Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 13

Po opuszczeniu szklanki z wodą na podłogę powiedziała cicho.

- Rick.

Mężczyzna patrzył na nią wielkimi oczyma, dziewczyna odwzajemniła spojrzenie.

- Ty jesteś, jesteś… - przerwała, wybiegła szybkim krokiem z kuchni, po czym udała się w kierunku drzwi wyjściowych.

Pospiesznie założyła swoje czarne szpilki na nogi i chciała wyjść, jednak Stev stanął szybko w drzwiach.

- Olivia, co się stało? Dlaczego płaczesz? – zapytał zdziwiony.

- Puść mnie, chcę wyjść. – powiedziała roztrzęsiona.

- Ale co się stało? – zapytał trzymając ręką drzwi.

- Puść mnie, słyszysz! – krzyknęła i oderwała rękę Steva

Olivia szybko opuściła to miejsce. Zaczęła biec, nie chciała, żeby chłopak szedł za nią. Skręciła w ciemno uliczkę, zaczęła płakać. Była pogrążona w rozpaczy, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.

- Boże dlaczego mnie to spotyka! – krzyknęła patrząc w niebo, z którego zaczęły spadać krople deszczu.

Kucała tak przez dobre kilka minut, nie przeszkadzał jej deszcz, który padał coraz mocniej. Cały czas myślała o swoim życiu. Nie zwracała uwagi na ciągle dzwoniący telefon. Myślała o tym, dlaczego to ją spotyka, dlaczego nie może mieć normalnego życia jak wiele innych ludzi w jej wieku. Dlaczego los chce tak a nie inaczej. Słowo ”dlaczego” co chwile brzmiało w jej głowie.

Kilka minut później złapała taksówkę, kazała, aby kierowca zawiózł ją pod dom. Było jeszcze wcześnie, wiedziała, że rodzicie będą chcieli, żeby zdała relacje ze spotkania. Gdy zerknęła w swoje malutkie lusterko, które wyciągnęła z torebki przeraziła się. Była cała rozmazana, tusz z jej długich rzęs spłynął na policzki. Włosy miała roztrzepane i mokre jakby wyszła z pod prysznica.

Gdy zapłaciła kierowcy, wysiadła i pomału szła w kierunku domu. Starała się nie zwrócić uwagi rodziców swoim powrotem. Wchodząc do domu ściągnęła po cichu szpilki i szła na placach po schodach. Na szczęście udało jej się to, rodzina była zajęta oglądaniem codziennego serialu w telewizji.

Chciała jak najszybciej wziąć kąpiel i zmyć to wszystko, co dzisiaj ją spotkało. Po wyjściu z łazienki przebrała się w piżamę i postanowiła pokazać się rodzicom, żeby nie pomyśleli sobie czegoś, z czego później musiałaby się tłumaczyć.

- O już jesteś? Co tak wcześnie wróciłaś? – zapytała kobieta widząc dziewczynę wchodzącą do salonu.

- Źle się czuje, chciałam wam się tylko pokazać, że już jestem. – powiedziała

- Pokaż może masz gorączkę. – kobieta dotknęła czoła dziewczyny. – Jesteś cała rozpalona! – krzyknęła, szukając termometru w apteczce.

- Mamo nic mi nie będzie, pójdę się położyć. – mówiąc kichnęła.

Kobieta zatrzymała ją, aby zmierzyć temperaturę.

- Trzydzieści dziewięć stopni. Marsz do łóżka, dzwonię po lekarza! – krzyknęła szukając telefonu.

- Mamo! Nie jestem już dzieckiem. – powiedziała kierując się w stronę pokoju. – Jak nie przejdzie do jutra to pójdę do lekarza.

Wróciwszy do pokoju położyła się prędko do łóżka, po czym szybko zasnęła. Była zmęczona tym wszystkim, co ją dzisiaj przytrafiło.

 

Następnego dnia rano usłyszała jak ktoś wchodzi do niej do pokoju. Ocknąwszy się zauważyła przy łóżku matkę, która przyniosła jej ciepła herbatę z imbirem i witaminy, które kazała połknąć.

- Dziękuje, ale już mi lepiej. – okłamała kobietę, bo wcale tak nie było.

Czuła się jeszcze gorzej psychicznie jak i fizycznie. Nie miała siły wstać z łóżka. Gdy grzecznie zrobiła to o co prosiła ją kobieta usiadła skulona na łóżku i rozmyślała. Dzisiaj dotarło do niej, że ojciec Steva jest jej biologicznym ojcem. Przypomniała sobie cały obrazek z wczoraj, kiedy przypadkowo wylała na niego szklankę wody i zauważyła na jego ramieniu tatuaż. Powoli docierało to do niej, że razem ze Stevem, którego zdążyła pokochać mają tego samego ojca. Na to myśl skrzywiła usta. Była tak wymęczona, że nie miała już nawet czym płakać.

Po chwili słyszała jakieś krzyki dobiegające z dołu. Nagle ktoś biegł po schodach na górę i z rozmachem otworzył drzwi do jej pokoju.

- Stev! – krzyknęła chropowatym głosem ze zdziwienia

- Mówiłam, że jest chora. Sam widzisz, lepiej będzie jak sobie pójdziesz. – mówiła matka Olivii

- Mamo, zostaw nas. – powiedziała po czym podeszła zamknąć drzwi.

- Byłem wczoraj u ciebie po tym jak uciekłaś nie wiadomo z jakiej przyczyny. Twoi rodzicie powiedzieli, że już śpisz to odpuściłem, ale dzisiaj chce wyjaśnień. – stał oburzony.

- To nie najlepszy pomysł… - przerwał jej

- Nie wyjdę stąd dopóki mi nie powiesz. – stał tak wpatrując się w dziewczynę opatuloną kołdrą.

- Dobrze chcesz to ci powiem. Możesz w to nie uwierzyć, ale okazuje się, że jesteśmy rodzeństwem. – powiedziała wstając

- Co ty bredzisz? – zapytał zaskoczony.

- Nie bredzę! Twój ojciec to mężczyzna, który zgwałcił moją matkę rozumiesz? Nie chcę cię więcej widzieć, wyjdź stąd! – krzyczała pomimo strasznego bólu w gardle.

- Nazywasz mojego ojca gwałcicielem bezpodstawnie! Olivia jak możesz? – patrzył na nią z pogardą.

- Wyjdź stąd!

Chłopak po tych słowach trzasnął drzwiami. Po chwili do pokoju weszła matka. Usiadła obejmując pogrążoną w rozpaczy córkę.

- Nie chce tak żyć! Dlaczego to wszystko mnie spotyka! – krzyczała

- Cii.. uspokój się. Wszystko słyszałam.. – powiedziała tuląc dziewczynę.

 

-- kilka dni później –

Przez pięć dni Olivia nie wychodziła z domu, z nikim się nie spotykała. Nie odpisywała na sms, nie odbierała telefonu. Potrzebowała spokoju. Chciała przez chwilę o wszystkim zapomnieć, o całej tej sytuacji, która niedawno miała miejsce w jej życiu. Postanowiła pojechać do ośrodka, co prawda dom dziecka przypominał jej o wszystkim, ale tam mogła doznać spokoju i radość w gronie dzieci.

Wygadała się z problemów Jacobowi. Potrzebowała tego, z rodzicami nie chciała rozmawiać na ten temat, ze Stevem zerwała. Tylko mu mogła się wyżalić, on rozumiał ją doskonale, bo również pochodził z domu dziecka.

- Ja bym się z tym typem rozmówił. Nie możesz tego ot tak zostawić. Ten facet was skrzywdził. – mówił Jacob

- A wydawał się na dobrego mężczyznę. Jak byłam u niego w szpitalu to wtedy już coś poczułam… - nie mogła dalej mówić.

- Na mnie zawsze możesz liczyć pamiętaj. – powiedział po czym ją przytulił.

- Dzięki – szepnęła.

 

-- kilka godzin później –

Olivia wracał do domu, przypadkowo przejeżdżając przez dom Steva. Patrząc na budynek zatrzymała się. Przypomniała sobie, o czym rozmawiała z Jacobem. „Nie możesz tego ot tak zostawić, ten facet was skrzywdził”. Zaparkowała samochód i stanęła przed bramą.

- Muszę to załatwić. – powiedziała do siebie i zadzwoniła domofonem.

Następne częściAdoptowana 14 - KONIEC

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Freya 23.09.2016
    No i o co tyle krzyku, przecież według biblii wszyscy mamy taki sam kod genetyczny. A jak...ano tak: Ewa "powstała" z żebra Adama i ich potomstwem było trzech synów. Teraz należy spuścić zasłonę milczenia i wyrozumiałości (kurde...co tam się musiało dziać...fuuuj), bo nie mówi się żle o swojej rodzinie. W każdym razie generacja niewygasła, lecz pojawiły się kolejne dzieci i teges. No to Olivia niech przestanie cudować - jesteśmy jedną wielką rodziną i teges; znaczy kochajmy się ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania