Laboratorium... cz.9
Gdy tylko się zbliżył, skamieniałam ze strachu. Aran widząc to, tylko się uśmiechnął łapiąc mnie za rękę. Był taki silny. I z całą pewnością niebezpieczny. Byłam pewna, że jest zdolny do wszystkiego, niemal tak samo jak Anonimowi. Ojciec obserwował to wszystko z bezpiecznej odległości, mogąc w każdej chwili być gotowym na rozkazy Arana.
- Gdzie dokładnie cię boli, maleńka? - Mężczyzna przerwał powstałą ciszę. Wskazałam na bolące żebro, starając się jak mogę, ograniczyć ruchy powodujące tępy ból. Aran w odpowiedzi skrzywił się z niesmakiem, po czym rzucił Ojcu wymowne spojrzenie. Ten widząc co się święci, pośpieszył z wyjaśnieniami.
- To nie ja ją uderzyłem, proszę pana. Schodząc spadła ze schodów, nie mogłem nic zrobić.
- Zamilcz. - Głos mężczyzny zdradzał brak cierpliwości. - Wykazałeś się niemałą głupotą, pozwalając dziecku w takim stanie w ogóle pokonać tak dużą odległość od klatek.
- Ale proszę pana... - Ojciec ponownie spróbował się oczyścić z zarzutu, jednak Aran skutecznie mu to przerwał.
- Kain. Ostatni raz upominam cię, byś zamilkł. - Ostrożnie wziął mnie na ręce, kontynuując swoją wypowiedź. - W ramach twojej nauczki jak i kary, odsiedzisz w zawieszeniu pięć miesięcy. Powodem jest narażenie życia jednego z dzieci.
Z satysfakcją patrzyłam jak Ojciec zaciska bezsilnie pięści.
- Dobrze. Chodźmy cię opatrzyć...
Aran ruszył, a ja postanowiłam się skupić na mijanych obiektach. Spostrzegłam, że poruszamy się wzdłuż ciemnozielonej linii wymalowanej na podłodze, więc spytałam zaczepnie, by podtrzymać jakąkolwiek rozmowę.
- Dokąd nas prowadzi na ciemnozielona linia?
- Do Centrum Nagłych Wypadków Medycznych. - Odpowiedział zwięźle, najwyraźniej nie chcąc wchodzić w szczegóły. Oparłam głowę na jego ramieniu, zniechęcona do zadawania innych ciekawych dla mnie pytań.
Zza drzwi, znajdujących się po naszej prawej stronie, dobiegły mnie dziwne hałasy. Po chwili wyszło z nich czterech Anonimowych, którzy na grubych sznurach trzymali uwiązaną bardzo dużą dziewczynkę, której wcześniej nigdy nie widziałam. Gdy tylko mnie spostrzegła, zaczęła się szarpać, krzyczała, jakby ją coś opętało. Aran widząc całe to zajście, szybko zasłonił mi oczy, jednak nim ją zakneblowali, usłyszałam jej zduszony krzyk
- Nie pozwól, by cię uśpili! Po tym będzie koniec!
Zaraz po tej trudnej sytuacji, mężczyzna przyśpieszył i wniósł mnie do dużego pomieszczenia z kamerą, dziwną kozetką, i masą różnego sprzętu. Położył mnie na tej kozetce, uśmiechając się mile.
- Spokojnie maleńka. To potrwa tylko chwilkę, a potem już nie będzie bolało. Zaufaj mi.
Komentarze (10)
... Ale jeszcze się nim nacieszycie.
"od siedzisz w zawieszeniu pięć" - odsiedzisz
"nas prowadzi na ciemnozielona linia?" - ta ciemnozielona
"Zaraz po ten trudnej sytuacji," - tej trudnej
Brakuje gdzieś tam kropki i jakiś przecinek jest zbędny.
Nieprzyjemne to wszystko, jakoś nie dostrzegam pozytywnego rozwiązania.
Chyba żeby nagle zgasło światło, albo ten Kain cuś. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania