Poprzednie częściOstatni Gość (cz.1)

Ostatni Gość (cz.9)

12 Czerwca 2016

Marwood, Zachodnia Walia.

15:55

 

Anita rozejrzała się niepewnie i ruchem brody wskazała stolik w rogu sali, przy którym szpakowaty mężczyzna o nalanej twarzy nachylał się do ucha młodej dziewczyny, która co jakiś czas posyłała mu zalotne uśmiechy.

- Ten wujaszek Roberta też jakiś dziwny jest… Ale chyba to, co o nim piszą to akurat prawda. Przez całe przyjęcie dowala się do Amandy… - Zaplotła ramiona na piersiach i prychnęła. – Nasza Mandy najwyraźniej ma ochotę zostać żonką numer trzy. A numer dwa udaje, że jest ślepa i głucha. – Odwróciła się na pięcie i wbiła spojrzenie w Sonię. - To co robimy?

- Nic. – zarządziła Sonia. – Czekamy na policję.

Zerknęła na zegarek na swoim przegubie. Ile to może potrwać?

Dostrzegła Aarona wśród stojącej nieopodal grupce młodzieży. W dłoniach trzymał talerzyk, na którym piętrzyły się weselne smakołyki.

Policja zaraz tu będzie. Nie powinnam się wtrącać...

- Hej, Aaron! – zawołała w jego kierunku. W głębi ducha czuła, że wkrótce pożałuje wtykania nosa w nie swoje sprawy, ale fotograf już poderwał głowę i pomachał do niej radośnie. Przybił żółwia z jednym małolatem, po czym podreptał w ich kierunku.

- Krewetki, szefowo? – zapytał, podsuwając jej pod nos talerzyk. – Wiem, wiem. To mało profesjonalne, ale nie potrafię pracować z pustym żołądkiem…

Uniosła pojednawczo dłoń.

- Słuchaj, mogłabym zerknąć na twoje zdjęcia?

Aaron uniósł krzaczastą brew.

- Możesz. – powiedział. - Jak je wywołałam.

- Chodziło mi teraz. Tylko zerknę…

Mina Aarona nie pozostawiała wątpliwości. Nie spodobał mu się ten pomysł. Zapewne pomyślał, że Sonia nie ufa jego zdolnościom.

- Aaron, tak? - zaszczebiotała Renata, przysuwając się do jego boku.

Wsunęła dłoń pod jego ramię i uśmiechnęła się przymilnie. Fotograf zmierzył ją od stóp do głów. Na jego ustach wypełzł lubieżny uśmieszek.

Sonia odwróciła wzrok. Wszyscy faceci zawsze tak na nią reagowali. Zawsze.

- Pozwolisz nam zerknąć ?– biadoliła Renata. – Ta sukienka chyba mnie pogrubia, strasznie się martwię, że źle wyszłam na tych zdjęciach…

- Nie, no co ty, wyglądasz super…

- No, proszę!

Wbiła w Renatę mordercze spojrzenie. Nie wierzyła własnym oczom. Miały trupa w kaplicy, a tej zebrało się na flirty!?

Odwróciła się na pięcie. Fala gorąca rozlała się po jej ciele. Zacisnęła powieki, próbując pozbyć się sprzed oczu migoczących plamek. Wyszła z Lustrzanej Komnaty. Ledwo powstrzymała się od trzaśnięcia drzwiami.

 

6 Marca 2016

Norwich w hrabstwie Norfolk.

 

Humor dopisywał jej przez cały dzień. Być może to kwestia pogody, która wreszcie pozwalała na to, by rześkie powietrze wpadało do biura przez uchylone okno, a może tęsknota za Ianem, która pękła wczoraj niczym nadmuchany balon, spowodowała u niej ten wyrzut energii. W przypływie dobrego humoru pozwoliła Anicie skończyć wcześniej, z czego ta ochoczo skorzystała.

Włożyła papiery z powrotem do odpowiednich teczek, wyłączyła komputer i raźnym krokiem ruszyła do mieszkania. Liczyła na to, że Anita długo zabawi dziś na mieście i spędzi wieczór z Ianem, nie martwiąc się o to, czy odgłosy ich igraszek docierają do uszu młodszej siostry.

Znalazła go w sypialni.

Idealnie.

Chyba nawet nie zauważył jej wejścia. Przez moment obserwowała jego szerokie ramiona i starannie przycięte blond włosy. Siedział na skraju łóżka, lekko pochylony. Wiedziała co chce zrobićPodejdzie do niego, powoli i cichutko, tak by zrobić mu niespodziankę. Zakradnie się do łóżka i otoczy dłońmi jego talię, przyciśnie usta do jego karku. A wtedy on…

- Jasna cholera!

Zamarła krok od łóżka. Znała ten ton. Ostry, gardłowy. Ściśnięta krtań sprawiała, że w głosie Iana, zazwyczaj tak dźwięcznym i czystym, pojawiła się nieprzyjemna chrypka.Coś zaszeleściło w jego dłoniach. Następnie zmięty plik papierów wylądował na łóżku obok niego.

Powiodła za nimi wzrokiem.

Nie…

- Mogę to wytłumaczyć. – wyszeptała.

Poderwał się na równe nogi, odwracając do niej twarzą. Dłonie oparł na biodrach.

- Jak? Kiedy? – grzmiał. Przeczesał palcami włosy, nabierając głośno powietrza. – No dobra. Słucham. – powiedział, czerwieniejąc na twarzy.

No i jak niby miała to wytłumaczyć? Milczała, a jej oczy coraz bardziej wilgotniały.

- Przepraszam.

Zapadła niezręczna cisza.

- Co to jest? - wysyczał Ian. -Jeden kredyt, drugi. Hipoteka na dom. Na NASZ dom!?

Oczy Sonii piekły coraz bardziej. Wiedziała, że zaraz się rozpłacze.

- Miałam zastój w interesie, musiałam…Ale teraz będzie już lepiej, ślub Lizzie…

- Gdybyś mi powiedziała… - Ian urwał i opadł z powrotem na łóżko. Pokręcił głową. - Przecież dałbym ci te pieniądze. – Powiedział, ale po chwili jego głos na powrót stał się oschły. - A teraz zainwestowałem wszystko w interes z Amerykanami! Czemu nic mi nie powiedziałaś? Miałaś w ogóle zamiar mi powiedzieć!?

- Chciałam… - załkała. – Myślałam, że sobie poradzę…

Nie kłamała. Cały czas żyła w przeświadczeniu, że ten kryzys kiedyś minie. Kiedy firma popadła w kłopoty, myślała, że to tylko czasowy zastój. Powinna wtedy oszczędzać, ale przecież niedługo miała nadejść wiosna. Czas, w którym większość par decyduje się na ślub, a ona tak lubiła jadać w drogich restauracjach… a te buty od Jimmy’ego Choo, tak eleganckie i stylowe… Wyglądały cudownie. Nie potrafiła się im oprzeć. Nie chciała nic zmieniać w swoim życiu!

- Chryste… Całe szczęście, że Mała mi powiedziała.- Pieklił się dalej Ian. - Inaczej dowiedziałbym się od komornika!

- Wiesz…od…Anity? – wyjąkała.

No tak. Teraz rozumiała, skąd się wzięła ta ich nagła komitywa.

A skąd wiedziała Anita? Przecież odkąd się do niej wprowadziła, dbała o to, by nie wzbudzać podejrzeń. Kupowała te same rzeczy co zawsze, drogie wina, egzotyczne owoce. Pilnowała, by poczta przypadkiem nie wpadła jej w ręce…

- Mała ma najwyraźniej więcej rozumu niż ty! - skarcił ją Ian.

Mgła łez nagle ustąpiła sprzed jej oczu. Mięśnie jej twarzy stężały.

- Ze wszystkim sobie poradzę. – oznajmiła buntowniczo. – Znajdę sposób…

- Nooo… Powiem ci nawet jaki. – Przerwał jej, zanosząc się przykrym chichotem. – Zadzwonisz do Renaty. Jeszcze dzisiaj.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania