Niepokorne czarodziejki - rozdział 7

Minęły trzy spokojne dni. Dziwne, spodziewała się większego ruchu w magicznym światku: plotek, telefonów z pytaniami i niby przypadkowych wizyt; tymczasem siedziała w ponurym biurze i zanudzała niemalże na śmierć. Czasem dzwonił Michał, by złożyć krótki raport, czasem, na dosłownie chwilę, wpadał Volt, który przeważnie jednak zajęty był czymś przy królu. Po wybrzmiewających z różną siłą echach magii wnioskowała, że odtwarza część zabezpieczeń. A Dominika Kubacka, magiczka od dziesięciu, agentka Bezpieczeństwa Wewnętrznego od pięciu lat, utknęła tutaj, w wawelskim przyziemiu, i jej jedyną rozrywką była zmiana kształtu i koloru utkanych ze światła lamp, rozjaśniających ten mroczny bunkier.

Nazywała biuro bunkrem, lecz to przecież była prestiżowa lokalizacja. Radni przyjeżdżali na Wawel tylko na czas obrad, szefowie instytutów pełnili swoje obowiązki w budynkach rozrzuconych po całym mieście. Wojewoda i kasztelan bywali tu często, lecz nie codziennie. Voltalius, jakby nie było, nadworny mag, przybywał na wezwanie. Poza Strażą i służbą, w zamku na stałe pracowali sekretarze, przedstawiciele Sztabu Generalnego, kilkoro zawodowych polityków i dyplomatów, których Piotr chciał mieć zawsze pod ręką, mały zespół medyczny, no i dwie agentki Bezpieczeństwa Wewnętrznego: Dominika tu, w przyziemiu, oraz Weronika, w długim, wąskim biurze na poddaszu stajni. Wcześniej wampirzyca siedziała za tym biurkiem… Magiczka wiedziała, że początkowo traktowała przenosiny nad stajnię jak degradację.

Aż w końcu w progu pojawił się strażnik Alek Ewleszyn i oznajmił, że na posterunku przy bramie czeka kobieta, która żąda spotkania z Weroniką Stein. Magiczka zauważyła, że z zaciekawieniem zerka na dwie wysokie, podłużne lampy z lawą. No tak, zakończyła zabawę z iluzją na tym kształcie, i teraz, nie licząc okienka pod samym sufitem, jedynym źródłem światła była przelewająca się powoli, połyskująca złotymi drobinkami, pomarańczowoczerwona „lawa”.

– Weronika jest niedostępna aż do odwołania – wyjaśniła mężczyźnie.

– Tak, ale ona nie chce rozmawiać z nikim innym, nie chce się nawet przedstawić. I jest… zdenerwowana.

Czarodziejka westchnęła demonstracyjnie i włączyła uśpiony komputer. Miała dostęp do monitoringu, szybko odszukała więc odpowiednią kamerę, powiększyła podgląd. Przed bramą, w towarzystwie odzianej w czerń strażniczki, stała ciemnowłosa kobieta. Dominika nie rozpoznała twarzy, ale strój – krótka, niebieska sukienka, wysokie szpilki – i fryzura – długie, bujne fale – wydały się jej znajome. Tak ubierały się niewolnice Angela, najgorszego wampira w całym Królestwie.

Poza tym kobieta nie była zdenerwowana, Alek użył eufemizmu. Ręce skrzyżowała na piersi, obcasem stukała w bruk, może nie do końca świadomie. Strażniczka powiedziała coś w jej stronę, może zapytała, a ta spiorunowała ją wzrokiem, potrząsnęła głową i postąpiła kilka nerwowych kroków. Roztrzęsiona – to słowo lepiej oddawało stan jej ducha.

Dominika poczuła, że sama zaczyna się denerwować. Ten wampirzy skurwiel miał czelność wysyłać niewolnicę pod zamek. Czyżby tak bardzo stęsknił się za Weroniką, która, nawiasem mówiąc, również za nim nie przepadała? Ale czy niewolnica zachowywałaby się w taki sposób, jeśli chodziłoby tylko o proste sprawdzenie, co się dzieje z Weroniką Stein? Niby miała nie wychodzić zza biurka, ale tak właściwie nie miała zamiaru opuszczać terenu zamku, więc…

– Dobrze, Alek, pójdę sprawdzić, czego chce – powiedziała w końcu.

Kobieta w niebieskiej sukience patrzyła na Dominikę z góry. Była sporo wyższa od czarodziejki, do tego obcasy dodawały jej osiem, może nawet dziesięć centymetrów.

– Będę rozmawiać tylko z panią Weroniką – powtórzyła uparcie.

Zniecierpliwiona czarodziejka oderwała wzrok od starannie ułożonych ciemnych włosów swej zawziętej rozmówczyni i postanowiła użyć telepatii.

To sobie, kurwa, jeszcze poczekasz, bo twoja „pani Weronika” jest niedostępna i nie mam pojęcia, kiedy wróci na służbę – przesłała prosto do jej umysłu.

Brunetka bardzo szybko ukryła zaskoczenie. Spojrzała w oczy Dominiki, zapewne by sprawdzić, czy nie jest wampirzycą, magiczka jednak miała całkowicie normalne, ludzkie, niebieskie tęczówki. Teraz wydawała się bardziej wściekła niż roztrzęsiona, choć przecież Dominika nie dała jej żadnego powodu do złości. Kobieta milczała jeszcze chwilę, jakby myślała, co robić dalej, po czym stwierdziła wspaniałomyślnym tonem:

– Właściwie możemy porozmawiać.

Usiadły więc w malutkim biurze dowódcy oddziału straży bramnej, którego Dominika poprosiła o wykonanie dodatkowego patrolu, czy czegoś w tym stylu. Zrozumiał w lot i zapewnił im chwilę prywatności. Zajęła jego fotel, a niewolnica przycupnęła na skraju krzesła dla interesantów.

– Dominika Kubacka, jestem bezpośrednią przełożoną Weroniki. I czarodziejką, co chyba zdążyła pani już zauważyć – przedstawiła się.

– No właśnie! – wykrzyknęła tamta. – Jeszcze tego mi brakowało. Wy… – Słowa uwięzły jej w gardle, ale zmierzyła czarodziejkę wyjątkowo złym spojrzeniem.

– My? – Uniosła brwi w geście zdziwienia.

– Wy mordercy! Jeśli już musicie, to zabijajcie wampiry, nas zostawcie w spokoju! Może i jesteśmy niewolnikami, ale to nie znaczy, że możecie nas mordować!

Kobieta, która nadal nie wyjawiła choćby swego imienia, spuściła głowę i pociągnęła nosem. Jej ramiona zadrżały, gdy próbowała stłumić szloch.

Dominika zerwała się z miejsca i wręcz podbiegła pocieszyć płaczącą brunetkę. To był odruch, pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy. Cokolwiek się wydarzyło, to na pewno była wina tego cholernego wampira.

– Hej, już dobrze, nic ci tu nie grozi, jesteś bezpieczna – powiedziała cichym, opanowanym głosem.

Położyła dłoń na ramieniu kobiety, by poczuła, że nie jest sama w tym, w co wpakował ją Angelo, lecz ta strąciła ją gwałtownie i podniosła na magiczkę kpiący wzrok.

– Zostaw mnie! – warknęła. – Jak w ogóle śmiesz mnie dotykać?!

Tylko zaczerwienione oczy świadczyły o tym, że przed chwilą płakała, teraz znów była wściekła.

– No dobrze, jak sobie chcesz.

Urażona Dominika wyprostowała się i patrzyła na nią z góry. Postanowiła zadać kilka pytań, i lepiej, żeby dostała satysfakcjonujące odpowiedzi, bo inaczej chyba sięgnie po telepatię…

– Jak się nazywasz? – zaczęła od najprostszej rzeczy.

– Lara. Lara Czarnkowska.

– To prawdziwe nazwisko? Masz dokumenty?

– No oczywiście, że prawdziwe! Dokumenty mam. Nie przy sobie, zostały w domu.

Dominika kiwnęła głową. Na razie jej wierzyła.

– Więc, Lara… Dlaczego chciałaś widzieć się z Weroniką?

Kolano Lary zaczęło drgać, a obcas stukać w podłogę z ciemnego drewna. Opanowała odruchy bardzo szybko i odpowiedziała, wyzywająco patrząc czarodziejce w oczy.

– Jedna z tych twoich… – zmilczała coś, zapewne przekleństwo – pojawiła się dziś w domu, niedawno, może godzinę temu. Pan postanowił teleportować się gdzieś, a nam polecił ją zatrzymać… Byłam tylko ja i Asia, starałyśmy się, ale ona… Rzuciła Asią o kolumnę, głową prosto o marmur. Ta magiczna szmata zabiła moją przyjaciółkę, dlatego chciałam widzieć się z panią – podkreśliła to słowo – Weroniką.

Okej, więc wasz wielki pan zobaczył czarodziejkę i spierdolił, zostawiając was na pastwę losu – pomyślała złośliwie Dominika, lecz to nie był dobry moment na wypowiadanie takich słów na głos.

Więc Angelo zniknął z nadzieją, że nie zostanie wykryty? Miał o sobie wysokie mniemanie, skurwiel. Weronika bała się ryzykować, a on skoczył bez zawahania… Dominika stwierdziła, że gdyby teleportował się kilka razy, a pomiędzy skokami przebiegał jakiś dystans, tak, powiedzmy, pół kilometra, to mogłoby się nawet udać. W końcu Angelo był stary, żył w czasie wojny dłużej niż w czasie pokoju. Musiał znać sposoby.

Teraz miała na głowie inne zmartwienia, wróciła więc za biurko i starała się zachować profesjonalizm.

– Znasz tę magiczkę? Wiesz, jak się nazywa? Jak wyglądała? – zadała kilka podstawowych pytań.

– Młodsza od ciebie; jasne, proste włosy, paskudny odrost, jakby ombre nie wyszło; zrobione pazury, ciemne jakieś, granat albo morski; oczy też ciemne, brązowe… Tak, brązowe. Ryj zwyczajny, usta jakby trochę za duże i jeszcze pomalowane brązowawą szminką. Wy naprawdę nie używacie magii do poprawiania urody? – Spojrzała na Dominikę krytycznym wzrokiem. – Nie no, ty jesteś ładna; albo się poprawiłaś, albo masz dobre geny… A wracając do tamtej, nie raczyła się przedstawić. Ubrana w portki podarte i białą koszulkę z łbem tygrysa, takim, kurwa, czarno-różowym, jakby różowe tygrysy były.

Lara może i nie znała czarodziejki, ale darzyła ją szczerą nienawiścią, czemu po takich rewelacjach Dominika nie mogła się dziwić. W portrecie nakreślonym przez wampirzą niewolnicę bez problemów rozpoznała Ninę Kowalik. Ninę, która właśnie kogoś zamordowała. Włożyła swoją kartę do czytnika przy komputerze, wpisała login, hasło i otworzyła bazę danych ewidencji ludności. Sprawnie wyszukała Kowalikównę powiększyła jej zdjęcie z dowodu i odwróciła monitor w stronę Lary.

– Tak, to ona – stwierdziła kobieta i zamaszyście kiwnęła głową, jakby dla dodatkowego potwierdzenia. – A ty ją znasz? No oczywiście, przecież wszyscy magowie się znają.

– Tylko dziewięćdziesiąt procent, reszta to odludki mieszkające w wieżach – zażartowała, choć przecież sytuacja była poważna. – Wiesz, że teraz będziemy musieli oficjalnie zająć się tą sprawą?

– No a myślisz, że po co tu przyszłam? Pan nie odbiera telefonu, więc niech ten wasz król chociaż raz na coś się przyda i ją złapie. Może tym razem ruszycie dupę, bo jak jacyś pierdolnięci magowie spalili nam dom, to nic żeście nie zrobili.

Magiczka udała, że całą uwagę ma zaprzątniętą ustawieniem monitora w poprzedniej pozycji. Niby miała świadomość, że to nie była jej wina, że Amanda podkręciła jej nienawiść do krwiopijców… Niby. Mimo wszystko nie tak łatwo było pozbyć się poczucia winy.

Otrząsnęła się z nieprzyjemnych wspomnień i wróciła do teraźniejszości. Wiadomość, którą przyniosła Lara, była naprawdę sensacyjna i – co przyznała ze wstydem – w gruncie rzeczy dość pozytywna. Michał czy Weronika powiedzieliby zapewne, że Nina popełniła błąd. Dominika wiedziała jedno: musiała przekazać informację dalej.

„Jest przełom w sprawie Niny Kowalik, proszę o pilny kontakt”.

Napisała wiadomość i wysłała na numer zapisany w książce telefonicznej jako Szef. Piotrek powinien oddzwonić, jak tylko znajdzie wolną chwilę. Tymczasem zawołała strażnika i razem zarejestrowali Larę jako odwiedzającą. Trzeba będzie wziąć ją do biura i obgadać dalsze kroki z Michałem – tak ważna sprawa musiała zostać załatwiona podręcznikowo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • MKP 7 miesięcy temu
    Ja to nie mógłbym być takim niewolnikiem
    Taka marionetka na usługach silniejszych i wyżej postawionych.

    Kurwa opisałem swoją pracę🤣😭
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Twoja praca nie zapewni ci takiej emerytury, jaką zapewniłby ci Angelo, gdybyś u niego przeżył tak do około pięćdziesiątki. Może i jest dupkiem, ale jak jest zadowolony z niewolnika, to potem mu gwarantuje bardzo godny byt. Tylko nie wiem, co byś musiał dla niego robić, bo nie sądzę, żebyś umiał się bić, a do ozdoby i towarzystwa to on woli kobiety.
  • słone paluszki 7 miesięcy temu
    Jesreś strasznie zabawny😂
  • słone paluszki 7 miesięcy temu
    Przyjdę w nocy i go ukradnę😂
  • Vespera 7 miesięcy temu
    słone paluszki A będziesz go puszczać do kompa, żeby mógł dalej śmieszkować w internetach? Jeśli nie, to lecę go bronić!
  • słone paluszki 7 miesięcy temu
    Vespera :)))
    Dobrze, że tu jesteście!
  • MKP 7 miesięcy temu
    słone paluszki A tak, pajac od urodzenia😁😁
  • MKP 7 miesięcy temu
    słone paluszki A my lubimy se popierdzielić głupoty publicznie🤣
  • słone paluszki 7 miesięcy temu
    MKP I bardzo fajnie. Mnie wasze pierdzielenie głupot cieszy. Najlepszego dla Was!
  • MKP 7 miesięcy temu
    słone paluszki i wzajemnie
  • Vespera 7 miesięcy temu
    słone paluszki Dziękuję i nawzajem!
  • droga_we_mgle 7 miesięcy temu
    Cierpliwie oczekuję dalszego rozwoju sytuacji :)

    Moja hipoteza głosi, że to już nie jest do końca Nina, tylko w tak zwanym międzyczasie ktoś/coś... przejęło nad nią kontrolę? Przynajmniej częściowo.

    I potwierdzam, super się czyta Wasze przekomarzanki w komentarzach 😁
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Dzięki! Na wattpadzie szalejemy nawet bardziej :D
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera Może, by nasze komentarze opublikować🤣
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP Jako co, osobne dzieło "Xiega Zyebania"?
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera Kroniki Zjebantyzmu albo idźmy w inne trendy tytułowe: " My, zjebani".

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania