Misja zakończona sukcesem część 8. Star Wars

Metalowe drzwi rozsunęły się wpuszczając do sterówki ubranego w czarną pelerynę cyborga. Stalowe szpony stukały o posadzkę statku, kiedy separatystyczny generał zbliżał się do postawionego na środku pomieszczenia fotela. Kiedy już znalazł się przy jego oparciu pospiesznie przycisnął migocący na podłokietniku przycisk a niebieska łuna hologramu rozświetliła spowitą mrokiem przestrzeń mostku. Przed cyborgiem pojawiła się postać o gęstej, siwej brodzie ubrana w brązową szatę.

— Generale — głos starca był dostojny i pełen mocy — cieszę się że w końcu znalazłeś czas żeby się do mnie odezwać — cyniczne mruknięcie wypełniło przestrzeń.

— Mieliśmy małe… komplikacje podczas bitwy nad Zolo, hrabio.

— Ależ tak, jestem tego doskonale świadom. Kolejna haniebna porażka do pańskiej kartoteki, generale.

Cyborg wziął zamach i ze złością uderzył w przechodzącego obok, niczego nie spodziewającego się droida.

— Statek doznał poważnych obrażeń. Siły Republiki były zwyczajnie za duże! — Grevious zakaszlał paskudnie.

— Dlatego daję ci kolejną szansę — Dooku postawił krótką pauzę. — Czy twój krążownik nadaje się już do walki?

— Wszystkie systemy zostały naprawione.

— Musicie zatem zmienić kurs. Wasza jednostka uda się do układu Igua. Część naszych wojsk potrzebuje wsparcia.

— Tak jest, hrabio — zacharczał cyborg.

Niebieska łuna zgasła a mrok ponownie przykrył wnętrze sterówki. Generał Grevious jeszcze przez chwilę wpatrywał się w miejsce w którym jeszcze nie tak dawno stała błękitna postać lidera Separatystów. Zakaszlał przykrywając machinalnie ręką to co niegdyś było ustami. Ostrożnie wyprostował się i zasiadł w swoim fotelu.

— Generale…

— Czego!? — warknął cyborg w stronę zbliżającego się droida.

— Nie poinformowaliśmy o osłabieniu osłon rufowych. Naszym technikom jeszcze nie do końca udało się…

— To bez znaczenia — przerwał Grevious chrapliwym głosem, prostując rękę w stronę rozmówcy. — Kiedy przybędziemy do układu Igua, przekierować całą moc do przednich osłon! Zaatakujemy od razu.

— Rozkaz, rozkaz.

 

*

 

Lewa i prawa stopa w nieregularnym rytmie podskakiwała na metalowej posadzce serwerowni. Treeke siedział ze zgiętymi w kolanach nogami z plecami przywartymi do zimnej ściany. Podeszwy butów wystukiwały tylko jemu znajomy rytm, plącząc się z szumem ciasno upakowanych we wnętrzu pomieszczenia urządzeń. Twarz zasłaniał brunatny kaptur a dłonie złożone były na klatce piersiowej, ukryte w długich rękawach szaty.

Kawałek na lewo, w otoczeniu kolorowych kabli siedział Pi, który uważnie obserwował wyświetlane na monitorze komputera komunikaty. Widać było niewielkie łzy zbierające się w kącikach oczu klona, powstałe w wyniku długiego podrażnienia ich niebieskim światłem ekranu.

Przy wejściu do serwerowni stał Shad z założonym hełmem. Co jakiś czas uważniej nasłuchiwał czy na korytarzu nie pojawił się ktoś, z zamiarem wtargnięcia do pomieszczenia i przyłapania ukrytych w nim żołnierzy Republiki.

Naprzeciwko Treeke siedział jego mistrz. W prawej dłoni trzymał długą rękojeść podwójnego miecza świetlnego a czarne, nautoliańskie oczy krytycznie przyglądały się zebranym w zakamarkach urządzenia drobinkom pyłu. Zielone głowoogony spoczywały w bezruchu na ramionach Jedi. Jeden z nich był znacznie ciemniejszy, niemalże czarny, dosyć mocno pomarszczony i zauważalnie krótszy. Był pozostałością po infekcji złapanej za młodu, atakującej układ nerwowy.

Pomiędzy maszynami serwerowni co jakiś czas pojawiał się kapitan Axel. Pomimo założonego hełmu Treeke wiedział, że klon z zainteresowaniem spogląda na poczynania pogrążonego w kablach hakera.

Najbardziej z całej drużyny nudził się Lifted. Brunet widział już raz jak pozbawiony możliwości walki mężczyzna z podirytowaniem kopnął obudowę jednego z komputerów. Poskutkowało to jedynie zaplątaniem się stopy żołnierza w labiryncie sterczących kabli. W rezultacie Pi oraz Shad musieli mu pomóc się wydostać tak by nie zerwał żadnego ważnego połączenia, podczas gdy kapitan Axel udzielił stosownej reprymendy.

Treeke westchnął cicho i opuścił głowę spoglądając na ukryte pod rękawami ręce. Chwile takie jak ta nie należały do jego ulubionych. Świadomość ciągłego, czyhającego tuż za rogiem niebezpieczeństwa w czasie misji skupionej na pozostaniu w ukryciu nie działała dobrze na nerwy chłopaka. Zdecydowanie lepiej czuł się w kokpicie swojego statku kiedy to on był panem sytuacji. Wolał żyć ze świadomością że to on a nie nikt inny steruje jego losem i jego akcjami.

— Ile jeszcze? — poirytowany głos Lifteda przerwał szum działających serwerów.

— Nie jest to takie proste jak ci się może wydawać — odpowiedział mu Pi, oderwawszy wzrok od komputera. — Nie wystarczy poklikać kilku guzików i spodziewać się że zadziała.

— Droid już by to zrobił — żachnął się siłacz.

— Nie zgodzę się. Mamy do czynienia z wysoce delikatną operacją, narażoną na zbyt wiele zmiennych które są niemożliwe do uwzględnienia przez droida — informatyk mówił pouczającym tonem.

— Po prostu siedź cierpliwie — do rozmowy dołączył Axel. — Jesteśmy tu niecałą godzinę.

— To dłużej niż kiedykolwiek siedzieliśmy w jakiejkolwiek serwerowni — mruknął Lifted. Treeke usłyszał jak stojący pod drzwiami Shad prychnął cicho.

— Mamy przynajmniej ciebie — powiedział zwiadowca. — Double został na statku zupełnie sam. Jemu to dopiero się musi nudzić. — Kiedy skończył mówić oparł się o stalową futrynę, wyjął wibroostrze z zamontowanego na przedramieniu pokrowca i zaczął obracać nóż w ręku.

— Na pewno sobie jakoś radzi — powiedział Lifted powoli siadając na podłogę. — Poza tym, jakich niespodziewanych wydarzeń można się spodziewać po tej misji? Pi mówił że nasze przeprogramowane droidy zapewniają, że nikt do serwerowni nie wejdzie. Co może niby się zdarzyć?

— Obyś miał rację — odezwał się milczący dotąd mistrz Jedi. — Treeke, mogę cię prosić na słówko?

Padawan podniósł się z ziemi i ruszył w stronę mistrza, ostrożnie omijając leżące na ziemi kolorowe kable. Jego mentor również wstał i skierował krok w kąt pomieszczenia na chwilę znikając młokosowi z oczu za wielkim czarnym pudłem, zawierającym głównie nośniki pamięci serwera. Treeke powoli minął ciemną skrzynkę i stanął przed mistrzem.

— Wyczuwam zakłócenia w Mocy — zaczął nautolanin.

— Tak, też coś czuję. Nie potrafię jednak określić co może być przyczyną.

— Coś znacząco pokrzyżowało plany naszego wroga. Przez chwilę poczułem strach, który następnie przyćmiła złość. Podejrzewam że nie znaczy to dla nas nic dobrego…

— Generale! — Zza zakrętu dobiegł rozmawiających głos jednego z klonów. Dwójka wojowników wyszła z ukrycia, wracając do zgromadzonych na środku serwerowni członków oddziału Igufar.

— Tak? Co się stało? — spytał Jedi spoglądają po klonach.

— Statek zmienił kurs — powiedział nadal siedzący na podłodze Pi. — Początkowo zmierzaliśmy do stacji naprawczej należącej do jednego z separatystycznych układów. Według pierwotnego planu statek generała Grievousa miał spotkać się tam z resztą floty i dokonać wszystkich niezbędnych napraw.

— Zapowiada się że coś pokrzyżowało plany naszego gospodarza — mruknął Teshark.

— Serwery odnotowały pewną transmisję, jednak nie byłem jej w stanie przechwycić — Pi sprawnie machał palcami po klawiaturze — a co więcej nawet nie ma jej w rekordach sytemu. Sugeruje to, iż wiadomość przeszła przez prywatny kanał komunikacyjny, najpewniej prosto do generała Grievousa.

— Hrabia Dooku? — Treeke spojrzał na mistrza.

— Niestety nie mogę ustalić pochodzenia sygnału. Mogę za to ustalić nasz nowy kurs. Według komputera udajemy się teraz do układu Igua.

— Sprawdziłem najnowsze raporty — niespodziewanie odezwał się kapitan Axel. — Według danych Republiki nasze wojska są bliskie zakończenia bitwy w tym układzie. Dowodzący w niej generał Ki-Adi-Mundi zameldował że wrogie wojska są postawione w sytuacji bez wyjścia i najprawdopodobniej wkrótce zaczną odwrót.

— A my lecimy im na pomoc — dokończył Treeke.

Teshark zasłonił usta dłonią pogrążając się w zamyśleniu. Wszystkie oczy skupiły się na głównodowodzącym. W końcu nautolanin się odezwał.

— Jak wpływa to na naszą sytuację?

— Podczas bitwy nie będę w stanie pobierać matrycy. Obciążenie serwera będzie za duże żebym mógł ukrywać naszą obecność. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się po prostu przeczekanie walki.

— Powinniśmy dać znać naszym wojskom że zbliżają się posiłki wroga! — żywo zareagował Treeke.

— Niestety nie możemy wysłać stąd komunikatu. Zostaniemy zauważeni — odpowiedział Pi.

— Ale musimy coś zrobić! Nasze wojska muszą wiedzieć o nadchodzącym niebezpieczeństwie! — Treeke poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Kiedy się odwrócił zobaczył spokojną, pozbawioną emocji twarz mistrza.

— Posłuchaj, w tej sytuacji faktycznie niewiele możemy zrobić. Jedyne co, to powinniśmy skupić się na misji. — Popatrzył po zgromadzonych klonach. — Przepraszam na chwilę — powiedział Jedi i odciągnął ucznia na bok.

— Mistrzu ja nie chciałem tak zareagować… po prostu…

— Wszystko jest w porządku — uspokajającym tonem powiedział nautolanin. — Nie zabrałem cię tu żeby udzielić kolejnej niezapomnianej lekcji — uśmiechnął się łagodnie. — Chciałem ci jedynie przypomnieć że jesteśmy Jedi, a nie wojskowymi.

— Rozumiem, mistrzu. Ja po prostu… — Treeke zobaczył jak jego mentor siada na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. — mistrzu?

— Tak jak mówiłem, jesteśmy Jedi a nie żołnierzami. Nie możemy wysłać wiadomości przez nasze fizyczne komunikatory ale możemy spróbować dotrzeć do generała Mundi poprzez Moc.

— Mistrzu, przecież wiesz…

— Że jest to trudne i czasem nie daje efektu? Owszem. Czy powinieneś negować możliwości jakie daje Moc? Nie sądzę.

Treeke westchnął i spojrzał na mistrza, który z zamkniętymi oczami pogrążył się w medytacji. Brunet usiadł na ziemi naprzeciwko mentora i również skrzyżował nogi.

— Oczyść umysł a dosięgniesz tego, co wydawać się może poza twoim zasięgiem — usłyszał głos nautolana. Spróbował postąpić jak mówił mistrz. Jego umysł ogarnął spokój. Ciche bzyczenie komputerów serwerowni otaczało błąkającą się w nicości świadomość. Wziął głęboki oddech i pozwolił, by jego umysłem kierowała Moc.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • .Ostwind. 04.11.2021
    Bardzo fajne! Błędów nie zauważyłam, czyta sie bardzo płynnie. Ode mnie piąteczka ?
  • Pontàrú 04.11.2021
    Ale żeś się rzuciła na moje prace ? Ja nic tylko zaglądam na Opowi i się cieszę widząc komentarze ?
  • .Ostwind. 04.11.2021
    Pontàrú ? bardzo wciągające. A jak cos mnie wciągnie to autorowi trudno sie ode mnie odczepić?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania