Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 10

Stojąc tak przy sklepie, z którego wszyła nie mogła się jeszcze otrząsnąć. Złapała się Steva mając tysiąc myśli na minutę.

- Jesteś cała blada, chodź usiądziemy gdzieś. – powiedział

- Wyobrażałam ją sobie inaczej… - ciągnęła. – Młoda, zadbana kobieta, niczego jej nie brakuje, to dlaczego oddała mnie do sierocińca. Dlaczego? – łzy płynęły jej po policzku.

- Chodź tu do mnie. – przytulił ją. – Rozmawiałaś z nią?

- Nie.., na jej widok źle się poczułam. – otarła łzy. – Coś ukuło mnie w sercu, nie dałam rady…

- Może tak miało być, żebyś ją tylko zobaczyła. Wiesz, że żyje i ma się dobrze… - przerwała mu.

- Nie! Ja chcę poznać prawdę, całą prawdę! Rozumiesz? To w końcu moja matka. Która kochająca matka oddaje swoje dziecko do ośrodka?! – krzyknęła.

-- w tym samym czasie –

Helen po wyjściu dziewczyny, postanowiła pójść za nią. Po sytuacji, jaka zaszła w sklepie chciała sprawdzić czy z dziewczyną wszystko w porządku. Widząc jak zatrzymała się obok wejścia usłyszała ich rozmowę, całą rozmowę…

Nagle łzy zaczęły napływać jej do oczu. Cały obrazek przeszłości wrócił. Wyobrażała sobie tamte chwile, które przeżyła osiemnaście lat temu. Słowa wypowiedziane przez Olivie „Która kochająca matka oddaje swoje dziecko do ośrodka” brzmiały w jej głowie jak echo. Nie wiedziała, co ma robić.

 

- Co teraz zamierzasz? – zapytał Stev.

Po chwili usłyszeli jak ktoś wychodzi ze sklepu, była to Helen. Odwróciła się w ich stronę i spojrzała swoimi dużymi, szklanymi oczami na Olivię. Dziewczyna odwzajemniła spojrzenie. Widziała w jej oczach smutek i żal.

- Myślałam, że nigdy cię już nie zobaczę… - powiedziała rozpaczliwie.

Po tych słowach zorientowali się, że kobieta słyszała, o czym rozmawiali stojąc przed pasmanterią. Olivia nie wiedziała jak ma się zachować. Miała mętlik w głowie, stała tak przy Stevie i wpatrywała się w Helen, swoją matkę.

- Córeczką jak mnie tu znalazłaś? – zapytała cicho.

- Szu.. szukałam pani, żeby poznać całą prawdę… - nie mogła nic więcej powiedzieć.

- Nie rozmawiajmy tutaj. Zapraszam do mnie. – powiedziała, ocierając łzy ręka. – Tylko powiem, że muszę wyjść.

Weszła do sklepu, po czym zaraz wyszła z torebką w ręku.

- Mieszkam niedaleko stąd. – powiedziała idąc przodem.

Stev z Olivią spojrzeli na siebie i ruszyli za kobietą. Szli w ciszy, nie spodziewali się, że sytuacja nabierze takiego tempa. Po kilku minutach znaleźli się przed wielkim blokiem, do którego weszli.

Po przejściu kilkunastu schodków Helen otworzyła im drzwi do mieszkania.

- Wchodźcie, proszę. – powiedziała wskazując ręką.

Weszli do największego pokoju. Na środku stał okrągły stół przykryty białym obrusem, otoczony czterema krzesłami. Przy ścianie widniała wielka komoda a niedaleko jej stał mały telewizor.

- Usiądźcie, zrobię herbatę.

Zrobili to, o co poprosiła kobieta. Usiedli przy stole rozglądając się po mieszkaniu. Chwilę później weszła kobieta trzymająca tackę z herbatą i herbatnikami.

- Częstujcie się. – mówiła siadając przy stole.

- Dziękujemy. – uśmiechnął się Stev.

- Wyrosłaś na piękną kobietę. – powiedziała patrząc się na Olivię.

- Dopiero niedawno dowiedziałam się, że zostałam adoptowana. – wtrąciła. – Postanowiłam, że poznam kobietę, która mnie urodziła i porzuciła.

Po tych słowach Helen opuściła głowę. Zabolało ją to, co usłyszała.. Stev spojrzał na Olivię. W jej oczach widział żal i gorycz.

- Nie spodziewałam się nigdy, że dojdzie do tego spotkania. Chcesz poznać prawdę, dlaczego to się tak potoczyło a nie inaczej. Dobrze opowiem ci. – napiła się łyk herbaty i mówiła dalej. – Gdy byłam młoda, tak jak wy teraz lubiłam chodzić na różne imprezy czy dyskoteki. Pewnego dnia poszłam razem z moją najlepszą koleżanką do klubu. Tańczyłyśmy, bawiłyśmy się. Wiadomo, jak to na imprezach był alkohol. Wtedy dużo wypiłyśmy. Siedziałyśmy tak przy barze razem z Viki i popijałyśmy drinki, które robił nam barman. Wtedy przysiadł się do nas mężczyzna. Był bardzo przystojny, trochę starszy ode mnie. Nie interesowali mnie wtedy chłopcy w moim wieku, wolałam tych starszych… - tu zarwał jej się głos.

Stev razem z Olivia słuchali uważnie Helen. Dziewczyna oparła się ręka o stół, trzymając zaciśniętą dłoń w pięść przy ustach. Powstrzymywała się od płaczu, domyślała się, jaki może być koniec tej historii. „Wpadła ze starszym facetem, którego ledwo co znała i tak się o to poczęłam” – pomyślała.

Mrużyła oczy, usta miała skrzywione i słuchała dalej.

- Tańczyliśmy cały wieczór, pomyślałam, że to ten jedyny. Gdy byliśmy zmęczeni tańcem podeszliśmy do baru. Mężczyzna postawił mi drinka. Rozglądałam się za Viki, która zniknęła mi wtedy z pola widzenia. I on wykorzystał wtedy ten moment… - wybuchła płaczem.

Olivia trzymała się za głowę, wpatrując w jeden punkt na stole. Stev siedział nieruchomo.

- Dosypał mi coś do drinka, o czym nie miałam pojęcia. Wykorzystał sytuację, kiedy wypatrywałam Viki… - przełknęła ślinę i mówiła dalej. – Wypiłam drinka i po kilku minutach poczułam się jakaś osłabiona, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Później już nic nie pamiętałam.

Olivia wybuchła płaczem, zrobiła się cała czerwona. Wstała od stołu, odwróciła się w kierunku okna.

Stev złapał się za głowę niedowierzając. Helen płakała, nie mogła nic więcej powiedzieć.

- Byłam niechcianym dzieckiem…, dzieckiem z gwałtu… - przerwała.

Nagle przykucnęła. Stev zerwał się i podszedł do niej.

- Olivia! Wstań, usiądź. – złapał ją, po czym pomógł usiąść na krzesło.

Siedziała tak obejmując stojącego Steva. Cała się trzęsła, nie mogła opanować płaczu. Nie wyobrażała sobie takiej prawdy, którą poznała.

Roztrzęsiona kobieta przyniosła szklankę wody.

- Napij się. – powiedział Stev, po czym podał jej szklankę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 20.09.2016
    Ładnie oddajesz emocje; przydałoby się nieco wyrozumiałości wobec Helen. Być może decyzja o oddaniu dziecka do "bidula" wcale nie była samodzielna. Mogło się złożyć na nią bardzo wiele czynników np: "tato" gdzieś się zawieruszył, "rodzinna" atmosfera w domu, społeczna "radosna" akceptacja, ksiądz "wspomagający" (duchowo?) i wiele, wiele (przede wszystkim nie było Pis-u) innych. Matka jest tylko jedna, a z ojcami to już różnie mówią np. "sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą". "Tato nie wraca; ranki i wieczory" - to kolejna tajemnicą do wyjaśnienia. Heyka;-)
  • Silwana 20.09.2016
    Dzięki i zapraszam do dalszej lektury ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania