Poprzednie częściMiłość w zaświatach cz.1, 2, 3

Miłość w zaświatach cz.17 i 18

*według Niny*

Czułam się jak w niebie. Jedna osoba potrafi dać nam szczęście swoją obecnością. Pierwszy raz czuję się przy kimś bezpieczna. Chciałabym aby trwało to wiecznie. Jak widać szczęście nie może trwać za długo. Wtuliłam się głębiej w ramiona Dawida i wypowiedziałam dwa krótkie słowa; "Jeszcze wrócę". Dwa słowa, dwanaście liter, jedno znaczenie. Zaufanie... Piękne słowo. Musi mi zaufać, że jeszcze wrócę. Związki tworzy się na wzajemnej ufności... Zaraz, zaraz! Jakie związki?! Wypłynęłam za daleko na morze marzeń w łódce miłości... Ahh... Otworzyłam lewą powiekę i ujrzałam znajomą postać.

-Kubaaa? - mało nie krzyczałam z radości - otworzyłam oczy na szeroko i ujrzałam altanę. Z czasów, gdy poznałam Kubusia. Jednak, teraz było w niej coś... piękniejszego...

-Bo jesteś zakochana! - odchrząknął mój przyjaciel. Porwałam go w ramiona. Szczęściem należy się dzielić. Więc, ja zamierzam robić to samo!

-Ty... Mnie widziałaś w pokoju, tak? - Spojrzałam na niego jak na idiotę. Jednak po chwili połączyłam wątki...

-Podglądałeś nas... - mina mi zrzedła. Czego by się po nim spodziewać...

-Tylko do pewnego momentu... Kiedy zaczęłaś się śmiać, myślałem, że mnie zauważyłaś... - podrapał się po karku. Prychnęłam, ledwo zakrywając twarz dłonią. Mało czasu trwało, aby do mnie dołączył, prawie dławiąc się powietrzem. Po kilku minutach, gdy nasze brzuchy były już obolałe od śmiechu, leżeliśmy na polanie, tej samej gdy się poznaliśmy. Poczułam, że czas najwyższy, odciąć się od tego rozdziału w moim życiu. Tylko jak zakończyć coś, czego nie rozumiesz...

-Pomożesz?

-W tym o czym teraz myślałaś?

-Tak... - zaśmiałam się, dźwigając się ku górze. Nie powiem, sukienka była niewygodna. Trudno było się w niej podnieść... Była zbyt... obcisła...

 

*według Dawida*

Wypowiedziała dwa słowa. Czułem pewność w nich, ale i smutek, że musi się ze mną rozstać. A jednak! Nie jestem jej obojętny, a słowa na kartce to prawda! Chciało mi się skakać, jednak nogi się pode mną uginały na wspomnienie jej pocałunków. Zakochałem się na zabój. Nikomu nie dam jej zabrać. Jest teraz moja, a ja jej. Wiem, że miłość rani, ale nie taka. Ona daje sens życia, nawet gdy nie jest szczęśliwa, bądź odwzajemniona. Ja nie mam czego się dopytywać. Widziałem. Widziałem te tańczące iskierki w jej oczach. Czuła to co ja. Pierwszy raz wiedziałem, że ktoś mnie rozumie.

 

*według Leona*

-Jesteś aż takimi idiotami, czy tylko udajecie?! - byłem w transie. Agresja sterowała moim ciałem. Muszę znaleźć tą dziewczynę. Ci debile nie rozumieją. A ja nie mam ochoty im tego opowiadać... Nie mogą zobaczyć mojej słabości. Gdy tylko zauważą, że ich szef jest w dołku, jeszcze głębiej go wykopią. Każdy z nich chciałby zająć moje miejsce. Tylko ta postać wiedziała, kiedy umrę, gdzie i dlaczego. Dzięki niej mogę zatrzymać swój żywot. Ale jak ją znaleźć? Przecież mam kawał obszaru do sprawdzenia. A mianowicie cały glob. Podszedłem do jednego z kierowników akcji i sprzedałem mu prawego sierpowego. "Uuu, boli? Podmuchać..? " - pomyślałem złośliwie. Parszywy uśmiech wykwitł na moich ustach, a ja sam udałem się w stronę Big Bena... Może jeszcze raz ją spotkam. Przecież nadzieja umiera ostatnia...

 

cz.18

*według Niny*

Więc, dalej jestem rozdarta. Wrócę do życia na ziemii, ale wiemy nic nie jest za darmo. Kuba musi przejść dalej. Niby niepewność każe mi wierzyć, że niedługo go spotkam, jednak czy chcę odchodzić..? Chyba dobrze jest, tak jak jest. Muszę cieszyć się z życia i z miłości którą posiadam. Mimo, że kaleczy to jednak unosi ponad chmury. Uczucie jak gdybyśmy zapalili jakieś zioło. Szczerzymy się do siebie jak idioci i nic nie możemy na to poradzić. Nie boli Cię czasem szczęka od tej miłości? Jednak. Póki tutaj przebywam, muszę zakończyć ten rozdział życia. Nawet jeśli nie do końca rozumiem, to co wokół mnie się dzieje. Postanawiam wybrać się do miejsca pierwszego spotkania z Leonem... Coś mnie tam ciągnie. Nie potrafię tego opisać. Po kilku chwilach zimnego powiewu znalazłam się na schodach Big Bena... Hmm... Wspomnienia. Szczerzę się sama do siebie, gdy wspominam naszą rozmowę. Wydawał się pustym idiotą, a jednak po tym żelem na łbie coś się kryło. Mianowicie mózg, jeśli ktoś nie skojarzył :))

Jednak mój kobiecy szósty zmysł wyczuł, że ktoś mnie wzywa. Leon - Lew.

-Myślałem, że się nie doczekam. - widać było ściemione od złości oczy. Nie ukazywały się pięknym niebieskim kolorem, lecz zimnym szarym odcieniem.

-To było nie czekać - wzruszyłam ramionami.

-Nie wkurwiaj mnie...

-No, chyba ty mnie... Mamy podobne charaktery, idioto. A ja już uważałam Cię za rozumnego człowieka. Trudno. Każdy się myli, nawet duch. - odwróciłam się i oddalałam, aby sprawdzić jego reakcję. "Jeśli to coś ważnego to zatrzymałby mnie", pomyślałam schodząc ze schodów Big Bena. Miałam go już dosyć. Czy on ma zamiar bawić się w kotka i myszkę? No chyba go poje***o...

-Wracaj! - krzyknął, ale bez cienia złości. Głosem prośby i ... bezsilności. Przeskakiwał po dwa piętra na raz.

-Co ci odpierdala?! Nie mam takiej siły, żeby Ciebie złapać... Wbrew wszystkiego jestem kruchą dziewczynką. - Zrobiłam maślane oczka na co on tylko uśmiechnął się i powoli zaczął schodzić. Schodek po schodku. Mogłam odetchnąć z ulgą. Usiadłam na schodkach i schowałam twarz w dłonie.

-No w końcu księżniczko. Co tak długo się stroiłaś? - wypowiedziałam głosem obojętności, jednak w myślach śmiałam się z wyobrażenia jego w sukience. Cudownyyyy widoook... Nie noo zgrywam się ( Prima aprilis?! ;D)

 

*według Leona*

Działała mi na nerwy... Jednak było w niej coś, co wyrzucało z mojego charakteru agresję. Stawałem się przy niej lepszy... Jednak nie! Muszę ją zabić... Tak, zabić. Dzięki wszystkim informacjom, które mi przekazała, wiem, że tylko gdy ona odda za mnie życie, spełni się moje przeznaczenie. Ale jeśli moim przeznaczeniem było oddać życie, za kogoś z innym przeznaczeniem? Ale to mogło oznaczać to samo... Niedługo granica nieba i Ziemii, będzie znana bardziej niż ważne muzea, czy parki narodowe... Masakra...

-Księżniczka się zamyśliła? - zapytała drwiąco. Miałem dosyć. Jeśli teraz nie pójdę i nie zniknę z jej pola widzenia, zacznę żałować swoich decyzji. Coraz bardziej zaczyna mnie intrygować... Jeśli nie podobać...

 

*według Niny*

-Uważaj na siebie... - rzucił na odchodne i zostawił mnie z myślami. O co mu chodzi... Gryzło mnie, co chciał mi przekazać... Mam przeczucie że coś się stanie. Bez wahania wybieram się do Dawida.

-Hej, kochanie - rozpromienił się na mój widok. Podbiegłam do niego, a on bez zbędnych wahań okręcił mnie wokół własnej osi. - Coś się stało? - zna mnie tak krótko, a już mnie rozgryzł... Ehh...

-Mam do Ciebie prośbę... Pilnuj mojego pokoju. Nie daj nikomu tam wejść. I uważaj na siebie. Proszę - powiedziałam ze smutkiem. Leon nie jest tak głupi na jakiego się wydaje. Wiem, że za dużo mu o swoim przeznaczeniu powiedziałam. A on, jeśli się bardzo pospieszy, zdąży mnie uśmiercić... Wtedy oddam życie, bez mojej własnej zgody. Wtem nie zobaczę już ukochanego... Nie chcę! - pokręciłam głową, aby wyrzucić z niej wszystkie myśli.

- Co się dzieje? - zapytałam z oczami pełnymi troski. Czułam miłość. To dobrze, bo dzięki niej mam siłę tu powracać...

-Nie wpuszczą Cię do mojego pokoju... Musisz powiedzieć, że jesteś moim narzeczonym... - zamyśliłam się, wpatrując się niezdarnie wzrokiem w kafelki.

-Dobrze. Ale tylko jeśli stanie się to prawdą. - szeroko się uśmiechnął.

-Czy ty...

-... Tak, oświadczam Ci się. To jak..?

-Nie wiem... Mało się znamy. Nawet jeśli kochamy, to sama miłość nie wystarczy.

-Przecież nie pójdziemy od razu do księdza. - nerwowo się zaśmiał - Poczekamy, poznamy się, a jeśli nie wyjdzie oddasz mi pierścionek... - spojrzałam na niego jak na osobę nietrzeźwą.

-Co ty godosz? -Z powodu śląskich korzeni w przypływie emocji zaczęłam rozmawiać z nim po śląsku... No nie mogę.. Jakiś kabaret.

-Mam dla Ciebie pierścionek. Chcesz go przymierzyć? - wyciągnął niebieską szkatułkę ze spodni i podał nerwowo w moją stronę. Widziałam drżenie jego rąk.

-Nie bój się. Zgadzam się - rzuciłam się na Dawida, wcześniej jednak odstawiając pudełeczko.

-Nawet nie obejrzysz? - Spytał się wyraźnie zdziwiony

-Nie każda kobieta docenia jedynie biżuterię - puściłam mu oczko. Jednak chłopak wziął pudełeczko do rąk i powolnie je otworzył. Pierścionek był skromny i oszczędny. O takim zawsze marzyłam. To ma być przedmiot, który pokazuje nasz status i to że do kogoś należymy. A nie że coś należy do nas. Poza tym, czułabym się jak idiotka nosząc na palcu kamień o centymetrowej średnicy... Oddaliłam się od Dawida, gdy ten założył mi na palec pierścionek. Stałam się blada i ociężała. Czułam, że ktoś mnie przyzywa. Nie myliłam się. Zmieniłam obszar przebywania. Na dziwny i zimny. Tak jak bezduszny wiatr przy zmianie miejsca czy używania mocy. Zbierało mi się na płacz.

-Uważaj. Oni wyczuwają strach. - Powiedział Kuba który nagle wyrósł obok mnie. A może to jedynie to ja go przeoczyłam... Niczego już nie jestem pewna.

-Gdzie jesteśmy?

-W niebie. U archaniołów. Oni zadecydują, kto będzie żył - mimo uśmiechu. czułam jak promieniuje od niego stres... To wszystko udzieliło się i mi....

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania