Misja zakończona sukcesem część 10. Star Wars

Po raz kolejny zapraszam na Discorda: https://discord.gg/BRVB3kNcAp

⸂⸂⸜(രᴗര๑)⸝⸃⸃

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Biegiem rzucili się w stronę wejścia do serwerowni. W obecnej sytuacji dyskrecja przestała mieć już znaczenie. Wróg wiedział że na statku jest intruz i nie minie dużo czasu jak zorientuje się w jakim celu wtargnął na krążownik.

Treeke jako pierwszy wpadł do pomieszczenia, potrącając stojącego przy drzwiach Shada.

— Straciliśmy statek! — wykrzyknął chłopak. — Straciliśmy… — zatrzymał się w pół zdania. Poczuł jak do oczu zaczynają mu napływać łzy. Był zły na siebie za to uczucie. Jako Jedi przyrzekał wyrzec się jakichkolwiek emocji a teraz stał pośrodku pozostałych członków oddziału niezdolny do dokończenia zdania.

— Straciliśmy Double’a — dokończył Pi, wchodząc do pomieszczenia zaraz za Padawanem. Żołnierze wymienili ze sobą zaniepokojone spojrzenia. Stojący pod ścianą Teshark opuścił głowę schowaną pod jasnobeżowym kapturem.

— Jak to? — pierwszy panującą mieszaninę emocji przerwał Lifted. Zrobił kok w stronę hakera i powtórzył pytanie. — Co to ma znaczyć?!

— Republika przypuściła ostrzał na rufową część statku — wyjaśnił Pi. — Według danych z komputera tylne tarcze były niesprawne. Krążownik wytrzymał ostrzał… nasz statek już nie…

Lifted odsunął się od towarzysza jak poparzony. Nie chciał wierzyć że od tak kompan, który był z nimi od samego początku istnienia oddziału, zniknął na zawsze.

— Jest jeszcze gorzej — kontynuował haker. Wyciągną w stronę zebranych rękę z holopadem wyświetlającym jakieś dane. Kapitan Axel przechwycił urządzenie i spojrzał na ekran. — Jesteśmy na każdym kanale informacyjnym. Wróg wie już, że na pokładzie krążownika są nieproszeni goście.

— Domyślą się po co tu jesteśmy — odezwał się milczący dotąd Jedi.

— Nie będzie to specjalnie trudne zadanie — skomentował Shad. — Musimy jak najszybciej się stąd wydostać. Generale?

— Spróbujmy dostać się do hangarów — odpowiedział Teshark. — Przy odrobinie szczęścia uda nam się znaleźć statek, którym będziemy mogli uciec.

— A co z misją? — spytał kapitan Axel.

— W obecnej sytuacji trudno mi wyobrazić sobie że uda nam się ją spełnić. Zwłaszcza że musieliśmy przerwać pobieranie matrycy z powodu trwających walk — głos Jedi był opanowany. Treeke wyczuwał jednak niepokój mistrza związany z obecną sytuacją. Nie wyczuł za to żadnych emocji związanych ze stratą pilota. Zupełnie jakby klon nic dla nautolanina nie znaczył. Chociaż chłopak wiedział, że jako Jedi nie powinien czuć tak silnego przywiązania do innych osób, brak emocji u mistrza w sytuacji takiej jak ta był dla młodego ucznia niepojęty. Jego umysł doskonale wiedział że tak właśnie postępują najlepsi Jedi jednak serce kazało rzucić się do walki.

— Dokończymy misję — odezwał się Treeke z determinacją w głosie. Oczy pozostałych członków drużyny spoczęły na nim. Wydawało mu się nawet jak jego mistrz uniósł delikatnie jedną brew — możemy ją dokończyć.

— Treeke, jaki masz pomysł? — spytał Teshark zaskakująco kojącym tonem.

— Jest to ryzykowne… ale może się udać — zawahał się chłopak. — Podzielmy się na dwie grupy. Jedna pójdzie i spróbuje zlokalizować transport, druga odciągnie uwagę od serwerowni.

— Odciągnie uwagę od serwerowni? — spytał Pi. — Jesteśmy na statku wroga. Wdawanie się w walkę to samobójstwo!

— Mamy pewną przewagę — nie dał się zbić z tropu Treeke. — Separatyści nie widzą z iloma intruzami mają do czynienia. Na pewno nie pomyślą że są nas dziesiątki ale też nie będą w stanie poznać dokładnej wartości. Dodatkowo nie wiedzą o naszych droidach. Możemy połączyć te elementy i spróbować stworzyć dywersję.

Oddział Igufar wymienił się spojrzeniami. Widać było że słowa ucznia powoli przemawiają do żołnierzy.

— Proponuję żeby Shad spróbował znaleźć nam transport — odezwał się po chwili Teshark. Treeke ucieszył się w duchu słysząc słowa mistrza. Najbardziej bał się właśnie jego zdania. W końcu doświadczony Jedi mógł zdecydować, że w obecnej sytuacji misja jest niewykonalna i skupić się wyłącznie na odwrocie, a jednak postanowił posłuchać się planu ucznia. — Masz najlepsze przeszkolenie zwiadowcze — powiedział do klona. — Idąc w większej grupie będziemy cię spowalniać. Zwłaszcza z tym w ręku — wskazał w stronę, trzymającego karabin obrotowy, Lifteda.

— Zrozumiałem, generale — odparł Shad.

— Reszta pójdzie ze mną i Treeke na niższy poziom. Odciągniemy wroga na tyle daleko od serwerowni na ile to możliwe. Dodatkowo główne walki stoczymy na korytarzu z kapsułami ratunkowymi. Jest tam dużo miejsc, które można użyć jako osłony a dodatkowo, jeżeli sprawy przybiorą dramatyczny obrót, możemy spróbować ewakuować się ze statku właśnie za pomocą tych kapsuł.

— W jaki sposób pobierzemy matrycę? — spytał kapitan Axel.

— Mogę mieć na to pewien pomysł — dołączył się Pi. — Zostawię minutnik odliczający do wznowienia pobierania. W tym momencie nie ma już dla nas znaczenia że wróg dowie się o pobieraniu, ponieważ i tak już wie o tym, że jesteśmy na statku. Jest tylko jedno ale. Separatyści mogą być w stanie przerwać pobieranie zdalnie. Zaszyfruję połączenie najlepiej jak mogę ale to wciąż może nie być wystarczająca ochrona.

Krążownik zadrżał a metalowa konstrukcja jęknęła cicho. Walki na zewnątrz dalej trwały a wrogi okręt zmagał się z nieustannymi nalotami ze strony Republiki.

— Do dzieła — skomentował Teshark. — Jak sam mówiłeś, Pi, załoga pewnie już wie gdzie jesteśmy. Zabierajcie sprzęt. Czas wprowadzić nasz plan w życie.

 

*

 

Dźwięk metalowych szponów uderzających o posadzkę statku przeplatał się z mechanicznymi tupnięciami droidów. Czarna peleryna zafalowała kiedy dwumetrowy cyborg zatrzymał się pod drzwiami prowadzącymi do serwerowni.

— Czy wszystkie drogi ewakuacyjne zostały obstawione? — spytał generał chrapliwym głosem.

— Mamy potwierdzenie od pozostałych oddziałów. Nikt nie zameldował niczego niespotykanego.

Grievous wydał z siebie dźwięk będący splotem kaszlu i pomruku. Szponiasta ręka powędrowała w stronę przełącznika kontrolującego drzwi lecz kiedy generał spróbował je otworzyć, sygnał dźwiękowy poinformował go o odmowie dostępu. Cyborg warknął gniewnie sięgając do schowanej pod peleryną kieszeni. W jego dłoni pojawiła się krótka rękojeść miecza świetlnego a chwilę później niebieski blask odbijał się od zamkniętych drzwi. Grievous wziął zamach i z całej siły uderzył w przeszkodę, na której pojawił się jasny, pomarańczowy ślad stopionego metalu. Kolejne uderzenie zaznaczyło na drzwiach kształt litery X a potężne kopnięcie wygięło uszkodzoną konstrukcję. Korzystając z elementu zaskoczenia generał wskoczył do środka od razu miarkując kolejne uderzenie. Zatrzymał się jednak kiedy zobaczył że w pokoju serwerowni jest pusto.

— Przeszukać statek! — warknął w stronę wchodzących do pomieszczenia droidów. — Wyłączyć możliwość uruchomienia kapsuł ratunkowych i obstawić wszystkie hangary!

— Rozkaz, rozkaz — odpowiedział jeden z droidów.

— Sir, właśnie straciliśmy kontakt z oddziałem na poziomie ewakuacyjnym.

— W którym sektorze!? — zacharczał Grievous.

— Oddział kierował się w stronę dziobu statku…

Generał nie potrzebował słuchać dalej. Szybkim krokiem opuścił serwerownię i udał się w kierunku, który wskazał droid.

 

*

 

Podwójne ostrze miecza świetlnego zawirowało w powietrzu rozcinając wbiegające do korytarza droidy. Nautolanin wykonał zwinny obrót unikając nadciągających strzałów. Niebieskie iskry posypały się z kling, kiedy jedna po drugiej na zmianę odbijały nadciągającą salwę czerwonych pocisków.

Pod ścianą korytarza stał Lifted, dzierżący w rękach ciężki karabin. Dźwięk silnika obracającego serię luf zlewał się z hałasem pola walki. Axel stał schowany za dwójką broniących prowadząc nieprzerwany ostrzał.

— Gdzie jest dowódca? — przekrzykiwał harmider kapitan.

— Jeszcze chwila! Wytrzymajcie jeszcze chwilę! — odkrzyknął Jedi.

Nautolanin odbił kilka nadciągających pocisków po czym wskoczył za wystający ze ściany kawałek metalu. Seria strzałów uderzyła w osłonę, wydając charakterystyczny dźwięk.

Nagle atak ucichł. W jednej chwili na korytarzu zapanowała cisza, nieznacznie zmącona jedynie delikatną melodią mieczy świetlnych. Teshark wychylił się a w miejscu w którym przed chwilą stał oddział droidów zobaczył młodego chłopaka, trzymającego w dwóch rękach czarną rękojeść o zielonym ostrzu. Zaraz za chłopakiem znajdował się Pi, sprawnie przebierający palcami po trzymanym w ręku holopadzie.

— Drzwi zabezpieczone — powiedział Padawan, gasząc swoją broń. Podobnie uczynił jego mistrz.

— Pi, ile czasu nam to zapewni? — spytał Teshark kierując słowa w stronę hakera.

— Wątpię by bardzo wydłużyło to czas do znalezienia nas. Zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter podejmowanych przez generała Grievousa działań.

— Tu masz absolutną rację — westchnął Teshark.

— O proszę, chyba już zmierzają w naszą stronę — mruknął Pi, podchodząc do reszty oddziału. — Zniszczenie tych droidów zdradziło naszą pozycję. Spodziewałbym się ataku w każdej…

— przerwał gdy seria pocisków uderzyła w ścianę obok. Klon dopadł zagłębienia z drzwiami do kapsuł ratunkowych — chwili.

— Ech… — westchnął kapitan Axel również korzystając z wystających elementów statku jako osłony. — miejmy nadzieję że Shad szybko załatwi jakiś transport.

— Nah, nie musi się śpieszyć — zaśmiał się Lifted. — Nie możecie odbierać mi zabawy w takim momencie!

Siłacz momentalnie uderzył dzierżonym karabinem w ścianę, odginając z niej fragment metalowego poszycia. Odłożył broń na ziemię, złapał za blachę i z całej siły pociągnął. Fragment poszycia drgnął o po chwili upadł na posadzkę z hukiem. Klon podniósł tę prowizoryczną osłonę i zaczął ją wysuwać na środek korytarza.

— Pomóc coś? — Lifted usłyszał za sobą głos Treeke. Ciężki kawał metalu poderwał się od ziemi i zawisł przed żołnierzem tworząc w ten sposób lewitującą tarczę.

— Dobrze pomyślane, młody! — krzyknął Teshark. Teraz i on wyskoczył na środek korytarza. Podwójne, niebieskie ostrze zabłysło, wirując w zielonej dłoni nautolanina. Jedi parł do przodu odbijając nadciagające pociski podczas gdy schowany za kawałkiem blachy Lifted prowadził nieustanny ostrzał. Również Pi i Axel dołączyli do walki korzystając z utworzonej w ten sposób ochrony. Za nimi wszystkimi szedł Treeke, skupiony na utrzymaniu kawałka metalu.

— Żryjcie pociski blaszaki! — Krzyknął Lifted bombardując wroga mocą swojego karabinu.

Treeke bardziej wyczuł niż usłyszał nadciągające zagrożenie. Instynkt podpowiedział mu żeby obejrzeć się za siebie a Kiedy tylko obrócił głowę zobaczył wyłaniające się zza zakrętu korytarza, toczące w zawrotnym tępie droideki.

— Kryć się! — krzyknął Padawan a reszta oddziału natychmiast odwróciła się w jego stronę. Cała akcja zaczęła przebiegać jakby w zwolnionym tempie. Pi oraz Axel rzucili się w stronę ściany z licznymi zagłębieniami prowadzącymi do włazów kapsuł ratunkowych, chowając się we wnękach. Mistrz Teshark wykonał półobrót wciąż odbijając nadciągające od strony wroga pociski. Lifted z całych sił pociągnął za karabin, zmuszając wirujące lufy do zmiany orientacji. Metalowa, rozżarzona od strzałów blacha zaczęła upadać, niepodtrzymywana już za pomocą Mocy. Kilka wydarzeń miało miejsce równocześnie: zielone ostrze zabłysło w dłoni Treeke, niebieskie bańki osłon energetycznych otoczyły stojącą w głębi korytarza czwórkę droideków a ciężka blacha z głuchym uderzeniem opadła na ziemię.

Treeke odbił pierwsze, zmierzające w stronę oddziału Igufar, pociski śmiercionośnych maszyn. Czerwone strzały dosięgły osłon droidów jednak nie były w stanie ich przebić.

— Generale! Nadchodzą też z drugiej strony! — krzyknął kapitan Axel. Sytuacja zaczynała wyglądać dramatycznie. Nie byli w stanie złamać napierającego ostrzału ze strony wroga, a co więcej, zaraz za osłoną stworzoną z droideków zaczęło pojawiać się więcej jednostek Separatystów.

Nagle ostrzał ucichł. Stojące przed żołnierzami Republiki droidy opuściły broń.

— Co się dzieje? — mruknął Treeke. Dyszał a po skroniach spływał mu pot.

— Na pewno nic dobrego — usłyszał zaraz za plecami głos mistrza.

Chwila wstrzymania walk nie trwała dłużej niż dziesięć sekund jednak młokos czuł się jakby z każdą kolejną upływały godziny. Przestrzeń wypełniał jedynie dźwięk zapalonych ostrzy mieczy świetlnych. Było też coś jeszcze. Treeke na początku myślał że się przesłyszał jednak teraz wiedział już że to nie złudzenie. W korytarzu słychać było coraz głośniejszy tupot metalowych kroków; zupełnie jakby jeden z droidów bojowych zmierzał w stronę walczących.

W końcu Treeke zobaczył kto, lub też co było źródłem dźwięku. Przez oddział droidów przeszedł ponad dwumetrowy cyborg. Jego ciało przypominało kości a twarz czaszkę. Czarna peleryna zasłaniała ramiona i część tułowia. Pomiędzy fragmentami pancerza młody Jedi zauważył nie sterty kabli a żywą tkankę z bijącym sercem. Zamknięte pod maską to, co kiedyś było biologiczną istotą patrzyło w stronę wrogów przez żółte, przepełnione nienawiścią ale i bólem oczy.

— Poddajcie się, Jedi — zacharczał przybysz. Jego głos nie przywodził na myśl silnego, melodyjnego głosu większości wysoko postawionych dowódców a raczej głos kogoś, kto jest pogrążony w trawiącej jego ciało chorobie.

— Generał Grievous — odezwał się Teshark, gasząc miecz świetlny. — Nie mogę powiedzieć że cieszę się na to spotkanie. — Treeke podziwiał pewność głosu swojego mistrza.

— Darujcie sobie tę gadaninę! Chyba że wolisz umrzeć bez walki!

— Jeżeli nas zabijesz, matryca szyfrująca wpadnie proso w ręce Republiki — nie wahając się powiedział nautolanin. Widać było że jego słowa dotarły do separatystycznego generała. Teshark podniósł rękę z komunikatorem. — Jeden niewłaściwy ruch i pozostała część oddziału zostanie poinformowana o tym że nas pokonaliście. Wątpię by udało ci się ich dopaść zanim opuszczą statek. — blefował Jedi.

Widać było chwilę zawahania ze strony wroga. Cyborg próbował ustalić czy słowa nautolanina są prawdziwe. Teshark miał nadzieję że Grievous da się przekonać. Koniec końców nie mógł ryzykować że matryca faktycznie wpadnie w ręce Republiki. Dopóki nie ustali czy Jedi mówił prawdę najbezpieczniej będzie jeśli uwięzi schwytanych członków oddziału z nadzieją znalezienia pozostałej części.

Wrogi generał wlepił wzrok prosto w oczy nautolanina. Jego ręka powędrowała w stronę ukrytych pod peleryną mieczy świetlnych.

— Dowódczo Shad, szłyście mnie? — powiedział Teshark do komunikatora. W tym momencie wszyscy, którzy mogli wstrzymać oddech, uczynili to.

— Tak jest, generale! — dało się usłyszeć z niewielkiego głośniczka. Grievous słysząc głos kogoś z członków oddziału, kogo nie udało się jeszcze zlokalizować odsunął rękę od mieczy. Widząc to Teshark ponownie zbliżył komunikator do ust.

— Sprawdzałem czy wszystko w porządku. Trzymajcie się planu. Spotkamy się w umówionym miejscu.

Teshark wyłączył komunikator i odpiął urządzenie od ochraniacza na przedramieniu. Położył go na ziemi razem z mieczem świetlnym. Reszta członków oddziału również opuściła broń i położyła na ziemi. Przez dłuższą chwilę Grievous mierzył wszystkich żołnierzy wzrokiem po czym warknął gniewnie.

— Zabrać ich do bloku więziennego. Wzmocnić straże. A przede wszystkim zlokalizować mi resztę tego ich parszywego oddziału!

Teshark uśmiechnął się pod nosem kiedy zobaczył że wróg dał się podejść. Grupa droidów podeszła do członków oddziału Igufar zakładając im kajdanki. Treeke spojrzał na mistrza pytającym wzrokiem. „Teraz wszystko w rękach Shada” pomyślał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania