Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Stalkerskie opowiadania 1: Prolog + Obława cz. 1

Prolog

 

Wiosną roku 1986 doszło do największej katastrofy nuklearnej w historii.

W Czarnobylu w obwodzie kijowskim, nocą z 25 na 26 kwietnia, rozpoczęto przeprowadzanie brzemiennego w skutkach eksperymentu. Radziecki Zarząd Energii Atomowej nakazał przeprowadzenie testu, motywując to panującymi w ZSRR zimnowojennymi obawami przed atakiem ze strony NATO. Zadaniem testu było wykazanie, jak długo w sytuacji awaryjnej, po ustaniu napędzania turbin generatorów parą z reaktora, energia kinetyczna ich ruchu obrotowego będzie produkować wystarczającą ilość prądu elektrycznego w celu awaryjnego sterowania reaktorem. W tym czasie dyspozytorzy elektrowni byli w stanie uruchomić system awaryjnego zasilania elektrycznego, działającego przy pomocy silnika spalinowego. Test przewidywał zmniejszenie mocy reaktora, a następnie blokadę dopływu pary do turbin generatorów i pomiar czasu ich pracy po odcięciu zasilania. Załoga dyspozytorni bloku numer 4 nie miała jednak pojęcia o tym, że reaktor militarny RBMK tysiąc, wskutek wad konstrukcyjnych, stawał się bardzo niestabilny przy niskiej mocy. Turbina zwalniająca napędzała pompy, przepływ wody chłodzącej zaczął maleć, a produkcja pary znacząco wzrosła.

Dodatnia reaktywność pary spowodowała wzrost natężenia reakcji rozszczepienia, co w efekcie lawinowo podniosło temperaturę, na co przełożyło się jeszcze silniejsze parowanie. W rezultacie wymykania się mechanizmu spod kontroli, doszło do przekroczenia szybkości pracy reaktora. Próbując wygasić reaktor, uruchomiono procedurę AZ-5, to znaczy aktywowano mechanizm wsuwania prętów kontrolnych, które zostały wysunięte wcześniej całkowicie, gdy zbyt mocno zmniejszono moc reaktora, przygotowując go do przeprowadzenia testu bezpieczeństwa. Teoretycznie właściwa decyzja okazała się fatalna w skutkach. Odniesiono efekt odwrotny do zamierzonego. Pręty kontrolne zakończone były bowiem końcówkami wykonanymi z grafitu. Wprowadzenie ich, przyspieszyło tylko reakcję łańcuchową, zachodzącą we wnętrzu reaktora. Zamiast zatrzymać reakcje, spowodowano tylko ich nagły wzrost. Wskutek przegrzania rdzenia, popękały kanały paliwowe, blokując pręty kontrolne. Po upływie siedmiu sekund od rozpoczęcia AZ-5, moc cieplna reaktora numer cztery przekroczyła dziesięciokrotnie normalny poziom. Wzrost ciśnienia rozerwał kanały paliwowe i rury z chłodziwem. Niecałe pół minuty po uruchomieniu AZ-5 wzrost ciśnienia pary znajdującej się w reaktorze doprowadził do jej eksplozji. Wybuch wysadził osłonę antyradiacyjną, o wadze tysiąca dwustu ton, która pokrywała reaktor.

Tymczasem jego rdzeń wszedł w bezpośredni kontakt z chłodziwem, dzięki czemu doszło do reakcji cyrkonowych wyściółek kanałów paliwowych z wodą, która zaczęła się rozkładać, wydzielając wodór. Przy zetknięciu się tej wody z rozżarzonym grafitem o temperaturze trzech tysięcy stopni Celsjusza doszło do jej termolizy, oraz wydzielenia mieszaniny, w której skład wchodził tlen i wodór w stosunku jeden do dwóch.

Mieszanka piorunująca.

Drugim wybuchem była eksplozja wodoru i tlenu, który zniszczył budynek elektrowni, skrywający w sobie reaktor numer cztery. Po jego zniszczeniu, do wnętrza reaktora dostało się powietrze, powodując zapłon kilku ton grafitowych bloków, którymi był izolowany. Ich pożar trwał 9 dni. Radioaktywne cząstki wyrzucone do atmosfery utworzyły pióropusz o wysokości ponad kilometra. Pod wpływem wiatru, przemieścił się on nad miasto Prypeć i dalej na zachód. Miasto zostało ewakuowane jeszcze tego samego dnia. W ciągu zaledwie kilku godzin, w mieście o populacji niemal 50 000 ludzi, nie został nikt. Ewakuacja Prypeci miała być w założeniu tymczasowa, jednakże, miasto nie zostało ponownie zaludnione do dnia dzisiejszego.

Kolejnym zagrożeniem po opanowaniu pożaru bloku czwartego elektrowni były wciąż gorący grafit, resztki paliwa i topniejący beton. Utworzyły one mieszaninę przypominającą lawę, która zaczęła przepalać się przez podłogę, którą stanowiła gruba warstwa betonu. Pod pomieszczeniem reaktora, znajdował się zbiornik z wodą. Zapadła więc decyzja o jej wypompowaniu.

Tego zadania podjęła się trójka ludzi, doskonale zdając sobie sprawę z podejmowanego ryzyka. Walery Bezpałow, Aleksiej Ananenko i Borys Baranow weszli co prawda do zbiornika wypełnionego silnie radioaktywną wodą, lecz po omacku nie zdążyli odnaleźć zaworów i umożliwić osuszenia kazamaty. W momencie, gdy trójka niedoszłych bohaterów znajdowała się pod reaktorem, jego szczątki przepaliły się przez ostatnią warstwę betonu odgradzającą masę półpłynnego żużla od zbiornika. Doszło do trzeciej eksplozji. Wskutek czego do atmosfery została uwolniona kolejna, znacznie, znacznie większa i zdecydowanie bardziej niebezpieczna chmura. Trzecia eksplozja zniszczyła niespełna cały budynek czwartego energobloku. Silnie radioaktywny obłok popłynął wraz z wiatrem nad zachód Europy. Opad zaś, objął wschód Ukrainy, Białoruś, południowo-wschodnią i centralną Polskę, oraz północne tereny Czechosłowcji. Poprzez fallout miejsca te stały się niezdatne do zamieszkania. Ludność ze skażonych obszarów przesiedlono, pozostawiając opuszczone miasta i wsie.

W promieniu półtora tysiąca kilometrów wokół elektrowni powstało kilkadziesiąt całkowicie zamkniętych stref. Dwa miliony i dwieście pięćdziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych Zony otoczono zbrojnym Kordonem sił ONZ, NATO i oddziałów rosyjskich. Ogólnie rzecz biorąc nikt nie może stamtąd wyjść, ani wejść. Skrajnie niebezpieczne, pełne anomalii tereny przyciągały jednak chętnych na szybki zarobek, poszukiwaczy przygód, czy uzależnionych od adrenaliny i mocnych wrażeń.

Pomimo katastrofy, elektrownia w Czarnobylu funkcjonowała jeszcze przez długi czas. Jej istnienie na niezamieszkałym terenie pozwoliło Radzie Ministrów Związku Radzieckiego założyć w Strefie Zamkniętej sieć tajnych laboratoriów. 11 czerwca 2006 roku w Zonie zapłonęło oślepiające światło, rozświetlając parujące chmury. Po chwili zupełnej ciszy grom z jasnego nieba zatrząsł ziemią. Większość sił rządowych strzegących terenu zginęła na miejscu.

W roku 2008 naukowcy wciąż nie byli w stanie wyjaśnić, co zaszło. Rzadkie ekspedycje do Zony zwykle kończyły się tragicznie, a ocalali opowiadali historie o zmutowanych zwierzętach.

Do roku 2010 na teren Zony trafiło według różnych źródeł od trzystu do nawet tysiąca nieznanych osób. Nazywali się stalkerami i utrzymywali się ze zbierania tworów zwanych artefaktami, które sprzedają za znaczne pieniądze.

W roku 2011, pomimo Kordonu wojskowego fenomen stalkerów rósł w siłę. Podróżowali oni głównie po obrzeżach Zony i nie zapuszczali się na nieznany obszar w centrum. Nieliczne próby dotarcia w głąb Zony spełzły na niczym.

W roku 2013 francuski koncern Novarka podjął się budowy Arki, osłony reaktora czwartego, by mocniej ochronić już skażone ziemie, przed oddechem reaktora, okazjonalnymi Emisjami, tak jak to miało miejsce w roku 2006. Im bliżej źródła, Emisje mocniej zmieniają położenie i charakter anomalii, tworząc czasami nowe. Wysoka na ponad 100 metrów, ważąca niecałe 30 tysięcy ton Arka została wzniesiona 250 metrów od zgliszcz czwartego energobloku. W listopadzie 2016 roku nasunięto ją na miejsce katastrofy.

 

Obława

 

Antares spojrzał na zegarek. Wskazówki i cyfry na tarczy fosforyzowały w ciemności na czerwono. Była już 23:34. Na zewnątrz całkowity mrok rozpraszały gwiazdy i rożek księżyca. Niebo było jak rzadko kiedy bezchmurne. Powietrze tchnęło jednak chłodem nadchodzącej zimy. Puszek spóźniał się. Na miejscu zbiórki czekała już cała czwórka. Brakowało tylko dowódcy. Antares widział po swojej prawej stronie wjazd z bocznicy do budynku dawnej myjni pociągów, w której czyszczono i konserwowano jednostki. Na zachodniej jego ścianie paliła się jedna lampa. Roztaczane przez nią światło nie docierało jednak do wnętrza zdezelowanego gmachu dworca. Antares bezpośrednio przed sobą miał spadzisty dach, a poza jego obrębem, w ciemności ginęły cztery tory i dwa zapuszczone perony. Nieco po lewej, ponad całością kompleksu dworca przerzucono rdzewiejący, metalowy wiadukt. Stalkerzy z zespołu Puszka nieco się niecierpliwili. Nie wiedzieli jeszcze z czym przyjdzie im się zmierzyć. Czekali z zamiarem przygotowania zasadzki. Dowódca udał się na stację, by ustalić jeszcze ostatnie szczegóły przedsięwzięcia z Kolejarzami. Wspólnie odpowiadali za bezpieczeństwo stacji. Nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia transportów pomidorów.

Nocny transport sprzed dwóch dni nie dotarł do Posuchy. Wczorajszy też. Nocą stacja była słabiej chroniona. Zaledwie paru Kolejarzy obsady. Rankiem następnego dnia sprawdzono miejsce, skąd podobno dobiegały krzyki. Kolejarze sami przyznali, że pili, więc nie usłyszeli niemal nic. Znaleziono zniszczoną ręczną drezynę, ładunek w kawałkach i sporo krwi. Żadnych ciał czworga członków załogi maszyny. Sama drezyna i ładunek były napromieniowane. Kolejny planowy transport z Posuchy do Zembów już za dnia, odbył się prawidłowo, ale ze znacznie wzmocnioną załogą siłami samych Kolejarzy. Dopiero gdy okazało się, że drezyna przejechała swobodnie przez wszystkie posterunki i bezpiecznie dotarła do Zembów, zawiadomiono Pomidorowców. Ci nie czynili żadnych kroków celem zwiększenia bezpieczeństwa na stacji, uznano, że był to jednorazowy incydent. Do zmiany zdania doszło po kolejnym nocnym ataku. Tym razem Kolejarze po prostu za bardzo się bali, było ich zresztą zbyt mało. Pomidorowcy wysłali więc grupę wypadową, złożoną z pięciu stalkerów na dworzec, aby jeszcze bardziej wzmocnić kolejny dzienny transport wychodzący z Posuchy. Ten jednak znowu przeszedł bez przeszkód. Dlatego po powrocie Puszek zadecydował o urządzeniu obławy. Było już bowiem jasne, że coś, co atakuje drezynę, atakuje nocą. I jest mocno radioaktywne. Szczątki drugiego napadniętego w identyczny sposób

transportu, tak samo jak pierwszego również były napromieniowane. Nocne ładunki przybywały z Zembów do Posuchy około północy. Kolejarze wieźli je na ręcznej drezynie do myjni, którą zaadaptowano na stację Pomidorowców. Oni sami zaś wysyłali do oddalonych o niecałe 6,5 kilometra na północny wschód Zembów pomidory, rzadziej inne warzywa. W swoim obozie przy 29 stycznia

obsadzili i umocnili kawałeczek działki na skrawku niewytłumaczalnym cudem nieskażonego terenu. Pod przezroczystym plastikowym namiotem stalkerzy uprawiali pomidory i jeszcze parę gatunków warzyw.

A zdrowe i czyste warzywa w Zonie to towar niezwykle chodliwy, niemal luksusowy. Przy tym okropnie drogi i niesamowicie cenny. Wyjąwszy artefakty, był głównym źródłem utrzymania Pomidorowców. By umożliwić eksport pomidorów, nawiązano współpracę z Kolejarzami, którzy bronili i patrolowali torowisko między Posuchą, a Zembami, a te, były póki co jedynym, ale stałym klientem. Ponoć pomidory stalkerów z Posuchy szły dalej w Zonę, gdzie chwalono je bardzo. Pomidorowcy stali się dzięki nim znani. Stalkerzy z Zembów wysyłali z kolei to, co akurat było Pomidorowcom potrzebne. Handel kwitł. Aż do teraz. Szczęściem zniszczono dwa ładunki z Zembów, a nie pomidory Pomidorowców. Czerwonych kul i tak ledwo starczało na wymianę. Antares wyprostował się i odszedł od okna, o którego

framugę się opierał. Zamarł. Usłyszał ruch na wielkich, ciężkich schodach, prowadzących do pomieszczenia na piętrze.

Siedząca na podłodze po jego lewej stronie Baśka drgnęła i bezszelestnie wstała. Andrzej z Miśkiem wychynęli z ciemności, ustawiając się przy drzwiach. Antares zdjął z pleców Iskrę, przyjął pozycję kuczną. Baśka tymczasem sięgnęła po swoje MP5. Kroki na czarnych, grubych i masywnych schodach wyraźnie niosły się echem. Ktoś podszedł do drzwi, przy których czaili się od strony sali.

- Kiełbasa! – dobiegła ich pierwsza część hasła, dochodząca z wejścia do dużej sali na piętrze budynku dworca.

- Jednorożec – odpowiedział Misiek i odstąpił od framugi – Właź - razem z Andrzejem rozluźnili się.

- Trzeba zmienić to idiotyczne hasło – zakomunikowała Baśka.

- Dobre jest – powiedział Puszek wchodząc do pomieszczenia – Proste, łatwo zapamiętać.

- I za chuja niepodrabialne – dodał Andrzej, wyszczerzywszy się.

- Nie sposób się nie zgodzić – odparł z uśmiechem Antares i podniósł z klęczek.

Czworo stalkerów schowało broń, otoczyło Puszka. Ten także powiesił sobie na ramieniu swój wierny automat Kałasznikowa w wersji P.

- Wszystko załatwione. Zaraz wyruszamy – zakomunikował.

Puszek ukląkł, wyjmując mapę. Rozłożył spory papier w ochronnej folii na pokrytej grubą warstwą kurzu podłodze. Baśka wyciągnęła latarkę i poświeciła. Z zasięgu światła zaraz zwiały wszystkie karaluchy przebierając odnóżami, a korniki pochowały się w wyżartych w spłowiałym drewnie dziurkach. Znajdowali się na piętrze hali dworca. Podłużny budynek, był największy w okolicy. Przed Pierwszą Katastrofą musiał być piękny. Wszyscy z wyjątkiem Baśki, która oświetlała mapę uklękli i ciaśniej otoczyli dowódcę, by lepiej widzieć.

- Nie było żadnych strzałów – kontynuował ten ostatni - Nie odnotowano żadnych ruchów innych stalkerów w okolicy. To nie jest kradzież.

- To było do ustalenia już wcześniej – skwitował Antares – Złodzieje mieliby dość okazji po drodze, tam gdzie nie ma patroli, a nie tuż pod samą stacją.

Stalker oparł broń maksymalnie wysuniętą kolbą o podłogę. Nosił MSBS-a, którego Ollie ochrzciła Iskrą, z powodu charakteru używanej przez niego amunicji. Co trzecim pociskiem był pocisk zapalający. Karabinek polskiej konstrukcji strzelał seriami po trzy strzały za jednym pociągnięciem spustu, dzięki czemu w każdej serii znajdował się pocisk zapalający. Alternatywą był ogień pojedynczy.

- Niby słyszeli darcie jakieś podobno – powiedział Misiek – Coś się w takim razie zalęgło, tam przed stacją zaraz.

- Kolejarze doszli do tego samego wniosku. Mimo to, nie ustalili co się stało z obsługą drezyny – odpowiedział mu Puszek.

- Jak to co? – wtrącił Andrzej – Coś ewidentnie zeżarło łysych cieci. Już wiemy, że poluje tylko nocą, skoro gadają, że dzienne transporty dotarły. Ci z nocnych nie zdołali się obronić, a reszta ze stacji im nie pomogła, bo się schlali, buraki.

- No jasne – skomentowała ostro Baśka – Zawsze, kurwa, czarną robotą obarczają nas.

- Też odpowiadamy za bezpieczeństwo stacji – spojrzał na nią Puszek – Po to tu jesteśmy.

O północy miał być drugi transport środków medycznych. Ładunek został już przekazany i ukryty, a wspólnie z Kolejarzami zainscenizujemy normalny przejazd, dzięki czemu sprawdzimy co tam siedzi.

- Nie mamy pewności czy dzisiaj zaatakuje – zauważył trzeźwo Andrzej.

- Spróbować nie zaszkodzi. Coś jest zwalone, trzeba to naprawić – odparł stanowczo dowódca – Moim zdaniem, cokolwiek to jest, zasadziło się tutaj – Puszek pokazał palcem w rękawicy taktycznej miejsce, gdzie dwa tory ciągnące się aż od rozwidlenia przed stalowym mostem nad rzeką, przecinając ulicę Beniowskiego, dalej Przemysłową rozwidlały się ponownie. Jedna odnoga szła dalej na zachód, a druga mijała budynek zaimprowizowanej stacji Pomidorowców i łączyła przed nim z innym torem, prowadzącym bezpośrednio do jej wnętrza. Wzdłuż stacji zaznaczone były stojące na bocznicy trzy martwe składy i jakaś lokomotywa.

- Między tymi składami – kontynuował Puszek - Drezyna jedzie tu, wzdłuż jednego z nich. Załoga nie widzi co jest za nim, zwłaszcza w nocy. Hałas jaki wywołuje wehikuł zagłusza wszystko. Jakiś mutant tam siedzi i kiedy drezyna mija koniec składu wyskakuje.

- I rozpierdala wszystko – dokończył Andrzej.

- Na to wygląda – kiwnął głową Puszek.

- Skład kończy się w idealnym miejscu - powiedział Misiek - Nie sięga tam światło reflektora, który jest przed wjazdem do stacji. Symulujemy transport, licząc, że mutant zaatakuje?

- I urządzamy obławę – podsumował kiwając ponownie głową Puszek.

- Kolejarze przystali na ten plan? – zapytał Antares.

- Mniej więcej – odparł Puszek.

- Mów dalej – rzekła Baśka.

- W sumie będzie nas dziewięcioro. Kolejarze wystawią czterech. Misiek, Gol jest?

- Mam – odpowiedział Misiek i zademonstrował swój karabin wyborowy, Gol Sniper Magnum, wyposażony w lunetę, o przybliżeniu x8, tłumik płomienia, oraz dwójnóg.

- Dobra, pójdziesz i zasadzisz się na wiadukcie. My podejdziemy w parach do tego składu od strony peronu. Andrzej z Vintorezem przyda się na krótszym dystansie. Kolejarze też po dwóch, podejdą od północy. Uważać, by nie postrzelić kogoś z naszych. Może być tam ciasno. Kiedy pusta drezyna wyjedzie zza wagonu, dowiemy się z czym walczymy. Mamy mało czasu. Misiek, idź pierwszy i daj znać jak dotrzesz na miejsce.

- Jasne – odpowiedział Misiek, najniższy ze stalkerów z grupy Puszka i zarzucił Magnuma na ramię.

Udał się w dół schodów, biegnąc lekkim truchtem, miał bowiem najdłuższą drogę do przebycia. Misiek był niskim, ale silnym zwiadowcą w zespole. W tym samym wieku co Baśka i Antares. I jeszcze parę osób z obozu. Jego broń uzupełniał pistolet. Uwielbiany przez niego, zabójczo skuteczny klasyk, Colt M1911. Po jego wyjściu, na chwilę zapadła cisza. Troje pozostałych stalkerów grupy wypadowej Pomidorowców pod dowództwem Puszka, wciąż trawiło jego słowa. Baśka zgasiła latarkę, schowała ją, a Puszek zwinął mapę Posuchy. Deski zaskrzypiały, kiedy ktoś przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. Wyprostowali się i rozciągnęli. Oczy ponownie musiały przyzwyczaić się do ciemności.

- Idziemy – zakomunikował Puszek po upływie dwóch minut. Kolejno opuścili

pomieszczenie na piętrze dworca. Nim dotarli do klatki schodowej, dobyli broni. Byli w Zonie, gdzie niebezpieczeństwo czaiło się za każdym rogiem. Szli wolno, nie chcąc budzić ze snu tego, co obudzić się w żadnym razie nie powinno i by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Agnieszka Gu 17.03.2018
    Witam,
    Na początek drobiazgi:

    "Zadaniem testu było wykazanie" - tu mamy czas przeszły, opowiadamy o tym "co było", aby w chwilę później, ale jeszcze w tym samym zdaniu, wskoczyć nieoczekiwanie do czasu teraźniejszego: "... ich ruchu obrotowego produkuje....", wybijając czytelnika zupełnie z rytmu. Żeby to miało tutaj sens, czasy należało by ujednolicić.
    Poprawny zapis mógłby wtedy wyglądać tak: "Zadaniem testu było wykazanie, jak długo w sytuacji awaryjnej, po ustaniu napędzania turbin generatorów parą z reaktora, energia kinetyczna ich ruchu obrotowego [będzie produkować] wystarczającą ilość prądu elektrycznego w celu awaryjnego sterowania reaktorem."

    Kolejne zdanie znów (niestety) mamy czas teraźniejszy — "W tym czasie dyspozytorzy elektrowni są w stanie..." — aby w następnym wrócić ponownie do przeszłego: "Test przewidywał..." ... a potem znów czas teraźniejszy... To bez sensu, nie znajduję żadnego uzasadnienia dla takiego lawirowania...

    Druga sprawa - nie jest to publikacja naukowa, więc zapis cyfrowy należałoby zmienić na literowy.
    To przykład:
    "Przy zetknięciu się tej wody z rozżarzonym grafitem o temperaturze [trzech tysięcy] stopni Celsjusza doszło do jej termolizy, oraz wydzielenia mieszaniny, w której skład wchodził tlen i wodór w stosunku [jeden do dwóch]."

    "Drugim wybuchem był wybuch" - wybuchem, wybuch — masło maślane... proponowany synonim słowa wybuch: eksplozja

    "Rzadkie ekspedycje do Zony zwykle kończą się tragicznie, a ocalali opowiadają historie o zmutowanych zwierzętach." - znów ten czas teraźniejszy... i jeszcze w innych miejscach podobnie...

    "Szczątki drugiego napadniętego w identyczny sposób
    transportu również były napromieniowane." - tutaj ci się coś źle wkleiło... przeniosło niepotrzebnie do drugiej linijki...
    Podobnie nieco niżej.

    "Znalazł dokładnie w momencie, jak trzech stalkerów załogi rozpędziwszy machinę kilkoma szybkimi pociągnięciami dźwigni zeskakuje na ziemię, przyjmuje pozycje strzeleckie." - znów ta zmiana czasu w jednym zdaniu... — "...zeskoczyło na ziemię, przyjmując pozycje strzeleckie."


    Tekst nie jest zły, a końcówka zachęca do dalszego czytania, ale mam kilka uwag ogólnych, poza tymi powyżej:
    1/Jeśli większa liczba osób ma go przeczytać — to sugeruje go podzielić i wstawić w mniejszych częściach — tutaj jest taka możliwość — można edytować teksty i wprowadzać w nie dowolną ilość poprawek.
    2/Bardzo cenię znajomość faktów, naukowe podejście ale... czy wypisywanie wszystkiego kawa na ławę zaraz na wstępie nie przynudzi czytelnika? Nie lepiej odsłaniać rąbka tajemnicy w miarę rozwijania się akcji?

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania