Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 7

Jechali tak do wyznaczonego miejsca przez GPS.

- To chyba tutaj. – powiedziała wyglądając czy aby na pewno.

Stev siedział z przodu trzymając w ręku mapę, nie ufał gps.

Po godzinie jazdy, dotarli na miejsce. Olivia zaparkowała samochód nieopodal wielkiej bramy, która prowadziła do ośrodka opiekuńczego. Jeszcze raz sprawdziła adres, który zapisała na kartce upewniając się czy to, aby na pewno te miejsce.

Stojąc przed bramą patrzyli na całą zabudowę. Budynek był dość duży, miał dwa piętra z poddaszem. Pokryty był czerwoną dachówką. Przed ośrodkiem znajdował się wielki plac, z boiskiem. Przed bramą stał mężczyzna, do którego podeszli.

- Dzień dobry. – powiedziała dziewczyna. – Czy mógłby pan nas wpuścić?

- Byli państwo z kimś umówieni? – odburknął

- My w sprawie adopcji. – powiedział Stev przybliżając się do pana stojącego przy bramie.

Olivia w szybkim tempie odwróciła głowę w stronę chłopaka i patrzyła na niego pytającym wzrokiem.

- Proszę bardzo. – powiedział po czym nacisnął guzik na specjalnym pilocie i otworzył bramę.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła. – powiedziała cicho uśmiechając się.

 

Szli tak długo dróżką prowadzącą do budynku. Rozglądali się po całym terenie. Wszystko było tu zadbane. Drzewka, krzewy równo poprzycinane, piękna zielona trwa, która była skoszona. W końcu znaleźli się naprzeciwko drzwi prowadzących do środka.

Olivia nabrała powietrza i nacisnęła klamkę. Weszli do wewnątrz, znajdowali się na długim korytarzu. Nie było tu nikogo, żadnej żywej duszy. Nagle z pokoju wyszła pani sprzątaczka, do której podeszli.

- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć dyrektora tej placówki. – zapytała

- Pokój numer 9, prosto i w lewo – odpowiedziała, po czym ruszyła dalej.

Chwilę później znaleźli się przed pokojem, na drzwiach wisiała plakietka < Dyrektor Lea Smith >

- Poczekam tu na ciebie. – powiedział Stev opierając się o ścianę

Dziewczyna pokiwała głową i zapukała do drzwi. Naglę usłyszała damski głos.

- Proszę.

Wchodząc odwróciła się do Steva, ten mrugnął jej w geście, że będzie dobrze.

 

Gdy weszła do pomieszczenia, zauważyła tam starszą kobietę. Siedziała przed komputerem klikając coś w myszkę. Gdy zauważyła dziewczynę wstała.

- Dzień dobry. Proszę niech pani siada. – powiedziała wskazując ręką siedzenie. – W czym mogę pani pomóc. – zapytała siwowłosa kobieta.

- Ja.. ja.. przyjechałam tu aby czegoś się dowiedzieć. – wykrztusiła

- A dokładniej? – uśmiechnęła się kobieta.

- Może zacznę od początku. – ręce trzęsły jej się , przełknęła ślinę i mówiła dalej. – Przebywałam tu u państwa w ośrodku osiemnaście lat temu. Zostałam adoptowana, gdy skończyłam roczek. Jestem tutaj po to, bo chce się dowiedzieć, kim są moi prawdziwi rodzice. Czy może mi pani udzielić takiej informacji? – powolnym wzrokiem zerkała na dyrektorkę ośrodka.

Kobieta złożyła dłonie jak do modlitwy i oparła o nie brodę patrząc w stół. Dziewczyna czekała na odpowiedź, była podenerwowana, chciała jak najszybciej uzyskać informacje.

- Proszę podać swoje dane, zobaczymy co się da zrobić. – powiedziała patrząc na dziewczynę

Olivia powoli dyktowała to, o co kobieta ją prosiła. Gdy skończyła wystukiwać w klawiaturę wszystkie potrzebne dane spoglądała raz na nią raz na monitor.

- Pani Olivią, jest pani pełnoletnia, więc niektóre informację mogę pani przekazać. Tylko czy na pewno pani jest gotowa na to, aby poznać swoją przeszłość? – zapytała, ciągnąc dalej. – Miałam do czynienia z wieloma osobami jak pani, którzy dociekali się prawdy. Niektórzy później żałowali decyzji, którą podjęli.

- Gdyby tak było, nie przyjeżdżałabym tutaj. Chcę uzyskać te informację od pani. – powiedziała stanowczo.

 

Pani Dyrektor podała Olivii miejsce zamieszkania jej prawdziwej matki. Dziewczyna zapisała to sobie dokładnie i wyszła z gabinetu.

Stev stał na korytarzu i oglądał rysunki namalowane przez dzieci tutaj przebywające. Gdy zauważył Olivie podszedł.

- Wszystko w porządku? – zapytał.

Nie uzyskał odpowiedzi, szli tak po cichu zbliżając się do wyjścia. Nagle Olivia zatrzymała się widząc kartkę z informacją na drzwiach, której wcześniej nie zauważyła. Treść była taka. „Poszukujemy wolontariuszy. Wszelkie informacje udzielamy w pokoju numer 9”.

- Poczekaj tu chwilę, zaraz wracam. – dziewczyna pobiegła w kierunku, z którego wracali.

 

-- 20 minut później –

- Już jestem, przepraszam, że tak długo musiałeś czekać. Chodźmy już. – powiedziała otwierając drzwi.

- Jesteś dzisiaj jakaś tajemnicza. – zauważył Stev

- Przejdziemy się? – zapytała chowając jakąś plakietkę do torebki.

 

Po wyjściu z domu dziecka poszli w kierunku parku, który znajdowała się nieopodal. Usiedli na ławce.

- Przepraszam cię, jeśli cię czymś uraziłam, ale znasz sytuację. – mówiła. – Dostałam informację gdzie mieszka moja matka, ojca danych nie miała w komputerze. Może nie żyje…

- I co teraz z tym zrobisz? – zapytał przysuwając się do dziewczyny.

- Pojadę do niej. Nawet choćby to było jutro. – mówiła tak kładąc rękę na rękę i patrząc w ziemię.

Po chwili poczuła jak Stev położył swoją dłoń na jej. Podniosła głowę i zauważyła jak bardzo chłopak przybliżył się do niej. Kilka centymetrów dzieliło jej usta od jego. Przez chwilę spojrzała mu głęboko w oczy i trochę się odsunęła.

- Stev!

- Olivia, chcę wiedzieć na czym stoję,. – powiedział, dziewczyna przechyliła głowę i spojrzała na niego z pytającym wzrokiem.

- Jak to na czym stoję? Nie rozumiem. – zapytała odwracając twarz w inną stronę.

- Czuję coś do ciebie, to coś jest bardzo mocne. – mówił do niej

- Stev, proszę cię. Wracajmy już. – powiedziała wstając z ławki.

- Ty tego nie czujesz? – wstał i załapał ją za rękę.

- Stev, nie chce popełnić kolejnego błędu, przez którego będę cierpiała. Dwa lata temu miałam chłopaka, wyglądało to naprawdę na coś poważnego, ale co.. – ciągnęła. – Rzucił mnie dla innej, wszyscy jesteście tacy sami! – ruszyła szybkim krokiem do przodu.

 

Wracając samochodem nie odzywali się do siebie przez całą drogę. Ich ciszę zagłuszała muzyka lecąca z radia. Po godzinie dotarli do domu.

Wchodząc przez furtkę widziała jak jej matka stała w oknie wyglądając dziewczyny. Pospiesznie otworzyła jej drzwi.

- No i jak? – zapytała na wejściu.

- Normalnie, mam adres tej kobiety. – powiedziała ściągając buty

- Chcesz tam jechać? Mówiłam ci już, że to jest zły pomysł. Dlaczego nie możesz zapomnieć, nie jesteśmy dla ciebie wystarczalni? – mówiła kobieta kręcąc głową.

- Mamo, już to wam tłumaczyłam. Jesteście dla mnie najważniejsi na świecie, ale chcę poznać prawdę. Przepraszam, ale jestem zmęczona. – ruszyła w stronę swojego pokoju.

Siedząc tak rozmyślała nad wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Myślała, o tym co wyznał jej Stev i o najbliższym spotkaniu z biologiczną matką. Sprawdziła w Internecie gdzie dokładnie znajduję się adres, który podała jej dyrektorka ośrodka. Było to w Vilnius, 200 km. stąd. Nie chciała jechać tam sama, pomyślała o Stevie, ale po ostatniej sytuacji wolała mu tego wyjazdu nie proponować.

- Trudno, pojadę sama. – powiedziała do siebie.

 

Rodzice dziewczyny próbowali wyperswadować jej ten pomysł. Wiedzieli, że jak pozna to kobietę, znowu będzie cierpiała. Olivia nie posłuchała ich i zamierzała jechać. Okłamała, że pojedzie ze Stevem. Nie chciała ich martwić, że wybiera się tam sama. Wiedziała, że już wystarczająco przyżywają całą to sytuacje.

GPS wskazywał jej, że będzie jechała trzy godziny. Zapakowała torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i ruszyła w drogę.

Następne częściAdoptowana 8 Adoptowana 9 Adoptowana 10

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania