Niepokorne czarodziejki - rozdział 2
Tak zastał ich Piotr. Wszedł do gabinetu razem z Voltaliusem, ubranym jak zwykle w najprostszy i wiecznie nieco wymięty garnitur, zupełnie jakby elegancka odzież nie chciała na nim leżeć. Nic dziwnego, Volt znany był z zamiłowania do flanelowych koszul i starych dżinsów.
Nina puściła rękę wampirzycy, wszyscy ukłonili się królowi. Piotr rozpiął marynarkę pseudohistorycznego stroju i wyglądał, jakby miał ochotę ją zdjąć, cisnąć w kąt i zostać w samej koszuli.
– Witam wszystkich, dziękuję za przybycie – zaczął rozmowę. – Oczywiście to spotkanie nie jest oficjalne, więc proszę, zachowujcie się swobodnie. Nina Kowalik – zwrócił się do magiczki. – Miło mi cię poznać.
Podali sobie ręce. Piotr był rozluźniony, uśmiechnięty; magiczka wciąż spięta.
– Tak więc, Nino, gratuluję. Pokonać takiego zawodnika to naprawdę niezły wyczyn. – Przyjacielsko poklepał Volta po ramieniu. – Od dziś oficjalnie jesteś reprezentantką magów tego królestwa. Słyszałem, że Voltalius przekazał ci już informacje o tym, jak wyglądała nasza współpraca. Chciałbym, żeby z tobą było tak samo.
– Tak, rozmawialiśmy z Łukaszem – wtrąciła. – Wiem, o co chodzi.
– Świetnie, więc teraz nie musimy tego szczegółowo omawiać. Tak w skrócie… Zostaniesz członkinią mojej Rady, tajną rzecz jasna, jeszcze nie wymyśliliśmy dobrego sposobu na ujawnienie. – Uśmiechnął się jakby przepraszająco. – Na początku zobaczysz, jak to wszystko funkcjonuje, potem zaczniemy przydzielać ci zadania. Volt pracował głównie w kontrwywiadzie, wiesz, sprawdzał szpiegów i zdrajców. No i jeśli będą jakieś problemy z wampirami… Ale to i tak poniekąd należało do twoich obowiązków.
Klaudia obserwowała koleżankę, która stała przed królem z zaskakująco poważnym wyrazem twarzy. To dobrze wróżyło na przyszłość, Piotrek lubił pracować z poważnymi, konkretnymi ludźmi, aczkolwiek bez przesady, czasami można było się z nim nieźle pośmiać. Nina nie wyglądała już na zestresowaną, raczej na skupioną. Fajnie będzie spotkać ją na zamku i móc pogadać o sprawach zawodowych. Klaudia pogodziła się już z myślą, że też podejmie pracę dla Piotrka, choć on jeszcze nie poruszył tego tematu.
– Masz pełną jurysdykcję nad magami z wyłączeniem tych, którzy mi przysięgali – mówił dalej Piotr. – Oczywiście tylko w sprawach związanych stricte z magią. Jeśli ktoś z was przekroczy prędkość, to musi zapłacić mandat jak każdy. Ale ogólnie ufam ci, że będziesz w stanie zapanować nad swoimi ludźmi. Mam nadzieję, że kiedy poznamy się bliżej, to zaufanie stanie się obustronne. Ale teraz zostaje jeszcze pewna formalność. Proszę cię, Nino, żebyś teraz uklękła i złożyła przysięgę.
– Nie. – Ku zaskoczeniu wszystkich, czarodziejka zdecydowanie zaprotestowała. – Nie, dopóki nie zmienimy warunków naszej umowy.
To było… niespodziewane. Można śmiało powiedzieć, że Klaudia była w szoku. Przez chwilę nikt nic nie mówił, tylko wampirzyca przesunęła się trochę do przodu, jakby Nina była jakimś zagrożeniem.
– Proszę, chętnie wysłucham twoich propozycji.
Pierwszy odezwał się Piotrek. Mówił spokojnie, ale ręce skrzyżował na piersi, jakby jednak trochę się zdenerwował.
– Chodzi mi o Porozumienie. Chcę, żeby było przestrzegane tak, jak zostało napisane. Zostało zawarte pomiędzy nami a nimi i uważam, że nie miałeś prawa go zmieniać. To znaczy nie chcę, żeby żaden wampir kręcił się koło ciebie, ani teraz, ani nigdy. One są potworami i nie powinny mieć żadnego wpływu na władzę. I żeby to było jasne – trochę podniosła głos – mam zamiar zabić wszystkie, które miały z tobą kontakt, tak, żeby już żaden się nie odważył.
Nina zebrała całą swoją moc i jednym nagłym wyrzutem zmiotła zabezpieczenia nałożone przez Volta. Klaudia i obecni w gabinecie magowie odczuli to jak fizyczną falę uderzeniową, zatoczyli się do tyłu i patrzyli wokół półprzytomnym wzrokiem, zdezorientowani. Dominika trzymała się za brzuch i chyba używała magii leczniczej, wampirzyca upadła na podłogę. Michałowi nic się nie stało, jako zwyczajny człowiek nijak nie wyczuł magicznej eksplozji, Piotr również. Stał teraz niewzruszony naprzeciw Niny i mierzył ją naprawdę złym spojrzeniem.
– Jeżeli tkniesz kogokolwiek, kto dla mnie pracuje, nie będę mieć dla ciebie litości – ostrzegł.
– Wampiry są naszą sprawą. Załatwię to i wtedy będziemy mogli współpracować. Jestem lepsza od nich wszystkich. I kto mnie niby aresztuje za zabicie paru potworów, Łukasz? Ty?
Klaudia powoli dochodziła do siebie. Magia uwolniona przez Ninę sprawiła, że pociemniało jej przed oczami i przez chwilę widziała niewyraźnie, jakby stała za matową szybą. Do tego zawroty głowy i dziwne uczucie w żołądku, jak po jeździe kolejką górską w wesołym miasteczku. Zauważyła, że Weronika już wstała i chciała podejść do Piotra, ale ten powstrzymał ją gestem dłoni.
Król spojrzał na Volta, który wyglądał, jakby miał zaraz puścić pawia. Potem na niezdrowo bladą Dominikę. Na nią, chociaż nie była w stanie niczego wyczytać z tego spojrzenia, wciąż była oszołomiona. Wrócił do Niny, nawet podszedł do niej bliżej, jakby wcale nie czuł strachu. Klaudia niczego nie rozumiała. I bała się, bardzo, jak jeszcze nigdy w życiu.
– Nikogo nie zabijesz w moim domu, rozumiesz? – powiedział do czarodziejki stanowczym tonem. – Nie jesteś tu już mile widziana. Znikaj, zanim wezwę straż.
– Zabiję wszystkie wampiry, z którymi kiedykolwiek miałeś styczność, mój panie. – W tych okolicznościach tytuł zabrzmiał prawie jak obelga. – Ją też. – Skinęła głową w stronę Weroniki. – Kiedyś będzie musiała stąd wyjść. A nawet jeśli tu zostanie… Kiedyś będzie musiała wbić w kogoś kły. Ugryźć na zamku… Brzmi jak złamanie Porozumienia, prawda? Wtedy ją zabiję i prawo będzie po mojej stronie – obiecała złowieszczo.
Szybkim ruchem dotknęła dłoni Piotra i zniknęła, zanim ktokolwiek zdążył zareagować.
– Nina Kowalik. Niezła z niej… – Piotrek nie dokończył, zamiast tego zwrócił się do Voltaliusa: – Ja to chyba nie mam szczęścia do magiczek.
– Przepraszam, mój panie, my nie wiedzieliśmy… – odpowiedział szybko, ale Piotrek mu przerwał.
– Tak, nie wiedzieliście. Ja też nie wiedziałem, wszyscy nie wiedzieliśmy, ale teraz będziemy już, kurwa, wiedzieć.
Musiał być zdenerwowany, chociaż mimo wszystko wyglądał dość spokojnie. Klaudia znała go jednak już całkiem długo i potrafiła nieźle rozpoznawać jego nastroje.
– Michał, natychmiast dzwonisz do Vespery, każesz jej wziąć Janka i przyczaić się w Stanach, tak długo, jak to będzie konieczne. Potem sprawdzasz wszystko, co wiemy o Ninie Kowalik – zaczął wydawać rozkazy. – Możesz odejść.
Agent złożył szybki ukłon i wyszedł.
– A kiedy dowiemy się wszystkiego o Ninie Kowalik, będziemy ją śledzić, oczywiście z bezpiecznej odległości. Dowiemy się kim jest, jak myśli, i czego chce, czego naprawdę chce – podkreślił. – Ja chciałbym ją do siebie przekonać. Rzeczywiście jest dobra. Będzie po mojej stronie, albo… – Gwałtownie zamilkł.
– Nie możemy sobie pozwolić na kolejnego takiego wroga – powiedziała Weronika bardzo poważnym, wręcz grobowym głosem.
Dominika podeszła bliżej, minę miała dziwną. Ciągle przyciskała dłoń do brzucha.
– Dominika, obserwacja. Pomagaj sobie czarami tyle, ile możesz, ale nie daj się złapać. Zresztą co ja ci będę mówił, wiesz przecież, jak…
– Jestem w ciąży – przerwała mu cichym głosem.
Piotr zacisnął usta i na chwilę zamknął oczy. Kiedy znów się odezwał, głos miał już spokojny.
– Gratuluję. Ze względu na charakter swojej pracy możesz wziąć płatny urlop, nawet od dziś. Jeśli chcesz zostać, nie ruszasz się zza biurka. To rozkaz. Żadnej pracy w terenie.
– Dziękuję – odpowiedziała mu czarodziejka.
– No nawet nie żartuj! – Piotr trochę się poirytował. – Ty jesteś agentką i przecież dobrze wiesz, że możesz zginąć na służbie, zgadzasz się na to, pracując dla mnie, ale nie mam prawa ryzykować życiem twojego dziecka. Zresztą zaraz znajdę ci tu jakąś robotę. – Spojrzał na wampirzycę, potem na Volta. – Voltalius, w tych okolicznościach jestem zmuszony prosić cię o przedłużenie naszej współpracy na czas nieokreślony. Zgadzasz się?
– Tak, mój panie.
W głosie maga słychać było pewną zaciętość. Klaudia uzmysłowiła sobie, że zarówno Piotr, jak i ona sama, wciąż nazywali go Volt, tylko Nina mówiła „Łukasz”, jakby nie miała do niego szacunku?...
– Weronika – król w końcu zwrócił się do wampirzycy. – Pojebana akcja, nie?
– Biorąc pod uwagę, że to magiczka, można powiedzieć, że dzień jak co dzień – zażartowała.
– Pierdolę taką codzienność. Ale trudno, poradzimy sobie. Kiedyś mówiłaś, że razem poradzimy sobie z każdym gównem.
– No to mamy mało czasu, bo ja w końcu będę musiała coś zjeść, tak najpóźniej za dwadzieścia godzin. Nie widzisz, że ona chce mnie zabić? Szuka tylko pretekstu… – Weronika nagle zamilkła. Klaudia wyczuła jej gniew, nie panowała już nad aurą tak dobrze jak wcześniej. – Po prostu odejdę i będę się ukrywać, dopóki to wszystko się nie skończy.
– Nie mogę sobie pozwolić, żeby zabił cię jakiś mag czy inny wampir, kiedy wejdziesz na jego terytorium. Będziesz mi jeszcze cholernie potrzebna. Najlepiej byłoby, gdybyś została tutaj. Możecie ją jakoś… zabezpieczyć? – Piotr spytał magów.
– Krąg. Zewnętrzny i wewnętrzny, dla pewności – powiedział Volt. – Tylko później, kiedy ją uwolnimy – zerknął na wampirzycę z niepokojem – będzie głodna. Bardzo głodna.
Klaudia nie miała wielkiej styczności z wampirami, nawet Weronikę widywała tylko od czasu do czasu, chociaż obie bywały często na zamku. Nie uważała się za ekspertkę od tych stworzeń, ale jedno wiedziała na pewno: bardzo głodny wampir będzie zły i cholernie niebezpieczny.
– Ja się tym zajmę – zadeklarował Piotr. – Kiedy będzie po wszystkim, załatwię coś odpowiedniego.
To znaczyło… To znaczyło, że król pozwoli komuś umrzeć tylko dlatego, żeby jego ulubiona wampirzyca przeżyła. Klaudia nie wiedziała, co ma o tym myśleć.
– Rozumiem. I dziękuję. – Weronika ukłoniła się Piotrkowi, zdecydowanie dłużej i niżej, niż to było przyjęte. – Chciałabym mieć to już za sobą, więc zróbmy to, zanim się rozmyślę.
– Volt, Dominika, pójdziecie z nią… do lochów, tam pokaże wam takie ustronne miejsce. Powiedzcie strażnikom, że bez mojego bezpośredniego rozkazu nie wchodzi tam absolutnie nikt. Zróbcie, co trzeba. Jeśli Nina ją wypuści, żeby kogoś zabiła, to będzie jej wyłączna wina.
Piotr jeszcze raz spojrzał na Weronikę, ale nie powiedział już nic. Chyba znali się tak dobrze, że żadne słowa nie były potrzebne.
Magowie z wampirzycą wyszli i teraz Klaudia została z Piotrkiem sama. Zrobiło się jej głupio. Nina przecież była jej koleżanką, praktycznie za nią poręczyła, a ta wywinęła taki numer. W pewien sposób czuła się odpowiedzialna za cały powstały bałagan.
– Klaudia, ty wróć do domu, proszę. – Król położył jej dłoń na ramieniu. – Przykro mi, że musiałaś to wszystko widzieć. Wiem, że teraz będzie ci ciężko. To twoja przyjaciółka. I, jakby nie patrzeć, jest waszą szefową, jesteś jej winna jakąś lojalność. Nie chcę cię stawiać w trudnej sytuacji, więc będzie lepiej, jeśli na razie nie będziesz mnie odwiedzać. Ale spokojnie, będę dzwonić.
Uśmiechnął się do niej kojąco, ale wcale nie poczuła się lepiej. Chciała coś robić, jakoś pomóc, a on odsyłał ją do domu, jak dziecko… Wprawdzie nie wiedziała, co to ma być, ale chciała czuć się potrzebna.
Pożegnała Piotrka, ukłoniła się, a potem odteleportowała do swojego pokoju. Teraz poszło gładko, w końcu nie było już żadnych zaklęć ochronnych.
Komentarze (6)
"Pierwszy odezwał się Piotrek. Mówił spokojnie, ale ręce skrzyżował na piersi, jakby jednak trochę się zdenerwował" - trochę się zdenerwował... Tak jakby mu rzuciła oficjalne wyzwanie, ale to może we mnie się kogut obudził.
"Wampiry są naszą sprawą. Załatwię to i wtedy będziemy mogli współpracować. Jestem lepsza od nich wszystkich. I kto mnie niby aresztuje za zabicie paru potworów," - ja bym jej pozwolił działać; no dobra... Może nie wszystkich bym ukatrupił, ale ta sprawa z niewolnikami i mordowaniem, bo tak... Średnio buduje do nich sympatię.
Piotrek ma tę interesującą właściwość, że im bardziej się denerwuje, tym spokojniejszy się wydaje: generalnie gdyby na ciebie krzyczał, to znaczy, że jest dobrze, ale gdy jest spięty i zaczyna być aż za uprzejmy, wtedy możesz zacząć obawiać się o to, czy następnego dnia twoja głowa wciąż będzie na swoim miejscu.
No i Piotrek ma wywalone na 99% wampirów i gdyby dało je się jakoś prosto wymordować, to by to zrobił. Ale Nina uparła się, że zacznie od pożytecznych, no to nie może jej na to pozwolić.
Coraz bardziej podoba mi się postać Piotrka - niby sympatyczny i wyluzowany, a z drugiej strony niejednoznaczny moralnie i stanowczo działający w sytuacjach kryzysowych.
Będę czekać na dalszy rozwój wydarzeń :)
Pozdrawiam ~
"tylko Nina mówiła „Łukasz”, jakby nie miała do niego szacunku?..." - pytajnik na koniec
Pani Nina to ekstremistka, choć uważa, że działa w słusznej sprawie. Ciekawa też jest kwestia, czy działa w pojedynkę, czy bardziej prawdopodobne - z kimś współpracuje. Jest też opcja, że król ma coś za uszami i być może jej plany nie są tak ekstremalne jak się wydaje. Klaudia zaś siłą rzeczy jest trochę piątym kołem u boku i będzie musiała znaleźć swoją rolę w całym tym bałaganie.
Z pytajnikiem i wielokropkiem jest dowolność, można ...? a można ?... - sprawdzałam to kiedyś. Jakoś bardziej przemawia do mnie wersja najpierw pytajnik, potem wielokropek.
Podobają mi się twoje rozkminy co do fabuły.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania