Pochopna decyzja cz.1

******

 

Musiałam się z nim spotkać. To co się stało między mną, a nim, zostawiło pozytywny ślad na mojej psychice. Przynajmniej do tej pory tak było. Umówiłam się z nim na moście niedaleko mojego domu. Oparłam się o barierkę i czekałam na Wojtka. Zjawił się dość szybko. Niewiele wyższy ode mnie blondyn o niebieskich oczach przyjechał swoim małym, białym fiatem.

- Cześć, Iga – przywitał się.

- Hej – uśmiechnęłam się.

- Proszę – wręczył mi jedną dużą, czerwoną różę.

- Jest piękna, dziękuję.

 

******

 

Od początku wiedziałem, o czym będziemy rozmawiać. Pomimo że obydwoje nie byliśmy wówczas do końca trzeźwi, doskonale wiedzieliśmy, co robimy i czego chcemy.

Zaparkowałem na poboczu. Ona już na mnie czekała. Podszedłem do niej. Przywitałem się i wręczyłem różę. Miała piękny uśmiech. Jak to się dzieje, że dziewczynom jakiś kolorowy badyl sprawia tyle radości?

- O czym chciałaś pogadać? – zapytałem, udając, że się nie domyślam.

- O tym, co się stało między nami.

Prosto, szybko i konkretnie, właśnie za to ją ceniłem. Nie owijała w bawełną.

- Nie wiem, jak ty, ale ja to bardzo miło wspominam – spojrzałem na nią z ukosa.

Jej uśmiech nieznacznie się rozszerzył i widziałem, że myśli to samo, co ja. Mimo to, odniosłem wrażenie, że coś jest nie tak. Zbliżyłem się trochę. Chciałem złapać ją w pasie i przyciągnąć bliżej siebie, ale zrobiła krok w tyłu.

- Co się dzieje? – zapytałem lekko zdezorientowany.

- Wojtek, ja… Muszę ci coś powiedzieć… - zaczęła półszeptem bardzo niepewnie.

Jej uśmiech nagle znikł. Zrobiła się poważna, wystraszona i zaniepokojona.

- Jestem w ciąży. Będziesz ojcem – wycedziła przez zęby.

- Że co? Nie to niemożliwe – stwierdziłem zaskoczony.

Dziecko, odpowiedzialność, ustatkowanie, to zupełnie nie moja bajka.

 

******

 

Trudno mi było to z siebie wydusić. Widząc minę Wojtka wiedziałam, że nic dobrego z tego nie będzie.

- Yyy… Ale jesteś tego pewna? – wydukał.

- Tak, wczoraj robiłam badania.

- Nie, ja się nie nadaję na ojca. Nie chcę. Nie będę bawił się pieluchami.

- No chyba sobie żartujesz! – nie dowierzałam własnym uszom.

- Nie chcę się w to mieszać.

- Wiesz co? Jesteś skończonym dupkiem! Wsadź sobie tę różę w dupę! Nie chcę cię więcej widzieć! – krzyknęłam, rzucając w niego kwiatkiem.

Odwróciłam się i wróciłam do domu. Położyłam się na łóżku i zalałam się łzami. Spodziewałam się, że Wojtek nie będzie szczęśliwy, ale liczyłam, że okaże się facetem i mi pomoże, że się nami zajmie. Jak mogłam być taka głupia? Miałam plany: chciałam iść na studia… A teraz co?

 

******

 

Stałem przez chwilę na moście i patrzyłem za odchodzącą Igą. „Nie chcę tego dziecka”, pomyślałem z pełnym przekonaniem. Wsiadłem do samochodu, położyłem różę na siedzeniu obok. „A jeśli popełniłem błąd? Nie, nie mogę zostać ojcem w wieku dwudziestu pięciu lat. Nie nadaję się do tego.” Wróciłem do mojej restauracji. Nie potrafiłem się jednak skupić. Wciąż widziałem wystraszone oczy Igi, a jej słowa: „Będziesz ojcem”, ciągle krążyły mi po głowie. Musiałem zająć się pracą.

Rozejrzałem się po małej sali: sześć stolików, w tym jeden wolny. Mój wzrok instynktownie zatrzymał się na młodym małżeństwie z dzieckiem. Ojciec bujał synka na kolanie. Rozmawiali o czymś, śmiali się, trzymali się za ręce, wyglądali na szczęśliwych. Przez moment wyobraziłem sobie siebie, Igę i nasze dziecko, jak spędzamy wspólnie sobotnie popołudnie. Lekko się uśmiechnąłem.

Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero moja młodsza siostra – Magda, z którą założyłem restaurację.

- Wojtek, tu masz listę zakupów na poniedziałek – powiedziała, podając mi kartkę.

- Co? – zapytałem zaskoczony.

- Zakupy na poniedziałek…

- A tak, zakupy.

- Wszystko ok? – zapytała z niepokojem.

- Tak, tak… Za chwilę zadzwonię do dostawców.

- Tylko nie zapomnij.

Rzuciłem jeszcze szybkie spojrzenie na młodą rodzinę i poszedłem na zaplecze.

 

*****

Sobota i niedziela upłynęły mi pod znakiem płaczu i zastanawianiu się, co mam dalej robić i czy sobie poradzę. Jedyną moją rodziną był kuzyn - Maciek, ale on mieszkał za granicą i nie było mowy, by mi pomógł. Swoją drogą Maciek i Wojtek przyjaźnili się od podstawówki. To właśnie przez Maćka poznałam blondyna, w którym się zakochałam, a teraz zostałam sama z dzieckiem. W sumie, to czego się spodziewałam? Dobrze wiedziałam, że Wojtek jest typem lubiącym wolność, zabawę, a z odpowiedzialnością mu nie po drodze. Gdy otworzył restaurację, myślałam, że się trochę ustatkował. No cóż… Pomyliłam się.

Poranne i wieczorne mdłości dawały mi w kość. Moja lekarka twierdziła, że to normalne i nie powinnam się tym przejmować. Miałam wszystkiego dość: mdłości, brak apetytu, senność i chodzący po mojej głowie Wojtek… Miałam aż za dużo zmartwień.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • swen norwald 09.04.2019
    Fajnie i gładko się czyta. Mocne 4.
  • Nysia 09.04.2019
    Dziękuję bardzo.
  • Bogumił 09.04.2019
    Cieszę się z publikacji nowego opowiadania. Mam nadzieję, że będzie równie interesujące jak ostatnie. Pozdrawiam
  • Nysia 09.04.2019
    Dziękuję. Czekałam na Twój komentarz. A jak wrażenia po tej części?
  • Bogumił 09.04.2019
    Nysia Jak zwykle bardzo mi się Twój tekst podoba, wszystko napisane z wyczuciem, bardzo delikatnie i profesjonalnie. Jak tylko mi czas pozwoli, z przyjemnością będę czytał kolejne teksty. Niestety na wyjeździe mogę nie mieć możliwości komentowania.
  • Bogumił 09.04.2019
    Bogumił No i jak napisał Swen z taką lekkością się czyta, a to jest bardzo duży plus. Ja się osobiście przy twoich tekstach odprężam, czasem nawet czytam dwa razy.
  • Nysia 09.04.2019
    Bogumił Dziękuję i zapraszam na kolejne części.
  • Bogumił 09.04.2019
    Nysia dzięki będę czytał.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania