Adoptowana 6
Po kilku dniach Olivia wyszła z pokoju. Schodząc widziała jak jej rodzina siedzi w salonie. Bell grała z tatą w karty, matka siedziała na kanapie popijając kawę z filiżanki. Dziewczyna poszła do kuchni nalać sobie szklankę wody, po czym weszła do pomieszczenia.
- Dzień dobry. – powiedziała siadając na fotel.
Rodzice spojrzeli na córkę ze strachem, gdyż domyślali się, że chce coś im powiedzieć.
- Bell kochanie, kończcie już to grę. Masz dużo lekcji. – powiedziała matka stawiając filiżankę na stolik.
- Ale mamo… - prosiła błagalnym głosem.
- Słyszałaś co powiedziałam. – odpowiedziała.
Dziewczynka zebrała karty i posłusznie poszła do swojego pokoju.
- Nie uważacie, że powinna się dowiedzieć? Chcecie ją okłamywać tak jak mnie? – pytała patrząc na nich obojga.
- Pozna prawdę w swoim czasie. – powiedział ojciec siadając obok matki na kanapę.
- Jak uważacie, ale ja nie będę ciągnęła tej farsy dłużej. Jak zapyta to odpowiem, ale przejdźmy do rzeczy. – mówiła popijając łyk wody. – Chciałabym, żebyście wiedzieli, że nasze relację się nie zmienią. Daliście mi piękne życie, mimo to, że nie jestem waszą córką. – przełknęła ślinę, coraz gorzej jej się mówiło, ale chciała załatwić to od razu.
- Uważam was za swoich rodziców, których nie przestałam kochać pomimo tego błędu, który popełniliście nie mówiąc mi o niczym. – ciągnęła dalej zerkając na słuchaczy.
Matka siedziała bez ruchu, łzy spadały jej jak krople wody. Ojciec miał zwieszoną głowę, nie chciał ujawniać swoich uczuć.
- Pomimo tego wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło, postanowiłam odnaleźć swoja prawdziwą rodzi.. – przerwała jej matka.
- Ale Olivia… - powiedziała matka, lecz i dziewczyna weszła jej w słowo.
- Dajcie mi dokończyć proszę. Chce ich odnaleźć nie po to żeby im przebaczyć i nawiązać kontakt, tylko po to, aby dowiedzieć się, dlaczego mnie opuścili… - nie mogła dalej mówić, łzy wpływały jej do oczu, coś ścisnęło ją w gardle.
Nagle rodzice do niej podeszli i objęli dziewczynę. Poczuła wtedy ulgę, że powiedziała to, co leżało jej na sercu. Wiedziała, że stosunki między rodziną nigdy się nie zmienią, zawsze traktować będzie ich jako tych pierwszych.
-- kilka godzin później –
Olivia postanowiła odezwać się do Steva po prawie półtora tygodniowej przerwie od ich ostatniego spotkania. Chłopak do niej wydzwaniał niejednokrotnie, pisał sms-y, ale bez skutku. Dziewczyna była w takim stanie, że nie chciała z nikim rozmawiać.
Dzwoniła, lecz nie odbierał. Postanowiła napisać mu sms.
< Stev, przepraszam, że się nie odzywałam, ale miałam powód. Proszę nie gniewaj się. >
Siedziała tak patrząc na wyświetlacz swojego telefonu. Czekała, aż chłopak zadzwoni lub odpisze. Po kilku minutach telefon zaczął wydawać dźwięki, natychmiast odebrała.
- Już myślałam, że nie zadzwonisz. – powiedziała ucieszona.
- To ja myślałem, że już cię nie usłyszę ani nie zobaczę. – mówił.
W jego głosie wyczuła gniew, że tyle czasu się nie odzywała. Przecież to nie mój chłopak, nie musze do niego codziennie wydzwaniać – pomyślała. Cały czas jednak odczuwała, że źle zrobiła, mogła chociaż napisać.
- Co tam u ciebie, jak twój tata? – zapytała, przerywając krótkotrwałą ciszę.
- Może się spotkamy i pogadamy. – zaproponował Stev.
- Dobrze. – powiedziała cicho
- Napisze ci smsem miejsce i czas. Do jutra! – rzekł i się rozłączył.
Jest na mnie zły – pomyślała, po czym położyła się na łóżko i zasnęła.
Następnego dnia Olivia wstała dość późno. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, była godzina wpół do jedenastej. Zeskoczyła na równe nogi i podeszła do okna odsłonić zielone zasłony. Promienie słońca wpadły do pokoju rozświetlając całe pomieszczenie. Dziewczyna przeciągnęła się i poszła wziąć szybki prysznic. Po powrocie do pokoju z przyzwyczajenia kliknęła na telefon, zauważyła sms od Steva.
< Hej, umówmy się w barze mlecznym, tym samym, co ostatnio o 14. Jeśli ci nie odpowiada daj znać.>
Mam jeszcze trochę czasu – pomyślała. Wzięła laptop i usiadła przy biurku. Zaczęła szukać w Internecie wiadomości o domu dziecka, w którym przebywała. Spisała sobie adres na kartkę i schowała do torebki.
Po godzinie zaczęła szykować się na spotkanie ze Stevem. Założyła rozkloszowaną czarną spódnice, wsadzając w nią białą bluzkę z czarnym napisem, do tego czarne koturny. Wyszła z domu wcześniej, gdyż postanowiła, że przed spotkaniem pochodzi jeszcze po sklepach, dawno tego nie robiła.
-- godzinę później –
Szła w stronę miejsca spotkania, gdy weszła do baru zauważyła Steva siedzącego w tym samym miejscu, co za pierwszym razem, kiedy się tam spotkali.
Chłopak wstał, aby łatwiej było go znaleźć w dość dużym tłumie tutaj obecnych.
- Hej. – powiedziała podchodząc.
- Cześć. – chłopak podszedł i pocałował ją w policzek po czym odsunął krzesło, żeby usiadła.
- Dziękuje. – uśmiechnęła się.
- Złożyłem już zamówienie. – Olivia popatrzyła na chłopaka wieszając torbę o oparcie krzesła. – Shake czekoladowy dwa razy. – zaśmiał się.
- To samo zamówienie, ten sam stolik. Nie boisz się fatum? – zapytała.
- Już nie, z ojcem wszystko w porządku, wraca do zdrowia. – ciągnął. – Chciałem powtórzyć to spotkanie, które wtedy nam się nie udało. – przerwał, zauważywszy podchodzącego kelnera, który przyniósł im napój.
- Dlaczego się nie odzywałaś, co to za powód, o którym mówiłaś? – zapytał próbując shake.
- Mówiąc krótko, dowiedziałam się, że jestem adoptowana. – powiedziała opuszczając głowę. - Chcę się dowiedzieć prawdy o tych ludziach, jutro jadę do ośrodka, w którym przebywałam.
- To już rozumiem, czemu nie dawałaś znaku życia. Sam bym się pewnie też tak zachował… . A do ośrodka pojadę z tobą, zgoda? – złapał ją za dłoń.
- Zgoda. – chwyciła za shake i wypiła do końca.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania