Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 3

Olivia razem z rodziną siedziała przy stole jedząc kolację. Naglę długotrwałą ciszę przerwał ojciec.

- Wiadomo coś o ojcu tego twojego znajomego?

Oboje razem z matką wpatrywali się w nią jakby bali się jej odpowiedzi.

- Stev pisał mi, że jeszcze nie znaleziono dawcy – spuściła głowę

To pytanie zepsuło jej nastrój, znów przypomniała sobie o problemach chłopaka.

Po zjedzonym posiłku poszła do swojego pokoju.

 

-- w tym samym czasie, rodzice: --

- Jak nie dzwonili ze szpitala od tamtej pory, to znaczy, że naszej krwi mają pod dostatkiem – burknął patrząc na żonę

- Naszej może i tak, ale Olivi. Wiesz, jaką ona ma rzadką krew… - odpowiedziała szeptem przecierając czoło.

 

Siedząc w pokoju przeglądała katalog herbat ze sklepu, w którym pracowała. Musiała znać wszystkie rodzaje na pamięć. Nagle jej naukę przerwał dzwonek telefonu. Odebrała nie patrząc na wyświetlacz.

- Dzień dobry. Dzwonie ze szpitala, w którym kilka dni temu oddawała pani krew. – powiedział męski głos dochodzący ze słuchawki

Olivia po tym, co usłyszała wystraszyła się. Dzwonili ze szpitala… . Odłożyła kartki na bok i odpowiedziała.

- Dzień dobry. Tak to ja. – powiedziała szybko

- Czy mogłaby pani pojawić się u nas jutro? – zapytał mężczyzna

Wzdrygnęła się, przez chwilę wstrzymała oddech. Wystraszyła się, że coś się stało. Na początku pomyślała o ojcu Steva, ale w tej sprawie nie dzwoniliby do niej.

- Tak przyjadę po pracy. Do widzenia – odpowiedziała, po czym odłożyła szybko telefon i położyła się na łóżku.

Skupiła wzrok w jednym miejscu na suficie. Rozważała różne czarne scenariusze. Po kilku minutach zasnęła.

 

Po zamknięciu sklepu udała się w kierunku szpitala. Postanowiła, że pojedzie tam sama pomimo swojego strachu. Myślała, że może zbadali jej krew i wyszło coś niepokojącego. Wolała póki co nie martwić rodziców. Wchodzą przez główne wejście coś w środku ją ścisnęło, zawsze bała się przekraczać progi takich miejsc. Gdy weszła do gabinetu, lekarz wskazał ręką miejsce gdzie ma usiąść.

- Pani Olivią, okazało się, że pani krew nadaje się do przeszczepu. Może pani uratować życie jednemu z naszych pacjentów. – mówił pan doktor uśmiechając się do dziewczyny

Kiedy usłyszała jego słowa zdębiała. Przez chwilę czuła niepokój, lecz gdy wszystko poukładała sobie w jedną całość radość pojawiła się na jej twarzy.

- Ma pani grupe krwi ”0”, a taka jest potrzebna jednemu z chorych. – oznajmił lekarz szukając dokumentów potrzebnych do załatwienia formalności

 

Po wyjściu z gabinetu stała jeszcze chwilę przed drzwiami. Rozmyślała o całej tej sprawie. Nie mogła się dowiedzieć, komu odda szpik, gdyż jest to zabronione. Lekarz przestrzegał, że będzie to tylko jednodniowy zabieg, mało bolesny. Ta informacja ucieszyła Olivię, że nie będzie musiała tu zostać dłużej niż jeden dzień. Jednak radość czuła bardziej, gdy myślała, że może uratować komuś życie.

- Dobro kiedyś powraca – powiedziała szeptem, puściła klamkę od drzwi i ruszyła w stronę wyjścia.

 

Po powrocie do domu opowiedziała wszystko rodzicom. Oni zaś martwili się, czy taki zabieg nie zapieczętuje na jej zdrowiu. Dziewczyna przekazała wszystkie ważne informacje, jakie dowiedziała się od lekarza. Uspokoiło to trochę rodziców, ale bardziej obawiali się czegoś innego …

 

-- kilka dni później –

Na dzisiaj Olivia miała wyznaczoną datę zabiegu. Poprosiła Ane, żeby zastąpiła ją w pracy. Razem z mamą pojechała do szpitala, nie chciała być przy tym sama. Dzień wcześniej zadzwoniła do Steva i powiedziała o całej tej sprawie. Numerami telefonu wymienili się po tym jak spotkali się na szpitalnym korytarzu. Była to inicjatywa dziewczyny, ponieważ chciała mieć informacje o stanie zdrowia jego ojca, a także wiedzieć jak sam chłopak to znosi.

Stev ucieszył się na to myśl, że dziewczyna została dawcą. Postanowił zrobić jej niespodziankę, o której ona nie wiedziała.

Gdy weszły do szpitala spostrzegły tam stojącego Steva. Olivia od razu do niego podeszła.

- Cześć, jak miło cię widzieć. – powiedziała uśmiechając się.

- Wiedziałem, że będziesz tu o tej porze. Proszę to na szczęście – wyciągnął ręke, w której trzymał małego szklanego słonika.

Dziewczyna spojrzała na niego z pół otwartą buzią. Uśmiechnęła się i wzięła upominek.

- Na szczęście, to może coś pójść nie tak? – skrzywiła się.

- Wszystko będzie dobrze, leć już, bo się spóźnisz. – odpowiedział

Dzisiaj wyglądał o niebo lepiej. Nawet nie zapytałam o stan zdrowia jego taty – głupia, pomyślała.

Szła tak razem z mamą ściskając słonika w ręku.

 

Zabieg trwał godzinę. Dziewczyna leżała na specjalnej kozetce, oparta o nagłówek. Cały czas trzymała za rękę swoją mamę. Czułą się tak jak mała dziewczyna, ale potrzebowała wsparcia najbliższej jej osoby. Pielęgniarki dały znieczulenie miejscowe, Olivia była w pełni świadoma, co dzieje się dookoła.

Została podłączona do kilku kabelków, które odmierzały jej ciśnienie, bicie serca i jeszcze wielu innych, o których nie miała pojęcia, do czego służą. Gdy zauważyła jak lekarz wyciąga igłę wzdrygnęła się, do oczu napłynęły jej łzy.

- Pani Olivią to będzie tylko mało bolesne ukucie – powiedział, smarując maścią na jej biodrze.

- Niech pan czyni swoją powinność. – odpowiedziała zamykając oczy i ściskając jak najmocniej się dało dłoń matki.

 

Po godzinie wszystko dobiegło końca. Zabieg tak jak mówił pan doktor nie był bardzo bolesny. Osłabiona Olivia wróciła razem z mamą do domu. Miała nudności i bóle głowy co było normalne, po takim zabiegu jaki przeszła. Położyła się do łóżka i starała się zasnąć, lecz nagle usłyszała przychodzącą wiadomość. Był to sms od Steva.

< I jak tam? Wszystko w porządku, jak się czujesz?>

Odpisała mu natychmiast.

< Żyję, słonik przyniósł szczęście  >

 

Następnego dnia Olivia stała za ladą obsługując starszą panią. Kobieta była strasznie natrętna, ponieważ pytała niemal o wszystkie herbaty, które znajdowały się w sklepie. Dziewczyna nie dała się jej ugiąć, gdyż niejednokrotnie przestudiowała katalog produktów.

Olivia była zawsze dobrą uczennicą, wystarczyło, że przeczytała coś raz i już więcej nie musiała tego robić.

Gdy tak pokazywała herbaty klientce, poczuła, że telefon wibruje jej w kieszeni fartucha.

- Może wzięłabym to pomarańczowo, albo nie… ta ziołowa może byłaby lepsza. – zastanawiała się starsza kobieta, patrząc na stos paczek wyłożonych na ladzie.

Olivia stała podenerwowana, ponieważ telefon dzwonił już trzeci raz. Zerknęła na wyświetlacz, był to Stev. Przeraziła się, nigdy o tej porze nie dzwonił. Obawiała się, że to coś z jego ojcem. Jej myśli przerwała kobieta.

- Jak pani myśli, którą mam wziąć? – zapytała drapiąc się po głowie.

- Najlepiej wszystkie! – krzyknęła przewracając oczami.

W tym samym momencie spojrzała na nią Ana wrogim wzrokiem. Kobieta przed nią wzdrygnęła się, patrzyła na nią z przerażeniem w oczach.

Jej krzyk rozległ się na cały sklep, zrobiło się dziewczynie głupio. Chciała tylko, żeby klientka pospieszyła się z wyborem po dobrych dziesięciu minutach stania i gapienia się w paczki herbat. Olivia myślała tylko, żeby odebrać telefon, który wciąż dzwonił.

- Wezmę te dwie. – pokazała staruszka, po czym szybko wyciągnęła portfel, żeby zapłacić.

Po zapakowaniu zakupów poszła prędko na zaplecze, żeby oddzwonić. Po chwili wybrała numer Steva i przyłożyła słuchawkę do ucha.

Nie odbierał. Przecież dzwoniłeś dopiero..., coś musiało się stać, pomyślała. Spróbowała jeszcze raz, tym razem ze skutkiem.

- Stev, coś się stało? Dzwoniłeś. – powiedziała, długo czekając na jego odpowiedź.

Następne częściAdoptowana 4 Adoptowana 5 Adoptowana 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Zozole 12.09.2016
    Jego tata uratowany ^^ ;D
  • Silwana 12.09.2016
    Nie lubię uśmiercać ludzi ;p
  • Zozole 12.09.2016
    :( zaspojlerowałaś mi! XD hihi. Boże, szkoła mi krzywdzi mózg xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania