Poprzednie częściMiłość w zaświatach cz.1, 2, 3

Miłość w zaświatach cz. 21

-Narzeczony chcę do pani wejść. - uśmiechnięta pielęgniarka wychyliła się zza potężnych, malowanych wiele razy farbą olejną drzwi. Odpłaciłam jej miłym uśmiechem, ale jednocześnie zszokowałam swoimi słowami. Przecież nie każda pacjentka z uśmiechem mówi, że mężczyzna za drzwiami nie jest już jej narzeczonym. Ha! Do tego, gdy miesiąc temu tu przebywała nie miała pierścionka na palcu, a facet za drzwiami jej nie znał. Chyba, że z wypadku z śnieżką. Trudno uwierzyć ile wydarzeń mieści się w tym jednym miesiącu... Trzydzieści dni... Brzmi niepozornie. - zdjęłam pierścionek i zamyśliłam się. Z krainy marzeń wyrwała mnie rudawa dziewczyna w drzwiach. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej i zaczęłam wspominać swoje słowa sprzed kilku lat. Miałam wyznaczone sobie granice, których nie postanawiam łamać."Nigdy nie wybaczę zdrady" - powtarzam. Obok mnie materializuje się Kuba. Jednak teraz nie widziałam w jego wiecznie śmiejących się oczach, radości. Widziałam wstyd i upokorzenie...

-One mnie nie widzą. Odwróć wzrok. - powiedział błagalnym tonem. Patrząc na jego twarz, zauważyłam podobieństwo do Dawida. Nie mogę. Po prostu nie mogę. Wzięłam pierścionek i z jak największą siłą cisnęłam w ścianę pod którą stał Kuba. Powtarzałam w myślach jedno słowo; Przepraszam. Wszystkie emocje mnie przygniotły, a ja nie potrafię walczyć, aby się spod nich wyłonić. Jak długo można udawać silną osobę, skoro w środku, każdy z nas jest wrażliwy? Każdy na swój sposób, jednak coś w tym jest. Śmiałam się przez łzy. Moje ręce trząsły się, jak u osoby która miewa drgawki.

-Co się dzieje? - Olga przepchnęła się przed pielęgniarkę. Jednak jej wzrok z małej obręczy, która leżała w koncie, przeniósł się na bladą postać Kuby. Najwyraźniej wystraszonego. Dziewczyna zakryła usta dłonią i podjęła próbę ucieczki, niezdarnie potykając się o próg drzwi.

Moje oczy błądziły to w stronę Kuby, to Olgi. Wszyscy obejmowaliśmy się wzrokiem, co wzbudziło w pielęgniarce obawy o stan psychiczny. Niepewnie cofnęła się o krok, aby po chwili z łoskotem wpaść na kolejną znajomą dla nas osobę. Wszyscy wypadli z transu i wlepili oczy w trzy osoby leżące na podłodze, czyli szpitalnych płytkach. Bliżej nas, leżała zdruzgotana pielęgniarka, zaś za nią Dawid, który miał ulgę wypisaną w oczach. Tak, zobaczył mnie. Mnie z różowymi policzkami i klatką piersiową która unosiła się i opadała ze strachu. Postanowiłam być jedną z osób które zachowują zimną krew w takich momentach.

-Przepraszam panią. Mogłaby pani przynieść szklankę wody. Naprawdę źle się czuję.

-Tak, to widać... - spojrzała niepewnie w moją stronę. - Może i dla znajomej przynieść wody? Także wygląda na chorą...

-Tak, dziękujemy – zwróciła się Olga z uśmiechem do miłej pani. Pielęgniarka zebrała się w sobie i także oddała życzliwość. Po wyjściu nieznajomej, poczułam ulgę. Jednokrotnie i najmniej boleśnie chciałam to wszystko zakończyć. Wyprosiłam załamanego Dawida, a ja sama zostałam w pokoju z duchem i osobą która mnie zdradziła. Brzmi dołująco...

-Wy się znacie? - byłam troszkę skołowana, że te dwie osoby wpatrywały się w siebie, nie odrywając ani na chwilkę wzroku.

-Starsza siostra mojego kolegi... Z ziemi, gdy byłem chłopcem... - nie oderwał oczu od dziewczyny. Podeszłam z nieukrywaną złością i pstryknęłam im palcami przed twarzą. Olga wyrwała się jakby z ciężkiego snu i popatrzyła na mnie zdekoncentrowana.

- Tak... To prawda. Ale czemu? Przecież on... nie żyje... - popatrzyła z odrazą. Czyżby przypomniały jej się filmy o umarłych, zombich i duchach? Jej mina była na tyle zabawna, że i Kuba nie krył uśmiechu. Podeszłam do okna, czując wodzące za mną dwie pary oczu.

-Już wam nie takie miłe wgapianie się sobie w tęczówki? - spytałam zgryźliwie.

-Nina, jak to możliwe, że ja go widzę? -zignorowała moje słowa.

-Ja tu jestem! - Kuba był zdenerwowany, że traktowało się go jak dziecko. Z obojętnością, jakby on niczego nie rozumiał.

-Znacie się, więc sprawa się komplikuje. Powinnaś spytać się Kuby, on zna się lepiej. Jestem w tym zawodzie nowa, złotko – posłałam jej buziaczka.

-Ale ona nie może umrzeć!

-Czemu? - spojrzałam w stronę Olgi, która była wstrząśnięta i głęboko poruszona takimi słowami.

-Jest przeznaczoną.

-Ale to może mieć związek z tym, że ją uratowałam w mieszkaniu Dawida? - teraz to Olga czuła się jak dziecko karmione obojętnością z naszej strony.

-Może... Ale wtedy to ty będziesz odpowiedzialna, za jej wszystkie błędy. Będziesz... mamusią? - spojrzałam w stronę Kuby z odrazą. Chłopak mnie z nią zdradził, a ja mam być odpowiedzialna za jej czyny? Czy to jest fair?

-Wolę umrzeć. - powiedziałam z powagą, na co Kuba zareagował śmiechem. Spojrzałam w jego stronę z taką samą miną jak przed chwilą, a on poczuł się zażenowany... Pierwszy raz udało mi się kogoś doprowadzić do tego stanu. Szybko się uczę!

-A więc jestem jakąś 'przeznaczoną', albo umrę. Powie mi ktoś do cholery co się tutaj dzieje?! - dziewczyna była czerwona.

-Gdybym się nad tobą nie zlitowała w mieszkaniu twojego 'kochanka' ktoś próbowałby Cię teraz zabić. Tak jak mnie. - wskazałam czerwone pręgi spod chustki na szyi.

-Dobra. Dziękuję. To wszystko?

-Nie. Masz u mnie dług. Opowiesz mi bajeczkę na dobranoc. Czy naprawdę kochasz Dawida i jak to wszystko się działo z twojego punktu widzenia. Chcę wiedzieć co tobą kierowało. Ale wcześniej przywieziesz mi jakieś rzeczy do przebrania się. Dzisiaj wychodzę ze szpitala, a chciałabym wyglądać, gdy z niego wyjdę, jak człowiek. Dziękuję, kochana jesteś! - usiadłam na szpitalnym łóżku, robiąc słodką minkę. Spojrzałam w stronę chłopaka, który nadal stał w kącie, próbując skleić wszystkie wydarzenia w logiczną całość. Tak, nawet ja tego nie rozumiałam. Wstałam i podchodząc do przyjaciela, zebrałam z podłogi pierścionek. Przypomniałam sobie chwilę, gdy dał mi siłę na rozprawę w sądzie aniołów. Teraz wysysa ze mnie tą siłę. Oko za oko, ząb za ząb... Zbliżyłam się do Kuby, a ten wiedząc co chcę zrobić próbował bezszelestnie, usunąć się w kąt. Kiwał głową na boki, co jedynie utwierdzało mnie w swoim wyborze. Szybko mrugałam, aby nie uronić żadnej, drogocennej łzy. Nikt nie jest wart naszych łez, oprócz nas samych.

-Oddaj mu to. Proszę... - mój ton głosu wyszedł na błagalny, jednak ledwo usłyszalny. Spojrzałam Kubie w oczy, w których tliła się złość. Wiem już na kogo!

 

*według Dawida*

Nie umiałem zebrać się na odwagę, jednak znalazłem jej resztkę i wpadłem do sali. A nie... Nie do sali, a na pielęgniarkę. Przy łóżku stała żywa, z bijącym sercem Nina. Poczułem niesamowitą ulgę. Jednak zastąpiło ją cierpienie, gdy zauważyłem pod nogami Kuby pierścionek zaręczynowy. Zaraz, zaraz... Co tu robi mój brat?! Spojrzałem w bok, gdzie Olga powoli zbierała się z podłogi. Wszyscy byli wystraszeni, a do tego teraz patrzyli się wprost na mnie. Kiedy Nina wszystko załagodziła, blada pielęgniarka wyszła z pokoju. Nina zbliżyła się na bezpieczną dla swoich uczuć odległość i wyprosiła. Nie z krzykiem i płaczem. Ze spokojem, jednak nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Może to lepiej. Nie wytrzymałbym widoku łez w jej pięknych oczach. Prędzej płakałbym z nią. Z niepokojem siedziałem pod salą około godziny. Po tym czasie, poczułem zimną dłoń za ramieniu. Podniosłem wzrok, a tam stał wpatrzony jak w obrazek brat, który próbował opanować złość. Jego szczęka zaciskała się coraz mocniej. Nie mógł mi nic zrobić, jednak widok jego w takim stanie, przyprawiał o dreszcze.

-Ciesz się, że nie jestem człowiekiem, bo już byś nie oddychał, idioto. Jednak szybko by Cię odratowali. Bo dzwonienie po karetkę miałbyś już z głowy... - chwila... Zdobyłby się na pobicie mnie w szpitalu?

-Tak braciszku. Zdobyłbym się na to. Jeszcze raz zobaczę łzy w jej oczach przez Ciebie, to nie masz życia. Nie wiesz jak ona jest dla mnie ważna. To wspaniała dziewczyna i szczerze mówiąc, na nią nie zasługujesz. Tylko spróbuj o nią nie walczyć. Zobaczysz, popamiętasz mnie. - odszedł, zostawiając mnie z rosnącymi wyrzutami sumienia. Mam dosyć! Minęło zaledwie 10 minut, a z sali wyszła Olga. Nie była już tak wystraszona, ale unikała mnie jak ognia. Szczerze to dobrze, bo nie ręczę za siebie. Obróciłem w palcach pierścionek i podszedłem niepewny do drzwi sali. Przychyliłem do niego ucho, aby usłyszeć jak Nina śpiewa.

 

"Bosko tak było nam:

Czy to nie mogło trwać?

Nagły dreszcz i już wiesz,

ktoś nie znosi nas.

 

Diabeł stróż wtrącił się

I wszystko jest nie tak.

Co w niej jest? Co w niej jest?

Czego nie mam ja?

 

Blask i mrok,

pogubiona w snach.

Blask i mrok,

co więcej miałam dać?"

 

Między niektórymi słowami usłyszalny był płacz. Ścisnąłem mocniej obręcz i zapukałem kilkakrotnie w twarde drzwiczki sali. Mimo nie usłyszania nawet cichego "spierdalaj" z przepełnioną w każdej sylabie złością, postanowiłem wejść. Dostrzegłem małą i kruchą osobę z rozczochranymi włosami, leżącą tyłem do mnie z słuchawkami na uszach. Dziewczyna najwyraźniej spała, bo nie zauważyła, że playlista się skończyła. Poddreptałem bliżej i usiadłem na krzesełko przeznaczone dla osób z odwiedzin. Złapałem kartki z szafki obok i zacząłem pisać list do Niny. Ona potrzebuje odpoczynku, a ja nie mam ochoty mieszać jej w głowie. Kiedy będzie wystarczająco silna, przeczyta list, jeśli nie, wyrzuci bez informowania adresata.

 

"Przyszedł do mnie Kuba. Wiem, że to nic nie znaczy w tym momencie i możesz mi nie wierzyć, ale Kocham Cię i mam nadzieję, że wybaczysz mi. Będę czekał choćby wieczność. Każdy dzień będzie się nią wydawał. Jeden miesiąc twojej nieobecności trwał sto lat. Uschnę z miłości do Ciebie. Pierścionek zostawiam Tobie. Sprzedaj, albo zostaw dla siebie. Schowaj w najgłębsze zakamarki swojej szafki, lub noś na palcu. Pamiętaj, że jak długo masz go przy sobie, tak długo będę nosił nadzieję na to, że postarasz się mi wybaczyć. I mam jedyną prośbę. Nie płacz przeze mnie. Kuba powiedział, że nie waha się mnie pobić przy świadkach. Nawet tutaj w szpitalu, w miejscu publicznym. Pamiętaj, że Cię kocham i będę się starał o Twoje zaufanie.

Zawsze kochający, Dawid :) " - zwinąłem karteczkę w rulonik i przełożyłem przez pierścionek. Powoli zakradłem się do łóżka czarnowłosej i położyłem jej wiadomość pod dłoń. Jeszcze raz spojrzałem na jej twarz. Spuchnięte oczy od łez. Teraz czuję, że jedna chwila potrafi odmienić życie. Gdybym zareagował szybciej, moja śpiąca królewna byłaby ze mną. A ja czuję, że ją tracę. "Dobranoc, śpiąca Królewno" - powiedziałem i dałem jej całusa w czoło. Jest blisko, a jednocześnie tak daleko. Niemożliwe, a jednak...

 

________________

Wolicie kilka długich części dwa razy w miesiącu, czy co dwa dni ale bardzo króciutkie? :)

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 15.04.2015
    Sama nie wiem. Może krótkie, ale nie przesadnie krótkie. 4:)
  • Olcia<3 14.09.2015
    Krutkie ale zawsze :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania