Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 8

Rodzicie Olivii nagle usłyszeli dzwonek do ich drzwi. Ojciec wstał i poszedł otworzyć. Ku jego zaskoczeniu w drzwiach stał chłopak trzymający bukiet czerwonych róż.

- Dzień dobry panu, czy zastałem Olivię? – zapytał uśmiechając się.

- Kim pan jest? – burknął Olaf.

- Jestem Stev, kolega Olivii. – powiedział

- Stev!? A nie miał pan jechać z moją córką do Vilnius! – krzyknął, usłyszała to matka i podeszła z niepokojem.

- Nic mi o tym nie wiadomo. Proszę niech mi pan poda dokładny adres! – pospieszał mężczyznę.

 

Po przekazaniu informacji Stev prędko zwrócił się w kierunku samochodu. Kwiaty rzucił na przednie siedzenie i szybko ruszył. Kierując wybrał numer Olivii, lecz usłyszał głuche sygnały.

- Czemu nie odbierasz! – powiedział głośno.

 

-- dwie godziny później –

Olivia znalazła się na miejscu, sięgnęła po telefon leżący na tylnym siedzeniu. Widziała dziesięć połączeń nie odebranych od rodziców i Steva.

- A niech to, nie słyszałam jak dzwonili. – powiedziała do siebie.

Postanowiła, że oddzwoni do rodziców, żeby się nie niepokoili.

Po prawie piętnastą minutowym kazaniu, które usłyszała, głównie o tym, jaka to ona jest nie odpowiedzialna skończyła rozmowę. Uspokoiła rodziców, że nic jej nie jest, i że będzie kontaktowała się z nimi na bieżąco. Do Steva nie zamierzała oddzwaniać, chciała mieć chwile spokoju.

 

Po 30 minutach ruszyła do wyznaczonego celu. Szła tak patrząc na kartkę z adresem. Nagle zauważyła, że weszła na zubożałą dzielnicę. Myślała czy to, aby na pewno tutaj, lecz wszystko się zgadzało. Zmartwiła się, że jest tutaj sama, poczuła strach, lecz mówiła cały czas sobie w myśli. ”Dam radę, nie wycofam się teraz”.

 

W końcu dotarła na miejsce. Stanęła przed zniszczoną kamienicą, poczuła smutek, że gdzieś tutaj mieszka jej matka. Weszła przez obdartą bramę, która była uchylona. Kilka kroków przed sobą widziała grupkę chłopaków głośno się śmiejących, stojących na schodach przed drzwiami. Zamierzała wejść, nie zwracając ich uwagi. Szła wolnym krokiem, serce waliło jej mocno. Ciągle powtarzała sobie w myśli –„ jestem za blisko, żeby się wycofać”. Nagle usłyszała głos jednego z chłopaków.

- Uuu… patrzcie jaka lala! – krzyknął, zwracając uwagę swoich kolegów.

 

Olivia słysząc to niemal upadła z przerażenia. Stanęła tak nie wiedząc, co ma robić. Po chwili zauważyła jak kilku młodych chłopaków do niej podchodzi. Coś ścisnęło ją w sercu, przez chwilę nie mogła oddychać. W myślach usłyszała jak ktoś do niej krzyczy – ”uciekaj”. Zaczęła zawracać, lecz w jednej chwili zauważyła jak ją otoczyli. Chłopak, który ją zauważył jako pierwszy podszedł do niej, był na wyciągniecie ręki. Reszta stała trochę dalej w koło, a na środku bezbronna Olivia. Rozglądała się dookoła, patrzyła po kolei na wszystkich tu obecnych. Byli to młodzi mieszkańcy tej kamienicy, zwani „łobuziarnią”. Przełknęła ślinę i powiedziała.

- Ja.., ja.. musz.. muszę już iść. Nie chce wam przeszkadzać. – cofała się, ale zauważyła, że stojący za nią podchodzą bliżej.

- Ależ skąd, nam takie osoby jak ty nie przeszkadzają. – powiedział stojący najbliżej.

Po chwili zaczął się przysuwać bliżej dziewczyny. Widząc to napływały jej łzy potokami do oczu, odwracała się w różne strony, lecz nie widziała miejsca ucieczki.

Nagle usłyszała znajomy głos.

- Zostawcie ją! Policja już jedzie!

Grupka chłopaków zaczęła uciekać w różne strony. Olivia odwracając się zauważyła Steva. Biegł w jej stronę, ona zaczęła biec w jego. Po upływie kilku sekund mocno się objęli.

- Stev! – krzyknęła rozpaczliwie.

- Już dobrze – pocałował ją w czoło.

Stali tak przez dłuższą chwilę.

- Chodź, wyjdźmy stąd. – powiedział obejmując ją teraz ramieniem.

Dziewczyna położyła głowę na jego piersi i ruszyli do przodu, wychodząc poza bramę.

- Mam tu samochód, wejdź. – mówił po czym otworzył kluczykami drzwi swojego auta.

Olivia usiadła z przodu, zaraz po niej wsiadł przed kierownicę Stev.

- Stev dziękuję, znowu mi pomagasz. – powiedziała cicho wycierając chusteczką oczy.

- Czemu nic mi nie powiedziałaś, że tu jedziesz. Przecież wiesz, że bez względu na wszystko przyjechałbym tu z tobą. – chwycił jej dłoń.

- Przepraszam… - wycedziła.

Dziewczyna cała się trzęsła, nie mogła zapomnieć sytuacji, która się wydarzyła.

- Gdyby nie ty.., oni by.., oni by mnie… - przerwał jej chłopak chwytając jej twarz w obie dłonie.

- Ciii, nie ma co gdybać. Jesteś przy mnie bezpieczna. – powiedział patrząc się jej głęboko w szklane od płaczu oczy.

Olivia odwzajemniła spojrzenie, uśmiechnęła się do chłopaka i nagle musnęła jego usta. Stev nie czekał długo po chwili pocałował dziewczynę.

Po chwili rzekła.

- Ale się rozmazałam. – zaśmiała się.

- Przestań, wyglądasz obłędnie. – zaśmiał się razem z nią.

- Stev – rzekła poprawiając włosy

- Tak? – zerknął na nią.

- Ja chce tam wrócić i poznać to kobietę. Pójdziesz ze mną? – zapytała spoglądając na Steva.

- Z tobą wszędzie! – powiedział i wyszedł z samochodu, żeby otworzyć dziewczynie drzwi.

 

Szli tak łapiąc się za rękę. Gdy przeszli przez bramę nikogo tam nie było, nawet chłopaków, którzy ją zaczepili. Weszli po schodkach i znaleźli się w środku.

- To mieszkanie jest na drugim piętrze. – powiedziała cicho.

Gdy dotarli przed wyznaczone drzwi, dziewczyna się wzdrygnęła. Poczuła strach, tak jak ostatnio widząc „łobuziarnie”.

- Jestem tu z tobą. – powiedział jej cicho do ucha.

Zapukała…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania