Poprzednie częściPrzeszłość przyszłości

Przeszłość zapuka do drzwi [17]

Obudziłem się, a właściwie, to wilczyca przerwała drzemkę. Spojrzałem na zegar, minęło ponad trzy godziny, coś mi się śniło, ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć co. Najchętniej to bym spał dalej, jednak zwlokłem się z łóżka, wypuściłem Murkę z pokoju, a sam wyszedłem na balkon, aby zapalić papierosa. Wciągnąłem mocno dym i spojrzałem na ogród, sunia podskakiwała już wokół Marianny siedzącej na tarasie.

Przemyłem twarz, doprowadziłem się do porządku i zszedłem na dół.

— Och, Tomaszu! — krzyknęła Marianna. — Pospałeś sobie.

— I to jeszcze jak — przytaknąłem. — A gdzie Ewa? — zapytałem.

— Pojechała na babskie zakupy — odpowiedziała.

Nagle mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Spojrzałem, numer zastrzeżony.

— Halo, słucham? — odezwałem się.

— Witam, pana — usłyszałem kobiecy głos. — Moje nazwisko nic panu nie powie, ale nazywam się Karolina Weiss i bardzo bym chciała się z panem spotkać — poinformowała.

— A w jakim celu? — spytałem. W słuchawce zapanowała cisza. — Jest tam pani!? — zawołałem.

— Jestem, ale nie bardzo bym chciała o tym mówić przez telefon — oznajmiła stanowczo.

— Skoro pani nie chce powiedzieć, to myślę, że nie mamy, o czym rozmawiać — odrzekłem.

— Ależ, panie Tomaszu! — zawołała. — Proszę jednak to przemyśleć, chodzi o pana nieżyjącego ojca — wyrzuciła z siebie.

— Co pani może wiedzieć o moim ojcu — zaprotestowałem szorstko. — Proszę mi podać namiary, to podam pani czas i miejsce naszego spotkania. A teraz pozwoli pani, że się pożegnamy. — Po czym się rozłączyłem.

— Tomaszu — odezwała się łagodnym głosem Marianna. — Co się stało? Kto to był? — spytała. — Wyglądasz jakbyś z duchem rozmawiał.

— Karolina Weiss — poinformowałem.

Po chwili opowiedziałem jej treść rozmowy. Marianna wstała i zniknęła w salonie. Paliłem nerwowo papierosa i myślałem, co obca kobieta może wiedzieć o moim ojcu.

Kochana babcia przyniosła butelkę koniaku i dwa kieliszki. Wypiliśmy po jednym sznapsie, po czym zadzwoniłem do Antoniego. Wcale nie był zdziwiony, pochwalił mnie za moją stanowczą decyzję wobec tej pani.

Wypiliśmy jeszcze po jednym, obracałem w milczeniu kieliszek w dłoni, gdy nagle…

— Cholera jasna, już po dwudziestej, a Ewy jeszcze nie ma! — krzyknęła.

— Rzeczywiście — przytaknąłem. — Zadzwonię do niej.

Okazało się, że Ewa spotkała koleżankę z okresu studiów i obie siedzą w winiarni przy Krupniczej.

Do godzinki będzie już w domu i wszystko nam opowie.

Nalałem jeszcze jeden kieliszek koniaku i oznajmiłem Mariannie, że idę na spacer z Murką. Wyszedłem i coś mnie ciągnęło w stronę baru „Pod Papugami”

Minąłem przecznicę Kazimierza Wielkiego i ujrzałem znajome podwoje. Bar był zamknięty i opustoszały, a oklejone żółtą taśmą drzwi świadczyły o zajęciu lokalu przez policję.

Murka zaczęła merdać przyjaźnie ogonem i dziwnie skomleć.

— Co jest, królewno? — zapytałem głośno. — Kręciła się, jakby chciała coś powiedzieć.

Podszedłem do bramki i rzuciłem okiem na ogródek, uderzyła łapą i zatrzask odskoczył. Wszedłem i poprzez witrażową szybkę w drzwiach usiłowałem coś dojrzeć. Docisnąłem twarz do szkła, by widzieć wyraźniej przez lekko pofalowaną i nierówną powierzchnię. Jednak wnętrze baru było mroczne i puste.

— Daj szluga — usłyszałem za sobą.

Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem Stefana.

— Prędzej diabła bym się spodziewał niż ciebie — odpowiedziałem.

Usiedliśmy przy stoliku. Stefan był facetem Lodzi. Razem sobie gdzieś tam pomieszkiwali i wzajemnie szanowali. Kochali się, jak nie wiem co.

— Widzisz, Tomasz, te skurwysyny zabili moją Lodzię — wydusił z siebie. — Oczy mu się zaszkliły. Jestem na bieżąco, jeśli chodzi o śledztwo i mówię ci, że znajdę tego chuja barmana i odpowie za wszystko.

Zakrył dłońmi twarz, a jego ciało zaczęło drgać. Siedziałem w ciszy, pozwalając mu się wypłakać. Powoli ciemność ogarniała ogródek, jedynie słaby blask lampy ulicznej przedostawał się pomiędzy dzikim winem okalającym ogrodzenie.

Murka, jak nigdy była nadzwyczaj cicha, ale jednocześnie niespokojna. Od czasu do czasu wydawała dziwne pomruki.

Stefan poszedł po flaszkę, a ja wstałem i poszedłem na tyły baru. Wilczyca cicho skomlała. Wszystko jasne! – Zaświtało mi w głowie, ktoś jest w środku. Czyżby barman? — Zadałem w myślach pytanie.

Pewnie obserwuje, skurwiel. Czekaj, bratku, już się nie wywiniesz.

Powróciłem do stolika, Stefan już siedział, wysłałem po kryjomu wiadomość Lemańskiemu i zaczęliśmy pić wódkę. Czekałem na ciąg dalszy wieczornej atrakcji.

Kiedy przyjechali funkcjonariusze i wyprowadzili Szymona, poprosiłem Lemańskiego o chwilę dla siebie. Odeszli na bok, a ja mocno kopnąłem go w brzuch.

— To za Niepołomice, chuju — syknąłem i naplułem mu w twarz. — A to za całokształt — dopowiedziałem i kopnąłem go po raz drugi.

Zgiął się wpół i zakaszlał, ale stał twardo na nogach z tym swoim wrednym uśmieszkiem.

— Jeszcze ja — odezwał się Stefan. — A to za moją Lodzię, skurwysynie.

Nie wytrzymał tego kopniaka, upadł i zajęczał.

— Wstajemy, raz, dwa — rzucił komendę jeden z funkcjonariuszy. — Jeszcze się wyśpisz za wszystkie czasy.

— No popatrz, Tomasz, codziennie tutaj przychodziłem i nigdy go nie widziałem — stwierdził Stefan. — Miał szczęście, że to ja go nie dorwałem, bo by nie było, co zbierać.

Pożegnałem się z nim i poszedłem w stronę Urzędniczej.

Prawdą jest, że najciemniej pod latarnią – pomyślałem.

Lokal był zaplombowany, wcześniej przeszukany i dlatego stanowił dobre schronienie. Sprytnie to sobie wykombinował. Murka jednak ma szósty zmysł, bo gdyby nie ona, nigdy bym nie wpadł na to, że Szymon jest w środku.

— Brawo, królewno — powiedziałem głośno.

Machnęła ogonem, jakby mówiła: – Widzisz, jestem ci potrzebna.

Kiedy przekroczyłem progi domu babci… zostałem zaatakowany lawiną pytań.

— Tomaszu! Gdzie ty się podziewałeś? — zapytała z troską Marianna. — Dzwonimy do ciebie, a ty milczysz! — krzyknęła. — Zobaczysz, że ja kiedyś zwariuję przez ciebie.

Ewa też patrzyła na mnie wystraszonym wzrokiem i coś mówiła.

— Cicho, uspokójcie się, proszę — stanowczym głosem przerwałem ten gwar. Wyjąłem telefon i zobaczyłem jedenaście nieodebranych połączeń. — Sam nie wiem, jak to się stało, że nie słyszałem sygnału — odpowiedziałem. — Poproszę o dobrą herbatę i wszystko wam opowiem — oznajmiłem. — A jest dużo do opowiadania — zakończyłem tajemniczo.

Kiedy bursztynowy płyn łaskotał moje podniebienie, poczułem ulgę. Obydwie kobiety siedziały w milczeniu i czekały na opowieść. Wyglądały przekomicznie, a ja nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem.

— Tomaszu! — zawołała Marianna. — Nie baw się z nami.

A ja o mało nie zachłysnąłem się herbatą.

— Spokojnie, babciu, już mówię. — Nabrałem powietrza i zacząłem opowiadać o polowaniu na barmana. Kiedy skończyłem i zobaczyłem ich miny, znowu się roześmiałem.

— No, co ty? — odezwała się Ewa. — Wcale to nie jest śmieszne — oznajmiła. — Zachowałeś się nieodpowiedzialnie, a gdyby on miał broń?

— Popatrz, ale się ukrył skubany — rzekła Marianna, po czym wstała i podreptała do kuchni. Wróciła z miską smakołyków i podała Murce.

— Moja ty, bohaterko — powiedziała wzruszona i przytuliła się mocno do pyska wilczycy.

— A ja? — zaskomlałem jak pies. — Zazdrosny jestem.

— Ty zmiataj do stołowego, zaraz będzie kolacja — poinformowała.

Po kolacji chciałem udać się do siebie, ale kobiety kategorycznie zabroniły, więc nic innego nie pozostało, jak udać się na górę. Posiedziałem chwilę na balkonie, wypalając trzy papierosy, myślałem o Oleńce. Szczerze było mi jej żal. Taka kobieta powinna trwać przy mężczyźnie, a nie w zimnej celi.

Odwróciłem się do lustra i usiadłem na brzegu łóżka. Wyrosłem w surowej atmosferze dwóch kobiet. Czy to był klimat prawdziwego, rodzinnego domu? — Zastanawiałem się.

Nigdy dotychczas nie pokochałem kobiety tak na całe życie, może gdzieś, kiedyś w okresie szkolnym jakieś zauroczenie. Nigdy nawet nie spoglądałem na nie tak, jak powinien spoglądać mężczyzna. W moich miłościach nie było pożądania. Za młodu byłem idealistą i zawsze szukałem czegoś, co by mogło mnie zainteresować. Miałem wśród ludzi przydomek Dziki, unikałem towarzystwa, dużo czasu spędzałem nad książkami i nauką. I tak życie umknęło bezpowrotnie.

Właśnie teraz, gdy Oleńka odmieniła mnie zupełnie, sprawiła, że starałem się być prawdziwym mężczyzną, wyzwoliłem się z kajdanów własnej osobowości i chyba po raz pierwszy pokochałem, okazało się, że znowu pudło. Pewnie jestem skazany na życie w samotności. Nagle z myśli wyrwał mnie sygnał wiadomości, rzuciłem wzrokiem, numer nieznany, w treści: Wydawnictwo Mrok, jesteśmy zainteresowani pańską książką. Prosimy o kontakt.

— Cholera jasna — krzyknąłem. — Tyle czasu minęło.

Przeszłość razem z maszynopisem spłonęła tamtej nocy w piwnicy. Od tego czasu jestem innym człowiekiem. Zacząłem pisać, ale zupełnie coś innego. Skąd ja im wezmę teraz moją powieść. Kurwa! — zakląłem. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem kogoś zupełnie innego. — Czy to jestem ja? – zapytałem.

Nagle przez otwarte okno balkonowe zawiało, usłyszałem z oddali grzmoty. Idzie burza, jak mawiała babka Sydonia.

— Eleonoraaa! — wrzeszczała na cały dom. — Zapal gromnicę w oknie.

Wyszedłem zapalić, ale papierosa. Po chwili zaczęło się błyskać i walić piorunami. Zobaczyłem w moim domu światło i Mariannę, która zamykała okna. Kochana, o wszystkim pamięta, pomimo starszego wieku pamięć ma doskonałą. Wróciłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usłyszałem skomlenie pod drzwiami, to Murka się dobijała. Kiedy otworzyłem, szybko zajęła miejsce na łóżku, chowając głowę pod pled.

— Nie bój się — usiadłem i pogłaskałem za uszami, lubiła to.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Violet 15.02.2021
    Znowu niezasłużone jedynki?
    Opowiadanie wciąż ciekawe i zachęca do oczekiwania na następne części. Oczywiście 5.
    Pozdrawiam serdecznie.
  • Pasja 18.02.2021
    O jaka miła wizyta. Dziękuję pięknie. A jedyneczki są też doskonałe w numerologii.

    Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 15.02.2021
    Brawa dla Murki, nie oszukał jej instynkt.
    Pozdrowienia!
  • Pasja 18.02.2021
    Psy zawsze posiadają doskonały instynkt.
    Serdecznie pozdrawiam
  • Bajkopisarz 15.02.2021
    Ach, barman wreszcie potraktowany tak, jak zasługiwał od samego początku ;) Na pohybel barmanom :)

    Jedna sprawa się wyjaśnia, ale druga wymyka bokiem. Ciekawe, co takiego może wiedzieć panna Wiess o ojcu Tomasza. Coś czuję, że opowieść jeszcze trochę poskręca tu i tam, a zanim dobrniemy do szczęśliwego finału jeszcze jakiś zwrot akcji nastąpi.
  • Pasja 18.02.2021
    Barman dostał to, na co zasłużył. Sama nie wiem jak się zakończy cała intryga. Pozdrawiam
  • Pasja 18.02.2021
    I dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania