Poprzednie częściDziewczyna z obrazu - Rozdział I

Dziewczyna z obrazu - Rozdział XVI

- Nazywa się pani Jadwiga Brugdzińska – upewniła się sędzia – i była pani sąsiadką oskarżonej.

Starsza kobieta spojrzała na mnie przelotnie.

- Tak, kiedy jeszcze mieszkała ze swoim chłopakiem.

Pamiętałam ją, to do niej przybiegłam po pomoc, gdy próbowałam uciec Andrzejowi.

- Co ma pani do powiedzenia w tej sprawie?

Kobieta milczała przez chwilę jakby wahając się, co ma powiedzieć.

- Często widywałam panią Joannę jak wracała z zakupów, zawsze była smutna, jakby przestraszona – urwała na chwilę. – Nigdy nie widziałam na jej twarzy śladów bicia, ale na przykład kiedy schylała się po zakupy, przebiegał po niej grymas bólu – znów spojrzała na mnie. – Nigdy się nie skarżyła, ale jej bliżsi sąsiedzi mówili o hałasach dobiegających z ich mieszkania. Najczęściej to pan Andrzej krzyczał, podobno groził, że ją zabije.

Po sali przebiegł szmer, a ja wpatrywałam się w swoje ręce. Do tej pory rozprawa nie wyglądała dla mnie zbyt ciekawie, zeznawali tylko przyjaciele Andrzeja, którzy go idealizowali, a mnie przedstawiali jako zimną i wyrachowaną.

- Dlaczego nikt z sąsiadów nie zareagował? – zapytała sędzia. – Przecież mogło dojść do najgorszego.

Pani Jadwiga pociągnęła nosem, ne miała odwagi na mnie spojrzeć.

- Pan Andrzej był zawsze taki kulturalny i uprzejmy, często pomagał mi dźwigać zakupy.

Dla mnie nie był taki uprzejmy, nie powiedziałam jednak tego na głos.

- A pani Joanna?

- Cóż – kobieta uśmiechnęła się z zakłopotaniem. – taka cicha myszka, nigdy się nie awanturowała, nie słyszałam, by podnosiła głos, taki aniołek.

- Czy strony mają jakieś pytania? – nastąpiła chwila ciszy. – W takim razie poproszę następnego świadka, panią Agnieszkę Nowak.

Przyjaciółka broniła mnie jak lwica, może nawet bardziej. Z przejęciem opowiadała o tym jak mnie szukała i co wydarzyło się później. Powinna pomyśleć o napisaniu książki, była by numerem jeden na wszystkich listach. Po niej przyszła kolej na Piotra, miał opowiedzieć, co wydarzyło się w dniu śmierci Andrzeja.

Miałam urywany oddech a oczy zaszły mi łzami.

- Gdyby nie ta dziewczyna – spojrzał na mnie z czułością w oczach – dziś bym tutaj nie stał, to jej zawdzięczam swoje życie – przerwał na chwilę. – A to, że tamten… mężczyzna… uchodzi za ofiarę, to jest jawna niesprawiedliwość.

- Nie pytałam o pańską opinię na ten temat – przerwała mu sędzia. – Jeżeli nie ma pytań, to proszę usiąść.

***

- Musimy to uczcić! – wykrzyknęła Agnieszka.

Wywinęłam się z jej objęć i podeszłam do pani Jadwigi, siedziała sama na ławce.

- Chciałam pani podziękować – drgnęła słysząc mój głos – to głównie dzięki pani oczyszczono mnie z zarzutów.

- Drogie dziecko – uśmiechnęła się smutno – to był mój obowiązek, wszyscy wiedzieliśmy, co on ci zrobił a żadne z nas nie zareagowało.

- Ja sobie zasłużyłam na to wszystko – do oczu znów napłynęły mi łzy – zasłużyłam na to, co mnie spotkało.

- Gotowa? -Piotr objął mnie od tyłu.

Od kiedy to pozwalał sobie na takie czułości?

- Jeszcze chwilę – nie miałam ochoty się spierać.

Mężczyzna wrócił do moich dziadków i przyjaciółki. Starsza kobieta chwyciła mnie za rękę.

- Nie wiem, czy słusznie tak uważasz, ale spójrz co Stwórca ci dał, masz przyjaciół, mężczyznę, który poszedłby za tobą w ogień, ciesz się tym.

Mimowolnie się zarumieniłam, Piotr rzeczywiście zachowywał się wyjątkowo w stosunku do mnie.

- Może zje pani z nami obiad? – zaproponowałam.

- Nie, dziękuję – narzuciła płaszcz – zaraz mam powrotny pociąg.

Pokiwałam głową.

- Jeszcze raz dziękuję – rzuciłam za nią.

Gdy się odwróciłam wpadłam wprost na matkę Andrzeja i jego brata.

- Jeszcze za to zapłacisz – warknęła – powinnaś zgnić w więzieniu.

- Mamo, idziemy – mężczyzna spojrzał na mnie wrogo – później się z nią za to policzymy.

Stałam tam nie mogąc się ruszyć, nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Z pomocą nadszedł mi Piotr, który objął mnie ramieniem. Co on miał z tym przytulaniem?! Jednak dzisiaj tego potrzebowałam i nie zamierzałam się odsuwać.

- Idziemy?

Słabo skinęłam głową.

- A gdzie wszyscy?

Nawet nie wiem, kiedy sądowy korytarz opustoszał.

- Byli głodni i postanowili na nas nie czekać – słaba wymówka.

- O – uśmiechnęłam się z trudem – i pewnie nie ma co ich gonić, bo na pewno nie poszli na obiad do dziadków?

- Na pewno –uśmiechnął się łobuzersko. – Ale może chcesz poznać moją córkę?

A ten znowu swoje.

- Piotr – westchnęłam – na początek powinna spędzać z tobą każdą chwilę, oswoić się.

- Jaka ty jesteś uparta – wywrócił oczami – chcę żebyś po prostu zjadła z nami obiad, nic więcej.

- Nie odpuścisz, prawda? – spytałam beznadziei.

- Nie! – wykrzyknął i porwał mnie w ramiona.

Zareagowałam na to śmiechem, podobało mi się to jak mnie trzymał, jak na mnie patrzył. Traktował mnie jak księżniczkę, jakbym była jedyna na świecie. Chwyciłam się jego szyi przy okazji dotykając jego ciepłej piersi, to było naprawdę przyjemne uczucie.

Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się naprawdę wolna, nie musiałam bać się tego, że ktoś mnie zaatakuje, albo zrobi coś jeszcze gorszego. W milczeniu wyglądałam przez szybę samochodu, tak dobrze znałam tę drogę, tak bardzo ją lubiłam. Czułam miłe podekscytowanie tym, że poznam córkę Piotra. Ciekawe, czy była do niego podobna. Jak będzie się zachowywać? Piotr zaparkował i jak zawsze otworzył przede mną drzwi. Kiedy wchodziliśmy po schodach trzymaliśmy się za ręce, w brzuchu czułam motyle. Chyba zaczynałam się zakochiwać.

- Róża, jesteś tutaj?

Odpowiedziała nam cisza, mężczyzna szybko zdjął płaszcz.

- Może jest w szkole? – podsunęłam cicho. – Jest jeszcze wcześnie.

Było dopiero wpół do pierwszej, mam nadzieję, że to go uspokoi.

- W piątki kończy o jedenastej trzydzieści, a ze szkoły tutaj jest piętnaście minut. Spacerkiem!

Rozumiałam, że może być zdenerwowany, ale musiał trochę ochłonąć.

- Poczekamy jeszcze chwilę – starałam się go uspokoić – może zagadała się z przyjaciółką, może ją odprowadza, albo poszły na plac zabaw.

- Jest minus dziesięć stopni – powiedział ostro.

U, zaraz ja stanę się jego główną ofiarą.

- Gdy byłam mała, to mi nie przeszkadzało.

Wziął głębszy wdech i uspokoił się odrobinę.

- Masz rację –wziął ode mnie płaszcz – napijesz się czegoś?

- Herbaty – potarłam ręce – masz pojęcie, że na dworze jest minus dziesięć stopni?

Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem, przynajmniej odrobinę ochłonął. Pół godziny później ktoś przekręcił klucz w drzwiach i wchodząc mocno nimi trzasnął. Piotr zerwał się na równe nogi i założył ręce na piersi.

W progu salonu ukazała się słodka postać małego aniołka. Włosy miała rude a cerę bardzo bladą, niebieskie oczy patrzyły bystro na wszystko dookoła, malinowe usteczka zaciśnięte były w cienką kreskę. Mały aniołek z iście diabelską siłą postawił plecak na ziemię i zaczął się rozbierać. Jako, że nie mógł dosięgnąć kurtką na haczyk, całkowicie ignorując otaczający go świat wziął z salonu krzesło i z gracją wdrapał się na nie.

To tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło Piotra, widziałam jak zaciska szczęki.

- Mogę wiedzieć, gdzie byłaś tyle czasu? – wreszcie aniołek zwrócił na niego uwagę.

Jej twarz przybrała kolor purpury.

- A ty? – podparła ręce na biodrach.

- Słucham? – Piotr z trudem panował nad sobą. – Jak ty się do mnie odzywasz a poza tym odpowiadaj na pytania.

- Nie mam ochoty.

Mała czerpała radość z tego całego zamieszania.

- Godzinę temu powinnaś być w domu –mężczyzna wziął głębszy wdech – a zatem pytam, gdzie byłaś tyle czasu?

- Co cię to nagle interesuje? – nie odpuszczała.

- Nie odbiegaj od tematu – żadne z nich nie chciało odpuścić. – Gdzie byłaś?

Mała chciała wyjść z pokoju, ale on chwycił ją za ramię. Wtedy Róża naprawdę pokazała kolce, chwyciła się za rękę i zaczęła krzyczeć w niebogłosy. Przerażony Piotr puścił ją natychmiast, a ona uciekła do swojego pokoju i przekręciła zamek w drzwiach.

- Ja…nic- był naprawdę przestraszony tym co zrobił. – Joasiu, ja nigdy…

- Wiem – podeszłam do niego – widziałam, to nie był taki mocny chwyt.

Przytuliłam się do jego piersi i westchnęłam ciężko, biedaczek nie miał łatwo.

- Jak ja mam z nią rozmawiać?

Odsunęłam się od niego, w mieszkaniu zrobiło się jakoś zimniej.

- Czujesz? – wyjrzałam na korytarz, drzwi były otwarte. – Piotr, ona uciekła!

Nigdy nie słyszałam, by przeklinał, ale teraz wyrobił roczną normę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Katrina 23.11.2018
    Czasu coraz mniej, a matura coraz bliżej:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania