Laboratorium... cz.7
- Wstań. Muszę cię przedstawić komuś ważnemu, a mam mało czasu. - Ojciec nie zważając na moje protesty, podniósł mnie i postawił na nogi. Spojrzał mi w oczy z gniewem i niecierpliwością. - Uspokój się Ester.
- Nie mam na imię Ester! - Krzyknęłam wytrzymując to jego spojrzenie. Moje małe rączki zacisnęłam w piąstki. Otarłam ze złością napływające łzy strachu, powtarzając uparcie. -Nie mam na imię Ester... - mówiłam głośnej niż powinnam w tym miejscu. Ojciec wziął głęboki wdech nim się odezwał.
- Nie płacz, ludzie się na nas patrzą...
- No i co z tego?! - Przerwałam mu łapiąc go za kitel. -To przecież ważne.
- Mylisz się. - zrobił krótką pauzę. - Powiedz, kogo tu obchodzi to, jak masz na imię? Jesteś tylko przeklętym dzieckiem, za które wasi rodzice płacą, by się was pozbyć. Przestań płakać i chodź za mną.
Patrzyłam na niego z rozpaczą, moje ręce przestały się kurczowo zaciskać. Jest tak, jak na początku, pomyślałam. Chcąc nas złamać, mówią te okropne rzeczy, a my z dnia na dzień tracimy chęci buntu. Powtarzają, że tylko Anonimowi i Ojciec nas rozumieją i kochają za to kim jesteśmy. Teraz zrozumiałam, że to tylko puste słowa. Jak mogą nas rozumieć, skoro to nie oni siedzieli w klatkach modląc się, by przeżyć te straszne badania. To nie oni żyli w laboratorium w zastępstwie szczurów. To nie oni byli skazanymi na śmierć, przeklętymi dziećmi.
- Pan nic nie wie. - Wyszeptałam łykając łzy wpływające mi do gardła. - Pan tego nie przeżył. - Głos coraz częściej mnie zawodził, ale musiałam mu to powiedzieć. Dopóki mam odwagę. - Dla Pana to tylko praca. Coś, za co dostaje Pan pieniądze. Jednak dla mnie, to Laboratorium, jest całym światem jaki miałam okazję poznać. - Zaśmiałam się, opuszczając głowę. - Nie wiem nawet czy istnieje coś po za nim... - Skrzywiłam się z bólu, dociskając do złamanego żebra prawą rękę. - Taki ból... Pamiętam jak kazał Pan nam go ignorować. To był jeden z treningów. Anonimowi, pod Pana rozkazami, cieli nas, poparzali, łamali mniej ważne kości, a ty Potworze, tylko obserwowałeś za bezpieczną kratą i powtarzałeś, że mamy ignorować ból. Nie słyszał Pan, jak wtedy krzyczałyśmy? Jak błagałyśmy o pomoc i litość? - Mój głos niósł się echem po Laboratorium, w którym nastała nagła cisza. - Zapewne nie słyszałeś. Bo dla ciebie, to przecież tylko praca. - Zamilkłam, dostrzegając że Ojciec patrzy nie na mnie, tylko w coś za mną. Zmroziło mnie, gdy usłyszałam chłodną wyniosłość w głosie mężczyzny stojącego za mną.
- Co tu się wyrabia?
Ojciec spuszczając wzrok w geście uległości, wyszeptał w moją stronę.
- I coś ty najlepszego zrobiła?
Komentarze (18)
"zacisnęłam z piąstki." - w piąstki
"Otarłam że złością" - ze złością"
Wypisałam maluteńkie błędziki, które pewnie powstały podczas przepisywania. Tekst bardzo fajny. Najbarrdziej podobała mi się wypowiedź Ester. Mówiła z taką szczerością pomieszaną z żalem i całym bólem, że aż czytałam to z 5 razy z uśmiechem na ustach. Rzadko kiedy mi się tak zdarza. Daje zasłużoną piąteczkę i czekam na kolejną część.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania