Poprzednie częściDziewczyna z obrazu - Rozdział I

Dziewczyna z obrazu - Rozdział IX

Do kawiarni dotarłam spóźniona i z bólem głowy. Babcia odesłała mnie twierdząc, że w takim stanie i tak się jej nie przydam. Ucałowałam ją i z ulgą pojechałam do domu, marzyłam tylko o łóżku. Nie przeszkadzał mi nawet siąpiący deszcz. Głowa pulsowała mi tępym bólem, po drodze zaszłam do apteki po jakieś tabletki. Oby Agnieszka niczego na dzisiaj nie planowała, nie miałam na nic siły.

Na klatce schodowej spotkałam sąsiada, który mówił coś o dzisiejszej młodzieży, jeszcze chwila a zepchnęłabym go ze schodów.

Wreszcie dotarłam do domu i zaserwowałam sobie porcję chemii, ohyda. Skrzywiłam się i rzuciłam na łóżko, chwilę później odpłynęłam w przyjemny niebyt.

***

Agnieszka na wieść o tym, co stało się u malarza nie kryła złości. Stwierdziła, że wszystko co zrobiłam było w pełni zrozumiałe. Wreszcie usiadła obok mnie na łóżku i zaczęła się śmiać.

Następnego dnia rano pojechałyśmy na Mszę św., tak jak obiecałam proboszczowi. Mimo, że byłyśmy kwadrans przed czasem, kościół pękał w szwach. Zajęłyśmy ławkę tuż przed konfesjonałem, nigdy nie rozumiałam, po co ludzie się spowiadają. Klękają przed kratą i wymieniają swoje grzechy przed jeszcze bardziej grzesznym kapłanem. Babcia kiedyś przyprowadzała mnie na każdy piątek miesiąca, potem się zbuntowałam, przestałam chodzić do kościoła i tym bardziej do spowiedzi. Prowadziłam hulaszczy tryb życia z Andrzejem, przynajmniej przez jakiś czas, później zaczęło się istne piekło. To przez co przeszłam było dowodem, że diabeł istnieje, a skoro on jest, musi być także Bóg. Ta wiedza jednak nie przywiodła mnie z powrotem do Niego, pasowało mi przestrzeganie własnego dekalogu.

Dzwonki obwieściły początek Mszy św. nie słuchałam zbyt uważnie, pochłaniała mnie obserwacja ludzi.

Oni nazywali siebie wierzącymi, stali ze znudzonymi minami i tylko odliczali czas do końca.

Ile osób wiedziało, po co tak naprawdę tu przyszli? Garstka. Mój wzrok padł na obraz Jezusa Miłosiernego, nie mogłam znieść Jego spojrzenia. Miałam wrażenie, że przewierca moją duszę, przypomina wszystko to, co zrobiłam i czego nie zrobiłam. Ile razy nie zatrzymałam się, by pomóc staruszce wsiąść do autobusu, ani nie dałam żebrakowi kilku groszy? Jak łatwo osądzałam otaczających mnie ludzi.

Zaczęłam słuchać Ewangelii, która jakby była skierowana tylko do mnie.

-„Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. 2 Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi». 3 Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: 4 «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? 5 A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona 6 i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”.7 Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.”

Nie wiem, dlaczego łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, nie mogłam ich powstrzymać. Kiedy kolejny raz spojrzałam na Jezusa Miłosiernego zalała mnie fala słodyczy. Nagle wszystko wydało mi się prostsze i łatwiejsze do zrealizowania. Zaczęłam widzieć wszystko w jaśniejszych barwach.

- Przyjechałyście – ksiądz dogonił nas w drodze do samochodu. – Zostańcie na obiad.

Spojrzałyśmy po sobie.

- Nie chcemy sprawiać kłopotu – odpowiedziałam.

- Ależ to żaden kłopot – uśmiechnął się ciepło – gospodyni już przygotowała więcej nakryć.

Nie miałam ochoty na obiad na plebani, wystarczy mi ewangelizacji jak na jeden dzień. Jednak nie został dany nam wybór. Agnieszka uśmiechnęła się do mnie zachęcająco i ruszyła za księdzem, wzięłam głębszy wdech i poszłam ich śladem.

- Widzę, że coś cię trapi, dziecko – zagadnął ksiądz przy spowiedzi.

Zastanowiłam się jak delikatnie powiedzieć prawdę o sobie.

- Nie jestem zbytnio wierząca.

Liczyłam na jakieś kazanie a w odpowiedzi kapłan poklepał mnie po ręce.

- Wiem to od naszego pierwszego spotkania, mimo to, coś się w tobie zmieniło.

Nie chciałam mu się zwierzać, nie leżało to w mojej naturze.

- Mam ostatnio kłopoty – przyznałam niechętnie – ale poradzę sobie z nimi.

Ksiądz westchnął głośno.

- Od tego zaczyna się ucieczka, od tego, że „ja sam”.

Przyglądałam mu się z zaciekawieniem.

- A kto księdza zdaniem ma rozwiązać moje kłopoty? Bóg?

- Zrobiłby to najlepiej – upił łyk herbaty – ale to nie jest dobra wróżka.

Czyli jednak popadamy w stereotypy, o, ja niewdzięczna.

- Może trzeba z Nim porozmawiać? – zaproponował po chwili. – Powiedz Mu, co ci leży na sercu.

- Nie lubię się modlić – odparowałam.

- A lubisz się kłócić? – spytał spokojnie. – Już teraz widzę, że niezła z ciebie awanturnica.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, nie zachowywał się jak normalny ksiądz.

- Kłóć się z Nim, tylko nie wyrzucaj Go ze swojego życia.

Na to jest już chyba za późno, pomyślałam.

- Wyrzuciłam Go już dawno temu – powiedziałam smutno.

- To zaproś Go z powrotem – wskazał na niebo – On w przeciwieństwie do nas, nie unosi się dumą.

Na chwilę zapanowała cisza jak makiem zasiał.

- Nie wiem od czego zacząć.

Ksiądz spojrzał na mnie z pod krzaczastych brwi.

- Nie wiesz, czy tchórzysz?

W sercu wiedziałam, że ma rację, nie było innej drogi, musiałam zacząć od spowiedzi. To ze złości oskarżałam ludzi i księży, którzy spowiadają. Bałam się przyznać, że sama jej potrzebuję, do dzisiaj byłaby to dla mnie swoistego rodzaju porażka. Jakże głupie było moje myślenie.

***

- Proszę księdza – głos trząsł mi się ze zdenerwowania – tak dawno nie byłam u spowiedzi, że nawet nie pamiętam formułki.

- Tutaj nie liczy się formułka – poprawił mnie ksiądz – przychodzisz, by prosić Boga o wybaczenie.

Odetchnęłam głęboko, odwagi Aśka.

- Zastanawiał się ksiądz, kiedyś czy Bóg księdza kocha? Albo, czy zasługuje na Jego miłość? – przerwałam na chwilę. – Robiłam w życiu straszne rzeczy, złamałam wszystkie przykazania, zastąpiłam je swoim własnym dekalogiem. Wszystko, czego się chwytałam rozsypywało się, nic mi nie wychodzi, jestem po prostu beznadziejna.

- Bóg nie stwarza bubli – przerwał mi ksiądz. – Mimo, że nikt z nas nie zasługuje na Jego miłość, On nas nie zostawia, jest przy nas, szuka nas, pomimo całego naszego bagna.

Moje poczucie wstydu, ani odrobinę nie zmalało.

- Ja nigdy się nie modliłam, nie jestem dobrym człowiekiem, wyśmiewałam się z wolontariatu, uważałam , że szkoda czasu na pomaganie leniom i nierobom. Krzywdziłam innych ludzi, skrzywdziłam własną matkę uciekając od niej, teraz ona nie chce mnie znać, co mnie nie dziwi, zasłużyłam sobie na wszystko, co mnie spotkało.

Wzięłam głębszy wdech, teraz musiałam powiedzieć, to co najgorsze.

- Żyłam dwa lata z mężczyzną bez ślubu, kradłam, piłam, paliłam. Nienawidziłam mojego chłopaka, pragnęłam zemsty, pielęgnowałam w sobie złość – w konfesjonale panowała cisza jak makiem zasiał. – Byłam wredna dla wielu ludzi, nawet dla malarza, dla którego pracuję, trochę sobie zasłużył na to wszystko.

Zamilkłam i czekałam aż kapłan coś powie.

- Skończyłam – poinformowałam go.

- No - westchnął ksiądz – mało tego nie było. Upadałaś wiele razy w swoim życiu, ale to nie oznacza, że jest dla Ciebie za późno. On po każdym naszym upadku podaje nam pomocną dłoń, tylko my jej nie dostrzegamy, przez swoją pychę i grzech. To, że dzisiaj tutaj przyszłaś oznacza, że chcesz do Niego wrócić. Dostałaś kolejną szansę, nie zmarnuj jej – przerwał na chwilę.- A teraz żałuj za grzechy.

Utkwiłam wzrok w swoich dłoniach, szczerze żałowałam tego wszystkiego, czego się dopuściłam.

-Bóg, Ojciec Miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech Ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam Tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

- Amen.

- Wysławiajmy Pana, bo jest dobry.

- Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki.

Odetchnęłam z ulgą i na moją twarz wypłynął uśmiech pełen radości.

 

Fragment Pisma Świętego z Ewangelii wg. Św. Łukasza 15,1-7

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Margerita 02.09.2018
    Tekst, jak zwykle mi się podoba i czekam na cd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania