, oraz strachu o stan psychiczny Lwa. I to rozglądanie się za ochroną... Cud nad cudami! Po kilkunastu sekundach śmiechu spostrzegłam że w naszą stronę zmierza dwóch ochroniarzy. Jako że stałam blisko nich, usłyszałam ich rozmowę;

-Ej, nie wygląda na pijanego...

-A może coś zjarał? - młodszy, ale zarazem wyższy facet się zreflektował. Spojrzałam na mojego wybawiciela i mało nie upadłam z śmiechu. Widok to był bezcenny. Jego strach na bladej twarzy, oraz spojrzenie wrogości wycelowane w moją stronę. Faceci w czerni odwrócili się do mnie i spojrzeli po sobie. No taaak... Przecież on wpatruje się w jeden nic nie znaczący punkt w ścianie. Miałam już dosyć. Kości policzkowe nie miały kiedy opadać, a moja twarz cały czas była wygięta w uśmieszek. Straciłam czucie w szczęce... Świetnie!

 

Późniejsze wydarzenia są przewidywalne. Ochroniarze wezwali policję, a oni zapakowali go do radiowozu. Na przesłuchaniu, mało nie pękłam ze śmiechu. Wystraszony wzrok, skupiał na mnie, ignorując wszystko dookoła. Gdy już policjanci, spanikowani zapuszkowali lwa do celi na 24h, mogłam sobie z nim pogadać. Podjęłam decyzję. On musi się o tym wszystkim dowiedzieć. Rozejrzałam się wokół. Nic specjalnego. Porysowane ściany, które niewiadomy już raz były malowane farbą olejną. Taką jaką robi się lamperię, gdy w domu mamy małe dzieci. Twarz, po raz kolejny wygięła mi się w uśmiech. Czułam łzy w oczach. Nie słabości, ale szczęścia, że chociaż dzieciństwo przeżyłam tak jak powinnam.

-Co się stało? - Lew podbiegł do mnie zmieszany. Widać było w jego oczach... strach? Współczucie, czy czasem miłość..? Nie myliłam się z podejrzeniami. Nie potrafi ukrywać się z uczuciami.

-Nie. Żyję... Tak jakby... - wyrwałam się z jego uścisku i starłam łzy.

-Wiesz, mam wrażenie że czegoś mi nie mówisz. Czemu to ja ciebie widzę, a nie ktoś inny? - nadeszła najbardziej trudna dla mnie rozmowa. Mam mu prosto z mostu powiedzieć; "Jutro umrzesz!" ?

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania