Laboratorium... cz.8
- Dlaczego płaczesz, dziecko? - Jego odarty z emocji głos sprawił, że zadrżałam, a bolące żebro jakby straciło na ważności. Spojrzałam na Ojca szukając u niego jakiejkolwiek rady, co mam zrobić, jak zachować. Ten jednak z premedytacją nie podnosił wzroku. Ojciec jest taki fałszywy i pusty, pomyślałam z odrazą. Gdy mówi do mnie, miesza mnie z błotem, lecz wystarczy że przyjdzie ktoś silniejszy od niego, ten od razu staje się potulny i dziwnie uległy.
- Doczekam się odpowiedzi, dziewczynko? - Nieznajomy ponowił pytanie. Nie widząc żadnej drogi ucieczki, obróciłam się do niego, niemal od razu robiąc kilka kroków w tył, i prawie nie wpadając na Ojca. Zamknęłam oczy, a w mojej głowie pojawił się niewyraźny obraz. Matka z Ojcem rozmawiali z kimś, z pewnością o mnie. Miał czarny mundur i grubą teczkę. Powracające wspomnienie sprawiło, że zakręciło mi się w głowie.
- Pan jest... - Zaczęłam chaotycznie. - Tym urzędnikiem... Prawda?
Potężnie zbudowany mężczyzna uśmiechnął się miło.
- Och, jeszcze mnie pamiętasz? To zaskakujące, bo nie powinnaś.
- Dlaczego? - Spytałam opierając się plecami o najbliższą mi ścianę. Byłam zbyt wykończona, by ustać o własnych siłach.
Mężczyzna, ignorując moje pytanie, kontynuował.
- Domyślam się, że to ty jesteś tą nową dziewczyną. A skoro to z pewnością ty, to powiedz jak masz na imię.
- Nazwali mnie Ester. - Zaczęłam patrząc na Ojca wyzywająco. - Ale to nie moje imię.
- Doprawdy? - Nieznajomy uniósł brwi z zaskoczenia pomieszanego z lekką ironią. - Więc kim jesteś?
- Nie pamiętam. - Odpowiedziałam rozdrażniona. Ten mężczyzna dobrze wiedział jak mnie zdominować. Czując przypływ odwagi, podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. - A jak Pan się nazywa? - Spytałam zaczepnie, i w tej samej chwili poczułam mocne kopnięcie Ojca.
- Jesteś naprawdę ciekawą... istotką. No ale, powiem ci. Na imię mi Aran. - Spojrzał na miejsce gdzie miałam złamaną kość. - A skoro już znasz moje imię, pozwolisz się opatrzyć?
Komentarze (14)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania