Przeszłość zapuka do drzwi [08]
Tydzień później siedziałem na tarasie otulony pledem i piłem swój boski napój, mocny z dużą ilością cukru. Myślałem o tamtym dniu, a przed oczami cały czas miałem twarz tego łajdaka. Zrozumiałem, że jest to człowiek niebezpieczny, nie zabija, ale powoli doprowadza swoje ofiary do samounicestwienia.
Co robić dalej? W myślach zadawałem sobie pytanie. Czy zadzwonić do inspektora Krzysztofa Lemańskiego, czy dalej karmić się podłością barmana i jego kochasia? Z jednej strony miałem obawy, a z drugiej nie chciałem pozbawiać się widoku pokonanego Szymona. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.
— Dzień dobry. Witam przy sobocie, panie Tomaszu! – Głos mocny jak baryton wbijał się w bębenek. – Wróciłem i chciałbym zakończyć naszą transakcję. Kiedy możemy się spotkać?
— A, serdecznie witam i choćby nawet dzisiaj, panie Antoni – zaproponowałem.
— To może o czternastej. Jest taki przy Karmelickiej przyjemny ogródek Avanti? – Tu na chwilę przymilkł. – A może pan coś wybierze?
— Znam ten uroczy zakątek, jest w porządku – zaakceptowałem jego propozycję.
— No, to do zobaczenia, panie Tomaszu, nie wiedziałem, że zna pan takie perełki. Fiu, fiu! – Zakończył rozmowę zdziwieniem
Powróciłem do porannej sjesty i pomyślałem o Oleńce. Dobrze się składało, możliwe, że uzyskam więcej szczegółów od eksmałżonka ślicznotki.
Murka zaczęła przyjaźnie szczekać; zobaczyłem moją ukochaną sąsiadkę, jak zwykle w szlafroku i z kolorowymi papilotami na głowie. Niosła coś na talerzu, uśmiechała się, a wilczyca wokół niej tańczyła skocznie.
— Proszę, panie Tomku, przyniosłam śniadanko dla pana i oczywiście dla uroczej bohaterki. – Położyła na płytkach tarasu wołowe chrząstki.
— Pani Marianno, rozpieszcza pani moją królewnę i mnie przy okazji. – Ze smakiem ugryzłem grzankę z sadzonym jajkiem na boczku.
Kiedy poszła, zastanowiłem się nad jedną rzeczą. Przecież ja nic nie wiem o tej usłużnej kobiecie. Pamiętam od zawsze jej uśmiech i niezmienną sylwetkę. Tylko dzień dobry i nic więcej. Czy miała męża, dzieci i rodzinę? Jakie to smutne – tak blisko, a tak daleko.
— Sydonio w dużym stopniu to twoja zasługa! – mruknąłem i westchnąłem.
Zawsze miałem zakaz zbliżania się do posiadłości sąsiadki. Musiałem to zmienić, przecież nie jest taka zła, może trochę upierdliwa, ale taki jej urok, chyba nieszkodliwy. Zamyśliłem się i zrozumiałem, że powoli wracają do mnie takie zwykłe, ludzkie odruchy.
Punktualnie o czternastej usiadłem na tyłach kawiarni Avanti, zapaliłem papierosa i zamówiłem wodę z cytryną. Pan Karawan spóźniał się – rozumiałem, człowiek biznesu. Poprosiłem także o naczynie z wodą dla Murki. Małe dwuosobowe stoliczki i niepowtarzalna atmosfera tego miejsca przywróciła dawne wspomnienia. Umawiałem się tutaj z kilkoma kobietami z dala od oczu babki Sydoni. A kiedy wracałem do domu, zawsze z premedytacją obwąchiwała mnie i zaglądała w oczy.
— Tomaszu, pamiętaj, że kobiety są jak sępy – kłapała bez przerwy. – Czyhają tylko na twój majątek i nie waż się przyprowadzać je do domu. I nigdy nie chodź też do ich domu, bo cię oskarżą o gwałt i puszczą z torbami. Zawsze hotel i to z paroma gwiazdkami, nie jakiś podrzędny. Pamiętaj! – krzyczała. – I nie daj się złapać na żadnego bachora. Myśl głową, a nie tym, co nosisz w spodniach.
Z rozpamiętywania wyciągnął mnie głos Antoniego.
— Przepraszam pana, ale tak to bywa z człowiekiem zapracowanym. – Przywitał się i usiadł. Ręką dał znak kelnerce. – Panie Tomku, chyba nie będziemy pieczętować transakcji przy wodzie.
— Jestem samochodem – zareagowałem natychmiast.
— A od czego ma się kierowcę – zaprotestował. – Odwiezie państwa mój zaufany szofer, bo widzę jeszcze tutaj piękną sunię, prawda? A potem odstawi pański samochód pod dom – zakończył.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i uśmiechając się do Antoniego, powiedziała:
— Zapraszam do pańskiego atelier. – Po czym pomiędzy pnączem dzikiego wina zaprowadziła nas do kameralnej oazy spokoju.
Na stoliku zauważyłem dwie butelki: Johny Walker i Czorno Kurnwica. Zadźwięczało szkło i przyjemny pierwszy plusk wlewanej mocno schłodzonej wódki.
— Widzę, panie Antoni, że jest pan tutaj znaną personą?
— No, jak sama nazwa lokalu wskazuje, ale przejdźmy najpierw do interesów, a potem przyjemności.
Zapowiadał się ciekawy finał tej znajomości. Jegomość Karawan zaczął opowieść o eksmałżonce, kiedy wyczuł moje zafascynowanie jej urokiem.
— Panie Tomku, radzę bardzo uważać na takie kobiety, bo są niebezpieczne. Kiedy sześć lat temu poznałem tego anioła, byłem tak samo, jak pan zauroczony. Rozwodnik i właściciel ogromnej fermy lisów to znakomity kąsek dla takich kokietek. Miałem fortunę, o której nikomu się nie śniło w tamtych czasach i brzydką wadę – myślałem rozporkiem. Oleńka pomimo blond włosów była bardzo rozsądnym i sprytnym okazem. Zawładnęła całkowicie mną i doprowadziła po paru miesiącach do finalizacji związku w Pałacu Czarkowskich przy Straszewskiego. Miesiąc miodowy spędziliśmy na Florydzie. Oczywiście, wszystkie atrakcje przebiegały według planów Aleksandry. Po powrocie przejęła część obowiązków zarządzania fermą. Najbardziej interesowały ją finanse. A ja, jak ślepiec nie podejrzewałem niczego. Sielanka trwała dwa lata. W międzyczasie przetasowała cały personel i zwolniła opiekunkę lisów Anielę, pięćdziesięcioletnią kobietę, która oddała całe serce tej zwierzynie. Była dla nich jak matka. A ja, nie potrafiłem się sprzeciwić.
Zobaczyłem zaszklone oczy i zrobiło mi się go normalnie żal.
Mężczyzna załamanym głosem, ciągnął: – To musiało się tak skończyć. Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy, panie Tomaszu. Nakarmiła wszystkie lisy marchewką i szlag trafił cały interes. W ciągu kilkunastu godzin leżały pokotem, wszystkie jak jeden mąż. Kiedy się dowiedziałem o jej przekrętach, ona już przeprowadzała sprawę rozwodową i podział majątku. Miała też zabezpieczenie, firmę pogrzebową na Księcia Józefa. Pod moim nosem okradała mnie razem z tym swoim napakowanym przydupasem, prawnikiem Januszem Zawitowskim, którego poleciła zaraz po ślubie.
— Co pan powiedział? – przerwałem zdumiony.
— To, co pan słyszy. Razem uknuli spisek i pozbawili mnie wszystkiego. Ten kauzyperda dostawał też zapłatę w naturze. Zostałem goły i wesoły, ale nie poddałem się i zaplanowałem zemstę. Żeby była słodka założyłem konkurencję, aby jej zabierać klientelę. Wiem, że Aleksandra nie odpuści panu… Może razem założymy na nią siurpryzę i dokonamy tego, o czym pan myśli.
— Zaskoczył mnie pan tym prawnikiem, panie Antoni – odrzekłem. – I przyznam, że bardzo kusząca propozycja. Interesuje mnie ten typ i jego układ z pańską eks połową.
— Świat jest mały i pozornie się tylko wydaje nam, że nic nie wiemy o sobie. – Uśmiechnął się. – A tak na marginesie, co z pańską głową? – zapytał.
— W porządku – odpowiedziałem. – W środę mam wizytę kontrolną.
— Proszę pozdrowić ode mnie doktora Łosiaka – rzucił zagadkowo.
Do kurwy nędzy, co tutaj się dzieje?! – pomyślałem. Czułem się osaczony.
— Niech pan tak nie myśli, bo myśliwym zostanie. – Usłyszałem. – Nawet pan nie wie, jaki mi pan sprawił zaszczyt poznania, właśnie w tym momencie. Od paru lat próbujemy rozpracować szajkę notorycznych złodziei cudzych majątków. I właśnie pan będzie tym ogniwem, doprowadzającym sprawę do końca, bo chyba też zależy panu na tym. – Spojrzał tajemniczo. – Więc wchodzi kolega w ten układ?
Miałem jeden wielki mętlik w głowie i tyle pytań, że nie umiałem odpowiedzieć. Popatrzyłem na niego i kiwnąłem głową.
— Skoro jesteśmy wspólnikami, przejdźmy na ty. – Wstał i podał mi dłoń. – I jeszcze jedno, Marianna… — Nie dokończył, bo jego telefon zadzwonił. – Przepraszam, muszę odebrać i zniknął za zieloną pergolą.
Po chwili zjawił się jego szofer i kłaniając, oznajmił:
— Szef bardzo przeprasza i prosił o przekazanie, że skontaktuje się z panem. A teraz, jeśli można, odwiozę was do domu. Poproszę o kluczyki do pańskiego wozu.
Nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tym, co usłyszałem od Antoniego. W pamięci składałem porozrzucane klocki i teraz wiem skąd te ulotki firmy Karawana w mojej skrzynce na listy. Powoli łączyłem ogniwa w całość. Majaczyły mi przed oczami różne obrazy. Czy ja dobrze zrobiłem, godząc się na ten układ? Powieki były ciężkie i tak obolałe od zaciskania, że zdecydowałem wstać z łóżka. Podszedłem do okna i aż zdębiałem, bo zobaczyłem zacną sąsiadkę. Zerknąłem na zegar, dochodziła pierwsza… Co ona, do jasnej Anielki, o tej porze robi w ogrodzie? Pomyślałem, że pierwszy widzę ją bez szlafroka i papilotów. Ubrana na sportowo, w spodniach i w kurtce z kapturem spacerowała wzdłuż ogrodzenia od frontu. Po chwili podjechał ciemny van.
Marianna wsiadła do niego i odjechała.
— Cholera jasna – powiedziałem głośno. – Co to ma wszystko znaczyć? Przysunąłem fotel bliżej okna, usiadłem i zapaliłem papierosa w oczekiwaniu na jej powrót. Uśmiechnąłem się do siebie, bo na co mi przyszło… Ja, wróg numer jeden nocą podglądałem sąsiadów.
Komentarze (30)
Bardzo mi się podoba to, jak prowadzona jest akcja. Wszystko i wszyscy się ze sobą "przeplatają" i "łączą", bardzo interesujące i intrygujące.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję, że śledzisz losy. Co do sąsiadki to tylko tak wygląda. Pozdrawiam
Pozdrawiam ciepło :)
Miłego dnia
Pozdrawiam gorąco i miłego dzionka życzę ?
A czego w sieci nie ma na tysiące? Wierszyków też nie brak, nie ma nic nowego :) ;)
Zresztą normalny facet nie napada z kolesiem na kobietę. Koniec dyskusji!
Bywaj!
Nie wim o co poszło, bo mało mnie ostatnio. Ale po wpisie powyżej - wydaje mi się, czy bierzesz Szpilkę za nieSzpilkę? Możem przeinterpretowała, ale jeśli jednak dobrze myślę - to zapewniam, że Szpilka to Szpilka. Tamten duch, wśród wielu różnic, nie ma szpilkowych umiejętności i wiedzy.
Szpilkę znam nie tylko z tego portalu, więc może nie manipulujmy trupami jeśli tylko tyle mamy za argument.
Gdzieś tam mignęło mi "Sydonii" przez jedno "i".
Z niecierpliwością czekam na następną odsłonę. :)
Pozdrawiam i miłego dnia
W wypowiedzi pan małą literą, zwykle.
Pięknie akcja zakręca. Każdy zna każdego, jak się okazuje, a nawet niemal każdy z każdym sypia. Plany zemst zaczynają się na siebie nakładać i zaraz nie będzie już sposobu, żeby wszyscy wyszli z tego galimatiasu bez szwanku. Czyjaś pycha zostanie mocniej ukarana, czyjaś słabiej, lecz każdy swoje dostanie. Mam nadzieję :)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania