Laboratorium 2 - część III
- Gdzie on jest? - Spytałam szeptem, a mój umysł podawał mi najgorsze odpowiedzi. Mężczyzna uśmiechnął się pod maską, co jeszcze potęgowało moją zgrozę.
- Spokojnie, teraz i tak go nie możesz zobaczyć.
- Czemu?! - Wrzasnęłam zrozpaczona, szarpiąc się z tych uporczywych smyczy. Kilku chłopów chwyciło za nie, starając się mnie opanować. - Kim wy do cholery jesteście?!
- Kim? - Starzec wydawał się szczerze zdziwiony moją niewiedzą. - Ależ kochana, na pewno o nas słyszałaś. Chociaż... - Zastanowił się przez chwilę. - Wtedy byłaś tylko dzieckiem. No, ale powracając. Znasz taką placówkę, jak Laboratorium?
- Laboratorium? - Spytałam zaskoczona. Tak, coś na pewno słyszałam. Mój umysł bez powodzenia starał się znaleźć chociaż strzępki wspomnień o tym. Bezskutecznie. Uspokoiłam się, oddychając z trudem po wysiłku. - Kim ty jesteś? - Spytałam dając za wygraną. Nie miałam ochoty grać silnej po sześciu latach ciągłej ucieczki i ukrywania się. Mężczyzna spojrzał na mnie z rozbawieniem, po czym wykonał lekki skłon.
- Nareszcie. Witaj w Laboratorium, ja jestem Yous, twój pseudo mentor.
Nawet nie zdążyłam zareagować, jak dobiegł mnie nieludzki krzyk. Szarpnęłam się przerażona, rozpoznając głos Hyuka. Ludzie w maskach spojrzeli po sobie, ożywieni tą nagłą zmianą. Yous zmarszczył brwi, wydając po kolei komendy, odnośnie tego, co robić z moim przyjacielem po tresurze, która najwyraźniej zbliżała się ku końcowi. Słuchałam tego w niemiłym otępieniu, bojąc się tego, co ujrzę, jeśli w ogóle pozwolą mi go zobaczyć.
- Co się dzieje? - Nareszcie przerwałam swoje milczenie, które dusiło mnie od środka. Mężczyzna spojrzał na mnie z powagą.
- Uwierz, że teraz jesteś tutaj najważniejsza. - Nie rozumiałam jego przemowy, jednak dotarła do mnie jej ważność. – Zaraz go do ciebie przyprowadzimy, czekaj cierpliwie. Ale... – Tu zawiesił głos. – Nikt po tresurze nie jest taki sam.
_ _ _ _
Nie wiem ile czekałam, aż go przyprowadzą. Być może były to nawet godziny, lecz kiedy już się pojawili, mój krzyk rozpaczy utknął mi w gardle. Hyuk był ciągnięty przez dwóch mężczyzn, jego nogi wlekły się za nim, jakby nie były mu potrzebne.
- Co... Hyuk, co ci się stało? – Mój głos drżał od powstrzymywanego płaczu, wyjęłam skutą rękę poza kraty, próbując bezskutecznie go dotknąć. Nieznajomi ciągnęli go dalej, aż nie zniknęli za rogiem. – Ej! – Krzyczałam chcąc zwrócić na siebie uwagę Hyuka, który nawet nie podniósł głowy. Yous podszedł do mnie, i wyjmując z kieszeni czarną kartę, przyłożył ją do krat, które się rozstąpiły. Zrobiłam krok do przodu, jednak smycze ponownie zmusiły mnie do cofnięcia się. Mężczyzna spojrzał na mnie niemal z odrazą, gdy przeklęłam pod nosem.
- Uważaj, bo ty też będziesz musiała przejść tresurę. – Zagroził mi, odwiązując smycze, i wyprowadzając mnie, trzymał je w mocno zaciśniętej pięści. – Nie szarp się. – Warknął, gdy spróbowałam mu uciec.
- Zaprowadź mnie do mojego przyjaciela, stary dziadzie. – Odpowiedziałam równie nieuprzejme, co on. Szarpnęłam się jeszcze raz, by w końcu wkroczył do działania. – Rusz się, no naprawdę...
- Morda, suczko. – No i ponownie użył tej obelgi. Zagryzłam wargę, i milcząc poszłam szerokim korytarzem, by spotkać się oko w oko z Hyukiem.
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania